„Opiekowałam się sąsiadem, bo cichcem podbierałam mu kasę. Myślałam, że staruszek się nigdy nie połapie”

zła starsza kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Co nieco wyskrobywałam też z zakupów. Wyszło 60 złotych, to mówiłam, że wydałam 100, bo dziadyga i tak nie sprawdzi paragonu. Jak się dziwił, tłumaczyłam, że wszystko drożeje, bo inflacja. A to przecież były śmieszne pieniądze”.
/ 30.10.2023 10:30
zła starsza kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions

Tego Henryka poznałam normalnie, w bloku. Wracałam do swojego mieszkania na parterze, a on czekał na windę.

– Może mi pani ją przywołać? Bo ja nie do końca dobrze widzę – poprosił.

Przyjrzałam mu się i zaraz mi się przypomniało, że to sąsiad z piątego. Ledwo go kojarzyłam, bo mało wychodził na dwór. Co się dziwić, skoro ma problemy ze wzrokiem. Sięgnęłam do przycisku, żeby wcisnąć guzik, patrzę – a tu kartka „dźwig w remoncie do odwołania”. Nie widział jej i mógłby tak kwitnąć długo.

– Dziękuję bardzo! – ukłonił się.

Tak mnie wziął pod włos, że go odprowadziłam na to piąte.

– A może zgodziłaby się pani mi trochę pomagać w domu?  Oczywiście za opłatą.

Aaa, tak mi mów! Na trochę grosza to ja zawsze chętna, bo mimo swoich 62 lat muszę żyć ze skromnej emerytury po zmarłym mężu. Mało tego, jeszcze córka Dorotka żeruje na mnie.

Zgodziłam się mu pomagać

No więc propozycja Henryka przypadła mi do gustu. Płacił wprawdzie mało, ale że ślepy jak kret – dało się coś przyciąć na boku. Choć na początku robiłam uczciwie. Dwa razy w tygodniu zakupy, sprzątanie, pranie i gotowanie. Co nieco wyskrobywałam też z zakupów. Wyszło 60 złotych, to mówiłam, że wydałam 100, bo dziadyga i tak nie sprawdzi paragonu. Jak się dziwił, tłumaczyłam, że wszystko drożeje, bo inflacja. A to przecież były śmieszne pieniądze.

Wnuki szybko rosły i wciąż trzeba im było czegoś. À propos wnuków… Dwie młodsze to takie same mamałygi jak moja córka. Ale najstarszy Tymon – chłopak pierwsza klasa! Miał 16 lat, był zaradny i samodzielny. Nawet nie wiem, skąd forsę do domu przynosił! Kiedy pytałam, tylko puszczał oko, mówiąc: „Oj, babcia, skombinowałem!”. Moja krew! Jak zarobiłam z górką, to tylko jemu na lody po szkole dawałam.

Musiał mieć kupę kasy

Lecz generalnie ciągle brakowało. Zaczęłam więc podbierać Henrykowi z szuflady, do której chował reszty z zakupów. Oczywiście nie mogłam być zbyt pazerna, żeby się staruch nie połapał, ale kilka dziesiątek czy  dwudziestek przechodziły niezauważone. 

– Ile on ma tej kasy, że nie może się doliczyć nawet kilkudziesięciu złotych? – zastanawiałam się potem na głos. – W szufladce leżą naraz najwyżej dwie, trzy setki…

Aż podskoczyłam, kiedy obok mnie odezwał się niski głos. Nie zauważyłam, że do pokoju wszedł Tymek!

– Ale ty jesteś zacofana, babcia. Pewnie emeryturę dostaje na konto, a hajs wyjmuje z bankomatu.

Nie. Nigdy nie widziałam, żeby stary chodził do bankomatu. Nie miał też komputera, co akurat nie dziwi.

– Więc musi mieć skrytkę, w której trzyma cały szmal.

Byłam zazdrosna o forsę

Problem pozostał nierozwiązany, do czasu aż kiedyś musiałam przyjść posprzątać dzień wcześniej. I ledwo usiadłam do krzyżówki, jak do drzwi zadzwonił listonosz. Niby dalej sprzątałam, ale przecież nie jestem głupia. Nadstawiłam ucha i już po chwili wiedziałam, że ten stary ślepiec dostaje co miesiąc prawie trzy tysiące. Co za kupa forsy! Ach, gdybym ja miała chociaż połowę tego… I na co takiemu samotnemu staruchowi tyle pieniędzy?

Do tamtej pory nawet lubiłam pana Henia. Odkąd jednak się okazało, jaki z niego bogacz, lekko zalała mnie żółć. Cholera, to niesprawiedliwe. Ja mam na głowie Dorotkę, a tu taki pół ćwierci do śmierci płaci mi zwykłą godzinową stawkę. Rzuciłby czasem jakiś napiwek albo zapłacił lepiej. Wkurzyłam się i zaczęłam wyjmować mu z szufladki więcej.

I przegięłam, co było do przewidzenia. Zanim to jednak nastąpiło, udało mi się podpatrzyć, gdzie mieści się skrytka tego sknerusa. Mały sejf był wmurowany w ścianę za obrazem, jak w jakimś kryminalnym serialu. Najlepsze jednak było zamknięcie! Rzecz jasna, usiłowałam podpatrzeć szyfr. Ale byłam głupia! Bo niby jak miałby wybierać kolejne numerki kodu człowiek, który ma problemy ze wzrokiem? Okazało się – i to już było jak w scenie z filmu – że sejf otwierany jest na odcisk palca.

A jednak się doliczył

– Od pewnego czasu giną mi pieniądze – pewnego dnia oznajmił Henryk. – Nie wie pani aby czegoś na ten temat?

– Ja?! Jak mi dusza miła, nie! – zaprzeczyłam.

Nie jestem głupia. Jeszcze mąż nieboszczyk mnie nauczył, że nawet jak cię złapią za rękę, to mów, że nie twoja. Henryk zwrotu więc nie żądał, ale łamiącym się głosem podziękował mi za współpracę.

– Słowo daję, chętnie bym zajrzała do tego sejfu! I troszkę uszczknęła – oznajmiłam jeszcze tego samego wieczoru, kiedy na pocieszenie usiadłyśmy sobie z Dorotą nad butelką słodkiego winka.

– Co ty mówisz, mamo?! – obruszyła się ta moja niemota.

– Można by przejąć całość tego sejfu – zagaił Tymek.

– Niby jak? – spytałam.

– Bardzo prosto! – odparł. – Wystarczy wejść na chatę i postraszyć tak, żeby przycisnął palec do czytnika.

Wnuk chciał dobrać się do sejfu

W pierwszej chwili pomyślałam, że to mogłoby się udać! Stary tetryk na pewno nie stawiałby oporu i zrobił, co mu każą. Później się jednak zaniepokoiłam.

– Czy to bezpieczne, Tymuś?

– No jasne, babcia!

– No dobrze, ale jak się dostaniesz do środka?

– Przecież dał ci klucze. Założę się, że mu ich nie oddałaś.

Skok poszedł Tymkowi łatwo. Cicho otworzył drzwi, złapał sąsiada za kark i zaciągnął pod sejf. Do tego miejsca wszystko szło zgodnie z planem. Ale dalej… Kto by pomyślał, że Henryk nie da się zastraszyć? Nie chciał otworzyć sejfu nawet wtedy, gdy wnuk mu groził.

Tymek próbował siłą przytknąć do ekraniku jego kciuk, ale nie jest to łatwe, kiedy trzeba równocześnie trzymać szarpiącego się dziada i dokładnie wczytać linie papilarne.

– Nie wyszło, babcia – oznajmił Tymek po powrocie z akcji. – Facet śmiał mi się w twarz. Powiedział, żebym pamiętał, że uczynki do człowieka wracają – i te dobre, i te złe.

Tak się wnerwiłem, że uderzyłem go chyba trochę za mocno.

– Za mocno? – nie zrozumiałam.

– Nie ruszał się, kiedy wychodziłem…

Okazało się, że nic się sąsiadowi nie stało. Po wizycie Tymka pozostał mu wielki guz, ale dziad nie puścił tego płazem. Zgłosił napad i próbę kradzieży. Policjanci przyszli po Tymka już następnego dnia, ale mój dzielny wnusio do końca trzymał fason. I tak jestem z niego dumna.

Czytaj także: „Za kasę ze spadku po rodzicach kupiłem dom w lesie. Nigdy nie powiem żonie, jaką tajemnicę skrywają te mury”
„Sprzedawca wystrychnął mnie na dudka i ugrzęzłem w długach. Komornik kosi mi teraz połowę emerytury”
„Matka wróciła po latach szwendania się z kochankami i chce bawić się w babcię. Szybko pożałowałam, że dałam jej szansę”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA