„Ojciec zniknął na 15 lat. Wrócił tylko po to, żeby narobić mi nadziei, obsmarować moją matkę i znowu wyruszyć na hulanki”

Ojciec robił mi nadzieje, a potem mnie porzucił fot. Adobe Stock, Egoitz
„Ojciec nie przyjechał, chociaż prawie do samego końca mnie zwodził. Wszystko drobiazgowo planowaliśmy przez internet, a tydzień przed sławną wyprawą, przysłał maila: >>Zmiana planów, synu. Nadarzyła się niesamowita okazja wyjazdu na Spitsbergen. Sam rozumiesz, że nie mogę przegapić takiej okazji. Naszą wyprawę przesuniemy na później. Ojciec<<”.
/ 09.02.2023 22:00
Ojciec robił mi nadzieje, a potem mnie porzucił fot. Adobe Stock, Egoitz

Odkąd pamiętam, w naszym domu rządziły baby. Nic w tym dziwnego bo jestem w chacie jedynym facetem, jednak ja się nie daję, w końcu za rok stuknie mi osiemnastka. Wprawdzie ojczulek mi zarzuca, że dobrze mi w tym układzie jak pączkowi w maśle, ale co on tam wie! Nawiał, gdy miałem ze dwa lata, więc nie ma prawa się wymądrzać…

Wychowywały mnie kobiety

Najpierw matula, potem, gdy się okazało, że nie zarobi na wynajem, przeszedłem pod opiekuńcze skrzydła babci. Czasem zastanawiam się, jak ona nas znosiła w swoim domu. Gnietliśmy się w jej dwupokojowym mieszkaniu, wyżeraliśmy, co tylko było w lodówce, a ta zawsze uśmiechnięta, zawsze spokojna. Unosiła się tylko w momentach, gdy wspominałem o tacie. Ten temat był w domu zakazany.

– Dla mnie ten człowiek nie istnieje – mówiła do mnie. – I lepiej dla ciebie, żebyś do tego przywykł.

Z matulą też się nie dało pogadać o starszym, bo albo wybuchała płaczem, albo złością; z upływem lat przeważało to drugie. Tak to u nas wyglądało, więc niech nikt się nie dziwi, że prawie zapomniałem o ojcu. Sylwia, moja dziewczyna, twierdzi, że to nie ja zapomniałem o nim, tylko on o mnie, i nie ma się czym zadręczać. Daleko mi do załamywania się z tego powodu, jednak trochę się zdziwiłem, kiedy na wiosnę dostałem maila od kogoś, kto podpisał się „ojciec”.

– I co, zaproponował ci spotkanie? – spytała Sylwia.

– Tak i właściwie nie wiem, co z tym zrobić – wzruszyłem ramionami.

– Fakt, to w końcu ojciec – kombinowała. – Choć z drugiej strony… Po tym, co wam zrobił. Sama nie wiem, ja chyba nie chciałabym widzieć swojego starego, gdyby nas zostawił.

I gadaj tu z babami! Mamie nic nie mówiłem, babcia w ogóle nie wchodziła w rachubę, a mnie samego aż skręcało z ciekawości. W końcu znałem starego tylko z jednej fotografii zachowanej przez przypadek między widokówkami. Cała reszta zdjęć już dawno w tajemniczych okolicznościach zniknęła z rodzinnego albumu; podejrzewam, że skończyły w piecu centralnego ogrzewania. Przez cały dzień zastanawiałem się, czy odpisać, w końcu przeważyła ciekawość. A co tam, nikt nawet nie musi wiedzieć, że się z nim spotkam.

Powinienem chyba poznać własnego ojca

Odpisałem więc, że możemy się umówić na mieście. Odpowiedź nadeszła po pół godzinie. Ojciec pisał, że się bardzo cieszy, i że zawsze we mnie wierzył. Mieszka teraz w Wielkiej Brytanii, ale za tydzień wraca do kraju na parę dni i fajnie byłoby wtedy pogadać. Co miało znaczyć to, że zawsze we mnie wierzył, nie miałem pojęcia, jednak miłe to było. Planowałem spóźnić się jakieś piętnaście minut, niech starszemu się nie wydaje Bóg wie co. Knułem tak przez dwa dni, a jak przyszło co do czego, przyszedłem pół godziny przed czasem. Byłem nakręcony jak bąk: czy go poznam w ogóle, czy on mnie pozna, a może wcale się nie pojawi…

Przyszedł i, o dziwo, wiedziałem od razu, że to on. Jak na te czterdzieści parę lat, wyglądał fajnie: wysoki, szczupły, opalony, ani śladu brzucha czy innej łysiny. Pomyślałem nawet, że ojcowie moich kumpli prezentują się przy nim jak dziady. Usiedliśmy w bistro przy piwie, które postawił.

– Masz już chyba osiemnaście lat, co? – spytał, składając zamówienie u kelnerki. – Proszę dwa browce.

Na początku było dosyć drętwo, przeszło mi nawet przez myśl, że on naprawdę nie wie, ile mam lat, i poczułem niesmak do siebie, że leciałem jak na skrzydłach, by takiego palanta poznać. Z drugiej strony, miło być traktowanym jak dorosły, bez zbędnych pytań i ględzenia, jakie zaserwowałaby mi w podobnej sytuacji starsza.

– Zrobił się z ciebie kawał chłopa – ojciec przerwał ciszę, jaka zapadła po odejściu kelnerki. – Pamiętam cię jako małego srajka, co jeszcze dobrze nie umiał chodzić. Nieźle nam dałeś popalić jako dziecko! Cały czas ryczałeś i byłem pewien, że tak ci zostanie do końca – zaśmiał się.

Kelnerka przyniosła piwo, napiliśmy się, ojciec mówił dalej:

Wiesz, to wszystko spadło na mnie tak nagle. Twoja matka chciała mnie zaprzęgnąć w kierat, założyć klapki na oczy i poganiać, a to batem, a to marchewką. Nigdy mnie nie rozumiała… Dla niej świat kończył się na progu mieszkania, a dla mnie tam się dopiero zaczynał. Problemy, z jakimi zmaga się nasza planeta, jej nie dotyczyły. To co, że Afryka głoduje, ważne, że w naszej lodówce jest szynka. To co, że cały zachodni system się wali, ważne, żebym przyniósł wypłatę do domu. Nie rozumiała że trzeba zmienić podejście do życia, przemodelować je, zmienić priorytety!

Zamilkł na chwilę, myślałem, że teraz zapyta, co u mnie, ale nie.

– Wiesz, Marcin, że Pacyfik jest praktycznie martwy z powodu awarii na Fukushimie? – rzucił. – Teraz to faktycznie Ocean Spokojny. Śmiertelnie!

Hmm, nie wiedziałem

– Cóż, świat, który znamy, kończy się – ciągnął stary. – Ci, którzy chcą to przetrwać, odpowiednio się przygotowują. Cała reszta, zajęta gonieniem własnego ogona, odpadnie, nie przetrwa w nowym środowisku. Ja zawsze umiałem dodać dwa do dwóch i już dawno zdawałem sobie z tego sprawę, ale twoja matka nie. Widzę że ty mnie rozumiesz, można z tobą porozmawiać. Pewnie to zasługa moich genów. Cieszę się że mogliśmy się spotkać i pogadać. Musimy nadrobić zaległości… A wiesz, że Golfsztrom praktycznie przestał istnieć?

Nie wiedziałem nawet, co to jest Golfsztrom, ale bałem się przyznać.

– A ludzie się dziwią – kontynuował, nie czekając na moją odpowiedź – że pogoda się pochrzaniła. Ale to dopiero początek… Naprawdę się cieszę, że możemy sobie wreszcie pogadać. Tak jak powinno być: ojciec i syn. Musimy się jeszcze spotkać, mamy sobie tyle do zaoferowania, a czasu coraz mniej. W lipcu mam urlop i chcę przyjechać do Polski na trzy tygodnie. Urządzam taki mały survival gdzieś w Bieszczadach, byłoby super, jakbyśmy się razem wybrali. Co ty na to, synu?

Nie wiedziałem, co ja na to. Jego słowotok mnie przytłoczył. Do tego tyle nowych, ważnych wiadomości, o których do tej pory nie miałem pojęcia. W ogóle nie wiedziałem, co powiedzieć, w końcu widziałem faceta pierwszy raz od… no, od jakichś piętnastu lat! Właściwie to rozmawiałem z nim pierwszy raz w życiu.

To byłaby taka męska wyprawa – nawijał dalej. – Czas, w którym moglibyśmy się sprawdzić, poznać nawzajem siebie i swoje ograniczenia. Od lat kompletuję sprzęt na taką okazję, wyszukuję najlepszy, który jest dostępny na rynku. Dla ciebie kupiłem już śpiwór, w którym da radę spać nawet na śniegu, gdy na dworze jest minus trzydzieści stopni, czujesz to? Mam też superponton, którym moglibyśmy spłynąć Soliną… To co, jesteśmy umówieni?

Zaimponował mi tym sprzętem. Zawsze miałem ochotę na ekstremalną wyprawę, ale z kim mógłbym jechać – z babcią? Kolegów jakoś nie pociągały takie klimaty, Sylwii tym bardziej, zresztą matula by się nigdy nie zgodziła na podobny wyjazd. Co innego teraz. Nie dość, że właściwie jestem już pełnoletni, to jeszcze jechałbym z ojcem. Zgodziłem się. Pogadaliśmy jeszcze trochę, i trzeba było się zbierać. Na pożegnanie dostałem wielofunkcyjny nóż armii szwajcarskiej, świetny! Jak było do przewidzenia, starsza się strasznie wnerwiła, kiedy jej w końcu opowiedziałem o spotkaniu z ojcem. O co? A o wszystko, że w tajemnicy przed nią, że przyjąłem upominek.

– Też mi prezent – ględziła. – Musi mu się nieźle powodzić, że kupił ci scyzoryk, ho ho! Wiózł go przez pół świata, żeby ci ofiarować, a nie widział, że buty się synkowi sypią? Szkoda, że nie spytał, kto będzie sponsorował twoje studia! Pewnie, wiem, to są przyziemne sprawy, a on przecież zajmuje się ratowaniem świata. Oj, uważaj, Marcin, nic dobrego z tych konszachtów dla ciebie nie wyniknie!

Tak jak przypuszczałem, była na nie, kiedy usłyszała o naszej letniej wyprawie, ale argumenty miała tak cieniutkie, że chyba nawet jej samej nie przekonywały. Nie upierała się jakoś szczególnie długo i w końcu zrezygnowana machnęła ręką.

– Jesteś już prawie dorosły – stwierdziła. – Rób jak uważasz.

Przez miesiąc cieszyłem się jak kto głupi, a potem… Opór napotkałem z najmniej oczekiwanej strony. Kiedy opowiadałem Sylwii o spotkaniu z ojcem, ta przerwała mi w pół słowa.

– Co?! – krzyknęła. – Chcesz jechać właśnie w lipcu? Teraz, gdy moi rodzice zgodzili się na nasz wyjazd nad morze? Zapomniałeś, czy po prostu mnie zwodziłeś przez cały czas?

Faktycznie, mieliśmy zaplanowany wyjazd całą paczką na tani kemping koło Ustki…

Zupełnie wyleciało mi to z głowy!

Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że kumpel, który to organizował, jeszcze nic nie pozałatwiał. Miało być niedrogo, bo biwak prowadził ktoś z jego rodziny, ale nic do tej pory nie było wiadomo. Rozmowy się przeciągały, o ile były jakiekolwiek rozmowy. Może to kumpel cały czas ściemniał? A ta się na mnie rzuca, że zapomniałem.

– Miało być tak fajnie – ciągnęła. – Ja urabiam starych tygodniami, a ty jedziesz sobie gdzie indziej. Bomba.

– Zrozum – usiłowałem jej wytłumaczyć. – Nie widziałem ojca od piętnastu lat. To taka okazja…

– Halo! – popukała palcem w moją głowę – On nie był na wojnie przez ten cały czas. Zapytałeś go może, gdzie się zawieruszył na tak długo?

Przegięła. Nie miała prawa wtrącać się do tych spraw. Nawet się nie odezwałem tylko wstałem i wyszedłem. Unikaliśmy się od tej pory, a kiedy przyszedł lipiec, luba wyjechała nad morze z moim kumplem, więc chyba nie jesteśmy już parą. No i trudno, tylko że… ojciec nie przyjechał, chociaż prawie do samego końca mnie zwodził. Wszystko drobiazgowo planowaliśmy przez internet, a tydzień przed sławną wyprawą, przysłał maila: „Zmiana planów, synu. Nadarzyła się niesamowita okazja wyjazdu na Spitsbergen. Zwolniło się jedno miejsce w ekipie, która tam od lat eksploruje. Sam rozumiesz, że nie mogę przegapić takiej okazji, bo może się już nigdy w życiu nie powtórzyć. Naszą wyprawę przesuniemy na później. P.S. Życzę ci przyjemnych wakacji! Twój ojciec”.

Gapiłem się w ekran monitora i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Wtedy poczułem na ramieniu dłoń mamy i struchlałem. No, teraz będzie miała temat do ględzenia, wywierci mi dziurę w brzuchu jak stąd do Timbuktu!

Chciałam ci tego oszczędzić, Marcin – powiedziała tylko. – Przykro mi. Mam tylko jedną prośbę…

– Ani słowa babci – podrzuciłem.

– Właśnie – niezgrabnym gestem zmierzwiła mi włosy. – Ty faktycznie jesteś prawie dorosły.

Na to wygląda. Choć myślałem, że dorosłość będzie bardziej porywająca. 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA