Wszystko zaczęło się niewinnie. Byliśmy z Tomkiem już osiem lat po ślubie, a nasz związek, choć stabilny i pełen wspólnych wspomnień, z roku na rok wydawał się coraz bardziej przewidywalny. Praca, dom, wieczory przed telewizorem – wszystko było dokładnie takie, jak można się było spodziewać.
Nie przeszkadzało mi to aż do momentu, gdy zauważyłam, że Tomek zaczął powoli tonąć w pracy, zamykając się na całe dnie w komputerze i tabelkach. Po każdym tygodniu wydawał się coraz bardziej zmęczony, przygnębiony, jakby życie uciekło mu gdzieś bokiem.
Zaproponowałam mu więc, żeby znalazł coś, co przyniesie mu radość poza pracą. Myślałam, że jeśli znajdzie hobby, odzyska energię i uśmiech, może znowu poczujemy to, co kiedyś – beztroskę, pasję. Sama byłam ciekawa, co wybierze: rower, może jakiś kurs języka, cokolwiek. „Po prostu znajdź coś dla siebie” – mówiłam, wierząc, że to pomoże nam obojgu.
Spróbował czegoś nowego
Nie przyszło mi jednak do głowy, że wciągnie się w to aż tak bardzo… ani że ja, zamiast czuć ulgę, zacznę powoli gubić się w cieniu jego nowo odkrytych pasji.
– Tomek, ja naprawdę uważam, że powinieneś spróbować czegoś nowego – zaczęłam wieczorem, siadając obok niego na kanapie. Mój mąż po raz kolejny przyniósł do domu stos dokumentów, które wypełniały każdy wolny wieczór.
– Nowego? Przecież dobrze wiesz, że praca to jest to, co lubię – odpowiedział z westchnieniem, nawet nie podnosząc wzroku znad laptopa.
Przyglądałam mu się chwilę, zastanawiając, jak przekonać go do choć odrobiny luzu. Wiedziałam, że jego praca jest stresująca, że dni bywają ciężkie, ale przecież życie to nie tylko to.
– No dobrze, ale może spróbowałbyś czegoś… tylko dla siebie? – przysunęłam się i ujęłam jego dłoń. – Nie musisz od razu rzucać się na głęboką wodę. Może zapiszesz się na coś? Cokolwiek, co cię oderwie.
Przewrócił oczami, choć po chwili zamilkł i zamknął laptopa.
– Na co miałbym się zapisać? Jestem zmęczony po pracy, a i tak większość czasu poświęcamy na obowiązki domowe. Naprawdę nie wiem, kiedy miałbym wcisnąć jeszcze jakiś kurs.
Nie ustępowałam.
– Na pewno znajdzie się coś. Przecież kiedyś lubiłeś grać w tenisa, może zaczniesz znowu? Albo… może wyjazd na weekend ze znajomymi? Albo wspinaczka, cokolwiek!
Spojrzał na mnie, tym razem z odrobiną uśmiechu, choć nieco niechętnie.
– No dobra… spróbuję. Ale tylko dlatego, że nalegasz.
Zaczynało mnie to niepokoić
Nie minęły dwa tygodnie, a Tomek faktycznie znalazł coś, co go pochłonęło. Wspinaczka. Początkowo brzmiało to nawet ciekawie – kursy w weekendy, kilka godzin na ściance, gdzie poznawał podstawy. Na początku z entuzjazmem opowiadał mi o swoim nowym hobby, chwalił się pierwszymi zdobytymi wysokościami, a ja, choć nie do końca rozumiałam jego ekscytację, cieszyłam się, że ma coś, co go odciąga od pracy. Nawet raz poszłam z nim na ściankę, żeby zobaczyć to na własne oczy.
– No dalej, Ania! Nie bój się, będzie fajnie! – zawołał, gdy asekurował mnie na dolnych partiach ścianki.
Próbowałam, choć wysokość nie była moim żywiołem. Wspięłam się może na dwa metry, zanim zrobiło mi się słabo. Tomek tylko się uśmiechnął, widząc moje roztrzęsione ręce.
Od tamtego dnia jego wspinaczkowe eskapady stały się jednak coraz dłuższe i coraz bardziej wymagające. Zaczynało mnie niepokoić, że każdą sobotę i niedzielę spędzał już poza domem. Kiedy pytałam, czy moglibyśmy coś zaplanować na weekend, zawsze odpowiadał:
– Kochanie, przecież już mówiłem, że jadę z chłopakami w góry. Na pewno możemy nadrobić w tygodniu. Przecież to tylko na chwilę, raz na jakiś czas!
„Raz na jakiś czas” zmieniło się jednak w regularne wyjazdy, a temat wspinaczki wypełniał nasze rozmowy całkowicie. Rozumiałam, że to dla niego ważne, że znajduje w tym radość, ale w miarę jak każdy weekend miał ustalony z góry, czułam coraz większy brak jego obecności.
Niedługo później Tomek znalazł kolejne pasje. Już nie tylko wspinaczka – teraz zafascynował się fotografią i biegiem maratońskim. Mówił o tym z takim błyskiem w oczach, że trudno było nie zauważyć, jak bardzo nowe zainteresowania pochłonęły jego myśli. Przyłapywałam go, jak godzinami przeglądał fora fotograficzne, oglądał testy sprzętu, a jego bieganie z drobnego joggingu przeobraziło się w treningi po kilkanaście kilometrów.
Pasja zdominowała nasze życie
Zaczęło się od prośby, bym pomogła mu wybrać odpowiedni aparat. Przez kilka wieczorów przekonywał mnie, że dobre szkło to „inwestycja”, a ja, choć nie widziałam w tym sensu, chciałam okazać wsparcie. Problem polegał jednak na tym, że gdy tylko kupił aparat, szybko stał się tematem, który dominował nasze życie.
– Ania, popatrz na to ujęcie! – powiedział pewnego wieczoru, podsuwając mi laptopa pod nos. – Te kolory, głębia… czujesz to?
Przyjrzałam się, kiwając głową, choć tak naprawdę widziałam w tym tylko kolejne zdjęcie zachodu słońca. – Śliczne – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Kiedyś mówiło się „weekendy są dla nas”. Teraz stały się czymś, co rezerwował tylko dla siebie. Dni mijały w rytmie jego treningów, fotograficznych wypadów i wspinaczkowych wyjazdów. Czasem starałam się coś zasugerować, jak tamten wyjazd na Mazury, który planowaliśmy od dawna, ale zbywał mnie, machając ręką.
– Mazury mogą poczekać, wiesz, że teraz jest sezon na zawody – rzucał lekko. – Pojedziemy kiedy indziej, obiecuję.
„Kiedy indziej” coraz bardziej rozmywało się gdzieś między jego pasjami, a ja zaczynałam czuć, że nasze „my” powoli znika.
Po kilku miesiącach narastającej frustracji czułam, że muszę w końcu z nim porozmawiać, bo dłużej nie dawałam rady. Miałam dość tego, że każde nasze plany ustępowały miejsca jego kolejnym „ważnym” projektom. Tym razem chciałam, żeby mnie usłyszał.
– Tomek, musimy porozmawiać – zaczęłam spokojnie, choć w środku kłębiło się we mnie milion emocji.
– Teraz? – uniósł wzrok znad laptopa, gdzie przeglądał jakieś zdjęcia z ostatniej wyprawy. – Nie mogłoby to poczekać do wieczora?
Pokręciłam głową.
– Tomek, naprawdę. To ważne.
Przestaliśmy być partnerami
Odłożył laptopa i spojrzał na mnie z lekkim rozdrażnieniem.
– No dobrze, o co chodzi?
– Nie mam już siły udawać, że wszystko jest w porządku – zaczęłam, starając się, by mój głos nie brzmiał oskarżycielsko. – Ciebie nigdy tu nie ma. Każdy weekend, każdy wolny dzień, każda rozmowa – wszystko kręci się tylko wokół twoich pasji. Przestaliśmy być partnerami, Tomek. Czuję się… czuję się jak dodatek do twojego życia.
Westchnął, przewracając oczami.
– Anka, przecież wiesz, że te rzeczy są dla mnie ważne. Przecież sama mnie namawiałaś, żebym znalazł sobie jakieś hobby, tak? To znalazłem.
– Tak, ale nie spodziewałam się, że to hobby stanie się całym twoim życiem! – wyrzuciłam z siebie, przerywając mu. – Miałam nadzieję, że to będzie coś, co doda ci energii, co wzmocni nas. Ale zamiast tego, ja zostałam z boku. Nasze wspólne życie zostało zepchnięte na dalszy plan.
Tomek spojrzał na mnie z wyraźnym zdziwieniem.
– Przesadzasz. Przecież to, że mam swoje pasje, nie oznacza, że cię nie kocham.
– Może nie oznacza, ale ja czuję się coraz bardziej samotna – wyznałam cicho, czując, jak łzy cisną mi się do oczu. – Czego ty w ogóle chcesz, Tomek? Chcesz związku, czy tylko przestrzeni, gdzie możesz realizować swoje kolejne zachcianki?
Przez chwilę zapanowała cisza, jakby mój mąż naprawdę pierwszy raz zaczął się nad tym zastanawiać. Jednak zamiast zrozumienia, w jego oczach dostrzegłam chłód.
– Nie mogę uwierzyć, że jesteś taka egoistyczna, Anka – rzucił w końcu ostro. – Zamiast cieszyć się, że się rozwijam, że robię coś więcej, ty masz pretensje!
Chciałam nas ratować
Wiedziałam, że ta rozmowa to nasz ostatni ratunek. Od dłuższego czasu czułam, że wszystko wisi na włosku, a słowa, które padły wcześniej, nie dawały mi spokoju. W tamtym momencie zobaczyłam, że nie chodziło już tylko o jego hobby, lecz o to, że Tomek nie dostrzegał, jak wiele poświęciłam, próbując utrzymać nasz związek przy życiu.
Wieczorem, kiedy Tomek wrócił po kolejnym długim treningu, zebrałam w sobie siłę, by powiedzieć mu to, czego tak długo unikałam.
– Tomek, muszę podjąć decyzję, bo nie mogę tak żyć – powiedziałam, a mój głos, mimo że spokojny, drżał lekko. – Kocham cię, ale to nie wystarcza. Próbowałam… chciałam nas ratować, ale czuję się już tylko zmęczona.
Spojrzał na mnie z wyrazem zaskoczenia, jakby w ogóle nie spodziewał się, że sprawy zaszły tak daleko.
– Co ty mówisz? Naprawdę myślisz, że wszystko sprowadza się do tego, że wolę swoje pasje?
– Tak, Tomek, dokładnie o to chodzi. Twoje pasje zdominowały nasze życie – odpowiedziałam, próbując nie pozwolić emocjom przejąć kontroli. – Zawsze obiecywałeś, że znajdziemy czas dla siebie, ale nigdy tego nie zrobiłeś. I już nie wierzę, że to się zmieni.
Cisza, która zapadła, była długa i ciężka. Tomek opuścił głowę, ale nie widziałam w nim chęci zmiany, raczej… poczucie winy, że tak to wyszło. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego westchnął ciężko.
– Skoro tak to widzisz, to chyba naprawdę nie mamy o czym więcej rozmawiać – powiedział cicho, a w jego głosie słyszałam zrezygnowanie.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Ta rozmowa była naszym końcem.
Anna, 37 lat
Czytaj także:
„Mąż zniszczył nasze małżeństwo, gdy wpakował się kochance pod kołdrę. Dał jednak coś, przez co nie myślę o rozwodzie”
„Córka porzuciła dobrego męża i związała się ze starym kawalerem z kotem. Musiałam działać, żeby przejrzała na oczy”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”