„Ojciec od zawsze faworyzował siostrę. Ja byłem dla niego zerem. Dopiero w obliczu śmierci wyznał mi okrutną prawdę”

Mężczyzna, którego nienawidził ojciec fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Zawsze miałem poczucie, że dla ojca byłem nikim. Owszem, zajmował się mną, dbał, żeby mi niczego nie brakowało, ale na tym koniec. Wszystkie uczucia przelewał na moją starszą siostrę, Ewelinę. Chwalił ją za każdy najmniejszy sukces”.
/ 02.04.2022 06:30
Mężczyzna, którego nienawidził ojciec fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

– Znowu się nie ogoliłeś – ojciec spojrzał na mnie krzywo. – Nie przeszkadza ci, że tak niechlujnie wyglądasz?

Mogłem jak zwykle obrócić wszystko w żart. Na przykład powiedzieć, że zabrakło mi na maszynkę do golenia. Mogłem także tłumaczyć się, że nie miałem rano czasu. Postanowiłem jednak wreszcie powiedzieć prawdę.

– Tato, golę się raz na cztery dni i nie widzę potrzeby częściej – oznajmiłem.

Starałem się mówić łagodnym tonem, ale ojciec i tak dostrzegł wzbierającą we mnie irytację. Zrobił nieszczęśliwą minę:

– Dlaczego się złościsz? Przecież chcę tylko, żebyś wyglądał jak człowiek.

– Wyglądam jak człowiek! – podniosłem głos. – Daj mi wreszcie spokój!

Powód mojej złości może się wydać błahy

Krzyczenie na własnego ojca tylko dlatego, że zwrócił ci uwagę, jest mocno niewłaściwe. A jednak ta kropla przepełniła czarę goryczy, która systematycznie wypełniała się praktycznie od dnia moich narodzin.

Nie mogłem już tego wytrzymać. Trudno mi było sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz słyszałem od ojca coś miłego. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek coś takiego usłyszał. Być może nie bolałoby mnie to tak bardzo, gdyby brak uczuć ojcowskich wynagradzała mi matka. Nigdy jej jednak nie poznałem, umarła wkrótce po moim urodzeniu.

Zawsze miałem poczucie, że dla ojca byłem nikim. Owszem, zajmował się mną, dbał, żeby mi niczego nie brakowało, ale na tym koniec. Wszystkie uczucia przelewał na moją starszą siostrę, Ewelinę. Chwalił ją za każdy najmniejszy sukces. Kiedy wygrała jakiś konkurs, dostała się do dobrego liceum, a potem na studia. Jak rozmawiał o niej z rodziną lub znajomymi, zawsze powtarzał:

– I co, udała mi się córka, nie?

Wypinał wtedy dumnie pierś, jakby oczekiwał, że ktoś wręczy mu jakiś medal za to, że tak wspaniale ją wychował. Mnie też całkiem nieźle szło w nauce, lecz wydawał się w ogóle tego nie zauważać. Może nie byłem aż takim orłem jak siostra, ale mógł mnie przecież choć raz pochwalić!

Tymczasem on albo milczał, albo rzucał jakąś nieprzyjemną uwagę w stylu: „Tylko tyle? Trzeba było się bardziej postarać!”. Nikt, kto tego nie przeżył, nie może mieć pojęcia, co czuje dziecko, słysząc od ojca takie słowa.

Nawet teraz, kiedy dostał wylewu i był przykuty do wózka, a ja jako jedyny z całej rodziny się nim opiekowałem, nie potrafił zdobyć się na choćby jeden przyjacielski gest w moją stronę. Tak samo jak w dzieciństwie słyszałem tylko ciągłe pretensje i docinki.

– Jak śmiesz na mnie krzyczeć?! – oburzył się ojciec. – Całe życie poświęcałem się dla ciebie. Chciałem cię dobrze wychować! Tak mi się odwdzięczasz?!

– I co?! – wrzasnąłem z wściekłością. – Pewnie uważasz, że ci nie wyszło? Przecież twoim zdaniem tylko jedno dziecko ci się udało... Ciągle to powtarzasz!

– Zawsze zazdrościłeś sukcesów siostrze – odparował, jeszcze bardziej mnie irytując.

– Jeśli czegokolwiek jej zazdrościłem, to tylko tego, że ją kochałeś, a mnie co najwyżej tolerowałeś! – syknąłem z urazą.

Poczułem dziwną ulgę

Pierwszy raz w życiu całkowicie szczerze powiedziałem, a raczej wykrzyczałem ojcu, co mi leży na sercu. Zareagował wyjątkowo gwałtownie.

– Nie masz prawa tak mówić! – rozdarł się. – Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem?! Natychmiast wynoś się z mojego domu!

Wiedziałem, że powinienem próbować go jakoś udobruchać. Przecież po tym wylewie stał się inwalidą… Nie mógł samodzielnie funkcjonować, a tylko ja go doglądałem – byłem jedyną osobą, którą obchodził jego los.

W tamtym momencie jednak złość i frustracja przesłoniły mi oczy. Wybiegłem, trzaskając drzwiami. Miałem tego wszystkiego po dziurki w nosie. Tata ciągle mówił tylko i wyłącznie o Ewelinie. Zmuszał mnie, żebyśmy oglądali albumy z jej zdjęciami z czasów szkolnych albo kazał mi wysłuchiwać o jej najnowszych sukcesach w pracy.

I zdawał się w ogóle nie dostrzegać, że jego ukochana córeczka nie odwiedziła go od prawie roku, a jedynie dzwoniła raz w tygodniu. Kiedy zwracałem mu na to uwagę, bronił jej. „Nie ma czasu na odwiedziny, bo jest bardzo zapracowana. Jeśli chce się w życiu cokolwiek osiągnąć, to trzeba pracować”, tłumaczył.

Kiedy wróciłem do swojego mieszkania, zadzwoniła siostra. Nie odebrałem, doskonale wiedząc, czego ode mnie chce. Na pewno ojciec już się jej poskarżył. Zawsze to robił, gdy coś mu się nie spodobało. Zwykle po rozmowie z nim Ewelina dzwoniła do mnie z pretensjami. Twierdziła, że za krótko u niego przebywam, że za mało się nim zajmuję, a jak już się zajmuję, to w niewłaściwy sposób.

A ona wprawdzie nie może mi pomóc, ale przecież przesyła pieniądze, właśnie na to, żeby tata miał wszystko, czego potrzebuje. Traktowała mnie, jakbym był jakąś wynajętą przez nią opiekunką!
Żadnego z nich nie obchodziło, że ja też mam swoje sprawy. Chociaż, prawdę mówiąc, nie do końca je miałem.

Nawet gdy ojciec nie jeździł jeszcze na wózku, wymagał ode mnie, bym mu pomagał absolutnie we wszystkim. Na przykład co chwila chciał, żeby go gdzieś zawozić: a to na grób matki, a to do odległego hipermarketu, bo w osiedlowych sklepikach drożyzna. Nie interesowało go przy tym, że to ja płacę za benzynę. Bo przecież on mógł kupić tańsze parówki.

Gdy minęła mi złość, pomyślałem, że niepotrzebnie wyszedłem od taty. Zbliżał się wieczór, więc i tak musiałem tam wrócić, żeby przygotować go do snu i położyć. Z westchnieniem podniosłem się z ławki i ruszyłem z powrotem.

Koło domu ojca spotkałem sąsiadkę. Powiedziała mi, że dwie godziny wcześniej zabrało go pogotowie. Wpadłem w panikę. Natychmiast pojechałem do najbliższego szpitala. Tam
z kolei dowiedziałem się, że ojciec został przywieziony z podejrzeniem zawału, ale teraz wszystko wygląda już lepiej. Musi jednak zostać do jutra na obserwacji.

No tak, to wszystko moja wina!

Pewnie mu się pogorszyło po naszej kłótni! Poczułem straszne wyrzuty sumienia. Zapragnąłem jak najszybciej się z nim zobaczyć. Ojciec leżał w trzyosobowej sali, akurat sam. Stanąłem obok jego łóżka. Trudno mi było zgadnąć, co myśli. Leżał bez ruchu,
z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

– Wiesz, że przez ciebie miałem najgorszą noc od chwili, gdy umarła twoja matka? – wychrypiał z trudem.

O dziwo, w jego słowach nie było wyrzutu.

– Tato… – zacząłem, lecz on mi przerwał.

– Nic nie mów, tylko mnie posłuchaj. Ta noc była straszna, ale też wiele mi dała. Przemyślałem to, co mi powiedziałeś. Widzisz, od czasu śmierci twojej matki…

Nagle jego oczy wypełniły się łzami. Duże, okrągłe krople zaczęły mu spływać po policzkach. Prawą rękę miał bezwładną, a lewa podłączona była do kroplówki, więc sam je wytarłem.

– Wiem, o co chodzi – powiedziałem do niego spokojnie. – Po prostu zawsze winiłeś mnie za śmierć matki. Prawda?

– Tak było – przyznał cicho.

Tamtego wieczora tata bardzo wiele mi wyjaśnił. Dowiedziałem się rzeczy, które zawsze były przeze mną ukrywane. Na przykład tego, w jaki sposób umarła moja matka. Do tej pory myślałem, że przy porodzie...

Podobno mama strasznie cieszyła się, gdy miałem przyjść na świat. Potem jednak wpadła w głęboką depresję. Lekarze twierdzili, że czasem się to zdarza po urodzeniu dziecka i że nie ma powodu do niepokoju.

Z mamą jednak było coraz gorzej, a tata nie wiedział, jak jej pomóc. Pewnego dnia znalazł ją nieprzytomną na podłodze w pokoju dziecinnym. Na stoliku stał pusty słoiczek po środkach nasennych, a obok w kołysce leżałem ja. Ojciec przez wiele lat nie mógł mi darować, że moje narodziny przyczyniły się do śmierci jego ukochanej żony.

– Tak bardzo brakowało mi twojej miłości – przyznałem mu się, a on przytulił mnie z czułością, chyba po raz pierwszy w życiu.

Po kilku dniach pobytu w szpitalu wrócił do domu, a ja razem z nim. Właśnie tak! Bo wiem jedno: powinienem być przy ojcu cały czas. Nie tylko dlatego, że z racji wieku wymaga stałej opieki. Także po to, by nadrobić stracony czas. Sam mnie o to prosił.

Czytaj także:
„Zostałam wdową w wieku 32 lata. Byłam wrakiem człowieka, rodzice musieli mnie karmić i zmuszać do wstawania z łóżka”
„Syn był moim oczkiem w głowie. Teraz ma żonę, dziecko w drodze, ale wciąż przywozi do mnie pranie i wpada po jedzenie”
„Ewa ma to, o czym zawsze marzyłam: nadzianego męża i kupę kasy. Teraz chce to porzucić, bo zachciało jej się >>miłości<<”

Redakcja poleca

REKLAMA