„Ojciec zawsze lekceważył mnie i matkę. Obiecałam sobie, że moja rodzina będzie wyglądać inaczej, ale mój mąż jest taki sam”

Jako kobieta, muszę pracować dwa razy ciężej dla awansu fot. Adobe Stock, nagaets
„Od małego zdawałam sobie sprawę, że w naszym domu rządzi ojciec. I to twardą ręką. Nie liczył się ze zdaniem mamy, a tym bardziej moim. Owszem, dbał o rodzinę, nigdy niczego nam nie brakowało, ale nieraz dał odczuć, że żony, dzieci i ryby głosu nie mają. Gdy podrosłam, przestało mi się to podobać”.
/ 11.03.2023 12:30
Jako kobieta, muszę pracować dwa razy ciężej dla awansu fot. Adobe Stock, nagaets

Odłożyłam słuchawkę. Rozmowa z ojcem do najprzyjemniejszych nie należała.

– Znowu się czepiał? – Mateusz odwrócił wzrok od laptopa.

– Znowu, znowu – skinęłam głową.

Stary, złośliwy piernik – burknął.

– A ty niby jesteś lepszy? – spojrzałam na męża złym wzrokiem.

– Co masz na myśli?

– A to, że nie umiesz trzymać języka za zębami. Musiałeś się kłócić z tatą do upadłego? Nie mogłeś ustąpić? Zobacz, do czego to doprowadziło! – napadłam na niego.

– Wybacz, kochanie, ale twój ojciec jest tyranem. Matka i ty zawsze mu ustępowałyście. Przywykł, że wszystko musi być tak, jak on chce. Ale ja nie pozwolę się terroryzować – stwierdził i wrócił do przeglądania stron internetowych.

– Przyganiał kocioł garnkowi – mruknęłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, hojnie sypnęłam cukru, usiadłam przy stole i zatopiłam się w niewesołych myślach.

W życiu to jednak dziwnie się układa…

Od małego zdawałam sobie sprawę, że w naszym domu rządzi ojciec. I to twardą ręką. Nie liczył się ze zdaniem mamy, a tym bardziej moim. Owszem, dbał o rodzinę, nigdy niczego nam nie brakowało, ale nieraz dał odczuć, że żony, dzieci i ryby głosu nie mają. Gdy podrosłam, przestało mi się to podobać. Obiecałam sobie nawet, że nigdy nie wyjdę za mąż za takiego człowieka jak tata. I co? Kilka lat później zakochałam się w mężczyźnie, który z charakteru był podobny do mojego ojca prawie jak brat bliźniak. Prawie, bo mąż w przeciwieństwie do taty, pytał mnie o opinię. Ale gdy myślałam inaczej niż on, robił wszystko, bym zmieniła zdanie. I zwykle osiągał swój cel.  Między Mateuszem i tatą od początku nie układało się najlepiej. Często dochodziło między nimi do spięć. Wiadomo, jak się spotkają dwa samce alfa to jak nic muszą się wziąć za łby. Przez lata obie z mamą łagodziłyśmy konflikty i jakoś to było. Ale ostatnio wojna wybuchła na dobre. I nie wiadomo, kiedy się skończy. Poszło o budowę domu. Jakiś czas temu mąż odziedziczył po dziadku całkiem ładną działkę na granicy miasta. Gdy już załatwił wszelkie formalności spadkowe, oświadczył, że ma dość mieszkania w blokowisku, i chce się przeprowadzić właśnie tam. Nawet się ucieszyłam. Mnie też marzył się niewielki domek z ogródkiem, w którym mogłyby bezpiecznie bawić się nasze dzieci.

Tylko nie mów na razie o niczym swoim rodzicom – zastrzegł mąż.

– Ale dlaczego? Przecież i tak wcześniej czy później się dowiedzą. Poza tym tata mógłby pomóc.

– Pomóc? A niby w czym?

– A choćby w załatwianiu spraw urzędowych, pozwoleń, szukaniu ekipy budowlanej. Jest przecież na emeryturze, ma mnóstwo wolnego czasu.

– Mowy nie ma – uciął Mateusz. –  Jak znam twojego ojca, to zaraz zacznie się wtrącać, krytykować, pouczać. A tego nie zniosę. Cicho sza!

Postąpiłam, jak chciał. Choć język mnie świerzbił, nie zdradziłam się ani słowem. Ale sprawa i tak się wydała. Zawinili nasi synowie. Tamtego popołudnia poszliśmy na niedzielny obiad do rodziców. No i Adaś i Patryk napomknęli o budowie. Rodzice od razu podchwycili temat i wzięli nas w krzyżowy ogień pytań. Nie było sensu się wypierać. No więc powiedzieliśmy, jak jest. Mama była zachwycona wiadomością. Tata mniej.

– Dom? A za co, przepraszam, chcecie go wybudować? Nie zaglądam wam do kieszeni, ale z tego, co wiem, to nie macie żadnych poważniejszych oszczędności – stwierdził.

– Weźmiemy kredyt hipoteczny. Działka już jest, więc bank nie powinien robić kłopotów – odparł mąż.

– Kredyt? Zwariowałeś? Z czego będziecie go spłacać? Bo my wam raczej nie pomożemy – dopytywał się tata.

– Z pracy. Ja dobrze zarabiam, Monika też nieźle. Poradzimy sobie – tłumaczył dalej Mateusz.

– Teraz tak, ale nie wiesz, co będzie jutro. Oboje pracujecie w zachodnich firmach. Dziś jeszcze obie dobrze prosperują, ale nie masz gwarancji, że za rok czy dwa nie zamkną działalności. Przecież widzisz, co się w kraju dzieje. Kto mądry, zwija żagle i ucieka gdzie pieprz rośnie – upierał się.

– Chyba tata przesadza…

– Ja przesadzam? Nic podobnego. Po prostu trzeźwo i rozsądnie myślę. W przeciwieństwie do ciebie – nacierał dalej ojciec.

Mateusz poczerwieniał

– I przez to rozsądne myślenie ciągle mieszkacie z mamą w tych marnych dwóch pokojach na gomułkowskim osiedlu – odparował.

– Ale przynajmniej śpimy spokojnie, bo nie mamy żadnych długów – ojciec bronił swego.

Mateusz ani myślał odpuszczać.

– Wie ojciec co? Jakby ludzie myśleli tak jak ojciec, to w tym kraju nie byłoby ani jednego domu. Wszyscy żyliby w namiotach – Mateusz ani myślał odpuszczać.

– Chcesz powiedzieć, że jestem zacofany?!

– Ja tego nie powiedziałem. Ale akurat się zgodzę – usłyszał od mojego męża.

Pewnie się domyślacie, co było potem. Totalna awantura. Ojciec krzyczał, że Mateusz chce rodzinie pętlę na szyję założyć, że przez jego głupie pomysły ja i dzieci wylądujemy pod mostem, że on nigdy na to nie pozwoli. Mąż na to, że tata nie powinien wtrącać się w nasze sprawy, że jesteśmy dorośli, mądrzy i nie potrzebujemy tak zwanych dobrych rad. Kłócili się tak przez godzinę. Próbowałyśmy z mamą jakoś przerwać tę wymianę zdań, ale nie chcieli odpuścić. Skończyło się na tym, że ojciec wrzasnął, że nie pozwoli się obrażać we własnym domu, i wyrzucił Mateusza z mieszkania. A ten wybiegł, trzaskając drzwiami.

Gdy dotarłam z chłopcami do domu, aż się gotował

Głosem nieznoszącym sprzeciwu oświadczył, że dopóki ojciec się nie uspokoi i go nie przeprosi, jego noga w domu moich rodziców nie postanie. Od tamtej pory minęło kilka tygodni. I nic się nie zmieniło. Mój mąż uparcie trwa przy swoim. Miałam nadzieję, że jak trochę ochłonie, to mu złość przejdzie. Nieraz przecież brali się z tatą za łby, ale potem jakoś wszystko rozchodziło się po kościach. Niestety, tym razem zaparł się na amen. Zresztą, nie tylko on. Tata też chodzi naburmuszony i obrażony. Nie będę dosłownie powtarzać, co powiedział, gdy usłyszał, że Mateusz oczekuje przeprosin, bo mi wstyd. Najogólniej chodziło jednak o to, że skoro mój mąż nie chce utrzymywać rodzinnych kontaktów, to nie musi. Zbliża się Wielkanoc… Chciałabym, żebyśmy, jak co roku, usiedli  wszyscy razem przy stole, podzielili się jajkiem. Chłopcy tak bardzo lubią te wspólne święta, święcenie koszyczków...

Obawiam się jednak, że tym razem nic z tego nie będzie. Każda telefoniczna rozmowa z ojcem zaczyna się kąśliwym pytaniem, czy Mateusz już zmądrzał i się opamiętał, a kończy wyrzutami. Tata ma pretensje, że biorę stronę męża, a ten zarzuca mi, że we wszystkim słucham ojca. I tak w kółeczko. Na szczęście w całym tym testosteronowym cyrku obie z mamą zachowałyśmy resztki zdrowego rozsądku i ze sobą normalnie rozmawiamy. Temat jest jeden: dlaczego nasi mężowie są tak uparci. I czy któryś kiedyś ustąpi? Ja czarno to widzę, ale czekam. 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA