Wszystkiego mi zabraniał. Co prawda mówił, że jeśli wywiążę się ze swoich obowiązków – odrobię lekcje, pomogę mamie w domu, posprzątam swój pokój – to będę mogła spotkać się z koleżankami, pójść na imieniny jednej z nich czy do kina z paczką znajomych albo nawet na dyskotekę, ale nigdy nie dotrzymywał słowa.
Kiedy kończyłam zadaną pracę, po prostu zmieniał zdanie. Uznawał, że jest za późno, a ja nie powinnam włóczyć się po mieście, bo to źle świadczy o mnie jako o kobiecie. „Włóczyć się” – właśnie tak określał moją ciekawość świata i ludzi. Nie trzymał mnie pod kloszem, tylko w klatce.
– Dlaczego on jest taki? Dlaczego stale nas pilnuje? – pytałam mamę, lecz ona niezmiennie odpowiadała, że tata zachowuje się tak, bo nas kocha i chce nas strzec.
– Ale przed czym? Przed moimi przyjaciółmi? Przecież wiesz, że gdyby mógł, najchętniej by mnie nie posłał do szkoły! Tata jest jakiś nienormalny, a ty go zawsze usprawiedliwiasz! Bronisz go i posłusznie wykonujesz jego rozkazy! Mamo, przecież ty nawet nie masz znajomych!
– Jak to? A Bogusia i Jurek? A Tadeusz? Iwonka? – broniła się.
– Iwonka jest siostrą taty, a pozostali jego dobrymi znajomymi z czasów szkoły. A mnie chodzi o TWOJE koleżanki, TWOICH kolegów, dziewczyny z pracy... Gdzie oni są?! Mamo, obudź się wreszcie! Może nie przeszkadza ci, że nie masz swojego życia, ale ja dłużej tego nie wytrzymam. Duszę się, rozumiesz?! – w takich chwilach miałam ochotę potrząsnąć mamą, żeby obudziła się z tego koszmaru, lecz ona chyba naprawdę nie wiedziała, o co mi chodzi.
Zupełnie nie pojmowała, dlaczego wciąż kłócę się z tatą, sprzeciwiam jego zakazom i walczę o każdą minutę spędzoną ze znajomymi po lekcjach. Dla mamy ojciec był bogiem. Od początku ich znajomości decydował o jej życiu. Ona się na to godziła i nie protestowała, kiedy zniechęcał ją do spotkań ze znajomymi, którzy z czasem i tak zaczęli się wykruszać; do zmiany sposobu ubierania się czy wyrażania emocji.
Izolował mnie nawet od rodziny
– Tata wie, co robi – mawiała często. – Jest bardzo mądrym człowiekiem.
Owszem, ale habilitacja z fizyki molekularnej nie tłumaczyła jego obsesji na naszym punkcie. On mógł wyjeżdżać na konferencje, spotykać się z naukowcami, bywać na rautach i innych spotkaniach i korespondować, z kim chciał. Nam nie wolno było nic.
– Po co ci znajomość z jakąś tam Hanką? – pytał. – Kim ona jest? Kim są jej rodzice? Nie rozumiesz, że to tylko gra pozorów? To jej bardziej zależy na tej znajomości, bo dzięki niej może wiele zyskać.
– Tato, co ty w ogóle mówisz? Hania jest bogata, jej rodzice mają dobre zawody. Na co jej znajomość z córką wykładowcy na politechnice? Ona po prostu mnie lubi. Nie rozumiesz tego? – protestowałam, bo na krzyk i łzy nie miałam już nawet siły.
Mama tego nie robiła. Z góry uznała, że ojciec wie lepiej, i podporządkowała się jego dyktaturze. Nawet ze swoją jedyną siostrą spotykała się tylko dwa razy do roku.
– Ale będziemy tam tylko dwie godziny! Więcej nie wytrzymam – zastrzegał ojciec.
Nie miałam okazji poznać bliżej dziadków, wujostwa ani kuzynów. Jeszcze jako dziecko ledwie zaczynałam się z nimi bawić, a mama już stawała w drzwiach i wymownym spojrzeniem dawała mi znać, że pora się zbierać. Mając naście lat, już nie próbowałam się do nich zbliżać.
Wyglądali na bardzo zżytych, a ja byłam dla nich jak obca, dziwaczna planeta. Tylko ciocia, siostra mamy, widziała, jak cierpię. Na pożegnanie zawsze mocno mnie przytulała i zapewniała, że jestem u nich mile widziana i mogę wpadać, kiedy zechcę. Nawet nie wiedziała, jak bardzo tego pragnęłam. Lubiłam ją, ceniłam jej niezależność i zdecydowany charakter. Podobało mi się, że w swoim domu robi to, na co ma ochotę. Ubiera się, jak lubi, maluje i zmienia fryzurę, kiedy tylko uzna to za stosowne.
Chciałam kiedyś być taka jak ona…
– Wyglądała jak jakaś lafirynda – krytykował ją mój ojciec. – Kobieta powinna być schludna, a ona?! Że też Tadek się na to godzi. Jak można chodzić z takim dekoltem i kusić wszystkich wokół?! No sama powiedz? – zarzucał mamę pytaniami.
Nigdy nie zastanawiałam się, dokąd zmierza moje życie. Odliczałam dni do swoich osiemnastych urodzin, wyobrażając sobie, że wtedy – wraz z dowodem osobistym – zyskam upragnioną wolność. Próżne nadzieje…
Ojciec po otrzymaniu wyczekiwanego tytułu profesora zrobił się jeszcze gorszy. Teraz nie tylko dobierał mi znajomych. Okazało się, że ma też wizję mojej najbliższej przyszłości. Moim zadaniem było pójść w jego ślady, bo niestety odziedziczyłam po nim zdolności matematyczno-fizyczne. Miałam więc wyłącznie się uczyć i poszerzać wiedzę, żebym zdając maturę, nie daj Boże nie okryła hańbą „jego nazwiska”.
Chciałam z nim tylko porozmawiać...
Pech chciał, że się zakochałam. Kilka miesięcy przed maturą poznałam Jarka. Fajnego chłopaka z dobrej, kochającej się rodziny, który z braku pomysłu na życie wybrał technikum mechaniczne. Każdy normalny ojciec cieszyłby się, że jego córka znalazła sobie normalnego, dobrze wychowanego chłopaka, który ceni jej inteligencję i nie naciska na szybki seks. Wiedziałam jednak, że mój ojciec nigdy się nie zgodzi na Jarka. Nawet nie próbowałam mu się tłumaczyć ze swoich uczuć ani przedstawiać mojego chłopaka.
Spotykaliśmy się ukradkiem, w czasie długich przerw w szkole, albo kiedy udało mi się wyjść do sklepu po zakupy. Po powrocie zawsze dostawałam od ojca burę, ale wytrzymywałam to ze względu na swoje uczucie. Jarek był cierpliwy i wyrozumiały, nie naciskał na spotkania z moimi rodzicami. Rozumiał, gdy żaliłam mu się na ojca. Pocieszał mnie, że na studiach to się zmieni, lecz ja nie miałam złudzeń. Ojciec zmusi mnie do wybrania uczelni, na której wykładał, i będzie stale miał pod kontrolą.
– Mogę się tylko zabić, żeby się to wszystko skończyło… – wypłakiwałam się Jarkowi.
– Możesz wyjechać do innego miasta – próbował mnie uspokoić.
– Nie rozumiesz? On się nigdy na to nie zgodzi! Odetnie mnie od pieniędzy, wyrzuci ze swojego życia, a ja przecież oprócz niego i mamy nie mam nikogo! Żadnej rodziny, nikogo bliskiego, kto by mi pomógł...
– Masz mnie – tulił mnie Jarek.
„To za mało” – odpowiadałam mu w myślach, bo nie śmiałam zaprzeczyć głośno. Nie wiem, co by się stało z moim życiem, gdyby pewnego dnia ojciec nie postanowił wrócić wcześniej do domu. Stałam przed naszym blokiem wtulona w Jarka, pewna, że nikt nas nie zobaczy, kiedy tata wyszedł zza rogu i dosłownie na nas wpadł. Nie odezwał się ani słowem, ale po jego minie widziałam, że w domu czeka mnie awantura. Czym prędzej pożegnałam się z Jarkiem i popędziłam do mieszkania.
Ojciec w milczeniu krążył po kuchni i trzaskając garnkami, próbował przygotować sobie posiłek. Nie umiał gotować, nigdy nie zaglądał do kuchni, zostawiając ją całkowicie mamie, teraz jednak musiał gdzieś wyładować swoją złość.
– Zrobię ci kanapki – zaoferowałam swoją pomoc, sięgając po nóż.
Naprawdę chciałam przygotować mu posiłek, a potem usiąść i porozmawiać – jak dorosła córka z dorosłym ojcem, ale chyba nie znałam swojego taty. Zamiast odpowiedzieć, odwrócił się do mnie i wymierzył mi siarczysty policzek. Nigdy dotąd mnie nie uderzył, więc nie byłam przygotowana na taki cios. Zaskoczona uderzyłam głową o szafki. Po chwili poczułam ciepłą strużkę na karku. Nie musiałam sprawdzać, by wiedzieć, że to krew.
– Jak możesz?! – krzyknęłam.
– Jak TY możesz?! Zachowujesz się jak ta lafirynda, twoja ciotka! Jak połowa rodziny twojej matki! Ale ja na to nie pozwolę! Jesteś moją córką i nie będziesz wystawała pod blokiem z byle chłoptasiem! Już ja ci wybiję te amory z głowy! – wrzeszczał.
Nigdy wcześniej nie zachowywał się w ten sposób. Cały się trząsł, był purpurowy z wściekłości i krzyczał coraz głośniej. Wyzywał mnie od najgorszych. Nie chciał słuchać o Jarku. Na wyznanie, że go kocham, zareagował szyderczym śmiechem i... wymierzył mi kolejny policzek. Nie wiem, kiedy podniosłam na niego rękę. Tę, w której od początku zaciskałam nóż do krojenia chleba. A potem uderzyłam. Raz, drugi, trzeci... Nim nie wyrwał mi go z dłoni zaalarmowany krzykami sąsiad.
Nie pamiętam, co działo się potem. Karetka, przesłuchania, zmartwiony wzrok policjanta, który oddał mi dowód.
– Będziesz sądzona jak dorosła – powiedział. – Ale może sąd potraktuje cię łagodnie, jeśli opowiesz to wszystko, o czym mi mówisz. Chciałaś zabić ojca?
To pytanie omal nie rozdarło mi serca. Nie chciałam! Gdyby pozwolił sobie wytłumaczyć, gdyby nie krzyczał, nie poniżył mnie, nie uderzył... A teraz zamiast przygotowywać się do matury, czekam na rozprawę, a on walczy o życie. Oboje jesteśmy przegrani, o ile zawsze tacy nie byliśmy.
Czytaj także:
„Moje życie wypełnia praca. Kiedy z niej wracam, nie mam do kogo otworzyć ust. Po co mi kariera, gdy brakuje miłości?”
„Mąż wyjechał za granicę, a ja męczę się z jego dzieciakiem. Pasierb żyje jak w hotelu, a mnie ma za tanią służbę”
„Mąż tak często zaciągał mnie do łóżka, że skończyły mi się wymówki. Marzyłam, by w końcu dał mi święty spokój”