Jeszcze niedawno moje życie było spokojne, poukładane i wolne od większych trosk. A potem poznałam Rafała, zakochałam się i wszystko to prysnęło niczym bańka mydlana.
Od początku nie było mi łatwo w tym związku. Niby sama się na niego zdecydowałam, tak naprawdę jednak to nie do końca była moja decyzja. Raczej mojego serca. A z sercem się przecież nie dyskutuje. Zresztą ono i tak nie słucha głosu rozsądku.
Specjalnie mnie prowokowała
Gdy go poznałam, Rafał był już po rozwodzie i miał piętnastoletnią córkę. Początkowo myślałam, że skoro dziewczynka jest taka duża, to rozumie już pewne sprawy i będzie się do mnie odnosiła przyjaźnie. W końcu związałam się z Rafałem dwa lata po rozstaniu jej rodziców, więc nie rozbiłam ich małżeństwa.
A jednak Aneta od samego początku była na nie. Właściwie powinnam się tego domyślić, skoro Rafał tak długo mi jej nie przedstawiał. Zwlekał prawie pół roku z zaaranżowaniem spotkania.
Kiedy w końcu poszliśmy razem do jakiejś kawiarni, dziewczynka w ciągu godziny powiedziała tylko jedno zdanie: że nie będzie nic jadła ani piła. Przez resztę wieczoru milczała, od czasu do czasu rzucając w moją stronę wrogie spojrzenie.
Później wcale nie było lepiej, mimo że wszelkimi sposobami starałam się ją do siebie przekonać. Uważam się za osobę spokojną i wyważoną, a poza tym jestem z wykształcenia pielęgniarką i w szpitalu mam do czynienia z różnymi ludźmi. Często przykrymi lub wręcz agresywnymi, dlatego nauczyłam się trzymać nerwy na wodzy. Ale przy Anecie w końcu przestało mi się to udawać. Byłam niemalże pewna, że specjalnie mnie prowokuje. Chciała, żebym wybuchła, gdy w pobliżu był jej ojciec. Ta przebiegła dziewucha pewnie uznała, że przez to on się do mnie zrazi.
– Musisz ją zrozumieć, przeżyła ciężkie chwile – tłumaczył ją Rafał. – W dodatku jest w okresie dojrzewania. Przypomnij sobie, jaka ty byłaś w jej wieku…
„Na pewno nie pyskowałam starszym, jakby to były moje koleżanki” – myślałam wściekła. Nie mówiłam tego jednak głośno. Wiedziałam, że o to właśnie chodzi tej małej – żebyśmy się posprzeczali, a potem rozstali.
Starałam się unikać konfrontacji z Anetą. Z początku rzadko się spotykałyśmy. Kiedy jednak zamieszkałam z Rafałem, nie mogłam nie widywać się z jego córką. Ona mieszkała z mamą, ale często do nas przychodziła, czasem zostawała na noc. Te chwile były dla mnie okropne. We własnym domu czułam się jak niechciany gość. Nie potrafiłam się wyluzować.
Kiedy Aneta spała za ścianą, nie byłam w stanie nawet przytulić się do Rafała, a tym bardziej uprawiać z nim seksu. Któregoś razu, gdy obudziłam się w środku nocy, aż krzyknęłam przestraszona, bo Aneta stała w ciemnościach obok naszego łóżka i przyglądała się nam wzrokiem dzikiego zwierzęcia. Kiedy zobaczyła, że nie śpię, odwróciła się na pięcie i bez słowa wyszła. Pomyślałam wtedy, że z tym dzieckiem coś jest nie tak. Kto wie, co jej strzeli do głowy?
Następnego dnia przy śniadaniu powiedziała, że jej mama ładniej wyglądała w łóżku u boku ojca. Miałam ochotę przetrzepać jej skórę i tylko obecność Rafała mnie przed tym powstrzymała.
– Być może – wycedziłam tylko. – Ale teraz on śpi ze mną i nie życzę sobie, abyś wchodziła bez pukania do naszej sypialni!
Chciał mieć ze mną dziecko
Coraz częściej miałam wątpliwości, czy powinnam wychodzić za mąż za rozwodnika. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie i w końcu Rafał jednak mnie przekonał, że to dobry pomysł.
– Anetka w końcu pogodzi się z tym, że teraz ty będziesz moją żoną – twierdził. – A poza tym, pamiętaj, ona wkrótce dorośnie, zacznie mieć własne życie, i nie tylko nie będzie łaknęła mojego towarzystwa, ale wręcz przestanie mieć dla mnie czas!
Wcale nie byłam tego taka pewna. Zaczęłam nałogowo czytać rozmaite fora internetowe, na których drugie żony żaliły się, jak bardzo potrafią namieszać dzieci partnera. Po tej lekturze byłam prawie pewna, że matka nastawia Anetę przeciwko mnie i jeszcze bardziej podsyca jej niechęć do mnie. To przecież zdarzało się tak często!
Z tego, co wiem, to Rafał chciał rozwodu, nie ona, więc z pewnością nie była zadowolona, że teraz zabiera go sobie inna kobieta i już nie uda się jej go odzyskać. Dlatego podsuwała córce rozmaite pomysły, jak mi dokuczyć. Wykorzystała chociażby to, że jestem sporo młodsza od Rafała, bo aż o dziesięć lat.
– Mogłabyś być moją siostrą! – mała rzuciła mi kiedyś wściekle.
Potem namówiła ojca, by kupił jej taką samą bluzkę jak jedna tych, które mam w szafie. W dodatku nie widział w tym nic złego.
– Moje dwie kochane kobiety! Obie takie piękne – powiedział o nas, kiedy nie wiedząc o prezencie, wystroiłam się w tę bluzkę i wprost zamarłam na widok Anety w takim samym stroju.
Posłała mi tylko kpiące spojrzenie. Poczułam się upokorzona.
Mimo to zdecydowałam się na ślub. Chyba dlatego, że Rafał zaczął dużo mówić o naszym przyszłym dziecku. O tym, że bardzo chciałby je ze mną mieć. Robił plany pokoiku malucha, w myślach już kupował łóżeczko, ubranka, becik. Pomyślałam, że jeśli tak mu na tym zależy, to znaczy, że chyba naprawdę mnie kocha. A to jest najważniejsze.
Jeśli spodziewałam się, że po tej decyzji wszystko diametralnie się odmieni, to się myliłam. Aneta bardzo źle zareagowała na tę wiadomość. Wykrzyczała mi w twarz, że jestem nikim, po czym trzasnęła drzwiami i nie pokazywała się u nas przez tydzień. Natomiast matka Rafała zaznaczyła, że mimo naszego ślubu pierwsza żona Rafała nadal pozostanie dla niej synową.
– Nie gniewaj się, ale przecież nie macie nawet ślubu kościelnego – powiedziała mi. – Więc co to za małżeństwo?
– A gdzie w tym moja wina? Ja mogę wziąć ślub kościelny! – odparłam ze łzami w oczach.
Miałam do niej żal, że traktuje mnie jak synową drugiej kategorii. Oczywiście Aneta wiedziała, co się dzieje, i potrafiła to tak wykorzystać, aby mi dokuczyć. Wszędzie, gdzie tylko poszliśmy razem, nazywała mnie „drugą żoną swojego ojca”. Na domiar złego Rafała to bawiło.
– Przecież nią jesteś. Dlaczego się denerwujesz? – powtarzał.
Niby miał rację, ale takie określenie kojarzyło mi się negatywnie. Czułam się, jakbym żyła w świecie muzułmańskim, gdzie mężczyzna może mieć wiele żon. A ja nie chciałam być druga, tylko JEDYNA! Uważałam, że mam do tego prawo.
Czasem jednak nachodziły mnie wątpliwości, czy rzeczywiście jestem jedyna. Wszyscy poza Rafałem traktowali mnie lekceważąco. W tym była mojego męża, która nawet po naszym ślubie nie odpuściła ani na krok i egzekwowała od niego wszelkie ojcowskie obowiązki, jakby nadal byli parą! Potrafiła zażądać, by Rafał przyjechał do niej do domu i wymalował pokój Anetki, bo to przecież jego córka. Nie obchodziło jej, że mamy inne plany.
– Czy ona nie może wynająć malarza? – denerwowałam się. – Po to między innymi płacisz przecież alimenty. I to niemałe!
– Kochanie, wolę sam to załatwić. Wiesz, jaka jest Anetka. Co najmniej ze trzy razy zmieni zdanie co do koloru, malarz wziąłby za to majątek! – tłumaczył Rafał.
I tak oto mój mąż spędził dwa długie weekendy u swojej eks.
Czy cokolwiek ją do mnie przekona?
Mimo że nie czułam się dobrze z tym wszystkim, to jednak powoli budowaliśmy swoją własną rodzinę. Zaszłam w ciążę… Rafał wręcz oszalał ze szczęścia, zwłaszcza gdy się okazało, że to będzie chłopiec! Anetka przyjęła nowinę milczeniem, lecz potem wykorzystała sytuację, aby mi szepnąć z przekąsem:
– Mam nadzieję, że nie będę musiała do tego dzieciaka mówić: braciszku...
W tym momencie nie wytrzymałam. Z trudem powstrzymałam się, by nie uderzyć jej w twarz. Złapałam ją jednak za fraki i rzuciłam gniewnie:
– Mów do niego, jak chcesz, byle grzecznie! Mnie możesz dokuczać, ale nie waż się zrobić krzywdy mojemu synowi, bo wtedy na własnej skórze poznasz, co to znaczy zła macocha!
Posłała mi spojrzenie pełne niechęci i bez słowa odeszła.
„Czy jest coś, co kiedykolwiek przekona do mnie tę dziewczynę?” – pomyślałam zrezygnowana, gdy emocje już opadły. Szczerze w to wątpiłam…Nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak przewrotny potrafi być los. A on postanowił przywalić mi z najmniej spodziewanej strony!
Pewnego dnia mój mąż wybrał się razem ze swoją córką i byłą żoną do ortodonty. Wyglądało na to, że Aneta potrzebuje stałego aparatu, a że to dość kosztowna sprawa, zdecydowali się razem poznać szczegóły leczenia. Potem mąż kurtuazyjnie postanowił odwieźć byłą do domu, po drodze zostawiając Anetę u koleżanki. Na jej szczęście...
Koparka, która obsunęła się nagle z nasypu, zmiażdżyła auto Rafała, zabijając jego i byłą żonę! Podobno wszystko stało się błyskawicznie... Świadkowie twierdzili, że stojący w korku samochód nie miał najmniejszych szans. Rafał był dobrym kierowcą, ale nie zdążył zareagować.
Kiedy usłyszałam o tym wszystkim, w pierwszej chwili nie uwierzyłam. Mój mąż zginął razem ze swoją byłą, jadąc z nią w jednym aucie?! Toż to jakiś absurd! Szyderczy chichot losu! W dodatku jeszcze teściowa zaczęła coś przebąkiwać, że może by ich pochować razem…
– W jednym grobie?! – nie wierzyłam własnym uszom. – Toż oni już nie byli małżeństwem!
– Wobec Boga byli! – zacisnęła usta. – Poza tym Anetka na pewno by tego pragnęła.
– A mój syn już się nie liczy? – wskazałam na swój brzuch. – On też będzie kiedyś chciał, żeby jego rodzice leżeli razem w grobie! A może mam się położyć pomiędzy Rafała i jego byłą?
Oczywiście postawiłam na swoim i mój mąż miał osobny pogrzeb. Nie mogłam przecież zgodzić się na pomysł teściowej. Przystałam tylko na to, aby jego byłą pochowano na tym samym cmentarzu. Niech Aneta ma blisko do obojga rodziców.
Wyglądała jak zbity pies
Wracając po pogrzebie do domu, miałam pustkę w głowie. Wiedziałam już, że rodzina mojego męża tak naprawdę nie jest i nigdy nie była moją rodziną.
Teść z teściową nawet nie zapytali, jak się czuję; słowem nie wspomnieli o dziecku, które przecież będzie ich wnukiem. Martwili się tylko o Anetkę, która została sierotą. Co gorsza, patrzyli na mnie tak, jakby to była moja wina!
Sam fakt, że na zawsze straciłam mężczyznę mojego życia, wystarczająco mnie rozbił. Jednak to, jak w tym koszmarnym okresie traktowała mnie jego rodzina, sprawiało, że czułam się jeszcze gorzej. Niczym nic niewarty robak, którego los ani uczucia nikogo nie obchodzą.
„Trudno, muszę się pogodzić z faktem, że mój syneczek będzie miał tylko mamę i dwoje kochających dziadków, moich rodziców” – pomyślałam z żalem.
Kiedy urodziłam małego, dałam mu na imię Rafał, po tacie. Po powrocie ze szpitala oczywiście zadzwoniłam do teściów z wieścią że mają wnuka, lecz oboje wymówili się obowiązkami i stwierdzili, że nie wiedzą, kiedy przyjdą go zobaczyć. Nie zaskoczyli mnie ani trochę. Czułam, że tak będzie.
Przełknęłam to jakoś. Chyba od dawna niczego już od nich nie oczekiwałam. Właściwie zadzwoniłam do teściów tylko dlatego, że tak wypadało. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy kilka dni później ktoś z rodziny mnie jednak odwiedził...
Kiedy otworzyłam drzwi, na progu stała Aneta. Wyglądała na zagubioną, skruszoną i totalnie załamaną. W niczym nie przypominała tamtej butnej nastolatki, która tak mi dokuczała. Od śmierci rodziców schudła, wyglądała żałośnie. Jak zbity pies.
– Chciałabym z tobą porozmawiać – powiedziała takim głosem, jakby się bała, że z miejsca wyrzucę ją za drzwi.
Nie miałam pojęcia, czego ta dziewczyna ode mnie chce.
– Przyszłam zobaczyć swojego braciszka – wyszeptała tak cicho i pokornie, że natychmiast zapomniałam o wszystkich złośliwościach, których kiedykolwiek od niej doświadczyłam.
„Toż to jeszcze jest dziecko” – pomyślałam, spoglądając nagle na dziewczynkę oczami mojego zmarłego męża, a jej ojca.
Bez słowa podeszłam do kołyski, wyjęłam śpiącego w niej synka i podałam go Anecie. Wzięła brata nieco niezdarnie, ale z troską, a na jej szczupłej buzi pojawiła się prawdziwa czułość.
Kołysała go i lulała, wpatrzona w niego jak w obrazek. A potem, kiedy mały się obudził i jego ciałko wygięło się w łuk, oddała mi go i z zachwytem patrzyła, jak karmię dziecko piersią.
Powiedziała, że chce porozmawiać, ale głównie milczała. Nie było to jednak wrogie milczenie, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Anetka raczej sprawiała wrażenie onieśmielonej. Nie wiedziała za bardzo, jak ma się zachować.
– Czy będę mogła jeszcze do was przyjść? – zapytała potem.
– Zawsze, kiedy tylko będziesz miała na to ochotę – odparłam szczerze i zobaczyłam w jej oczach prawdziwą wdzięczność.
Dopiero gdy wyszła, dotarło do mnie, że powiedziała „do was”, a nie „do niego”. Chciała więc także zobaczyć się ze mną...
Dzisiaj wiem, jak wielkiej odwagi wymagało od Anety to, że do mnie wtedy przyszła. Na pewno bardzo się bała, że nie pozwolę jej widywać się z bratem po tym wszystkim, co mi robiła. Ale przecież nie mogłabym być aż tak okrutna! To jej brat, najbliższa rodzina, jaka jej została na świecie.
Minęły już ponad dwa lata od śmierci Rafała i mogę powiedzieć szczerze, że mam naprawdę dobry kontakt z jego córką. Przychodzi często do mnie i swojego braciszka, a nawet powiedziała niedawno, że jestem dla niej „prawie mamą”.
– Bo przecież byłaś żoną mojego taty i jesteś mamą Rafałka – uśmiechnęła się wtedy.
Zauważyłam, że tym razem nie powiedziała „drugą żoną”.
Dzięki Anetce ułożyły się także moje stosunki z teściami, a co najważniejsze, teraz oni chętnie spotykają się ze swoim drugim wnukiem. Naprawdę go kochają. Nie spełniły się zatem moje czarne scenariusze. Najbardziej bałam się, że mój syn zostanie odrzucony przez rodzinę swojego taty. A jednak ma dziadków i wspaniałą, kochającą go siostrę. Szkoda tylko, że nie ma ojca.
Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę z gówniarzem, który sam był dzieckiem. Wiecznie balował, grał i pił, a potem spał do południa”
„Teściowa płaciła mi za to, żebym był jej pachołkiem. Doszło do tego, że kontrolowała całe nasze życie”
„Pandemia odebrała mi biznes i wszystkie oszczędności. Spodziewamy się dziecka, a ledwo mamy na jedzenie…”