„Odniosłam porażkę jako matka. Mój syn płodzi dzieci kolejnym kobietom, po czym znika i nie płaci alimentów”

matka, która ma wyrzuty że nie umiała wychować syna fot. Adobe Stock, carballo
„Co zrobiłam źle, że mój syn wyrósł na takiego egoistę?! Serce mi pękało, gdy porzucił synka. Starałam się opiekować Pawełkiem, przesyłałam jego matce pieniądze. Potem spadł kolejny cios - od policji dowiedziałam się, że Adrian ma córkę, której losem też się nie przejmuje.”
/ 23.06.2021 11:46
matka, która ma wyrzuty że nie umiała wychować syna fot. Adobe Stock, carballo

Adrian zawsze sprawiał problemy. Nie chciał się uczyć, rozrabiał, wagarował, kłamał, migał się od obowiązków. A przecież tak bardzo starałam się go wychować na porządnego człowieka. Wmawiałam sobie, że to wpływ mojego męża, a także jego rodzinki – stada cwaniaków i kombinatorów. Ich motto: zarobić, ale się nie narobić. Ich hobby: obchodzenie prawa. I młody chłopak nasiąkał takim myśleniem. Mogłam prosić, grozić, tłumaczyć. Ale co jest bardziej atrakcyjne: życie pod hasłem „ucz się, pracuj i bądź uczciwy” czy „baw się i szalej, nie myśląc o konsekwencjach”?

Kiedy w liceum Adrian znalazł sobie porządną dziewczynę, aż przecierałam oczy ze zdumienia

Maja pochodziła z dobrego domu, była ambitna, inteligentna, delikatna. Zastanawiałam, co ona w nim widzi, choć matce ciężko myśleć tak o własnym synu… Miałam nadzieję, że Adrian przy niej i dla niej zmądrzeje, że się uspokoi, zacznie uczyć, zda maturę, pójdzie na studia. I rzeczywiście, wszystko zaczęło się prostować. Matura zdana, może nie rewelacyjnie, ale starczyło, by dostał się na uniwersytet. Nawet zaczął pracować, w kiosku niedaleko uczelni. Obawiałam się, że to odciągnie go od nauki, ale z drugiej strony, może doceni wartość pieniądza, jak zacznie zarabiać. Pół roku później okazało się, że Adrian został skreślony z listy studentów, bo nie przychodził na zajęcia i nie zaliczył żadnego przedmiotu. Kiedy zażądałam wyjaśnień, wzruszył ramionami.

– Pracowałem, nie było czasu na studia.
– Przecież to miała być praca dorywcza! Studia miały być na pierwszym planie! I co teraz zamierzasz?

Znowu wzruszenie ramion.

– Popracuję do końca semestru, a potem wrócę na studia.
– Będziesz miał rok w plecy!
– No i co? Przecież nie umieram.

Maja kręciła głową, słuchając tego. Ona sama studiowała na akademii medycznej i nie mogła poświęcać Adrianowi tyle czasu, co kiedyś. Nie mogła go wciąż pilnować, bo miała swoje życie, plany, marzenia. Aż w pewnym momencie zniknęła na dobre. Zorientowałam się po dwóch tygodniach, kiedy nie zajrzała do nas ani razu.

– Maja jest chora czy zajęta? – zapytałam.
– Maja to już przeszłość.

Miesiąc później Adrian wrócił późno z pracy. Wstawiony. Było już dobrze po dwudziestej drugiej i szykowałam się do snu.

Syn wtoczył się do sypialni i pokazał mi zdjęcie w telefonie. Noworodek

Podejrzanie do niego podobny.

– Twój ojciec dorobił się kolejnego dziecka? Pięknie…

Mój mąż wyprowadził się rok wcześniej i tak sobie żyliśmy, bez rozwodu, bez separacji, bez informacji o sobie nawzajem. Nie sądziłam jednak, że tak owocny okaże się ten jego kryzys wieku średniego…

To twój wnuk.
– Słucham?
– Wnuk. Nie mój brat, tylko syn. Tatusiem zostałem.
– Żarty sobie robisz? Mało śmieszne. Zauważyłabym, gdyby Majka była w ciąży…
– A kto powiedział, że to dziecko Majki? – prychnął. – Agnieszki.
– Jakiej Agnieszki?
– Nie znasz.

Z czego utrzymają siebie i dziecko, gdzie je będą wychowywać i jak?

Najwyraźniej niewiele go obchodziło, że jej nie znam. Nie raczył mi powiedzieć ani o tej Agnieszce, ani o tym, że zdradza dziewczynę, z którą był prawie trzy lata, ani o tym, że zostanie ojcem. Byłam przerażona tą nowiną. Ale mleko się rozlało, więc chciałam poznać dziewczynę, z którą postanowili pobawić się w rodziców. Bo dla mnie to była zabawa. Z czego utrzymają siebie i dziecko, gdzie je będą wychowywać i jak? Agnieszka była studentką, on… nie wiadomo. Pracował na pół etatu w kiosku. Jak oni to sobie wyobrażali?

Agnieszka uprzejmie, acz stanowczo przerwała moje wypytywanie. Wiedzą, co robią. W akademiku mają już zarezerwowany specjalny pokój dla rodziny. Ona weźmie urlop dziekański do końca roku, potem wróci na studia, dziecko pójdzie do żłobka, a Adrian będzie ich utrzymywał.

– Co z jego studiami?
– Wróci na nie, jak ja skończę swoje i pójdę do pracy.

No cóż, mógł mi się nie podobać ten plan, ale niewiele miałam do gadania. Byli młodymi, lecz już dorosłymi ludźmi. Powinni być świadomi konsekwencji swoich czynów i decyzji. Ja mogłam jedynie starać się być jak najlepszą babcią i mieć nadzieję, że odpowiedzialność za rodzinę odmieni mojego syna na lepsze.

Pomagałam w wychowywaniu Pawełka. Siedziałam z nim po pracy i w dni wolne, żeby młodzi mogli chwilę odpocząć i pobyć ze sobą. Kupowałam ciuszki i zabawki. Wspierałam radą, jeśli o nią poprosili. Wszystko na nic.

Adrian pewnego dnia zniknął. Po prostu zniknął

Agnieszka wróciła z małym ze żłobka, skąd odebrała go po zajęciach, i zastała opróżnioną z rzeczy Adriana kawalerkę.

– Odszedł, drań.

Nie miała wątpliwości, a ja nie chciałam jej okłamywać tyko po to, by poprawić jej nastrój. Mój syn dał nogę. W kolejnym miesiącu przysłał Agnieszce trzysta złotych, dwieście w następnym, a potem zamilkł. Nie interesowało go, czy dziecko ma co jeść, czy jest zdrowe, czy Agnieszka daje sobie radę. Nie dzwonił, nie pisał, nie odbierał telefonów. Chciałam jej pomóc, ale nie mogłam zrezygnować z pracy, by zająć się wnukiem. Więc Agnieszka rzuciła studia, opuściła akademik i wróciła z Pawełkiem do rodzinnej miejscowości.

Jej mama była już na emeryturze, mogła zaopiekować się maluchem, kiedy Agnieszka pójdzie do pracy, której tam poszuka. Starałam się ją wspierać, czując się nie tyle winna, co odpowiedzialna za jej obecne kłopoty – źle wychowałam syna i teraz matka mojego wnuka musiała radzić sobie z samotnym rodzicielstwem. Jeździłam do Pawełka, kupowałam mu, czego potrzebował i wciskałam Agnieszce do ręki trochę gotówki, którą udało mi się zaoszczędzić z urzędniczej pensji.

Na początku było mi wstyd także przed jej rodzicami, ale to byli przemili ludzie

Choć nie szczędzili słów krytyki pod adresem mojego syna, mnie samą przyjęli życzliwie. Agnieszka wystąpiła do sądu o alimenty. Mój syn ich nie płacił, ale przynajmniej mogła liczyć na wsparcie z funduszu alimentacyjnego, bo nie zarabiała najlepiej. Adrian oficjalnie stał się osobą, którą ścigał komornik i która mogła wpaść w gorsze kłopoty, gdyby Agnieszka zgłosiła go na policji.

Nie widziałam syna przez kilka lat, jakby zapadł się pod ziemię. Wysyłałam mu wiadomości z życzeniami na święta i urodziny, nie wiedząc, czy wciąż korzysta z tego numeru co wcześniej. Nigdy nie odpisywał. Ja za to utrzymywałam stały kontakt z jego synkiem, nie tylko z poczucia obowiązku, ale także dlatego, że dosłownie zwariowałam na punkcie wnuka. Pawełek był jak skóra zdjęta z ojca, na szczęście o wiele mądrzejszy. Interesował się dinozaurami i wiedział o nich tyle, że aż mnie zawstydzał.

Już jako czterolatek umiał czytać i od małego był dwujęzyczny. Agnieszka studiowała lingwistykę i rozmawiała z małym po angielsku, żeby zwiększyć jego szanse na lepsze życie. Co nie znaczy, że był robotem. Uwielbiał się bawić, biegać, jeździć na rowerku, hulajnodze. Mogliśmy cały dzień przesiedzieć na łące, plotąc wianki i dmuchając w dmuchawce. Śpiewaliśmy, czytałam mu bajki i wierszyki, a on zaśmiewał się z wesołych historyjek. Żałowałam, że nie mogę widywać się z nim częściej, najlepiej codziennie, ale praca mi nie pozwalała, no i dzieląca nas odległość.

Nasze życie względnie się unormowało. Agnieszka pogodziła się z faktem, że Adrian nie będzie uczestniczył w wychowaniu syna i że Pawełek nie będzie miał ojca. Ja też z bólem serca postawiłam krzyżyk na własnym dziecku, które zawiodło mnie tak bardzo i tyle razy, że nie wiem, czy potrafiłabym mu wybaczyć i ponownie zaufać. Najbardziej żal mi Pawełka, który nie mówi o ojcu „tata”. Nie pamięta go, zna tylko ze zdjęć i nazywa po imieniu, bo taki tata, co go nie ma, to nie tata, tylko Adrian.

Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, jeśli chodzi o moje niewydarzone dziecko

Do dnia, kiedy wdrapałam się na moje trzecie piętro z zakupami, a pod drzwiami czekało na mnie dwóch policjantów. Szukali Adriana. Wpuściłam ich do domu, przecież nie będziemy rozmawiać w progu.

– Niestety, nie wiem, gdzie jest. A bardzo bym chciała wiedzieć.
– Proszę pani, jeśli cokolwiek pani wie, proszę współpracować. Syn jest poszukiwany w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Alimentów nie płaci.

Odetchnęłam, że nie coś gorszego. Doigrał się. Agnieszka nie wspominała, że zamierza złożyć doniesienie, ale nie musiała. Może się bała, że będę ją powstrzymywać.

– Gdybym wiedziała, gdzie się ukrywa, proszę mi wierzyć, sama bym go zawlokła do Agnieszki, żeby utrzymywał syna. Bo tylko wstyd mi przynosi.
– To chyba jakieś nieporozumienie. Chodzi o córkę.
– Ale ja mam wnuka, Pawełka.
Jesteśmy tu w związku z niepłaceniem przez Adriana Nowaczyka alimentów na dwuletnią córkę, Anastazję. Zawiadomienie złożyła jej matka, Anna Lisiecka.

Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Dobrze, że prowadziliśmy tę rozmowę na siedząco, bo chyba bym zemdlała.

– To znaczy…

Boże, nie dość, że mój syn był poszukiwany jako przestępca, to jeszcze okazało się, że ma drugie dziecko. Córkę. Z kobietą, która najwyraźniej nie miała tyle cierpliwości co Agnieszka. Postanowiła wyszarpnąć mu z gardła to, co jej się należało albo posłać go do więzienia. Właściwie powinnam bić jej brawo.

– Panowie, naprawdę nie mam pojęcia, gdzie podziewa się mój syn. Ostatni raz widziałam go pięć lat temu, tuż przed tym, jak wyprowadził się od dziewczyny i synka. Od tamtej pory nie dzwoni, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na życzenia. Jedyne, co mam, to jego numer telefonu, choć nawet nie wiem, czy jest aktualny…

Po wyjściu policjantów się rozpłakałam. Opłakiwałam chłopca, którego starałam się wychować na dobrego mężczyznę i porządnego człowieka, i kompletnie mi się nie udało. Opłakiwałam siebie i Agnieszkę. I Pawełka, kochanego, rezolutnego chłopca, któremu trafił się taki fatalny ojciec. Płakałam z nerwów, bo wizyta policji to nic miłego. Płakałam z żalu i bezradności…

Gdzieś w Polsce była moja wnuczka! I nawet o tym nie wiedziałam

Nie znałam jej, nie mogłam przytulić jak Pawełka, powiedzieć, że ją kocham i chcę ją poznać, istnieć w jej życiu. Chciałam przeprosić kolejną porzuconą kobietę, za to, że mój syn znowu nie stanął na wysokości zadania. Adrian zmarnował swoje życie już na starcie. Ktoś podobno widział go w Londynie. Ktoś mówił, że wrócił do Polski, ale zmienia miasta jak rękawiczki, nigdzie długo nie zagrzewa miejsca. Wiadomo dlaczego: unika policji. Konta bankowego nie ma, bo dowiedziałby się o nim komornik. Pewnie pracuje na czarno, bo w legalnej robocie też by go namierzyli.

Nie mam pojęcia, jak żyje, gdzie mieszka, co robi. Czy dalej uwodzi i zwodzi kobiety, płodząc dzieci, których potem się wypiera. To naprawdę katorga dla matki. Zawiodłam, poległam. Kiedy sięgam pamięcią do czasów, gdy Adrian uczył się mówić, jeździć na rowerze, czytać, pisać, gdy latem biegł w stronę jeziora ze szczerym, radosnym śmiechem, nie mogę uwierzyć, jak potoczyło się jego życie. Zmarnował je już na starcie. Nie dlatego, że niefrasobliwie począł dzieci z dwiema różnymi kobietami, ale dlatego, że nie potrafił wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Jest poszukiwany przez policję. Gdy go znajdą, trafi przed sąd i będzie miał wyrok na koncie.

Nieważne, co dostanie – prace społeczne czy odsiadkę za kratkami – będzie mężczyzną z wyrokiem. To mnie przeraża. Mój syn jest kryminalistą! Czy to moja wina? Nie mogę zrzucać wszystkiego na geny jego ojca, który jednak nie porzucił mnie w ciąży. Więc co? Można starać się ze wszystkich sił, kochać z całego serca, a jednak ponieść porażkę? Mam nadzieję, że Adrian się kiedyś opamięta. Że zrozumie, co jest ważne, i postara się naprawić błędy młodości. Choć nawet jeśli, nie wiem, czy ci, którzy zostali przez niego oszukani i porzuceni, znajdą w sobie tyle wielkoduszności, by mu wybaczyć. Ja wciąż go kocham, a nie potrafię.

Czytaj także:
Zaszłam w ciążę z młodym kochankiem. Nie powiem mężowi
Dopiero po śmierci żony pogodziłem się z jedynym synem
Kiedy spalił się nam dom, dowiedzieliśmy się na kogo możemy liczyć

Redakcja poleca

REKLAMA