„Odkąd córka z zięciem mieszkają ze mną, jestem emerytką pod nadzorem. Próbują mnie umoralniać w moim własnym domu”

zła kobieta fot. Adobe Stock, JackF
„– Nie obchodzi mnie, co uważasz za odpowiednie w moim wieku – oznajmiłam. Ja mam swoją wizję i zapewniam cię, że nie sprowadza się ona do szykowania do grobu. Może to zabrzmi dla ciebie dziwnie, ale też chcę być jeszcze szczęśliwa”.
/ 29.12.2023 21:15
zła kobieta fot. Adobe Stock, JackF

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w restauracji. Minęło chyba dziesięć lat, a z pewnością nie jadłam na mieście, od kiedy odszedł Jerzy. Po prostu nie miałam kiedy. Nie było ku temu ani okazji, ani nastroju. Często nie było mnie też stać na takie ekstrawagancje. Dodatkowo nie czułam takiej potrzeby. Jakby potrzebny był jakiś szczególny powód, by sprawić sobie przyjemność!

Dawno tak się nie bawiłam

– To jest niesamowite, prawda? – zapytała Bernadetka, szturchając mnie delikatnie łokciem.

– Tak to jest prawdziwe szaleństwo!

– A może zamówimy jeszcze kieliszek wina za moje zdrowie, dziewczyny? – zaproponowała Joanna, mrugając do nas figlarnie. – Wciąż ja stawiam.

– Nie jestem pewna – odpowiedziałam lekko zaniepokojona. – Czy to aby nie za dużo? W końcu moje nadciśnienie, to nie jest żart...

– Zażywasz leki prawda? Zażywasz – bardziej stwierdziła, niż zapytała Benia. – Zatem przestań narzekać, Janeczko. Twój Jerzy, o ile dobrze pamiętam, miał ciśnienie znacznie wyższe niż ty, a mimo to nigdy nie odmawiał sobie kieliszka.

– Pił jak smok, doskonale to pamiętam, a mimo to jego organizm jakoś to dźwigał – Aśka uniosła palec w górę. – I nieszczęśnik musiał zginąć w wypadku, bo w zaświatach go chyba nie chcieli – zaśmiała się pod nosem.

– Koniec tych bezsensownych dyskusji, nigdy nie wiadomo, kiedy któraś z nas znowu wygra w totka – stwierdziła Bernadeta. – Pijemy, dziewczyny, nie ociągamy się!

Okazja była naprawdę zaskakująca

Gdy koleżanka obejrzała losowanie i zobaczyła, że numery w maszynie losującej są takie same jak na jej kuponie, natychmiast zadzwoniła, aby zaprosić nas do restauracji na świętowanie. Fortuna w końcu się do niej uśmiechnęła i będzie mogła ugościć nas, bez konieczności spędzania godzin w kuchni i sprzątania po przyjęciu. Jak autentyczna jubilatka, a nie jakaś gospodyni! Oszalała – pomyślałam i skontaktowałam się z Bernadetą, aby pomogła mi odwieść Aśkę od tego pomysłu.

Czy nie byłoby sensowniej nieco zaoszczędzić i zdecydować się wreszcie na ten wyjazd do sanatorium? Albo zainwestować w solidne, zimowe buty? Obie doskonale wiedziałyśmy, że z powodu haluksów, Aśka ma problemy z kupieniem obuwia.

Odpuście moje drogie – koleżanka najwidoczniej była gotowa na nasz sprzeciw. – Zbliża się kolejna zima bez mrozu. Doskonale czuje to w swoich kościach. Przechodzę ją nawet w klapkach! Co do sanatorium, synowa oferuje mi wsparcie, nie może się doczekać, kiedy będzie mogła przejąć działkę. Wymyśla mi rozmaite terapie, jak tylko pomidory zaczynają rosnąć na krzakach! A kiedy ja ostatnio korzystałam z taksówki? Czy kiedykolwiek naprawdę żyłam?

Każda z nas była teściową

Roześmiałyśmy się. Tak, każda z nas ma już synową czy zięcia i dobrze wiemy, jak to wygląda. Idealnie jest wtedy, gdy jest potrzebny ktoś do opieki nad dzieckiem, a w pozostałych sytuacjach – nikt za nami przesadnie nie tęskni. Ale czy człowiek był inny w młodości? Też chciał gdzieś wyskoczyć, zobaczyć coś nowego, bawić się, a co ciekawszego mieli do roboty teściowie niż opiekować się wnukami? Kiedy byłam młoda, nigdy nawet nie przyszło mi do głowy, że bieganie za trzylatkiem może być męczące dla rodziców Jerzego...

Teraz córka z mężem mieszkają ze mną, ale mimo wszystko nie mam większych powodów do narzekania. Jędrzej, odkąd zajmuje się tworzeniem oddziału naszej firmy za granicą, jest praktycznie nieobecny w domu. Z moją córką zawsze potrafię znaleźć wspólny język. Ehh, za bardzo odpłynęłam myślami, a to nie czas na to.

Ten wieczór nie miał końca

Spędzałyśmy zatem czas w przytulnej knajpce, popijając wino, podczas gdy na scenie grał zespół jazzowy. W pewnym momencie podeszła do nas kierowniczka, osobiście składając życzenia Asi i oferując specjał restauracji – płonące lody.

To jest prezent – od razu zaznaczyła. – Bo bardzo cieszy mnie widok pań, szczęśliwych i pełnych radości! Chciałabym, żeby moja mama kiedyś odkryła ten rodzaj przyjemności...

Aśka podziękowała, wyraźnie wzruszona. Uznała, że to najwyższy czas nauczyć się przyjmować prezenty. Jest to również forma uprzejmości. Mrugnęła do nas i powiedziała, że dzięki temu, będziemy mogły wrócić do domu taksówką.

– Co powiecie zatem na kolejny kieliszek? Kiedy wychodziłyśmy, było już grubo po 23.00, a taksówka już na nas czekała.

Czuję się jak królowa – wyznała Benia, wzdychając. 

– Przestań mnie tu kokietować – sprzeciwiła się jubilatka. – Doskonale zdaję sobie sprawę, że chodzi ci o pieniądze – zażartowała, udając oburzenie.

Podałyśmy kierowcy adresy i zasiadłyśmy wygodnie na tylnym siedzeniu. Żałowałam tylko, że to na mnie trafiło, żeby wysiąść jako pierwsza – mogłabym tak jechać całą noc.

Odpocznij, Janina – radziły mi przyjaciółki ze śmiechem. – I pamiętaj, nie pij nieprzegotowanej wody na kaca! Nigdy! Raczej coś z bąbelkami!

– Dobranoc, kochane – machnęłam im smutno na pożegnanie. – Skontaktujemy się jutro. Uważajcie na siebie.

Córka miała pretensje

Ostrożnie udałam się na górę. Nie chciałam robić niepotrzebnego hałasu, bo córka ostatnio wspominała, że Łukaszek zaczął ząbkować i znów ma problemy ze snem. Zeszłej nocy, między czwartą a piątą, płakał, nie mogąc się uspokoić.

– No na to, to ja się nie zgadzam – oznajmiła moja córka, która nagle pojawiła się w drzwiach. – Jest już prawie północ, a moja mama emerytka wraca do domu po imprezie.

Uśmiechnęłam się. Bez przesady, kilka drinków? W końcu to były urodziny, prawda? A tymczasem Barbara odparła, że ona, kiedy osiągnie wiek czterdziestu lat, nie będzie już organizować żadnych imprez urodzinowych.

– To po prostu nie wypada – oświadczyła wyraźnie zirytowana. – Kobiety w pewnym wieku nie powinny zachowywać się jak nastolatki.

– My mamy inne zdanie na ten temat – odpowiedziałam nonszalancko. – Każda okazja jest odpowiednia.

– Oczywiście, aby coś wypić! – dodała córka. – Najpierw krytykowałaś ojca, że nie wylewa za kołnierz, a teraz sama zaczynasz!

Zapytałam, co ją tak naprawdę tak drażni. Czy planuje pilnować mojej moralności?

– Nie obchodzi mnie, co uważasz za odpowiednie w moim wieku – oznajmiłam. Ja mam swoją wizję i zapewniam cię, że nie sprowadza się ona do szykowania do grobu. Może to zabrzmi dla ciebie dziwnie, ale też chcę być jeszcze szczęśliwa.

– Tak, bo masz swoje przyjaciółki – mruknęła Basia, tłukąc garnkami, jak gdyby to była idealna chwila na opróżnienie zmywarki. – I nawet nie przychodzi ci do głowy, że mogłabyś być potrzebna swojej rodzinie. W domu!

– O, przepraszam, nie będziemy dalej rozmawiać w ten sposób!

Nie będzie mi dyktować warunków

Czy nie wystarczyło, że pozwoliłam mojej córce zamieszkać ze swoją rodziną pod moim dachem? Mam teraz zrezygnować ze wszystkich przyjemności? Może od razu powinniśmy złożyć wniosek o ubezwłasnowolnienie, zanim się zestarzeję? W tym momencie do naszych uszu dotarł płacz małego Łukaszka. Baśka spojrzała na mnie tak, jakby to była moja wina. Obróciła się na pięcie i pobiegła do syna.

Czy mogłam sobie wyobrazić przyjemniejszy wieczór? Po co całe to zamieszanie? Czy naprawdę powinnam się tłumaczyć córce, dlaczego i kiedy wracam z imprezy? Usprawiedliwiać, że wypiłam kilka kieliszków wina? Czy my nagle zamieniłyśmy się rolami i to ona teraz decyduje, co jest dla mnie najlepsze? Nie sądzę.

Jesteśmy obie dorosłe, odpowiedzialne za siebie i dopóki nasze decyzje nie naruszają komfortu osób trzecich, mamy prawo żyć po swojemu. No i mam nadzieję, że ten Jędrzej wreszcie zarobi, ile trzeba i kupią sobie mieszkanie. Chciałabym znów mieszkać sama.

Czytaj także: „Żona mówi, że mam dwie lewe ręce i nic nie umiem zrobić w domu. Mnie to pasuje. Ona wszystko ogarnia, a ja odpoczywam” „Nie mogę oderwać lepkich rączek od kochanki. W zdradzaniu żony nie przeszkadzał mi nawet płaczący syn za ścianą”
„Przyjaciele wpadli w kłopoty finansowe, więc odkupiłam ich dom za grosze. Oskarżają mnie, że żeruję na ich nieszczęściu”

Redakcja poleca

REKLAMA