„Ojciec zmarł, a ja nie czułam cienia żalu. Nadal miałam w głowie piekło, które ten drań zgotował mi w dzieciństwie”

przygnębiona kobieta fot. Adobe Stock, Grustock
„Ogólnie byłam do niczego. Totalne dno. A on musiał ciężko tyrać na utrzymanie takiego parszywego bękarta. Potrafił tak nawijać godzinami, a ja nie mogłam w czasie tych tyrad wyjść nawet do ubikacji. Kiedy nie wytrzymywałam i sikałam pod siebie, wrzeszczał i mnie bił”.
/ 12.10.2023 20:30
przygnębiona kobieta fot. Adobe Stock, Grustock

Robiłam sobie właśnie kawę, kiedy zadzwonił telefon. Nie znałam numeru, ale odebrałam. Telefonował adwokat. Zwięźle przekazał informację o tragicznym wypadku, jakiemu uległ mój szanowny rodziciel i poprosił, bym jak najszybciej stawiła się w jego kancelarii. Następnie taktownie się rozłączył. Niepotrzebnie. Czułam, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca. Dowiedziałam się później, że pijany pirat drogowy wjechał w mojego ojca, gdy ten wychodził ze sklepu. I dobrze mu tak. Dostał to, na co zasłużył.

Pogrzeb to była tylko formalność

Nie utrzymywałam z ojcem kontaktu od 12 lat, dokładniej – od kiedy tak zgnębił moją matkę, że wolała odebrać sobie życie, niż nadal być jego żoną. Zaraz po jej pogrzebie uciekłam do innego miasta. Znalazłam pracę i mieszkanie, ułożyłam sobie życie po swojemu.

Od prawnika dowiedziałam się, że zostałam właścicielką trzypokojowego mieszkania, w którym się wychowałam. Nawet się ucieszyłam. Wynajmowana przeze mnie kawalerka była ciasna i w nie najlepszym stanie. Do tego właściciel regularnie podnosił czynsz.  Wróciłam zatem w rodzinne strony i odbębniłam formalności związane z pogrzebem oraz przyjęciem spadku. Sprawę pochówku załatwiłam szybko.

Wybór trumny, kwiatów i całej reszty rzeczy, na które bydlak nie zasłużył – to zleciłam zakładowi pogrzebowemu. Nie uroniłam ani jednej łzy. I lepiej, bo gdybym zaczęła płakać, to ze śmiechu. Wujkowie, kuzyni składali mi kondolencje, a ja przyjmowałam je tylko z grzeczności. Bo najchętniej ukatrupiłabym ojca sama.

Miałam szczerą nadzieję, że tam, po drugiej stronie, ten psychol gotuje się w kotle ze smołą, a jego wrzaski słychać w najdalszych zakamarkach piekła.

Dopadły mnie bolesne wspomnienia

Na noc wynajęłam pokój w hotelu, a z samego rana pojechałam zobaczyć mieszkanie. Miejsce, gdzie spędziłam najgorsze dwadzieścia lat mojego życia. Myślałam, że mam to już za sobą, że jakoś pokonałam traumę, zdusiłam w sobie, ale gdy tylko przekroczyłam próg, wszystko wróciło. Natłok bolesnych wspomnień uderzył z ogromną siłą. 

Stałam w przedpokoju, który niewiele się zmienił od mojej ostatniej wizyty. Tapety pokrywające ściany nieco zbladły. Na nich nadal były ślady po nalepkach przedstawiających postaci z bajek Disneya. Za to, że je tu przykleiłam, zostałam najpierw zwyzywana od najgorszych, a potem tak sprana pasem, że moje pośladki wyglądały jak przejrzałe śliwki. Przez dwa tygodnie z bólu nie mogłam usiąść nawet na ubikacji. 

Nieco krzywa szafka na buty stała tam, gdzie zawsze. Nie raz i nie dwa się z nią zderzyłam, pchnięta przez rozjuszonego ojca. Jak się wściekł, lał, gdzie i czym popadnie. Wymachiwał na oślep ogromnymi łapami. Mama często traciła przytomność po tym, jak nie zdążyła się uchylić i dostała cios w głowę. A on ją cucił, polewając lodowatą wodą i policzkując tak, że potem przez kilka dni chodziła z opuchniętą twarzą.

Weszłam do kuchni. Stół, przy którym siadał nasz pan i władca, by zapalić papierosa, też stał na swoim miejscu. Kucałam wtedy wystraszona pod ścianą i wdychałam gryzący dym, a on opowiadał mi, za co nienawidzi mnie i mojej matki. 

– Ożeniłem się z nią i życie sobie zmarnowałem! A ty, gówniaro, na pewno nie jesteś moja. 

No tak, według niego miałam nawet kilku tatusiów. Z nosa przypominałam pana Heńka spod trzynastki, rude włosy miałam po Romku z bloku obok, chude nogi to zasługa listonosza. Ogólnie byłam do niczego. Totalne dno. A on musiał ciężko tyrać na utrzymanie takiego parszywego bękarta. Potrafił tak nawijać godzinami, a ja nie mogłam w czasie tych tyrad wyjść nawet do ubikacji. Kiedy nie wytrzymywałam i sikałam pod siebie, wrzeszczał i mnie bił.

Czułam, jakby to było wczoraj

Przeszłam do mojego pokoju. To było chyba jedyne miejsce, które zostało całkowicie zmienione. Zniknęły dziewczyńskie meble oraz łóżko z baldachimem. Ojciec zastąpił je regałami. Biurka też nie było. Zamiast niego ujrzałam stolik z ogromnym telewizorem. Ileż razy barykadowałam się tutaj… Czasami z mamą kuliłyśmy się w kącie, osłaniając nawzajem własnymi ciałami.

Zwiedziłam resztę pomieszczeń, a z każdym wiązała się cała masa wspomnień, które najchętniej wymazałabym z głowy za pomocą jakiejś czarodziejskiej gumki. Od tego wszystkiego dostałam migreny. Cała drżałam, a na czoło wystąpił mi pot. Musiałam oprzeć się o ścianę, bo inaczej bym upadła. Wspomnienia wróciły niczym druga fala tsunami.

Boże, co zrobiliśmy temu człowiekowi, że zgotował nam takie piekło? Czemu nikt nam nie pomógł? Do tej pory nie potrafię tego zrozumieć. Przecież sąsiedzi musieli słyszeć jego wrzaski i odgłosy bicia, demolowania domu. Musieli widzieć nasze siniaki. Czyżby aż tak się go bali? Fakt, nieraz wygrażał im, posądzał o lubieżne spojrzenia w kierunku matki, straszył pobiciem lub spaleniem.

– Co ty w nim widziałaś? Czemu za niego wyszłaś? – pytałam mamę.

Milczała, spuszczając głowę. Tylko raz wyrwało jej się, że zanim się urodziłam, nie był taki. Dopiero gdy przyszłam na świat, zaczęło dziać się z nim coś niedobrego. Podejrzewała chorobę psychiczną, ale nigdy nie został zdiagnozowany. Kiedy raz zaproponowała wizytę u specjalisty, złamał jej nos. 

Usiadłam w kącie, podkuliłam kolana, otoczyłam głowę ramionami i poryczałam się. Zupełnie jak ta mieszkająca tu wiele lat temu mała dziewczynka, słaba i bezbronna. Podświadomie czekałam na mające nadejść razy. Zupełnie tak jak wtedy.

Nie chciałam tego mieszkania

Przeraziła mnie świadomość, że chociaż ojciec umarł, dalej wpływa na moje życie, nadal je niszczy. To, co mi zafundował, kiedy byłam mała, siedziało pogrzebane gdzieś na dnie mojej duszy. A teraz znowu ujrzało światło dzienne. Nie zniknęło, jak mi się wydawało. Nie odeszło w siną dal. Zżerało mnie od środka jak podstępny nowotwór, nie pozwalając żyć normalnie.

Podjęłam błyskawiczną decyzję. Moja noga nigdy tu więcej nie postanie. Muszę pozbyć się tego mieszkania. Za pieniądze ze sprzedaży kupię sobie coś mniejszego. Dwa pokoje z kuchnią powinny wystarczyć w zupełności. Część kwoty przeznaczę na psychoterapię. Uświadomiłam sobie, że powinnam odciąć się od przeszłości, od tego, co mnie spotkało. Pewne rzeczy będę musiała przepracować, by móc funkcjonować normalnie. Bez tego ani rusz.

Może kiedy już uporam się z demonami, uda mi się kogoś poznać, zaufać mu, założyć z nim rodzinę. Na razie myśl o zostaniu matką napawa mnie panicznym strachem. No bo choroby psychiczne są dziedziczne. 

Czytaj także: „Siostra uknuła intrygę, by uwieść mojego męża. Zaciągnęła go do łóżka i dała się zapłodnić, byle tylko mnie zostawił”
„Napalona oszustka chciała odbić męża mojej siostrze. Myślała, że zmusi go siłą do porzucenia rodziny”
„Najpierw mąż zrobił z jej życia piekło, potem syn. Przez nich moja przyjaciółka jest już jedną nogą po tamtej stronie”
 

Redakcja poleca

REKLAMA