W dzisiejszym świecie trudno znaleźć wzór do naśladowania – jakby czas idoli się skończył, a ich miejsce zajęły miernoty, z którymi nikt przy zdrowych zmysłach nie chce się utożsamiać. Ja bohatera miałem pod samym nosem, chociaż jako dzieciak nie zawsze go doceniałem. Pamiętam czasy, gdy ubolewałem, że tata nie jest żołnierzem, gwiazdą rocka albo podróżnikiem, tylko zwykłym mechanikiem samochodowym…
Z czasem jednak zaczynałem dostrzegać rysy na tamtych obrazach: ojciec kolegi, zawodowy żołnierz paradujący w pięknym, pełnym odznaczeń mundurze, okazał się zwykłym sadystą leczącym kompleksy podczas tresowania rodziny. Inny tata, pracownik techniczny rockowej kapeli o umiarkowanej sławie, zostawił syna, by stworzyć nową komórkę społeczną z dziewczyną niewiele starszą od mojego kolegi.
Tak więc z biegiem lat bladły wyidealizowane sylwetki superbohaterów, a mój tata trwał
Gdy musiałem naprawić przerzutki w rowerze, nie szukałem specjalisty od przerzutek, bo miałem ojca. Gdy w przeddzień planowanego wyjazdu pod namioty nawalił zaufany kierowca – tata wziął wolne w pracy, załadował trójkę moich przyjaciół razem z tobołami oraz moją skromną osobą i zawiózł nas nad samo morze.
Gdy potrzebowałem trochę grosza, też mogłem na niego liczyć. Nie robił nic nadzwyczajnego, po prostu zawsze był. Później, gdy się ożeniłem, tata stał się z kolei idolem mojej żony. Maja wychowała się bez ojca, który odszedł od jej matki do sporo młodszej kobiety. Dla Mai model naszej rodziny był wzorcem z Sevres: uwielbiała odwiedzać teściów. Pomagała mojej matce w kuchni, zaśmiewała się z kiepskich i starych jak świat dowcipów ojca i nawet zwykłe, rodzinne oglądanie telewizji traktowała niczym jakieś misterium.
– Ty tego nie doceniasz – mówiła – bo miałeś to przez całe życie, ale uwierz, nie w każdym domu jest taka harmonia. Chciałabym stworzyć podobną rodzinę dla naszych dzieci.
Naturalną koleją rzeczy, przyszedł czas i na nie, konkretnie córę. Dziadkowie byli wniebowzięci, a ja, cóż… Pamiętam tylko, że byłem permanentnie niewyspany, bo bezustannie goniłem za forsą. Łapałem fuchy niczym prestidigitator i choć starsi nas wspomagali, co to było za życie.
Pragnąłem mieć więcej dzieci i uczestniczyć w ich wychowaniu
Patrzeć, jak dorastają, zawsze być obok. Nie chciałem się nagle obudzić i stwierdzić, że w domu mieszkają hałaśliwe małolaty, które mną pogardzają, bo nie sprostałem roli ojca. Z bólem serca pożegnaliśmy więc z Mają stare kąty i zaczęliśmy budować przyszłość w innym kraju. Rodzice nie byli zachwyceni tym faktem, ale zaaprobowali naszą decyzję.
Jak się okazało, odległość nie stanowiła przeszkody, jeśli chcieliśmy ich odwiedzać. Ilekroć naszła nas ochota, te osiemset kilometrów nie było problemem – pokonywaliśmy je w parę godzin. Ku radości wszystkich, na świat przyszło kolejne dziecko. Tym razem był to chłopiec.
– Chcę, by nosił imię twojego ojca – powiedziała Maja. – Masz coś przeciwko temu?
– Czemu miałbym mieć? Jakub to całkiem ładne imię – stwierdziłem.
Tata pęczniał z dumy, kołysząc wnuka w ramionach. Mama trochę z tego pokpiwała, ale powiedziała mi po cichu, że nie mogliśmy sprawić ojcu lepszego prezentu.
– Gdy przyszedłeś na świat – mówiła – też cię tak kołysał, chyba męska populacja rodu bardziej go kręci… Jakby dziewczynki nie mogły przekazywać jego genów! Głupol.
Nikt z nas, nie wyłączając taty, nie wiedział, że toczy go już śmiertelna choroba, i chwile z wnukiem należą do ostatnich szczęśliwych dni w jego życiu. Zaczęło się dość niewinnie od zapalenia płuc, którego nabawił się na rybach. Ponieważ zawsze unikał lekarzy, postanowił i tym razem leczyć się domowymi sposobami, ale po trzech dniach gorączka tak skoczyła do góry, że matka spanikowała i wezwała karetkę. Od razu zadzwoniła do mnie.
– Tata jest w szpitalu – powiedziała. – To chyba nic poważnego… Zapalenie płuc to nie wyrok śmierci, po prostu trochę będzie musiał poleżeć w szpitalnym łóżku.
Na zdjęciu rentgenowskim wyszło jednak coś poważniejszego: ciemna plama nowotworu zajmowała już bardzo duży obszar płuc. Nie było szans na jakiekolwiek leczenie, rak zaatakował z całą bezwzględnością i tata czuł się coraz słabszy.
Medycyna mogła mu zapewnić tylko uśmierzenie bólu… aż do samego końca
Kiedy udało mi się w końcu dostać parę dni wolnego i przyjechać do Polski, ojciec już praktycznie nie wstawał z łóżka. Wymagał wszechstronnej, całodobowej opieki i coraz mocniejszych środków przeciwbólowych, dlatego mama zdecydowała się umieścić go w hospicjum.
Ojciec umierał. Maja odwiedziła go tylko raz, po czym, przytulona do mojej matki, przepłakała resztę dnia. Nie zdecydowała się na powtórne odwiedziny, a ja nie naciskałem. Nasze dzieci i moja ledwo stojąca na nogach matka potrzebowali kogoś do opieki, więc Maja zostawała z nimi w domu, a ja szedłem do ojca. To były jego ostatnie godziny, nie chciałem, by umierał w samotności. Przez większość czasu był ledwie przytomny po potężnej dawce narkotyku, więc tylko siedziałem przy łóżku, trzymając go za rękę. Zdarzały się jednak chwile, najczęściej tuż przed kolejnym zastrzykiem, kiedy ojciec odzyskiwał świadomość.
– Dobrze, że cię widzę – powiedział, starając się uśmiechnąć, podczas jednej z takich chwil. – Muszę cię prosić o przysługę, Olku.
– Co tylko zechcesz, tato – zapewniłem uradowany, że mogę coś dla niego zrobić.
– Czasu zostało mi niewiele… – kontynuował słabym głosem – …więc będę się streszczał, synu… Choć nie wiem za bardzo, jak ci to powiedzieć…
Przerwał na chwilę, by złapać oddech, a ja, korzystając z chwili milczenia, zachęciłem go, by mówił prosto z mostu i nie kombinował. Uśmiechnął się przepraszająco i pokręcił głową z widocznym zakłopotaniem.
– To nie takie proste. Wiesz, jak ważna jest dla mnie rodzina – spojrzał na mnie, jakby czekając na potwierdzenie, więc skinąłem głową. – Chciałbym odejść, wiedząc, że zrobiłem wszystko, aby jej członkowie mogli żyć w miarę szczęśliwie. Nie uchronię nikogo przed smutkiem i bólem rozstania, ale śmierć to naturalna kolej rzeczy i wszyscy muszą sobie radzić we własnym zakresie. Wiem, że mamie będzie ciężko, kiedy zniknę z domu, ale to silna kobieta i ma zapewnioną finansową stabilność. O ciebie, Maję i dzieciaki jestem spokojny. Widzę, że dacie sobie w życiu radę, ale…
Zawiesił głos i odkaszlnął, raz, potem drugi, i po chwili nie mógł przestać. Czekałem, aż minie ten nagły atak, ale po pierwszym przyszedł następny i jeszcze jeden, w końcu ojciec, nie mogąc normalnie odetchnąć, zaczął się dusić na moich oczach. Nie mogłem mu pomóc, więc wybiegłem z pokoju w poszukiwaniu kogoś z personelu. Tego dnia już nie pogadaliśmy.
Tata wprawdzie przestał kasłać, ale był tak wycieńczony, że zaraz zapadł w drzemkę, a po podaniu kolejnej porcji morfiny w narkotyczny sen. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę i zaczynałem wątpić, czy kiedykolwiek dokończymy tę rozmowę.
Praktycznie nie odzyskiwał pełnej świadomości, a jeśli tak się działo, krzyczał z bólu
Musiał sobie jednak zdawać sprawę, że nie przekazał mi tego, co chciał, bo dwa dni później znalazł w sobie dość siły, by pokonać narastający ból i nie poprosić o środek znieczulający. Uśmiechnął się na mój widok i skinął dłonią, bym się nad nim nachylił.
– W szafce obok leży mój portfel – wyszeptał. – Weź go i wyjmij zdjęcie zza okładki dowodu rejestracyjnego.
Przerwał i zamknął oczy, dysząc ze zmęczenia. Odsunąłem szufladę i zajrzałem do środka. Oprócz portfela nie leżało w niej nic więcej. Wyjąłem dowód rejestracyjny i zza okładki wyciągnąłem zdjęcie uśmiechniętej nastolatki. Nie znałem jej, ale miałem wrażenie, że musiałem się z nią kiedyś spotkać, bo ten uśmiech nie był mi obcy.
– To twoja siostra, Haneczka – usłyszałem szept ojca. – Mieszka ze swoją mamą w Ustce. Na odwrocie znajdziesz adres…
Słyszałem go wyraźnie, ale sens słów nie docierał do mojej świadomości. Przecież byłem jedynakiem, nigdy nie miałem siostry. I jeszcze ta Ustka! Czyżby ojciec bredził? Zdjęcie nie było jednak wytworem mojej ani jego wyobraźni. Było jak najbardziej realne.
– Powinieneś wiedzieć – wyszeptał ojciec, krzywiąc się z bólu, który znowu zaczął narastać. – A ja powinienem był… Cokolwiek powinienem był, już nie zdążę tego zrobić – jęknął bez siły. – Gdybyś kiedyś chciał poznać siostrę, Olku… Oluś…
Powoli łączyłem informacje w logiczny ciąg. Ojciec miał romans i nieślubne dziecko! Zdradzał moją matkę, udając przykładnego męża i odpowiedzialnego ojca i jakimś, cholera, cudem, to mu się przez całe życie udawało. Wszyscy żyliśmy w błogiej nieświadomości, pewni wzajemnej miłości i zaufania.
– Czy mama wiedziała? – spytałem ochrypłym głosem, ale nie uzyskałem odpowiedzi.
Fale narastającego bólu zabrały świadomość taty i uniosły tak daleko, że nie docierał tam żaden dźwięk ani obraz. Nie było tam niczego poza oceanem cierpienia i tylko morfina mogła tam dotrzeć, by mu trochę ulżyć. Zawołałem pielęgniarkę i ze ściśniętym z emocji żołądkiem czekałem, aż środek przeciwbólowy zacznie działać. Bezradność w obliczu cierpienia kogoś bliskiego jest strasznym uczuciem, potrafi wyczerpać organizm jak ciężka, fizyczna praca.
Nie mogłem zebrać myśli po nowinach, które dopiero co usłyszałem
Kiedy jęki ojca ucichły, usiadłem w fotelu na korytarzu i przyjrzałem się dziewczynie z fotografii. Była mi zupełnie obojętna, lecz stanowiła namacalny dowód zdrady, oszustwa i zakłamania. Postać ojca, którą chciałem zachować w pamięci, jako człowieka bez skazy, okazała się wielką mistyfikacją. Czułem złość, że wyjawił mi swój sekret. Przewrócił mój świat do góry nogami i postanowił zejść ze sceny – tak się nie robi! A matka, czy ona wiedziała?
Nie mieściło mi się w głowie, by była świadoma istnienia innej kobiety w życiu jej męża. Czy powinienem jej powiedzieć? Absolutnie nie. Jeżeli on tego nie zrobił, ja tym bardziej powinienem zachować milczenie. Zdecydowałem nie mówić nikomu o istnieniu dziewczyny ze zdjęcia, dla mojej żony i dzieciaków ojciec powinien pozostać kryształowym charakterem. Fotografię schowałem do swojego portfela i wróciłem do domu.
Tata umarł dwa dni później i wszyscy opłakiwaliśmy go tak, jak na to zasługiwał, choć ja do końca nie byłem pewien, czy płaczę nad nim, czy nad straconymi złudzeniami. Mój idol okazał się być farbowanym lisem i czułem, że coś we mnie umarło, może resztka chłopięcego świata? W kieszeni na piersi wciąż noszę fotografię siostry i coraz częściej łapię się na tym, że myślę o tym, aby ją poznać… Cholera jasna, ale ten mój stary namieszał!
Czytaj także:
Byłam pewna, że to kochanka mojego męża. Okazało się, że to... dorosła córka
Mamie nie pasowała żadna moja dziewczyna. Z Justyną było inaczej
Mając 40 lat, musiałam wprowadzić się do rodziców. Za nic mieli moją prywatność