„Ojciec zmusił mamę do ślubu szantażem. Porzuciła miłość swojego życia i cierpiała w milczeniu, by ratować mojego dziadka”

kobieta, która wspomina matkę fot. Adobe Stock, e_serebryakova
„– Nigdy o tym nie mówiliśmy, bo to nie był dobry temat do rozmowy w tamtych czasach – ciocia pokręciła głową. – Wiesz, przyszedł taki dzień, że po twojego dziadka przyjechali z bezpieki. Wówczas, jak zabierali kogoś, to człowiek znikał, jakby się rozpływał w powietrzu”.
/ 24.06.2022 17:30
kobieta, która wspomina matkę fot. Adobe Stock, e_serebryakova

Pewnie nigdy nie poznałabym prawdy o moich rodzicach, gdyby Marcin nie zaczął realizować swoich noworocznych postanowień. Już po południu pierwszego stycznia wziął się do porządkowania strychu…

– Czekaj, nie wyrzucaj jej – zatrzymałam męża, widząc, że chce wynieść na śmietnik starą, pięknie zdobioną ramę po obrazie. – Właśnie takiej potrzebuję.

– Rzeczywiście, ładna – zgodził się Marcin. – Odkurzę ci ją z grubsza.

Jakiś czas temu, kiedy urodził się nam pierwszy wnuk, postanowiłam zrobić rodzinne tableau ze zdjęć zbieranych od pokoleń w naszej rodzinie. Miałam ich sporo, pierwsze z początków ubiegłego wieku – sztywne kartoniki w kolorze sepii, na których widać moje praprababki w długich sukniach i kapeluszach, pradziadków w mundurach austriackiej armii, we frakach i tużurkach, śmiesznych melonikach. Miałam też fotografie z czasów wojny, z lat odbudowy kraju ze zniszczeń, i te najnowsze, już kolorowe, kiedy to rodziło się nasze nowe, demokratyczne państwo.

Wielka historia przeplatała się na tych fotkach z codziennymi, radosnymi lub smutnymi wydarzeniami z życia mojej rodziny. A ja chciałam zachować je dla moich dzieci i wnuków. Stąd ten pomysł z tableau. Właściwie wszystko już miałam przygotowane, całkiem spory zbiór fotografii, rama też się znalazła, pozostało mi tylko wybrać jeszcze kilka zdjęć z archiwum cioci Wandy, siostry mojej zmarłej mamy. Pojechałam więc do niej w weekend. Ciocia potrafiła tak zajmująco opowiadać o dawnych czasach, kiedy razem z moją mamą były jeszcze dziećmi i młodymi dziewczynami, że mogłam jej słuchać i słuchać…

Zostawiła go tuż przed ślubem

Ciocia zaparzyła dobrej herbaty z sokiem malinowym i wyciągnęła z szuflady komody dwa albumy ze zdjęciami. Zaczęłam je przeglądać i natrafiłam na czarno-białe zdjęcie mojej mamy, chyba z balu karnawałowego, bo w ręce trzymała balonik. Roześmiana, tańczyła w ramionach przystojnego chłopaka wpatrzonego w nią jak w obraz. Nawet na tym starym zdjęciu już na pierwszy rzut oka widać było, że jej partner był w niej zakochany na zabój. Mama patrzyła na chłopaka trochę przekornie, ale ciepło i radośnie; oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych.

– Popatrz na tę fotkę – przesunęłam album w stronę cioci Wandy. – Kim jest ten facet, bo to przecież nie tata, prawda?

– Kasia tu jest z Mateuszem – ciocia jakby się zawahała. – No popatrz, Aneczko, ja nawet nie wiedziałam, że to zdjęcie tutaj wciąż leży – westchnęła. – A to chyba z sześćdziesiąt lat temu było robione, jakoś niedługo po wojnie...

Mama wygląda na bardzo szczęśliwą. Oni byli parą? – spytałam zaciekawiona. 

– Mateusz rzeczywiście był wielką miłością Kasi – odparła ciocia i popatrzyła na mnie ze znaczącym uśmieszkiem.

– No i co się z nim stało? – od razu przysunęłam się do niej bliżej. – Bo przecież mama ostatecznie wyszła za tatę.

– Tak – odparła staruszka w zamyśleniu. – Ale pamiętam, chociaż dziewczynką wtedy jeszcze byłam, jak Mateusz szalał po wsi, kiedy twoja mama wyszła za Franka, jak się odgrażał, że go zastrzeli… A życie nie bardzo mu się potem ułożyło. Dwa razy się żenił. Niestety, niedobry ponoć chłop był, żony od niego uciekały. Ludzie we wsi mówili, że to przez twoją mamę, że zabrała Mateuszowi całą radość życia.

Nigdy dotąd nie słyszałam tej historii. W głowie mi się nie mieściło, że mama była jakąś femme fatale, przez którą mężczyźni chcieli się strzelać! Przed oczyma stanęła mi jej postać – do ostatnich chwil ładna, elegancka, dbająca o siebie kobieta, przy tym dobra gospodyni, zawsze życzliwa ludziom i pomagająca innym. I ona miałaby kogoś tak unieszczęśliwić? Wydawało mi się to wprost nieprawdopodobne.

– Łączyła ich wielka miłość – usłyszałam głos cioci. – Mieli się pobrać w lecie, po żniwach zaraz, Kasia już rozglądała się za materiałem na sukienkę, a nasz ojciec bimber pędził na wesele…

– To co się stało, że mama wyszła za ojca? – naparłam na ciotkę; musiałam wiedzieć, tak mnie ta historia zaciekawiła.

– Wiesz, Aniu, ja wolałabym nie poruszać tego tematu – potrząsnęła głową z zakłopotaniem. – Może twój tata miałby mi za złe – stwierdziła. – No ale skoro się tak upierasz, to ci powiem! Franciszek tak jakby ją kupił. Wyszła za niego, bo nie miała innego wyjścia, ale nie była szczęśliwa.

Wtedy pomyślałam, że coś jest na rzeczy… Mama nigdy nie narzekała na ojca, lecz ich małżeństwo było trochę dziwne, jakby zachowywali względem siebie jakiś dystans. Nigdy się nie kłócili, ale nie widziałam też między nimi serdeczności, bliskości, ciepła. Nawet spali w oddzielnych pokojach. I chociaż ojciec za tamtych czasów był na wysokim stanowisku, zawodowym i partyjnym, to w domu liczyło się tylko zdanie mamy. Ona zawsze miała ostatnie słowo i ojciec niemal we wszystkim jej ulegał. Był taki cichy i pokorny.

Oskarżyli go o zabójstwo

– Ale jak to kupił mamę? – popatrzyłam na ciotkę w zdumieniu. – Przecież wtedy nie było handlu żywym towarem…

– O czym ty mówisz, dziewczyno, jaki handel! – ciotka zaśmiała się, policzki jej poróżowiały, też chyba wróciła myślami do lat swojej młodości.

Usadowiła się wygodnie na kanapie, okryła pledem i zaczęła opowiadać. Mówiła o czasach, które ja znałam tylko z podręcznika do historii, o ciężkich latach zaraz po wojnie. Moja mama jako jedyna z rodzeństwa skończyła średnią szkołę w mieście, zdała maturę i dostała pracę. z przydziału, w sekretariacie komitetu partyjnego. Tam właśnie poznała Franciszka, który parę lat wcześniej wrócił z wojska, po wojnie walczył z bandami na pograniczu, na Suwalszczyźnie. Kiedy panna Marianna zaczęła pracę w tym sekretariacie, Franciszek był już drugim sekretarzem komitetu.

– Mama mu się bardzo podobała, była zawsze piękną kobietą, a twój tata zakochał się w niej do szaleństwa! Adorował ją, przynosił czekolady, dobre rzeczy do jedzenia z paczek, a to wiele wtedy znaczyło – opowiadała ciocia. – Wiesz, zaraz po wojnie niczego nie było w sklepach, czekolada to był rarytas, a Franciszek nie był skąpy, cała rodzina na tym korzystała – pokiwała głową. – Niestety, chociaż tak się starał, to Ania miała już swojego Mateusza, i nie chciała innego.

– A jednak wyszła za ojca – stwierdziłam. – Zrobiła to dla tych paczek, dla jedzenia? Niemożliwe…

– No coś ty, nawet tak nie myśl – żachnęła się ciotka. – To dla nas wszystkich było wtedy straszliwe zaskoczenie, przecież z Mateuszem byli już po słowie, nie mogliśmy tego zrozumieć – westchnęła. – Ale któregoś dnia mama mi wszystko opowiedziała. Tylko mnie, jedynej z całej rodziny, bo zawsze byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Nawet nasz ojciec nie wiedział, że ten partyjniak Franciszek to właściwie mu życie uratował.

Teraz już zupełnie niczego nie rozumiałam! Tyle nowych spraw z życia mamy wyszło tu na jaw. Ona jako femme fatale, jakaś jej wielka miłość do faceta ze zdjęcia, narzeczony porzucony prawie pod ołtarzem, no i na dodatek okazuje się, że w naszej rodzinie była jeszcze jedna tajemnica dotycząca ojca mojej mamy. Mowy nie było, żebym wyszła od cioci, nie dowiedziawszy się wszystkiego. A że ciocia lubiła wspominać dawne czasy, więc nie musiałam jej zbyt długo zachęcać, żeby mi o wszystkim opowiedziała.

Wiedziałam, co prawda, że mój dziadek w czasie wojny był w lesie, w akowskiej partyzantce; miałam nawet jego zdjęcia z tamtego okresu. A teraz ciocia mówiła, że kiedy wrócił, to wciąż go ciągali na przesłuchania, na posterunek milicji, szykanowano go, jako żołnierz AK był przecież wrogiem dla nowej władzy. Zaraz po wyzwoleniu, w wiosce, w której mieszkała rodzina Marianny, ktoś zastrzelił radzieckiego żołnierza, zresztą niedaleko ich domu. I potem, gdy prowadzono śledztwo, pierwszym podejrzanym był właśnie dziadek.

– Nigdy się o tym nie mówiło w domu, ani ty, ani mama, babcia też nie – patrzyłam na ciocię w zamyśleniu. – A przecież to kawałek prawdziwej historii, powinniśmy o tym wiedzieć, żeby potem przekazać prawdę naszym dzieciom…

– To nie był dobry temat do rozmowy w tamtych czasach – ciocia pokręciła głową. – Wiesz, przyszedł taki dzień, że po twojego dziadka przyjechali z bezpieki. Wówczas, jak zabierali kogoś, to człowiek znikał, jakby się rozpływał w powietrzu…

– Ale co sprawa dziadka miała wspólnego z tatą i z mamą? – wciąż jeszcze niczego nie rozumiałam.

– Twój dziadek nie popełnił tej zbrodni, ale jako akowiec automatycznie był winien i groziła mu śmierć – odparła. – Czy ty sobie wyobrażasz, co myśmy wtedy w domu przeżywali, jak babcia rozpaczała? Przecież przetrwaliśmy szczęśliwie wojnę i kiedy już wydawało się, że wreszcie będzie można zacząć normalnie żyć, dziadek miał zostać osądzony i pewnie stracony za zabójstwo, którego nie popełnił.

– I wtedy mój tata wam pomógł, tak? – zaczęłam się domyślać dalszego ciągu.

Nie wiedział, komu zawdzięcza życie

Okazało się, że miałam rację. Dokumenty obciążające dziadka, oczywiście sfałszowane, przechodziły przez komitet partyjny, w którym sekretarzem był właśnie mój ojciec. Ciocia opowiadała, że tata dostał te papiery do wglądu i pokazał je mamie. Ona bardzo rozpaczała, prosiła go, żeby coś zrobił, bo przecież jej ojciec był niewinny. A że Franciszek tak kochał Kasię, że zrobiłby dla niej wszystko, więc zniszczył dokumenty… Ryzykował bardzo, ale zrobił to.

– Uratował naszemu ojcu życie, ale… – ciotka na moment zawahała się. – Wiesz, nie ma nic za darmo. Franciszek oczekiwał wdzięczności mamy. Zażądał ślubu w zamian za swoją przysługę.

– I mama się zgodziła za niego wyjść – pokiwałam głową.

– Twoja mama zawsze była bardzo honorowa, miała ambicję, była przecież gospodarską córką – uśmiechnęła się ciocia. – A twój ojciec przyparł ją do muru, nie miała wyjścia po prostu.

– Poświęciła swoje szczęście dla ocalenia życia dziadka – szepnęłam. – I milczała przez te wszystkie lata, nigdy o tym nie wspomniała, tacie też nie wypominała niczego… Teraz rozumiem, dlaczego ich małżeństwo było takie dziwne, i że tata nie był za bardzo lubiany w waszej rodzinie.

Dziadkowie pewnie mieli mu za złe, że zmusił do ślubu ich córkę, w dodatku tylko cywilnego, i że zabrał mamę do miasta. Wcale im się nie dziwię – westchnęłam.

– A wiesz, że właśnie nie – ciocia potrząsnęła głową. – Nikt nic nie wiedział, nawet twój dziadek do końca się nie domyślił, komu zawdzięczał życie.

– Tata się nie chwalił? – zdziwiłam się.

Ciocia pokręciła głową, że nie.

– Dla twoich dziadków najgorsze było to, że Kasia, gospodarska córka, rzuciła chłopaka, z którym była po słowie, i wyszła za komunistę… Cała wieś ją potępiła, nie twojego tatę, tylko właśnie ją – westchnęła ciocia i zamyśliła się na chwilę. – Ale przecież wiesz sama, że Franciszek był naprawdę dobrym mężem i ojcem, nie było wam źle. Dbał o mamę i o was, no i przez te wszystkie lata wciąż ją bardzo kochał.

Pomyślałam, że owszem, tata kochał mamę, ale ona jego chyba nie. Nawet my, dzieci, widzieliśmy to. Jednak teraz nie czas był na osądzanie – mama nie żyła już, tata miał swoje lata i nie warto było burzyć jego spokoju rozmowami o tamtych czasach. I nawet jeszcze nie zdecydowałam, czy pokażę mu to zdjęcie.

Siedziałyśmy obie jeszcze długo w milczeniu, każda zajęta swoimi myślami. Ciocia wciąż spoglądała na fotkę mamy, coś sobie rozważała. W pewnym momencie podniosła się i uśmiechnęła.

– Tak sobie myślę, że dobrze się stało, że znalazłaś to zdjęcie i poznałaś historię swoich rodziców – pogłaskała mnie po policzku, jakbym nie miała tylu lat na karku, tylko była wciąż małą dziewczynką. – Nawet mnie jakby ulżyło na sercu, że ci to wszystko opowiedziałam.

– Tak się zastanawiam, ciociu, czy wziąć tę fotografię do mojego tableau – popatrzyłam na nią niepewnie. – Mama tak tu ładnie wygląda. Jak kiedyś jej prawnuki na nią popatrzą, to przyjemnie im będzie, że miały taką piękną prababcię, ale z drugiej strony… – zawahałam się.

– Myślisz, że ojciec miałby ci za złe? – domyśliła się ciocia.

– Sama nie wiem – odparłam.

Ostatecznie zdecydowałam, że jednak wkleję to zdjęcie do swojego tableau. Wielka miłość mojej mamy to przecież kawałek rodzinnej historii.

Czytaj także:
„Córka chce się rozwieść, bo zięć pije. Jej ojciec też za kołnierz nie wylewał, ale przy nim trwałam i w końcu zmądrzał”
„Kochanek zdradzał mnie z wieloma >>przyjaciółkami<<. Dopiero po tym romansie zrozumiałam, że mam cudownego męża”
„Pasierb zatruwał mi życie, tolerowałam go tylko ze względu na męża. Po latach wyznał mi, że myślał o mnie każdej nocy”

Redakcja poleca

REKLAMA