„Patryk najpierw dał mi pierścionek zaręczynowy, a potem zostawił samą w górach. To nie jest materiał na męża”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, PheelingsMedia
„– Ale w czym tkwi problem? Trasa jest dobrze oznakowana, szlak jest wydeptany przez turystów, a do wieczora jeszcze sporo czasu. Dasz radę – oznajmił. Wołałam za nim, ale on nawet nie spojrzał w moją stronę. Rzucił jedynie przez ramię, że spotkamy się w schronisku i zniknął z mojego pola widzenia”.
/ 03.01.2024 21:15
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, PheelingsMedia

Byłam zakochana w Patryku i nie dostrzegałam, jakim jest egoistą. Jego prawdziwe oblicze poznałam dopiero w momencie, kiedy tuż po świętach Bożego Narodzenia wybrałam się z nim na kilkudniowy wyjazd w Tatry.

To miał być romantyczny wypad 

Cieszyłam się na ten wyjazd, bo był celebracją nowego etapu w naszym wspólnym życiu. W święta Patryk, w ramach prezentu, podarował mi pierścionek zaręczynowy. Kiedy wysiedliśmy z pociągu na stacji w Zakopanem, czułam się szczęśliwa i pełna nadziei! Nigdy poprzednio nie miałam okazji być w górach. Jakoś nie przepadałam za tym, choć nigdy nawet nie spróbowałam. Patryk miał być tym, który jako pierwszy wprowadzi mnie na szczyty ośnieżonych Tatr.

Wydawało mi się, że będziemy wędrować po turystycznych trasach, odpoczywać, podziwiać krajobrazy, a na zakończenie przenocujemy w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów. Na myśl o tym, jak cudownie spędzimy czas razem, serce zaczynało bić mi szybciej.

Zachowywał się samolubnie

Niestety, dość szybko zdałam sobie sprawę, że mój partner ma zupełnie inną wizję naszej wyprawy. Kiedy tylko wkroczyliśmy na szlak, wystrzelił do przodu. Nie zamierzał podziwiać panoramy. Jego celem było chyba przetestowanie swojej i mojej wydolności i jak najszybsze dotarcie do mety. Było mi ciężko za nim nadążyć

– Czy mógłbyś nieco zwolnić? – zapytałam w pewnej chwili.

– Dlaczego? – był zaskoczony.

– Czy nie widzisz? Nie jestem w stanie za tobą nadążyć! – zdenerwowałam się.

– Żartujesz? I tak już wlekę się przez ciebie, jak nie przymierzając emeryt po udarze – wzruszył ramionami i... przyspieszył.

Narzucił ekstremalne tempo

Po 30 minutach takiego pędu poczułam się wykończona. Miałam wrażenie, że nie jestem w stanie zrobić kolejnego kroku.

– Patryk! Zaczekaj! Stój! – chwyciłam go za dłoń.

– Co znowu? – zapytał niezadowolony.

– Zróbmy przerwę, proszę. Ledwo się trzymam na nogach – usiadłam na konarze, który wystawał spod warstwy śniegu.

Nigdy nie miałam okazji chodzić po górskich szlakach i nie przyszło mi nawet do głowy, aby poprawić kondycję przed wyprawą.

– Och, znowu narzekasz? Zaczynam żałować, że zdecydowałem się cię ze sobą zabrać – westchnął ciężko.

– Tylko kilka chwil... Potrzebuję złapać oddech – prosiłam uparcie.

Po chwili zastanowienia odpowiedział.

– Słuchaj, mam inny plan. Ja pójdę swoim tempem, ty swoim. I myślę, że oboje będziemy zadowoleni.

– Masz zamiar mnie tutaj zostawić?! – zapytałam przerażona.

– Ale w czym tkwi problem? Trasa jest dobrze oznakowana, szlak jest wydeptany przez turystów, a do wieczora jeszcze sporo czasu. Dasz radę – oznajmił i zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, odszedł daleko od mnie.

Wołałam za nim, ale on nawet nie spojrzał w moją stronę. Rzucił jedynie przez ramię, że spotkamy się w schronisku i zniknął z mojego pola widzenia.

Zostawił mnie samą

Zrobiłam sobie piętnastominutową przerwę, po czym ruszyłam dalej. Szłam spokojnie, stawiając jedną stopę za drugą. W myślach nieustannie wracałam do Patryka. Nie mogłam zrozumieć, jak mógł mnie tak potraktować. Byłam tak zrozpaczona, że nie mogłam powstrzymać łez cieknących po policzkach. Byłam samotna, na środku szlaku, wśród drzew... To brzmiało jak jakiś żart.

Jak gdyby wszystko tego było mało, niespodziewanie aura się zepsuła. Wiatr nabrał mocy, a na niebie pojawiły się płatki śniegu. W pewnym momencie zasypały wszystko tak intensywnie, że prawie niczego nie widziałam. Bałam się, że jeżeli postawię kolejny krok, to runę w przepaść. Sięgnęłam po telefon, aby wezwać pomoc. Okazało się, że bateria jest rozładowana. Przypomniałam sobie, że w pociągu mój partner słuchał muzyki i jak zawsze zapomniał naładować telefon.

– Patryk, niech cię diabli! – zawołałam wściekła.

Byłam przerażona

Następnie wygrzebałam z mojego plecaka dodatkową kurtkę, oplotłam się nią i zaszyłam pod skalnym występem. Liczyłam na to, że na szlaku natrafią na mnie inni wędrowcy, z którymi mogłabym bezpiecznie dotrzeć do miejsca docelowego. Nie musiałam na nich długo czekać.

Po mniej więcej trzydziestu minutach dołączyłam do trzech studentek z Krakowa: Malwiny, Ady i Kamili. Były zaskoczone, gdy dowiedziały się, że zdecydowałam się na samotną wyprawę w góry, zwłaszcza, że był to mój debiut w Tatrach.

– Przepraszam cię, ale muszę ci to powiedzieć, jesteś skrajnie nierozsądna. To nie są Krupówki! – z dezaprobatą zauważyła Kamila.

– Oczywiście, wiem... Na starcie szłam razem z moim narzeczonym.. Ale nie mogłam dotrzymać mu kroku, więc zostawił mnie na trasie – przyznałam z poczuciem wstydu.

– Co za kretyn! Czy jest w schronisku?

– Prawdopodobnie – odpowiedziałam cicho.

– Cóż, nauczymy go, jak się odpowiednio zachować – zapewniła.

Dotarłyśmy do schroniska

Zanim zapadła noc, już byłyśmy na miejscu. Otrzepałyśmy się ze śniegu w przedpokoju i skierowałyśmy do jadalni. Natychmiast zauważyłam Patryka. Jak gdyby nigdy nic zajadał fasolkę po bretońsku, siedząc przy jednym ze stołów.

W końcu jesteś i to widzę, że w doskonałym towarzystwie. Witam przepiękne damy. Jestem Patryk – rzekł z uśmiechem.

– Patryk? A jak na nazwisko? Kretyn? Cham? – Kamila wykrzyczała to na całą jadalnię.

– O co ci chodzi? – zapytał zdumiony.

– O to, że porzuciłeś swoją dziewczynę na szlaku! To nie jest właściwe zachowanie! – kontynuowała swoje oskarżenia.

Zauważyłam, że inni miłośnicy gór zaczęli spoglądać na Patryka z niechęcią. On również to dostrzegł.

– Przecież nic takiego nie zrobiłem... Powiedz im kochanie – zwrócił się do mnie z błagającym wzrokiem.

– Powiem. Ona ma absolutnie rację. Jesteś idiotą! – oznajmiłam z zadowoleniem.

Dobrze, że Patryk tak szybko pokazał, kim jest naprawdę. Nie warto tracić na taką osobę ani jednego dnia! A co dopiero całego życia. Mam gdzieś takiego narzeczonego, bo słabo rokuje jako przyszły mąż. Bez wahania oddałam mu pierścionek jeszcze tego samego wieczora. Nasz staż jako narzeczonych był wybitnie krótki.

Czytaj także: „Zaniedbałam się i mąż mnie zostawił dla młodszej. Na sprawę rozwodową tak się wystroiłam, że błagał mnie o wybaczenie” „Mój ukochany zawsze sprawiał, że czułam się jak bohaterka baśni. Magia zniknęła, gdy poznałam jego żonę i dzieci” „Żona mówi, że mam dwie lewe ręce i nic nie umiem zrobić w domu. Mnie to pasuje. Ona wszystko ogarnia, a ja odpoczywam”

Redakcja poleca

REKLAMA