„Ojciec był moim bohaterem, kochałam go bezgranicznie. Nie miałam pojęcia, że w weekendy tuli do snu inną córkę”

Żona zostawiła mnie z dzieckiem, które spłodziła z kochankiem fot. Adobe Stock, Marina Andrejchenko
„Było mi wstyd, że na nią napadłam, zwyzywałam, obwiniłam o całą sytuację. Przecież to ojciec zdradził mamę, Natalia nie była niczemu winna, nie prosiła się na świat. I od pierwszych dni swojego życia była w gorszej sytuacji niż ja. Ja miałam przecież tatę na co dzień. A ona tylko czasami, w dodatku po kryjomu”.
/ 24.02.2023 09:15
Żona zostawiła mnie z dzieckiem, które spłodziła z kochankiem fot. Adobe Stock, Marina Andrejchenko

Przez trzydzieści dwa lata myślałam, że jestem jedynaczką. Miałam pretensje do mamy i taty, że nie zafundowali mi rodzeństwa. I nagle usłyszałam, że mój ojciec prowadził podwójne życie. A z jego związku z kochanką mam młodszą siostrę… Dowiedziałam się o jej istnieniu w dniu jego pogrzebu. Kilka godzin po uroczystości miałyśmy jechać z mamą do notariusza, na otwarcie testamentu. Byłam zdziwiona, że ojciec w ogóle zostawił taki dokument. I że notariusz wyznaczył wizytę akurat na dzień pogrzebu.

– Po co te wszystkie formalności, po co taki pośpiech? Przecież sprawa jest jasna, dziedziczysz ty i i ja. Tata nikogo bliskiego więcej nie miał. Można to wszystko przecież załatwić później… – narzekałam głośno, kręcąc się po gabinecie ojca.

Byłam kompletnie rozbita po pogrzebie

Nie miałam ochoty już nigdzie wychodzić. Chciałam usiąść w fotelu taty, powspominać wspólnie spędzone radosne chwile, popłakać trochę w samotności.

– Córeczko, nie wiesz wszystkiego… Nie byłyśmy jedynymi bliskimi osobami dla twojego ojca. Myślę, że w kancelarii będzie jeszcze ktoś – usłyszałam nagle głos mamy.

Odwróciłam się. Stała w drzwiach i patrzyła na mnie ze smutkiem.

– Kto? – zdziwiłam się.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć… – zawahała się.

– Najlepiej wprost – oznajmiłam.

Twoja… siostra – wykrztusiła.

– Słucham? To jakaś bzdura. Przecież ja nie mam rodzeństwa! – krzyknęłam zdezorientowana.

– Masz… Ojciec mnie zdradzał. I z tego związku urodziła mu się córka. Pamiętasz tę szczupłą dziewczynę, która stała przy grobie trochę z boku? To właśnie ona.… Ma na imię Natalia. Przyjechała na pogrzeb z drugiego końca Polski… Uprzedziła mnie, że musi zaraz wracać i stąd ten pośpiech z odczytaniem testamentu – wyznała w końcu mama.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Zaczęłam odtwarzać w myślach przebieg ceremonii. Rzeczywiście, na cmentarzu była jakaś dziewczyna. Trzymała się z boku. Płakała… Nie miałam pojęcia, kto to jest. Myślałam, że może jakaś daleka kuzynka, której nie zdążyłam poznać. Obiecałam sobie nawet, że po wszystkim zapytam o nią mamę. Ale wyleciało mi to z głowy. A to była moja siostra!

– Nie rozumiem… Wiedziałaś o jej istnieniu? Od kiedy? I nic nie zrobiłaś? – zasypałam mamę pytaniami.

– A co miałam zrobić? Gdy dowiedziałam się, że twój ojciec ma dziecko z inną, skończyłaś dopiero dziesięć lat… I byłaś taka w niego wpatrzona. Nie chciałam, żeby zawali ci się świat.

– A później? Gdy już dorosłam? Mogłaś coś powiedzieć. Cokolwiek! – zbierało mi się na płacz.

– Twój ojciec uznał, że sam chce ci wyznać prawdę. Ale przez te wszystkie lata brakowało mu chyba odwagi. A ja? Ja pomyślałam, że nie ma co rozdrapywać starych ran – powiedziała cicho, kręcąc głową.

Byłam w szoku

Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Myślałam, że to jakiś koszmarny sen. Że zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Ale choć mrugałam oczami, szczypałam się w rękę, sen nie znikał. Tkwiłam w koszmarze. Ojciec zawsze miał dla mnie czas, dużo gadaliśmy Bezwładnie opadłam na fotel i zatopiłam się we wspomnieniach. Mama miała rację. Ojciec był najważniejszym człowiekiem w moim życiu. To właśnie do niego zwracałam się o pomoc w trudnych chwilach, wypłakiwałam mu się w rękaw, prosiłam o radę. Z mamą nie dogadywałam się aż tak dobrze. Nie miałam zbyt wielu okazji do rozmowy. Była pielęgniarką w szpitalu, dużo pracowała. Brała dodatkowe dyżury, chodziła na prywatne wizyty. Przywykłam do tego, że często jej nie było. A jak już wracała, to była zwykle tak zmęczona, że prawie od razu kładła się spać. Tymczasem tata popołudniami zawsze siedział w domu. Mogłam pójść do jego gabinetu, usiąść mu na kolanach, pogadać. Zawsze miał dla mnie czas.

Pamiętaj, że ojciec bardzo cię kochał. Przecież w końcu zdecydował się zostać z nami. Ze mną, ale przede wszystkim z tobą. Choć ta sytuacja nie była łatwa. Ani dla niego, ani dla mnie. Przez jakiś czas myśleliśmy nawet o rozwodzie… – wyrwał mnie z zamyślenia głos mamy.

– To o to tak się kłóciliście wieczorami? – zapytałam.

– Zauważyłaś, że się kłóciliśmy? Staraliśmy się trzymać cię z dala od naszych problemów – zmartwiła się.

Znowu zatopiłam się w myślach… Czy zauważyłam? Pewnie, że zauważyłam! Nie byłam przecież ślepa! Dorośli myślą, że dzieci niczego nie widzą, nie rozumieją. To błąd! Są świetnymi obserwatorami. Podglądają, podsłuchują i wyciągają wnioski… W naszym domu nigdy wcześniej nie było awantur. A tu nagle, gdy byłam w czwartej klasie podstawówki, rodzice zaczęli zamykać się w sypialni. Zza zamkniętych drzwi docierały do mnie ich podniesione głosy. Ich ton nie pozostawiał wątpliwości. Nie rozmawiali o przyjemnych sprawach… Teraz wreszcie zrozumiałam, o co się kłócili – mama dowiedziała się o romansie ojca i o dziecku. Ale wtedy nie miałam pojęcia, o co chodzi. Choć przykładałam ucho do ściany, wyłapywałam tylko pojedyncze słowa. Czułam jednak, że dzieje się coś złego. Widziałam że mama miała potem zaczerwienione oczy, a tata chodził zdenerwowany po mieszkaniu.

Byłam tym wszystkim przerażona

Pamiętam, w ławce siedziała ze mną bardzo miła dziewczynka, Kasia. Zaprzyjaźniłyśmy się. Któregoś razu wyznała mi z płaczem, że jej rodzice non stop na siebie krzyczą. I że chyba się rozwodzą.

– A co to znaczy? – zapytałam ją wtedy.

– Że tatuś nie będzie już z nami mieszkał, tylko się wyprowadzi do innej pani – odparła.

Po tym wyznaniu przestraszyłam się jeszcze bardziej. Przecież moi rodzice też się kłócili! Czyżby myśleli o rozstaniu? Ta myśl nie dawała mi spokoju przez wiele dni. Pewnego wieczoru, gdy mamy nie było w domu, usiadłam ojcu na kolanach. Musiałam z nim pogadać.

– Tato, ale wy się z mamą nie rozwodzicie? – zaczęłam niepewnie.

Spojrzał na mnie zaskoczony.

– A skąd ci to przyszło do głowy?

– A tak pytam… Bo tata i mama Kasi się rozwodzą. I ona teraz bardzo płacze… – odparłam.

Tata mocno mnie przytulił.

– Tak nieraz w życiu bywa… Ale nie martw się, ja i mama się nie rozwodzimy – zapewnił mnie.

Kilka dni później awantury w domu ustały… Tylko tata wyjeżdżał czasem na dzień lub dwa. Tłumaczył mi później, że musi załatwiać jakieś interesy. Wierzyłam mu bezgranicznie. Dziś jednak wiem, że kłamał, że jechał zobaczyć się z tą drugą córeczką. Tamtego dnia, po rozmowie z mamą, byłam wściekła na ojca. Czułam się zdradzona, oszukana. Nie zamierzałam jechać do notariusza. Nie chciałam patrzeć na dziewczynę która była symbolem krzywdy, jaką tata wyrządził mamie i mnie. Biedna mama… Wyobrażałam sobie, jak musiała cierpieć przez te wszystkie lata, jak ciężko jej było żyć ze świadomością, że jej mąż ma dziecko z inną, płaci na nie.

– Wiem, że jesteśmy umówione, ale nie jadę do żadnej kancelarii. To dla mnie za wiele. Nienawidzę tej całej Natalii i nie chcę widzieć jej na oczy – oświadczyłam mamie.

– Wiem, że to trudne, córeczko… Ale poradzisz sobie. Rzeczywistości nie da się zmienić. Ale jak się z nią zmierzysz i zaakceptujesz, to zrobi ci się lżej. Uwierz mi, wiem, co mówię – odparła z westchnieniem.

Tak mnie prosiła, tak mnie namawiała, że w końcu się zgodziłam. Obiecałam sobie jednak, że potraktuję siostrę jak powietrze. Chciałam tylko, żeby jak najszybciej zniknęła z mojego życia. Gdy przyjechałyśmy z mamą na miejsce, Natalia już czekała. Gdy nas zobaczyła, zerwała się z krzesła. Przywitała się z mamą wylewnie, a potem podeszła do mnie.

– Miło mi cię wreszcie widzieć. Nasz tata wiele mi o tobie opowiadał… – wyciągnęła rękę.

– Tak? A mnie o tobie w ogóle nie wspomniał – warknęłam.

Słowa „nasz tata” sprawiło, że zapomniałam o swojej obietnicy.

– Przepraszam, myślałam, że jak już o mnie wiesz, to będziesz chciała mnie poznać. Przecież jesteśmy siostrami. A tata mówił, że zawsze chciałaś mieć rodzeństwo – wykrztusiła, a ja poczułam, jak wzbiera we mnie jeszcze większa złość.

– Co ty sobie myślałaś? Że się ucieszę na twój widok? Wybuchnę płaczem i rzucę ci się na szyję? I będzie jak w melodramacie?! Niedoczekanie! Zabieraj co twoje i do widzenia! Bo inaczej pożałujesz! – wrzasnęłam.

– Czemu tak mówisz? Przecież nie zrobiłam ci nic złego – dziwiła się.

– Nie? Chyba żartujesz! Przychodząc na świat, omal nie zniszczyłaś naszej rodziny, zabrałaś mi część miłości ojca, zburzyłaś spokój mojej mamy. Mało?! – nacierałam.

Awantura wisiała na włosku

Lecz notariusz zachował zimną krew.

– Może porozmawiacie panie później? Za pół godziny mam następnych klientów, więc przejdźmy, proszę, do rzeczy – przerwał dyskusję.

Jakoś opanowałam nerwy.

– Tak, oczywiście, bardzo przepraszam… Już skończyłyśmy, prawda? – spojrzałam groźnie na Natalię. Skinęła głową w milczeniu.

Notariusz zaczął odczytywać testament. Zamierzałam skupić się na jego słowach, ale nie potrafiłam. Kątem oka zerkałam na siostrę. Nie było wątpliwości, że to córka mojego ojca. Była do niego bardzo podobna. Ten sam nos, podbródek i wielkie, brązowe oczy… Ja jestem takim poplątaniem z pomieszaniem. Trochę z mamy, trochę z ojca. A najwięcej podobno z dziadka. A ona? Skóra zdjęta z taty… Poczułam ukłucie zazdrości. W tamtej chwili znienawidziłam ją jeszcze bardziej. Gdy wszystkie formalności zostały załatwione, wybiegłam z kancelarii, jakby mnie ktoś gonił. Nawet nie obejrzałam się na Natalię. Obchodziła mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Mijały kolejne miesiące. Powoli zbierałam się po śmierci taty, wracałam do normalnego życia. Pracowałam, spotykałam się ze znajomymi. Zgodnie z daną sobie obietnicą chciałam zapomnieć o siostrze, ale jakoś nie mogłam. Złość stopniowo ustępowała. Któregoś dnia zdałam sobie sprawę, że nie myślę już o niej z taką nienawiścią jak na początku. Przecież nie była niczemu winna, nie prosiła się na świat. I od pierwszych dni swojego życia była w gorszej sytuacji niż ja. Ja miałam przecież tatę na co dzień. A ona tylko czasami, w dodatku po kryjomu. W przeciwieństwie do mnie miała świadomość, że tatuś odjeżdża do innej dziewczynki i musiało być jej z tego powodu bardzo przykro. W pewnym momencie złapałam się na tym, że jej współczuję. Poczułam, że chcę z nią porozmawiać, może nawet się z nią zobaczyć. Zapytać, co u niej słuchać, jak jej się wiedzie. Zastanawiałam się nad tym coraz częściej. Nie miałam jednak pojęcia, jak to zorganizować. Wiedziałam tylko, że mieszka we Wrocławiu. I tyle. Żadnego adresu, telefonu. Gdybym chociaż znała nazwisko, może znalazłabym ją na fejsie.

A tak? Szukaj wiatru w polu

Podejrzewałam, że coś mogło być w papierach ojca, ale bałam się zapytać mamy. Nie chciałam sprawiać jej przykrości, rozdrapywać starych ran… Pomyślałam więc, że poczekam na sprzyjający moment i sama spróbuję jej poszukać. Którejś niedzieli jak zwykle spotkałyśmy się u niej na obiedzie. W pewnym momencie zaczęłyśmy rozmawiać o ojcu. Mama wspomniała, że w jego gabinecie panował zawsze potworny bałagan. I nigdy niczego nie mógł znaleźć w papierach.

– Grzebał przez pół dnia, mówił, że on dokładnie wie, gdzie co leży, a potem bezradnie rozkładał ręce i wołał mnie na ratunek – śmiała się.

– Właśnie, a propos papierów… Zajrzę do nich, dobrze? Chcę czegoś poszukać… – zagadnęłam.

– A czego konkretnie? Bo robiłam porządki. Nie chcę, żebyś wszystko powywracała do góry nogami. Bałaganiarstwo masz we krwi, po ojcu – stwierdziła ze śmiechem.

– Sama nie wiem… Może są jakieś listy albo rysunki – kręciłam.

Uśmiechnęła się pod nosem.

– A tak naprawdę to o co ci chodzi? Bo widzę, że kłamiesz jak najęta…

– No dobra, chcę poszukać jakiegoś kontaktu do Natalii. Nie wiem dlaczego, ale chcę z nią porozmawiać. Nie daje mi to spokoju – przyznałam się w końcu.

Byłam pewna, że mama wybuchnie gniewem, obrazi się, ale nie… Wstała i poszperała w szufladzie.

– Nie musisz niczego szukać. Twoja siostra zostawiła mi dla ciebie swój adres mailowy. Na wypadek, gdybyś któregoś dnia chciała się z nią jednak skontaktować – położyła przede mną niewielką karteczkę.

– Naprawdę? Kiedy ci ją dała? – zdziwiłam się.

– Od razu po wizycie u notariusza. Ty uciekłaś, a my zamieniłyśmy ze sobą kilka słów – odparła.

– Dlaczego mi wtedy nie dałaś tej kartki? Nic mi o niej nie powiedziałaś? – chciałam wiedzieć.

– Po co? Żebyś wyrzuciła ją do najbliższego śmietnika? Albo mnie kazała wyrzucić? Byłaś wtedy taka wściekła, rozżalona, obrażona na wszystko i na wszystkich… A tak czekała u mnie bezpiecznie, aż oswoisz się z sytuacją, wszystko przemyślisz. I podejmiesz decyzję, kierując się sercem, a nie złością – odparła.

Nie ukrywam, zatkało mnie

Nie mogłam uwierzyć, że mama jak gdyby nigdy nic dała mi ten adres. I tak spokojnie o tym mówiła.

– Chcę cię o coś zapytać… Ale przyrzeknij mi, że odpowiesz naprawdę szczerze – wykrztusiłam, gdy już odzyskałam mowę.

– Postaram się. A o co chodzi?

– Nie jest ci przykro, że chcę się skontaktować z Natalią? Bo ja na twoim miejscu pewnie bym się wściekła – wypaliłam.

Zastanawiała się przez chwilę.

– Pamiętasz, jak ci kiedyś powiedziałam, że rzeczywistości zmienić się nie da? Z niektórymi faktami trzeba się pogodzić i tyle. Jesteście z Natalią siostrami. I nie ma żadnego znaczenia, czy mi się to podoba, czy nie – powiedziała.

W tamtej chwili pomyślałam, że moja mama jest najmądrzejszą i najsilniejszą kobietą pod słońcem. Nie napisałam do siostry od razu. Minęło jeszcze kilka dni, zanim zdecydowałam się na ten krok. Dobrze pamiętałam, jak paskudnie zachowałam się u notariusza i bałam się, że mnie zwyczajnie pogoni. W końcu jednak napisałam. Pomyślałam, że skoro zostawiła mamie adres mailowy, to czeka na wiadomość ode mnie. To było tylko kilka słów, bo nic mądrzejszego nie byłam w stanie wymyślić. „Jak masz ochotę jeszcze ze mną porozmawiać, to daj znać. Twoja siostra, Aneta”. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. „Jasne, że mam ochotę”.

Od tamtej pory minęło pół roku. Pisujemy do siebie z Natalią regularnie, czasem rozmawiamy przez telefon. Dwa razy spotkałyśmy się osobiście. Nie zwierzamy się sobie na razie z sekretów, ale przecież jesteśmy dopiero na początku naszej drogi. Musimy się lepiej poznać, zaprzyjaźnić… Nie wiem, co będzie dalej. Może zaproszę ją do siebie na kilka dni albo wyjedziemy gdzieś na wakacje? Zobaczymy, co przyniesie los. Jestem jednak pełna optymizmu i nadziei. Wierzę, że znajdziemy wspólny język. Bądź co bądź jesteśmy przecież siostrami. Czy to się komuś podoba, czy nie…

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA