„Ola była menedżerką, której wszyscy się bali. Nie mogłem się jej oprzeć i wpakowałem się w niezłe bagno”

uśmiechnięty mężczyzna w pracy fot. Adobe Stock, Daniel
„Pewna siebie, elegancka, a do tego niezwykle charyzmatyczna. Każde nasze spotkanie było pełne napięcia, choć na początku było ono czysto zawodowe”.
/ 23.10.2024 14:30
uśmiechnięty mężczyzna w pracy fot. Adobe Stock, Daniel

Praca w agencji PR to była dla mnie szansa, której nie mogłem zmarnować. Marzyłem o takim miejscu – dynamicznym, pełnym wyzwań, gdzie każdy dzień przynosił nowe zadania. Po kilku miesiącach pracy udało mi się coś, co przyniosło mi uznanie w oczach szefa i kolegów z biura – wygrałem kontrakt z dużą firmą, którą prowadziła Ola. To było jedno z tych zleceń, o których wszyscy marzą, ale nikt nie jest pewien, czy kiedykolwiek się uda.

Ola była menedżerką, którą wszyscy w branży znali i trochę się jej bali. Pewna siebie, elegancka, a do tego niezwykle charyzmatyczna. Każde nasze spotkanie było pełne napięcia, choć na początku było ono czysto zawodowe. Z jednej strony byłem dumny, że to ja zdobyłem dla nas ten kontrakt, a z drugiej – coraz częściej myślałem o Oli w sposób, który na pewno nie przystawał do naszego zawodowego układu.

Nie potrafiłem się oprzeć

Mimo że zasady w firmie były jasne – żadnych relacji z klientami – zacząłem coraz bardziej zbliżać się do niej. Była w niej jakaś siła, której nie potrafiłem się oprzeć. Wiedziałem, że to ryzykowne, że to wszystko może się źle skończyć, ale nie umiałem przestać.

– Piotr, masz coś jeszcze do dodania w tym raporcie? – zapytała Agnieszka, koleżanka z pracy, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Nie, myślę, że wszystko jest w porządku – odpowiedziałem, próbując ukryć, że myślami byłem daleko stąd.

Agnieszka zawsze miała dla mnie dobre rady. Była dla mnie trochę jak starsza siostra, która dba o to, żebym nie popełniał głupich błędów. Problem w tym, że teraz wpakowałem się w coś, co mogło skończyć się katastrofą, a nie chciałem jej o tym mówić. Jeszcze nie teraz.

To było jak gra

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie z Olą, jeszcze w sali konferencyjnej. Była skupiona, profesjonalna, ale w jej oczach było coś więcej. Początkowo starałem się utrzymać dystans. Była klientką, a w firmie obowiązywała żelazna zasada – żadnych relacji osobistych. Ale z każdym kolejnym spotkaniem pojawiało się między nami coś więcej.

– Masz w sobie coś, co sprawia, że trudno nie zwrócić na ciebie uwagi – rzuciła z uśmiechem po jednym z naszych spotkań.

– Cieszę się, że współpraca idzie dobrze – odpowiedziałem, próbując zabrzmieć oficjalnie, ale czułem, jak serce mi przyspiesza. Wiedziałem, że balansuję na krawędzi.

To było jak gra. Każde nasze spotkanie, każdy mail, każdy przypadkowy dotyk – wszystko wydawało się jak naciąganie struny, która w każdej chwili mogła pęknąć. Próbowałem zachować profesjonalizm, ale jej spojrzenia, uśmiechy, subtelne komentarze były jak ogień, który rozpalał we mnie coś, nad czym coraz trudniej było mi zapanować. Miałem wrażenie, że Ola to widziała. I że jej to odpowiadało.

Nasze spotkania po pracy zaczęły wyglądać inaczej. Z początku to były niewinne kawy, wymiana uwag o projekcie. Ale szybko stało się to czymś więcej. Flirtowaliśmy bezwstydnie. Czułem, że to, co robimy, jest złe, ale jednocześnie nie potrafiłem przestać. Była w tym adrenalina – świadomość, że to zakazane, że mogę wszystko stracić.

Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Na początku jeszcze zachowywałem pozory, próbując sobie wmawiać, że to tylko niewinny flirt. Jednak prawda była inna – byłem w nią coraz bardziej zaangażowany.

Plotki zaczęły krążyć

– Piotr, jesteś ostatnio jakiś nieobecny – zagadnęła mnie Agnieszka, gdy pracowaliśmy nad nowym raportem. – Coś się dzieje?

– Nic wielkiego. Po prostu trochę zmęczony – skłamałem, starając się brzmieć beztrosko.

– Taa... – odpowiedziała, patrząc na mnie podejrzliwie. – Uważaj tylko, żeby się nie wpakować w kłopoty. Wiesz, jak to jest z klientami... A Ola to nie byle kto.

Każde jej słowo było jak ostrzeżenie, które ignorowałem. Jednak gdzieś w głębi wiedziałem, że to, co robimy z Olą, zaczyna wymykać się spod kontroli.

Plotki zaczęły krążyć szybciej, niż się spodziewałem. Nagle każdy w biurze zdawał się wiedzieć więcej o moim życiu, niżbym chciał. Marek, mój szef, patrzył na mnie coraz bardziej podejrzliwie. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, zanim wszystko wyjdzie na jaw.

Pewnego dnia wezwał mnie na rozmowę do swojego gabinetu. Gdy wszedłem, czułem napięcie w powietrzu. Marek siedział za biurkiem z kamienną twarzą.

– Piotr, możemy porozmawiać? – zaczął, wskazując na krzesło naprzeciw siebie. – Ostatnio krążą plotki, których nie mogę dłużej ignorować. Powiedz mi, co łączy cię z Olą?

Poczułem, jak żołądek zaciska mi się z nerwów. Przez chwilę zastanawiałem się, czy zaprzeczyć, czy przyznać się do wszystkiego.

– To... skomplikowane, Marek – odpowiedziałem niepewnie. – Ale zapewniam, że moja praca na tym nie ucierpiała.

– Nie interesuje mnie, jak dobrze pracujesz. Zasady są jasne: zero relacji z klientami. A ty te zasady złamałeś – przerwał mi ostro. – Masz dwa wyjścia: zakończ to natychmiast albo tracisz tę pracę.

Jego słowa uderzyły mnie jak cios. Nie miałem wyboru. Zostałem postawiony pod ścianą.

Byłem tylko epizodem

Nie wiedziałem, co zrobić, więc postanowiłem porozmawiać o tym z Olą. Spotkaliśmy się po pracy, jak zwykle w tej samej kawiarni, która stała się naszym azylem. Tym razem jednak atmosfera była inna – coś w jej spojrzeniu sprawiło, że poczułem niepokój.

– Ola, musimy pogadać – zacząłem, nie mogąc ukryć nerwów. – Marek wie o nas. Postawił mi ultimatum: albo kończę naszą relację, albo tracę pracę.

Ola spojrzała na mnie chłodno, jakby nasze sprawy zupełnie jej nie dotyczyły.

– Piotr, nie przesadzaj – powiedziała, odstawiając filiżankę z kawą. – Naprawdę myślisz, że to ma sens? To był tylko miły romans, nic więcej. Nie chcę, żebyś tracił pracę przez coś, co... nie miało przyszłości.

Zamarłem, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem.

– Miły romans? Myślałem, że... myślałem, że to coś więcej. Że to znaczyło coś dla ciebie – mówiłem z niedowierzaniem, próbując zrozumieć, jak mogłem się tak pomylić.

Ola westchnęła, patrząc na mnie z mieszaniną współczucia i znużenia.

– Piotrze, jesteś fajnym facetem, ale musisz dorosnąć. To była tylko zabawa, nic więcej.

To, co powiedziała, uderzyło mnie bardziej, niż cokolwiek innego. Zrozumiałem, że dla niej byłem tylko epizodem.

Spakowałem swoje rzeczy

Po tej rozmowie z Olą poczułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg. W jednej chwili straciłem wszystko, na czym mi zależało. Romans, który wydawał mi się czymś więcej, okazał się jedynie iluzją. Wróciłem do biura, ale w głowie wciąż słyszałem jej słowa: „To była tylko zabawa.”

Marek szybko się dowiedział, że nie zakończyłem relacji z Olą wystarczająco wcześnie. Następnego dnia wezwał mnie ponownie do swojego gabinetu. Tym razem nie było miejsca na dyskusję.

– Piotr, złamałeś zasady, a ja nie mogę tego zignorować. Musisz odejść – powiedział surowo, ale bez złośliwości. Widziałem, że nie cieszy go ta sytuacja, ale jego priorytetem była firma, nie moje emocje.

Spakowałem rzeczy do kartonu, czując ciężar każdej minuty, którą spędzałem w tym biurze. Gdy przechodziłem obok biurka Agnieszki, jej wyraz twarzy mówił wszystko – wiedziała, co się stało.

– Mówiłam ci, że to nie wyjdzie – rzuciła cicho, gdy zbliżyłem się do drzwi. – Teraz co? Co dalej, Piotrze?

– Nie wiem, Aga. Naprawdę nie wiem – odpowiedziałem z goryczą, opuszczając biuro.

Zostałem sam. Z pracą straconą przez głupią namiętność, z romansem, który nigdy nie miał szans. Wszystko rozsypało się w mgnieniu oka. Nie wiedziałem, co będzie dalej. Ale jedno było pewne – musiałem teraz znaleźć sposób, by podnieść się po tym wszystkim.

Piotr, 35 lat

Czytaj także:
„Szefowa ubzdurała sobie, że będziemy mieć romans. Opierałem się nawet, gdy zagroziła, że mnie zwolni”
„Młoda wdowa zaproponowała mi wspólną wizytę na cmentarzu. Zapaliła mój znicz, a później rozpaliła serce”
„Gdy ojciec zniknął z naszego życia, miałam do niego żal. Poznałam sekrety taty dopiero, kiedy staliśmy nad jego grobem”

Redakcja poleca

REKLAMA