„Ojciec miał pajęczyny w kieszeni, a mimo tego kupił nam wymarzone prezenty. Chciał, byśmy mogli poczuć odrobinę magii”

młody chłopak z choinką fot. Getty Images, Westend61
„– Tato, co się dzieje? – spytałem. – Straciłem pracę – powiedział cicho, jakby bał się własnych słów. – Straciłem ją kilka miesięcy temu. W głowie zawirowało mi jak po uderzeniu. Spojrzałem na ojca, próbując zrozumieć, co właśnie powiedział”.
/ 21.12.2024 16:00
młody chłopak z choinką fot. Getty Images, Westend61

Nie jestem pewien, czy można było wyczuć to wcześniej. W końcu od kilku tygodni w domu było coś... nie tak. Jakby ktoś zakręcił kurek z tlenem, a my wszyscy – mama, tata, Ola i ja – oddychaliśmy tą dziwną, rzadką atmosferą pełną niewypowiedzianych słów.

Wyglądał na bardzo smutnego

Zaczęło się od ojca. Tato zawsze był głową rodziny – takim typem gościa, który z uśmiechem wieszał półki i z zaciśniętymi zębami dokręcał ostatnią śrubę, nawet jak ręka drżała mu z wysiłku. Ostatnio jednak wyglądał jak cień samego siebie. Siedział zamknięty w garażu albo wpatrywał się w migający ekran telewizora, jakby próbował od niego wyciągnąć odpowiedzi na swoje problemy.

Ola, moja dwunastoletnia siostra, biegała po domu w swojej piżamie w jednorożce, pełna ekscytacji na myśl o Wigilii. W kuchni pachniało cynamonem i makiem, mama krzątała się między garnkami, a ja stałem, obierając ziemniaki i obserwując, jak ojciec siedzi przy stole. Był cichy, zamyślony. Czoło miał zmarszczone, a jego dłonie – zwykle pewne i silne – przesuwały się po obrusie.

Spróbowałem rozładować atmosferę. W końcu to Wigilia, wszyscy powinni się cieszyć, a nie wyglądać jak widma.

– Tato, święta są, a ty wyglądasz, jakby ci gwiazdki zgasły – zażartowałem, odkładając nóż.

Ojciec uniósł głowę i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Próbował się uśmiechnąć, ale uśmiech zgasł, zanim jeszcze pojawił się na dobre.

– Damian... nic mi nie jest. Po prostu zmęczony jestem – wymamrotał i odwrócił wzrok. To było kłamstwo. Widziałem to po jego oczach – w ich głębi coś pękło.

Nie naciskałem. Czułem tylko, że coś nadciąga. Coś, czego nikt z nas się nie spodziewał. Coś, co wkrótce miało zmienić nasze życie.

Zawsze mieliśmy tradycyjną Wigilię

Wigilia zawsze była u nas dniem pełnym hałasu, zapachów i tradycji. Ojciec kroił karpia, mama zaganiała mnie i Olę do układania sztućców na stole, a potem zawsze przychodził ten moment, kiedy siadaliśmy razem, otwieraliśmy okna na świeże, mroźne powietrze i czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę.

Tym razem było inaczej. Siedzieliśmy przy stole, wszyscy trochę cichsi niż zwykle. Mama podawała pierogi, Ola wpychała w siebie makowiec, aż miała buzię całą w cukrze pudrze, a ja wpatrywałem się w ojca, który milczał, jakby wcale go tam nie było. Jadł, ale jego oczy wbite były w talerz, jakby analizował każdy okruszek.

Kiedy skończyliśmy, ojciec odłożył widelec. Zrobił to tak spokojnie, że aż mnie to zaniepokoiło. Potem odchrząknął. I nagle w tej ciszy to brzmiało jak grzmot.

– Jest coś, o czym muszę wam powiedzieć – zaczął, a jego głos drżał.

Mama zamarła z półmiskiem w ręce, Ola przestała mlaskać, a ja poczułem, jak coś twardego osiada mi na żołądku.

– Tato, co się dzieje? – spytałem.

– Straciłem pracę – powiedział cicho, jakby bał się własnych słów. – Straciłem ją kilka miesięcy temu.

W głowie zawirowało mi jak po uderzeniu. Spojrzałem na ojca, próbując zrozumieć, co właśnie powiedział. Kilka miesięcy temu? Jak to „kilka miesięcy temu”?

– Co? – wyrwało się mamie. Jej głos zadrżał, jakby za chwilę miała się rozpłakać. – Co ty mówisz, Władek?

Nie chciałem was martwić. Myślałem, że się podniosę, że dam radę. Ale... – ojciec wbił wzrok w stół. – Nie udało się.

W pokoju zapadła taka cisza, że aż dzwoniło mi w uszach. Ola spojrzała na mnie, jej dziecięce oczy pełne były niezrozumienia.

– Ale za co my mamy to wszystko? Te prezenty, jedzenie, choinkę?! – wyrzuciłem z siebie. Czułem, jak gniew zaczyna podchodzić mi do gardła.

Ojciec milczał, jego twarz była blada i zmęczona. Mama odłożyła półmisek i usiadła na krześle. Jej oczy wypełniły się łzami.

– Władek... Boże, dlaczego nic nie mówiłeś? Przecież nie jesteś z tym sam! 

Jej głos się łamał, był cichy, jakby próbowała go nie podnieść, by nie przestraszyć Oli. Ale było za późno.

– Nie chciałem, żebyście się martwili... Myślałem, że coś znajdę, ale nikt nie chciał zatrudnić faceta w moim wieku. Wszystko, co tu jest... – machnął ręką w stronę stołu i choinki – ...to z naszych oszczędności. Teraz nie mamy już nic.

Nie takiej niespodzianki chcieliśmy

Ola patrzyła to na mnie, to na rodziców. Jej małe rączki zacisnęły się na obrusie.

Ale co to znaczy, że nie mamy nic? – spytała niepewnie.

Ojciec chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił. Spuścił głowę i wyglądał na człowieka, który przegrał wszystko. Mama złapała go za rękę, łzy spływały jej po policzkach. A ja... ja czułem gniew. Taki prawdziwy, palący gniew, który szarpał mnie od środka.

– Jak mogłeś nam nie powiedzieć?! Jakim cudem milczałeś i jeszcze udawałeś, że wszystko jest okej?! – wstałem gwałtownie, krzesło uderzyło o podłogę. – To są jakieś żarty?!

– Damian! – syknęła mama, ale nie zwróciłem na nią uwagi.

Patrzyłem na ojca, który siedział przy stole z pochyloną głową. Jego ramiona drżały, choć próbował to ukryć.

– Próbowałem... Nie chciałem was zawieść – wyszeptał.

Nie chciałem go słuchać. Nie chciałem widzieć, jak łzy cisną mu się do oczu. Musiałem wyjść. Musiałem zniknąć z tego pokoju, zanim powiem coś, czego będę żałował.

– Nie chce mi się tego słuchać – powiedziałem chłodno i ruszyłem do swojego pokoju.

Za sobą słyszałem, jak Ola zaczyna cicho płakać. Nie obchodziło mnie to. Zamknąłem drzwi i rzuciłem się na łóżko, wpatrując się w sufit. Serce waliło mi jak oszalałe. „Jak mógł nam to zrobić?”, myślałem. „Jakim cudem miał czelność milczeć i jeszcze robić te święta? Co to w ogóle miało znaczyć?!”.
Chciałem się wkurzać, chciałem obwiniać ojca, ale gdzieś między gniewem a żalem pojawiała się inna myśl. Przecież on się bał.

Siostra mnie zaskoczyła

Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi. To nie mogła być mama. Mama by nie pukała – weszłaby od razu, próbując mnie uspokoić. I to nie ojciec. On pewnie nie miałby odwagi. Pukanie było delikatne, niemal nieśmiałe.

– Damian? – głos Oli. – Mogę wejść?

Westchnąłem. Nie chciałem z nikim gadać, a już na pewno nie z dwunastolatką, która nie miała pojęcia, co się właściwie wydarzyło. Ale Ola była uparta. Zawsze była.

– Wchodź – burknąłem.

Otworzyła drzwi i wsunęła się do pokoju, trzymając coś za plecami. Miała na sobie swoją ulubioną bluzę z różowym jednorożcem. Patrzyła na mnie tymi wielkimi oczami, które zawsze działały na wszystkich, nawet na ojca, gdy miała kłopoty.

– Dlaczego krzyczałeś na tatę? – zapytała cicho.

Prychnąłem. Dlaczego krzyczałem? Naprawdę nie widziała, co się dzieje?

– Bo nas okłamał. Przez kilka miesięcy udawał, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę... – urwałem. – Po prostu... to nie w porządku.

Ola podeszła bliżej i usiadła na końcu mojego łóżka, tuląc coś, co trzymała w rękach. Dopiero teraz zauważyłem, że to jej nowy zestaw lalek, który dostała na święta.

– Damian, a jakbyśmy sprzedali te prezenty? – powiedziała nagle.

– Co? – uniosłem głowę, patrząc na nią jak na kosmitkę.

– Te prezenty. I niektóre rzeczy... Wtedy tata by się nie martwił, prawda? – jej głos był cichy, spokojny, jakby mówiła o czymś zupełnie normalnym.

Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć.

– Ola, przestań. To... głupie – mruknąłem, odwracając wzrok.

To nie jest głupie! – powiedziała z uporem. – Damian, ja wiem, że coś jest nie tak. Tata płakał, kiedy wyszedłeś. Mama też. Nie chcę, żeby oni tak wyglądali – po chwili dodała ciszej: – Nie chcę, żeby byli smutni przez te głupie prezenty.

Przełknąłem ślinę. Jej słowa uderzyły mnie bardziej, niż chciałem to przyznać. Przed oczami stanęła mi twarz ojca – ten smutek, zmęczenie i poczucie winy. I mama, która starała się go wspierać, mimo że sama była bliska załamania. Ola wyciągnęła rękę, podając mi swoją ulubioną lalkę. Tę, o której marzyła przez całe miesiące.

– Proszę. Ty to weź i sprzedaj. Ja nie potrzebuję.

Przez chwilę gapiłem się na tę lalkę jak idiota. W końcu pokręciłem głową i odsunąłem jej rękę.

– Nie możesz tego zrobić. To... to prezent.

– A tata? – spojrzała na mnie poważnie. – On jest ważniejszy niż jakaś lalka.

Wbiłem wzrok w podłogę. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy. Te jej słowa – proste, dziecięce – brzmiały tak cholernie dojrzale. W jednej chwili poczułem się jak najgorszy egoista. Gniew, który czułem do ojca, nagle zaczął topnieć.
Ola wstała i położyła lalkę na moim biurku.

– Jak będziesz chciał, to tam jest – spojrzała na mnie jeszcze raz i wyszła z pokoju.

Była znacznie mądrzejsza ode mnie

Kiedy drzwi się zamknęły, oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłoniach. Czułem, że coś zaczyna się we mnie zmieniać. Może to była tylko chwila, ale po raz pierwszy zobaczyłem sytuację inaczej. Ojciec nie kłamał, bo chciał nas oszukać. On się bał. Bał się, że nie da rady, że nas zawiedzie. I może właśnie dlatego milczał – bo wstyd było mu się przyznać do porażki.
Sięgnąłem po lalkę Oli i obracałem ją w rękach. Głupia lalka, a jednak wydawała się ważyć tonę.

W końcu wstałem, podszedłem do biurka i wyciągnąłem spod książek pudełko z nowiutką konsolą, którą dostałem na święta. Zanim jeszcze otworzyłem opakowanie, byłem pewien, że ta konsola jest najważniejszą rzeczą na świecie. Teraz patrzyłem na nią jak na kawałek plastiku.
Westchnąłem ciężko. Miałem już plan.

– Ola... – wyszeptałem do pustego pokoju. – Może masz rację, mała.

Następnego dnia w salonie panowała dziwna cisza. Mama krzątała się w kuchni, ojciec siedział przy stole z kubkiem zimnej herbaty, a Ola – jak zawsze – tupała nogami, żeby zwrócić na siebie uwagę.

– Mamo, tato, Damian chce coś powiedzieć – wypaliła nagle.

– Co? – Spojrzałem na nią jak na zdrajcę.

Ojciec podniósł głowę. Wyglądał, jakby nie spał całą noc. Mama usiadła obok niego, ocierając ręce o fartuch.

– Damian, co się stało? – spytała spokojnie.

Odetchnąłem głęboko.

– Ola ma rację – powiedziałem w końcu, patrząc na ojca. – Nie potrzebujemy tych wszystkich rzeczy. Jeśli to ma pomóc, sprzedajmy prezenty.

Ojciec spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Nie po to wam je kupiłem... Nie chcę, żebyście musieli... – głos mu się załamał.

– Tato, to tylko przedmioty – przerwałem mu, starając się mówić twardo. – My damy radę. Razem.

Mama złapała ojca za rękę.

– Damian ma rację. Nie prezenty są ważne, Władek. My musimy być razem, to wystarczy – powiedziała łamiącym się głosem.

Ola, widząc, że wszyscy się zgodzili, podbiegła z lalką i położyła ją na stole.

– Ja zaczęłam! – oświadczyła z dumą.

Ojciec spojrzał na nas wszystkich. Przez chwilę myślałem, że znowu się załamie, ale nagle odetchnął głęboko. W jego oczach pojawiło się coś nowego – ulga.

– Dziękuję – wyszeptał.

Wtedy zrozumiałem, że pierwszy raz od dawna, naprawdę jesteśmy rodziną.

Damian, 20 lat

Czytaj także:
„Rodzice próbowali przejąć kontrolę nad moim życiem. Chcieli wiedzieć, z czym jem kanapki i z kim chodzę do łóżka”
„Troska siostrzenicy skończyła się tak szybko, jak tylko złożyłam podpis na testamencie. Wykorzystała mnie i oszukała”
„Sąsiad zrobił z mojego męża dobrego Samarytanina na cały etat. Ja nie miałam zamiaru sponsorować komuś życia”
 

Redakcja poleca

REKLAMA