„Mamie nie pasowała żadna moja dziewczyna. Choćbym poznał Miss Uroku Wszechświata i Okolic, znalazłaby w niej wady”

kobieta która krytykuje każdą dziewczynę syna fot. Adobe Stock
Dlatego kiedy poznałem Justynę, długo nie mówiłem o niej mamie. Ale nawet jeśli nie wiedziała, że mam dziewczynę, to przecież dziewczyna wiedziała, że mam matkę. I zaczęła się domagać, bym ją jej przedstawił. Byłem przerażony. Przecież Justyna była ode mnie 4 lata starsza! Co powie mama?!
/ 22.04.2021 11:27
kobieta która krytykuje każdą dziewczynę syna fot. Adobe Stock

Kiedy mama zapytała o Sandrę, ze znużeniem odpowiedziałem, że już nie jesteśmy razem. Na jej przesadne „ojej, naprawdę?” zareagowałem irytacją.

– Przecież tego chciałaś, prawda? – sarknąłem. – Nie zrobiłaś nawet najmniejszego wysiłku, żeby ją lepiej poznać i polubić. No więc powinnaś być zadowolona.
– Mówisz, jakby wasze zerwanie było moja winą – przybrała obronny ton. – A co ja miałam poradzić na to, że za nią nie przepadałam? Zresztą na pewno poznasz jakąś dziewczynę i to szybciej, niż myślisz. Głowa do góry!

Nie kontynuowałem tej rozmowy, bo wiedziałem, czym by się skończyła. Choćbym poznał samą Miss Uroku Wszechświata i Okolic, mama na bank znalazłaby w niej jakieś wady. Nie potrafiła zaakceptować żadnej z kobiet, które jej przedstawiałem i niestety to się dawało wyczuć podczas przebiegających w napiętej atmosferze spotkań we trójkę.

Dlatego kiedy poznałem Justynę, długo nie mówiłem o niej mamie

Ale nawet jeśli nie wiedziała, że mam dziewczynę, to przecież dziewczyna wiedziała, że mam matkę. I w okolicach naszej półrocznicy zaczęła się domagać, bym ją jej przedstawił.

– Spoko, na pewno będzie okazja – próbowałem odsunąć spotkanie dwóch najważniejszych dla mnie kobiet w czasie. – Może na święta?
– Święta? – Justyna aż się żachnęła. – Jest czerwiec! Co się z tobą dzieje? Zaraz… Czy ty się mnie wstydzisz?

To pytanie z gatunku: „czy ja przytyłam?” lub „a więc uważasz, że to moja wina?”. Wtedy za wszelką cenę musisz zaprzeczyć, a potem przyjąć na klatę wszelkie konsekwencje, jak choćby to, że twoja panna pójdzie z tobą na przyjęcie firmowe w sukience o dwa numery za małej albo… zażąda konkretnej daty wizyty u twojej matki.

Byłem zestresowany jak przed egzaminem

Przy kolejnym telefonie do mamy zacząłem więc przyzwyczajać ją do myśli, że znowu się z kimś spotykam.

– Och, wspaniale! – mama się ucieszyła, ale ja zachowałem podejrzliwość. – Jak ona ma na imię? Gdzie pracuje? Ile ma lat? Kim są jej rodzice?

No i bach! Tu musiałem przyznać, że moja wybranka jest starsza ode mnie o cztery lata, do a tego nie jest lekarką ani prawniczką, ani nawet bibliotekarką, tylko… trenerką fitnessu i że poznałem ją na siłowni.

– W tym wieku jest trenerką? – zdziwiła się mama i cały się zjeżyłem.
– Ma trzydzieści sześć lat, a nie sto sześć! – prychnąłem. – I przypominam, że Gosia wykładała na uczelni i pisała doktorat z biochemii, a też jej nie polubiłaś. Więc raczej nie istnieje zawód dla idealnej synowej, prawda?

Mama trochę się naburmuszyła, że ją atakuję, bo przecież ona chce tylko, żebym był szczęśliwy. No i dodała, że jak dotąd, to zawsze miała rację co do moich partnerek, bo przecież koniec końców z każdą z nich się rozstałem. A to najlepszy dowód na to, że żadna nie była dla mnie wystarczająco dobra, co ona, jako matka, wyczuła od razu. Zgrzytnąłem zębami, bo w sumie miała rację.

Na początku każdy związek był fajny, ale szybko okazywało się, że coś nie gra. Z Justyną było inaczej. Czułem, że do siebie pasujemy i za nic w świecie nie mogę sobie pozwolić na to, by ją stracić. To chyba wystarczająco tłumaczy, dlaczego byłem tak zestresowany, wioząc ukochaną do domu mojej mamy, żeby panie się poznały. W samochodzie cały czas nerwowo udzielałem jej instrukcji:

– Mama ma dość konserwatywne poglądy. Nie lubi nowinek technologicznych, za to czyta co tydzień swoje magazyny. Wiesz, zna panią z kiosku i personel piekarni, gdzie codziennie chodzi po bułki. Wszędzie ma znajomych, ale nie wie, co to jest Facebook.

Justyna się nie odzywała. Może dlatego – pomyślałem – że ona miała nie tylko znajomych, ale i fanów na Facebooku. Prowadziła swój fanpage, gdzie zamieszczała filmiki z rozmaitymi ćwiczeniami i opowiadała o dobrodziejstwach biegania. Bardzo się bałem, że podczas rozmowy z mamą wypłynie jeden z wielu niezręcznych tematów.

– Nie mów jej, że białe pieczywo jest niezdrowe i tuczące, dobrze? – poprosiłem i ukochana niemal zabiła mnie wzrokiem.

Kiedy przyszliśmy, Justyna dała mamie bukiet kwiatów, a ja czerwone wino

Obiad jeszcze nie był gotowy, więc ku mojemu przerażeniu mama poprosiła moją dziewczynę, żeby usiadła w kuchni i „troszkę opowiedziała o sobie”.

– Ty możesz przetrzeć sztućce – mnie odesłała do dużego pokoju.

Z salonu oczywiście podsłuchiwałem, o czym rozmawiały. Zaczęło się niewinnie – od kwiatów, sałatek i leczniczych właściwości czosnku. Skrzywiłem się, bo mama przez całe dzieciństwo katowała mnie czosnkiem „na odporność” i do dzisiaj go nie cierpię.

– Ja uwielbiam czosnek, ale z uwagi na pracę z ludźmi nie mogę go jeść – usłyszałem wyznanie Justyny. – A proszę mi wierzyć, najchętniej wszystko bym jadła z czosnkiem!
– Och, to świetnie, bo ja dzisiaj mocno natarłam pieczeń! I możemy sobie dodać ząbek do sosiku do sałatki! – mama była wniebowzięta, że Justyna podziela jej zdanie.
– Ej, ja poproszę sos osobno, bez czosnku! – zawołałem i się zaczęło…

Justyna przypomniała mi, że od tygodnia mam katar, co przy dwudziestu paru stopniach na dworze jest niepokojące, i świadczy o mojej niskiej odporności. Na to mama jej przytaknęła, że zawsze byłem słabowitym dzieckiem, ale to dlatego, że wolałem siedzieć w domu i czytać, niż biegać na świeżym powietrzu. Justyna to podchwyciła i zaczęła narzekać, że nigdy nie poszedłem z nią pobiegać, a przecież wiadomo, że jogging jest bardzo zdrowy i potrzebny.

To było niesamowite. I nie chcę tego zepsuć

Dziesięć minut później dwie najważniejsze kobiety w moim życiu był, jeśli nie najlepszymi przyjaciółkami, to przynajmniej sprzymierzeńcami. Miały wspólny cel narzekań i utyskiwań i na przemian kiwały głowami, wykrzykując: „No właśnie, ja to samo mu ciągle mówię!”. Nie trzeba chyba dodawać, że owym celem byłem ja oraz mój tryb życia.

– Poznaliśmy się w siłowni, ale to był jakiś cud, bo Jacek był tam dosłownie raz! Kupił karnet, przyszedł, zagadał do mnie i więcej się nie zjawił – opowiadała Justyna mojej wyjątkowo zainteresowanej tematem mamie.
– No, cały Jacuś – pokiwała głową. – W drugiej klasie męczył mnie, żebym go zapisała na ping-ponga. Zapłaciłam za cały miesiąc i co? Po drugim treningu zaparł się jak osioł, że on więcej nie pójdzie i już! Jemu to się zawsze szybko zmienia.

Alarm! Czerwony alarm! – rozległa się syrena w mojej głowie. Mało brakowało, żeby mama zaczęła opowiadać mojej lubej, jak to również nigdy nie jestem w stanie wytrwać w związku dłużej niż rok!

– Może już siądziemy do stołu? Mamo, może ja ci pomogę, co? – odezwałem się nareszcie.

Bardzo chciałem odciągnąć gdzieś na chwilę Justynę i w tym czasie syknąć mamie ostrzegawczo na ucho, żeby trochę wyhamowała z opowieściami o moim dzieciństwie, ale nie zdołałem zdobyć posłuchu. Mama i Justyna właśnie się zaśmiewały z historii o tym, jak to nie chciałem chodzić na basen i schowałem slipki oraz czepek kąpielowy, więc mama zagroziła, że założy mi na głowę czepek foliowy, taki jaki zakłada się pod prysznic.

– No i momentalnie wszystko się znalazło! Schował kąpielówki i czepek w torbie z psią karmą! Potem pachniał chrupkami na całą szatnię!

Kiedy wreszcie na talerzach pojawił się rosół, a potem pieczeń (tak, natarta koszmarną ilością czosnku!) i sałatka, do której był tylko jeden sos (tak, mocno czosnkowy!), wiedziałem już, że moje obawy były nieuzasadnione. Mama i Justyna wprost się pokochały! Miały pasjonujący wspólny temat: moje wady i śmiesznostki. Przy stole mogłem jedynie dolewać sobie i im wina, mając nadzieję, że kiedy wyjdziemy z Justyną, sytuacja wróci do normy. Tyle że przy pożegnaniu one już były po imieniu i umawiały się do manikiurzystki!

– Twoja mama jest super – powiedziała do mnie rozbawiona Justyna w samochodzie. – Sporo mi o tobie opowiedziała. Dlaczego tyle czasu mnie do niej nie zabierałeś?
– Może właśnie dlatego – mruknąłem, ale tak naprawdę nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony.

Czuję, że Justi jest tą jedyną, a jej niespodziewana przyjaźń z moją mamą to dla mnie znak, że powinienem zrobić wszystko, żeby nasz związek przetrwał. Nie tylko dlatego, że kocham swoją dziewczynę. Również dlatego, że gdybyśmy zerwali, to coś czuję, że mama by mi tego nie darowała. Kto wie? Może nawet tym razem uznałaby, że to ja nie byłem wystarczająco dobry dla jej nowej przyjaciółki? 

Czytaj także:
Nie dawałam sobie rady z jednym dzieckiem, a gdy urodziłam drugie, zaczął się obóz przetrwania
Zazdrościłem Jackowi, że jest kawalerem - u mnie tylko kupki i zupki...
Podczas pandemii najgorsza jest samotność. Chciałabym wyjść do ludzi. Ale może wcześniej umrę

Redakcja poleca

REKLAMA