„Ogarnianie życia przyjaciółki było moim drugim etatem. Najpierw robiła, a potem myślała, jak nieodpowiedzialne dziecko”

Przyjaciółka nie wiedziała, że mam romans z jej mężem fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„– Niepotrzebnie ciągle tkwisz w tej pracy. Wysyłasz kosmosowi sygnał, że tak naprawdę nie wierzysz w swój potencjał. – Wierzę, tylko wiem, że żeby coś osiągnąć, trzeba na to ciężko pracować! Nie zrezygnuję z pensji w nadziei, że wszystko się jakoś ułoży. Ty tak zrobiłaś i co? Nie masz pracy, sprzedaż ci nie idzie, a masz rachunki do zapłacenia!”.
/ 17.12.2022 15:15
Przyjaciółka nie wiedziała, że mam romans z jej mężem fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Po piętnastu latach pracy w księgowości uznałam, że pora na coś nowego. Zawsze podobała mi się grafika komputerowa, lubiłam podglądać nasz zespół grafików przy pracy, a przez lata podłapałam podstawy obsługi jednego programu graficznego. Niestety, mój szef nie był kompletnie zainteresowany tym, bym poszerzała swoje kwalifikacje zawodowe. Dla niego najważniejsze było, że dobrze rozliczam faktury.

– Zapisałam się na kurs grafiki komputerowej – oznajmiłam mojej przyjaciółce Marzenie. – Umiem już zrobić trochę rzeczy, ale chciałabym w przyszłości zająć się tym profesjonalnie.

Była najbardziej pozytywną osobą na świecie

Jeszcze zanim odpowiedziałam, wiedziałam, że będzie zachwycona tym pomysłem. Marzena była jedną z tych osób, które uważają, że sukces można przyciągnąć, a wszechświat zawsze daje nam to, czego bardzo pragniemy. Miała w domu dziesiątki poradników pozytywnego myślenia, „przyciągania obfitości”, bogacenia się i samouzdrawiania. Za każdym razem, kiedy się spotykałyśmy, z entuzjazmem opowiadała o tym, co nowego w tej dziedzinie wyczytała i jak blisko jest już idealnego życia. Już wiem, skąd brała te pomysły. Z bzdurnych poradników!

– Och, kochana, to wspaniale, że otworzyłaś się na swoje wewnętrzne pragnienia! – zawołała radośnie. – Nie słuchaj, jeśli ktoś będzie ci mówił, że ci się nie uda! Na pewno ci się uda, jeśli tylko będziesz myśleć o swoim sukcesie, jakbyś już go odniosła. Czekaj, mam tu świetną książkę…

Tu pobiegła do drugiego pokoju i po chwili wróciła z poradnikiem o prawie przyciągania. Spojrzałam na okładkę, a Marzena zaczęła mi opowiadać, że możemy wykorzystać swoje myśli tak, by kształtowały naszą rzeczywistość.

– Udowodniono tutaj, że wszystko, czego pragniemy, może się ziścić! Więc jeśli chcesz być graficzką komputerową, to musisz po prostu bardzo wierzyć, że to się uda, a właściwie, że już się udało, tylko trzeba chwilkę zaczekać na efekty. Nie wolno myśleć negatywnie, trzeba się otwierać na moc wszechświata, a dostaniemy to, co przyciągamy naszymi myślami. Masz, przeczytaj koniecznie.

Właściwie to miałam sporo do czytania, bo kupiłam już książkę o projektowaniu w 3D, którą musiałam przeczytać przed pierwszymi zajęciami, a do tego czekało na mnie kilkadziesiąt artykułów o całej masie zagadnień z interesującej mnie branży. Wzięłam jednak poradnik z uprzejmości. Jeszcze tego samego wieczoru Marzena zadzwoniła z wiadomością, że ją zainspirowałam i ona także wreszcie zacznie spełniać swoje marzenia.

– Będę sprzedawać moją biżuterię przez internet! – oznajmiła. – Wszystko legalnie, jutro jadę zarejestrować firmę. Potem kupuję program do obsługi sklepu internetowego, porobię zdjęcia, wstawię je, opiszę i zacznę wreszcie zarabiać na mojej pasji!

 Ale nie zamierzasz rezygnować z pracy u Szymka? – zapytałam z lekkim niepokojem, bo Szymek to mój brat i to ja jej tę pracę „wychodziłam”.

– Na razie nie, dopiero jak mój biznes się rozkręci – uspokoiła mnie. – Ten sklep internetowy to tylko na początek, potem chcę wejść z moimi produktami do galerii handlowych, otworzyć butik w Warszawie, Krakowie i Gdańsku. Chcę mieć sieć salonów jubilerskich najpierw w Polsce, potem za granicą. Myślę nad nazwą, musi być idealna, w końcu będę sygnować wyroby sprzedawane na cały świat!

Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale przypomniało mi się, co tyle razy mi powtarzała: że ludzie podcinają skrzydła tym, którzy mają marzenia. Nie chciałam być jedną z tych osób, które gaszą zapał innych kubłem lodowatych pytań typu: „Czy na pewno to przemyślałaś?”, „Czy wiesz, ile osób też już tego próbowało i im nie wyszło?”, oraz stwierdzeń w rodzaju: „Gdyby to było takie proste, wszyscy bylibyśmy bogaczami”. Marzena wspierała mnie w zamiarze zmiany branży, więc i ja chciałam okazać, że w nią wierzę.

– Rejestracja firmy nie jest taka trudna – zaczęłam. – Mogę ci powiedzieć, co i jak. A twoja biżuteria na pewno zrobi furorę.

Marzena naprawdę miała talent

Od wielu lat jej pasją było tworzenie naszyjników, bransoletek czy kolczyków z przeróżnych materiałów, od srebra przez kamienie półszlachetne i koraliki po masę perłową, szkło i lakę. Niektóre z jej wyrobów były tak dobre, że przyjaciele i znajomi kupowali je na prezenty lub dla siebie. Ja miałam od niej elegancki komplet ze srebra połączonego z zatopionymi w szkle fragmentami roślin; wiele kobiet komplementowało mój wisior i wyrażało zachwyt kolczykami. Uważałam więc, że tak, Marzena potrafiła wytwarzać przepiękne rzeczy i mogła znaleźć klientów, chociaż jej plan rozwinięcia działalności na sieć butików w Polsce i za granicą uważałam za nieco zbyt optymistyczny. Nie powiedziałam jej tego jednak, zamiast tego wytłumaczyłam, co zrobić, by jak najszybciej wystartować z działalnością gospodarczą. Wieczorem, po trzech godzinach nauki, miałam ochotę na chwilę przerwy.

Książka od przyjaciółki leżała pod ręką, więc po nią sięgnęłam. Już po pierwszym rozdziale zrozumiałam, skąd u Marzeny to niezłomne przekonanie, że odniesie wielki sukces. Autorka książki pisała jasno: jeśli bardzo czegoś chcesz, to to sobie przyciągniesz. To aż takie proste! Cóż, ja bardzo chciałam zostać graficzką, więc po półgodzinnej przerwie wróciłam do swoich materiałów szkoleniowych. Przez kolejne dni miałam urwanie głowy. Rozpoczęłam zajęcia na kursie, szef zarzucał mnie fakturami, a do tego Marzena dzwoniła co chwila z pytaniami.

– Jak mam się zarejestrować w ZUS-ie? Na jakie konto ja mam płacić podatki? Mogłabyś zerknąć, czy dobrze wypełniłam te formularze?

Na początku odpowiadałam bez marudzenia, ale po tygodniu miałam już trochę dosyć. Marzena kompletnie nie miała pojęcia o prowadzeniu firmy, była zdumiona istnieniem czegoś takiego jak książka przychodów i rozchodów, denerwowała się, że nie umie obsłużyć platformy do sprzedaży przez internet.

– Przyjedziesz do mnie jutro? – prosiła. – Dla ciebie to sekundka, a ja się z tym męczę od trzech dni…

Przyjechałam raz, przyjechałam drugi

Udzieliłam jej niezliczonej ilości odpowiedzi przez telefon. Na jednej z takim rozmów o rachunkowości małych firm przyłapał mnie szef i wyraził swoje niezadowolenie. Powiedziałam więc Marzenie, że musi dzwonić do odpowiednich instytucji i szukać odpowiedzi w sieci oraz instrukcjach obsługi, bo ja nie mogę zawalać swojej pracy. W końcu przebrnęła przez biurokrację i zaczęła wybierać biżuterię na sprzedaż. Wyznała, że zrobiła sto pięćdziesiąt zdjęć, ale one „nie są takie jak w innych e-sklepach”.

– No nie są, bo trzeba je obrobić – wyjaśniłam. – Tym właśnie zajmują się graficy.

– O, to super! – ucieszyła się. – A może byś chciała trochę potrenować z moimi zdjęciami? No wiesz, żeby tło było białe, kolory intensywne i żeby to profesjonalnie wyglądało.

Nie bardzo miałam na to czas, ale nie potrafiłam odmówić. Pozwoliłam jej przysłać kilka zdjęć i dostałam trzydzieści. Były niestety fatalnej jakości, prawdę powiedziawszy, zupełnie nie nadawały się do profesjonalnej ekspozycji towaru. Zrobiłam jednak, co mogłam, i Marzena była zadowolona.

– Czuję, że to jest to! – mówiła podekscytowana. – Wiem, że i ty i ja odniesiemy sukces! Ty będziesz rozchwytywaną graficzką, a ja będę mieć własną markę artystycznej biżuterii! Teraz tylko musimy cierpliwie czekać, aż przyciągniemy obfitość i powodzenie. Żadnych negatywnych myśli, pamiętaj! Nawet jak na początku coś pójdzie nie tak, trzeba wizualizować, jak nam się wszystko udaje!

Cóż, ja nie miałam czas na wizualizowanie, bo aktualnie pracowałam na dwóch etatach. Jeden miałam normalny, u szefa, a kolejne pięć, sześć godzin dziennie spędzałam na nauce obróbki zdjęć i wykonywaniu niezliczonych zadań. Kiedy nie umiałam czegoś zrobić, szukałam informacji, kręciłam się w kółko, frustrowałam i wściekałam, ale w końcu dawałam radę. Było w tym niemało negatywnych emocji, ale nie umiałam ich unikać. Grunt, że się nie poddawałam i stawałam się coraz lepsza.

Marzenie nie szło tak dobrze. Mimo że stanęłam na rzęsach, żeby z jej amatorskich zdjęć zrobić profesjonalne, przez dwa tygodnie sprzedała tylko kilka sztuk biżuterii.

– Muszę zapłacić rachunki – marudziła. – To państwo naprawdę nie jest przyjazne przedsiębiorcom. Oj, czekaj, żadnych negatywnych emocji… No dobrze, więc sukces już do mnie idzie, tylko muszę być cierpliwa. Robię teraz naszyjniki przyjaźni, taki nowy projekt. Kupiłam złote żyłki, bo to ma być towar z najwyższej półki.

Wymieniła kwotę za te elementy ze złota i aż sapnęłam.

– Może trochę zwolnij? – zasugerowałam. – Najpierw rozkręć biznes, zacznij sprzedawać, potem inwestuj to, co zarobisz.

 No i tak właśnie się NIE odnosi sukcesu! – huknęła na mnie. – Musisz przyciągać do siebie pieniądze, klientów, powodzenie. Musisz myśleć o swoim życiu tak, jak chcesz, by ono wyglądało. A ja chcę sprzedawać ekskluzywną biżuterię ze złotem, rozumiesz?

Kilka dni później zadzwonił do mnie Szymek. Pytał, co się dzieje z Marzeną, bo nagle rzuciła pracę w jego firmie ubezpieczeniowej. Był wściekły. Tłumaczyłam, że przyjaciółka rozkręca nowy biznes, produkuje biżuterię i sprzedaje ją online, ale miała nie odchodzić z ubezpieczeń.

– No to życzę jej powodzenia – warknął Szymek ze złością. – U mnie miała przynajmniej stałą pensję!

Skrytykowałam tę decyzję Marzeny, ale nakrzyczała na mnie, że nie wierzę w moc przyciągania sukcesu i że z takim podejściem na pewno nigdy nie zostanę graficzką. Tyle że ja już kończyłam kurs i mogłam zaczynać robić swoje pierwsze projekty.

Przez myśl mi jednak nie przeszło, by rzucać pracę

Zarejestrowałam się w kilku miejscach w internecie, gdzie można było podłapać zlecenia, i pomalutku zaczęłam budować swoje portfolio. Marzena skończyła swoją kolekcję „Złota łąka” – faktycznie, bardzo udaną – i znowu zrobiła masę amatorskich zdjęć. Nagle okazało się, że mam nie dwa, ale trzy etaty, bo do księgowości i grafiki doszło jeszcze pomaganie przyjaciółce.

– Słuchaj, kochana, a mogłabym cię prosić, żebyś mi zaprojektowała stronę internetową? Muszę się wyróżnić na tle konkurencji, a dla ciebie to drobiazg…

Tym razem jednak się nie zgodziłam.

– Naprawdę nie znajdę na to czasu. Ktoś zamówił u mnie projekt ulotki i plakatu, muszę się do tego przyłożyć. A w pracy młyn…

– Niepotrzebnie ciągle tkwisz w tej pracy – wyraziła niechętną opinię. – Wysyłasz kosmosowi sygnał, że tak naprawdę nie wierzysz w swój potencjał. Jak chcesz przyciągnąć sukces, skoro sama go negujesz?

W tym momencie się zirytowałam.

– Niczego nie neguję, tylko wiem, że żeby coś osiągnąć, trzeba na to ciężko pracować! – powiedziałam. – Zapłaciłam za kurs i go skończyłam, teraz szukam zleceń, ale nie zrezygnuję z pensji w nadziei, że wszystko się jakoś ułoży. Ty tak zrobiłaś i co? Nie masz pracy, sprzedaż ci nie idzie, a masz rachunki do zapłacenia.

Ona też się zdenerwowała. Wykrzyczała mi, że zarażam ją negatywizmem i ona nie pozwoli, żeby mój brak wiary zrujnował jej biznes. Kiedy się obraziła, poczułam ulgę. Naprawdę nie miałam już siły jej pomagać. Po jakimś czasie zaczęłam zarabiać jako graficzka, ale nie rzuciłam firmy od razu. Najpierw znalazłam nową pracę. Teraz robię to, co lubię, chociaż ciągle muszę się doszkalać. Spędzam nieraz całe wieczory i weekendy na dodatkowych kursach, uczeniu się obsługi kolejnych programów, pomaganiu profesjonalistom w zamian za cenne rady. Nie narzekam jednak, bo uważam, że tylko w ten sposób mogę osiągnąć sukces. Nie wiem, co uważa Marzena, ale po pół roku musiała zamknąć działalność. Szkoda mi jej, ale nie byłam w stanie dłużej robić tylu rzeczy za nią. Nie miała wiedzy ani przygotowania, by prowadzić taki biznes, a najwyraźniej samo pozytywne myślenie nie wystarczyło.

Zamiast odnieść spektakularny sukces, została z długami i bez pracy… Wiem, że dzwoniła do Szymka, by przyjął ją z powrotem, ale miał już kogoś na jej miejsce. Potem ktoś mi mówił, że pracuje w piekarni. Chcę do niej wpaść, niby przypadkiem, mam nadzieję, że się pogodzimy. Jeśli tylko będzie chciała wiedzieć, co u mnie nowego, powiem jej, że udało mi się zmienić branżę. Ale magiczne myślenie o sukcesie i przyciąganie obfitości z kosmosu nie miało z tym nic wspólnego. Za to nauka, ciężka praca i determinacja pomimo zmęczenia i zniechęcenia – bardzo dużo!

Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”

Redakcja poleca

REKLAMA