Pojechałam wczoraj do ojca i się przeraziłam. Jego mieszkanie po prostu przypomina wysypisko śmieci! Pełno w nim starych i zepsutych rzeczy, które ojciec gromadzi i można poruszać się między nimi już tylko wąskim korytarzami. A i tak człowiek ma ciągłe obawy, że coś mu spadnie na głowę.
Zaczęło się, gdy przeszedł na emeryturę
Kiedyś taki nie był. Pamiętam go jako pedanta, wszystko w domu musiało lśnić, każda rzecz miała swoje miejsce. Złościł się nawet na bibeloty mamy, że tylko zbierają kurz. A teraz od kurzu
w jego mieszkaniu wprost dusi!
Wszystko zaczęło się, kiedy ojciec przeszedł na emeryturę. On, inżynier górnictwa, nagle nie miał co robić przez cały dzień. Skoro już naprawił w domu wszystko, co było do naprawienia, stanął przed problemem wolnego czasu.
Kiedy więc przyniósł do domu pierwszą rzecz i oświadczył, że zamierza przywrócić jej świetność, brzmiało to naprawdę sensownie. Pamiętam, że to była sokowirówka, prawdopodobnie z przepalonym silnikiem.
Tylko że ojciec nigdy jej nie naprawił, za to w domu w dość szybkim tempie zaczęły się pojawiać inne przedmioty: meble, fotele, zepsute telewizory, kuchenki gazowe, lodówki, pralki, a nawet ubrania!
Najpierw wnosił to do swojego pokoju, twierdząc, że wszystkie te przedmioty niedługo będą wyglądały jak nowe. Mama tylko wzdychała, ale się nie wtrącała. Ale kiedy już zagracił go kompletnie, aż po sufit, swoje „skarby” zaczął gromadzić w korytarzu i wtedy mama zaczęła mu to wszystko wyrzucać.
Niestety, wkrótce jej zabrakło i wtedy już nikt nie miał siły przeciwstawić się ojcu. A po pogrzebie żony jego mania wybuchła ze zdwojoną siłą. Początkowo nie orientowałam się, co tak naprawdę robi, byłam bowiem zajęta własnymi sprawami.
Tymczasem on nocami urządzał sobie rajdy po śmietnikach, ściągając z nich do mieszkania co ciekawsze, jego zdaniem, przedmioty. W szybkim tempie jego dom zaczął przypominać skład złomu i rupieci.
– Tato, po co ci to wszystko? Wywal to! – usiłowałam jakoś do niego dotrzeć. – Zobaczysz, jeszcze otworzę budę na bazarze i nieźle na tym zarobię! – argumentował, a ja nie wiedziałam: wyć z rozpaczy, czy powyrzucać mu te graty siłą.
Uważa, że jest zdrowy, tylko ja go nie rozumiem
Niestety, wiem, że skończyłoby się to awanturą. Ojciec, jeśli chodzi o jego „skarby” robi się bowiem strasznie agresywny, wręcz niepoczytalny! Zdarzyło się już kiedyś, że obrzucił mnie takimi słowami, że oniemiałam. A przecież on nigdy wcześniej nie przeklinał!
W dodatku nie da rady niczego wyrzucić to kryjomu, bo ojciec pamięta nawet najmniejszą rzecz! I potrafi się wściec o jakiś drobiazg! Wiem już, że mój tata cierpi na patologiczne zbieractwo. Słyszałam, że leczy się ją jak każdą manię.
Oglądałam nawet program, w którym psychiatra powiedział kobiecie opętanej zbieractwem, aby segregowała swoje znaleziska i wyrzucała te najmniej potrzebne. I tak, stopniowo, ona sama doszła do tego, że całkowicie oczyściła swój dom ze zbędnych rzeczy.
Dzisiaj ma piękne, czyste mieszkanie. Tylko że ja nie mogę namówić taty nawet na wizytę u lekarza, a co dopiero na specjalistyczne badania? On uważa, że jest całkiem normalny, tylko ja go nie rozumiem. Jak go przekonać?
Czytaj także:
„Mąż miał wypadek i stracił sprawność, kiedy chciałam od niego odejść. Nie mogę go opuścić, mimo że się nade mną znęcał”
„Poszłam na studia, żeby upolować męża. Poznałam syna znanego adwokata, ale był dziecinny. Wybrałam... jego ojca”
„Było mi żal pracownicy i zaprosiłam ją na kawę. Uznała, że jesteśmy przyjaciółkami i przyczepiła się do mnie jak rzep”