„Ojciec na starość ożenił się z młodą dziewczyną. Była gotowa wpędzić go do grobu, żeby dorwać się do jego kasy”

pewny siebie mężczyzna fot. Adobe Stock, micromonkey
„– Nie wpuszczę cię do domu. Jeśli zaraz stąd nie znikniesz, wezwę policję i zgłoszę, że nas nękasz – zagroziła mi, uśmiechając się pod nosem. – Policję? A wiesz, że to świetny pomysł. Może zainteresuje ich, że jesteś oszustką i szantażystką”.
/ 11.11.2023 18:31
pewny siebie mężczyzna fot. Adobe Stock, micromonkey

Kiedy mój tata przedstawił mi swoją narzeczoną, ledwo się powstrzymałem, żeby nie zagwizdać. Wysoka, smukła, niebieskooka blondynka z nogami po szyję. Wyglądała jak milion dolarów i była co najmniej o połowę młodsza od ojca. I na pewno młodsza ode mnie.

Ojciec był szczęśliwy

Staruszek całkiem nieźle się trzymał jak na swoje 68 lat, ale nie oszukujmy się – takiej dziewczyny nie urzekła ani jego aparycja, ani urok osobisty, zwyczajnie poleciała na forsę. No ale co z tego, skoro on wyglądał na szczęśliwego? Zgubił brzuszek, tryskał energią i śmiał się radośnie, co nie zdarzało mu się od śmierci mamy, czyli od ponad piętnastu lat. Postanowiłem więc, że postaram się polubić tę jego lalunię Barbie, chociaż nie potrafiłem traktować jej poważnie.

Podobało mi się, że wzięli skromny ślub, darowali sobie huczne weselisko i zrezygnowali z wystawnej podróży poślubnej, wybierając wyjazd na Mazury. Dobrze wróżyło na przyszłość to, że dziewczyna nie wydawała lekką ręką pieniędzy swojego męża.

Nagle się zmienił

Niedługo po ich ślubie nasze relacje się rozluźniły. Wyjechałem do Niemiec na pół roku i w tym czasie kontaktowałem się z tatą tylko przez telefon, bo on nie lubił rozmów przez Skype’a. A kiedy wróciłem i pojechałem go odwiedzić, przeżyłem szok.

Żegnałem pełnego życia, chociaż mocno dojrzałego faceta, a przywitał mnie wychudzony starzec. Przez niecały rok małżeństwa ojciec postarzał się o co najmniej dekadę! I nie chodziło tylko o wygląd, ale też o kondycję psychiczną i intelektualną – stał się roztargniony i zagubiony. Był całkiem niepodobny do dawnego siebie. Jakby bardzo gwałtownie zaatakowała go starcza demencja.

– Czy tata na coś choruje? – zapytałem Edytę, kiedy zostaliśmy sami, bo ojciec poszedł spać zaraz po kolacji.

– Nie, nic mu nie jest – odpowiedziała pogodnym tonem.

– To dlaczego tak wygląda?!

– Jak? – cwaniara udawała, że nie rozumie, o co mi chodzi.

– Jakby stał nad grobem.

– Nie wygłupiaj się – roześmiała się.

– Z ojcem dzieje się coś złego – upierałem się. – Powinien się przebadać.

– Wszystko jest w porządku. Nie wtrącaj się – moja macocha już się nie uśmiechała.

Pokazała prawdziwą twarz

Jej twarz przybrała zacięty wyraz. Opadła maska głupiutkiej, milutkiej panienki i ukazało się jej prawdziwe oblicze: chytre, bezwzględne, złe. Jakby uznała, że nie musi się już przede mną kryć.

– Co mu robisz? Trujesz go? – zaatakowałem bez wahania.

Wzruszyła ramionami.

– Oczywiście, że nie. Nic mu nie robię. Po prostu jest już stary – powiedziała to z taką miną i takim tonem, że mało brakowało, bym ją uderzył. – No, miło było, ale powinieneś już iść – dodała. – I od dzisiaj nie jesteś tu mile widziany.

– Pójdę sobie, ale nie myśl, że to koniec. Nie pozwolę ci wpędzić ojca do grobu!

To nie były z mojej strony tylko czcze pogróżki. Zaraz po powrocie do domu zacząłem przeglądać internet, szukając informacji o żonie ojca. Zdałem sobie sprawę, że prawie nic o niej nie wiedziałem! Uśpiły mnie jej powierzchowność i zadowolenie taty, dlatego się nie wtrącałem. A powinienem był, cholera.

Nie ufałem jej

Miałem nadzieję, że znajdę na Edytę jakieś haki. Coś, co pomoże mi ją skompromitować w oczach ojca, zanim będzie za późno, ale nie znalazłem zupełnie nic. Tak jakby ta kobieta nie istniała.

Nabrałem podejrzeń, że jej panieńskie nazwisko jest fikcyjne i że to oszustka ukrywająca się za fałszywą tożsamością. A to oznaczałoby, że wyjście za mąż za starca dla spadku, nie było jej pierwszym grzechem. Może to oszustka matrymonialna albo jakaś czarna wdowa zmieniająca dane personalne częściej niż skarpetki?

Ta teoria, choć rodem z kryminalnego filmu, wydawała się sensowna, tyle że nie miałem żadnych dowodów na jej potwierdzenie. Co gorsza, nie wiedziałem, w jaki sposób je zdobyć. Doszedłem do wniosku, że sam sobie nie poradzę.

Wynająłem prywatnego detektywa

Udałem się do biura detektywistycznego. Musiałem poczekać na wyniki jego śledztwa aż trzy tygodnie, ale opłaciło się! Okazało się, że Edyta oszukała już wcześniej co najmniej dwóch mężczyzn.

Pierwszego z nich najpierw uwiodła, a potem szantażowała, że powie o wszystkim jego żonie. Podobno wyciągnęła od niego kilkadziesiąt tysięcy, zanim doprowadziła biedaka do takiej desperacji, że był gotów powiadomić o wszystkim policję. Wtedy odpuściła i zniknęła. Nie próbował jej odnaleźć ani ukarać, tylko cieszył się, że dała mu spokój. Opowiedział swoją historię detektywowi, zaznaczając, że robi to tylko dlatego, by ktoś inny nie wpadł w sidła tej bezwzględnej harpii. Zażądał jednak całkowitej dyskrecji i uprzedził, że gdyby sprawa wyszła na światło dzienne, on się wszystkiego wyprze.

Drugą ofiarą mojej ponętnej macochy także był żonaty gość. Szantażowała go nie tylko ujawnieniem romansu, ale na dokładkę naciągnęła go na fałszywą ciążę. Ten idiota zapłacił jej dwadzieścia tysięcy za usunięcie nieistniejącego dziecka!

Nie pozwalała mi zobaczyć ojca

Stwierdziłem, że wiem już wystarczająco dużo. Pojechałem do taty, żeby uświadomić go, w jakie szambo się wpakował. Ale na miejscu spotkała mnie niemiła niespodzianka. Ojciec podobno nie chciał mnie widzieć. Nawet do mnie nie wyszedł, tylko wysłał żonę, żeby przekazała mi, iż nie życzy sobie żadnych kontaktów ze mną.

– Powiedział, że nie ma już syna – oznajmiła z uśmiechem Edyta.

– Kłamiesz! Niby dlaczego miałby tak powiedzieć? Nie pokłóciliśmy się.

– To nie moja sprawa, nic mnie to nie obchodzi. Ja tylko przekazuję jego słowa.

– Nie wierzę. Chcę się z nim zobaczyć. Mam prawo porozmawiać z ojcem! Chcę się przekonać, czy on w ogóle żyje! – poniosły mnie nerwy i zacząłem wrzeszczeć.

– Nie wpuszczę cię do domu. Jeśli zaraz stąd nie znikniesz, wezwę policję i zgłoszę, że nas nękasz – zagroziła mi, uśmiechając się pod nosem.

– Policję? A wiesz, że to świetny pomysł. Może zainteresuje ich, że jesteś oszustką i szantażystką.

Przez krótką chwilę, zanim zdołała się opanować, jej twarz wykrzywił grymas paniki. Zaraz jednak się opanowała, uśmiechnęła zimno i wycedziła:

– Bardzo śmieszne. Totalna bzdura.

Twarda sztuka – pomyślałem, mimo woli czując dla niej coś w rodzaju podziwu.

– To prawda i dobrze o tym wiesz. Przysięgam ci, pożałujesz, że wzięłaś na cel mojego staruszka. Skończysz w pace, gdzie twoje miejsce!

Bezczelnie mi groziła

Popatrzyła na mnie z nienawiścią.

– Nie, to ty pożałujesz. Znam ludzi, którzy nauczą cię, jak siedzieć cicho. Kto wie, może uciszą cię raz na zawsze… – odwróciła się i odeszła, nie czekając na moją ripostę.

Jej groźba, nie ukrywam, przestraszyła mnie, ale też ucieszyła. Liczyłem na to, że spełni obietnicę i naśle na mnie jakichś zbirów. Zamierzałem zastawić na nich pułapkę. Przez kilka kolejnych dni żyłem w ogromnym napięciu. Pełen lęku i podekscytowania zarazem, oczekiwałem ataku…

Tamtego wieczoru wracałem z pubu na piechotę zamiast samochodem. Szedłem nieco chwiejnym krokiem. Udawałem podchmielonego, chociaż przez cały wieczór piłem wyłącznie piwo bezalkoholowe. W pewnym momencie skręciłem w pobliski lasek – ktoś patrzący z boku pomyślałby, że zachciało mi się sikać, a ja tymczasem prowokowałem do działania nieznanych napastników. Rzucałem im w myślach wyzwanie: „No, chodźcie do mnie!”

Spełniła swoją groźbę

Już myślałem, że nic z tego, że groźby Edyty to słowa rzucone na wiatr, kiedy wyrosło przede mną dwóch osiłków uzbrojonych w kije bejsbolowe. Zbliżali się niespiesznie, dając mi czas na zrozumienie sytuacji. Rozumiałem doskonale. I nie uciekałem.

– Nie mam pieniędzy, mogę wam oddać tylko zegarek i telefon komórkowy – powiedziałem ugodowym tonem.

– Zaraz nie będziesz miał ani telefonu, ani zegarka, ani jednej całej kości. Pożałujesz, żeś się urodził – odparł bandzior numer jeden.

– Za co? Nic wam nie zrobiłem!

– Nam nie. Ale obraziłeś naszą znajomą. Kiedy z tobą skończymy, raz na zawsze odechce ci się z nią pogrywać.

– Nie wiem, o co wam chodzi. Nikomu się nie naraziłem, zwłaszcza kobiecie, spokojny ze mnie facet, muchy bym nie skrzywdził – rżnąłem głupa, by wyciągnąć z nich jak najwięcej informacji.

– Pozdrowienia od Edyty – mruknął zbir numer dwa i zamachnął się.
Uchyliłem się czujnie, a zanim natarł ponownie, zatrzymał go gromki okrzyk:

– Stój! I ani drgnij, bo ci kolana przestrzelę! Stój, mówię!

Bandyci patrzyli z niedowierzaniem na otaczających ich sześciu uzbrojonych mężczyzn, którzy wyrośli jakby spod ziemi. Cóż, nie oszczędzałem na ochroniarzach. Napastnicy od razu się poddali, ja wezwałem policję. Jeszcze zanim się zjawiła, wyjaśniłem opryszkom, że jeden z moich ludzi nagrał całe zdarzenie, więc się nie wyłgają. W nadziei na złagodzenie wyroków obaj zeznali, że Edyta zapłaciła im za pobicie i zastraszenie mnie.

To niejedyne przestępstwo, za które moja piękna macocha odpowie przed sądem. Wydało się, że podawała mojemu ojcu różne leki, żeby go otumanić i skłonić do działań na swoją korzyść. Wydziedziczyć mnie pewnie by się jej nie udało, ale mogła nakłonić staruszka do przepisania na nią tego, co miał za życia, nie po śmierci.

Jeszcze nie zapadły wyroki w jej sprawie. Najważniejsze, że udało mi się wyrwać tatę z jej łap. Jego stan poprawia się z każdym dniem. 

Czytaj także: „Córka rodzi dzieci jedno za drugim i jeszcze myśli o powrocie do pracy. Jeśli sądzi, że zajmę się jej dzieciarnią, to się grubo myli” „Marian mnie poniżał, więc uciekłam do Hiszpanii. Poznałam szanującego mnie kochanka, ale wróciłam, gdy mąż zachorował”
„Teściowa była dla mnie inspiracją. Wykopałam jej synka-nieroba, tak samo jak ona pozbyła się swojego męża”

 

Redakcja poleca

REKLAMA