Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze, próbując wygładzić krawat, który zawsze wydawał się za ciasny. W głowie tłukło mi się jedno pytanie: „Czy to naprawdę konieczne?”. Wiedziałem, że Monika kochała mnie takim, jakim byłem, ale jej rodzice…
Ukochana pochodziła z bogatej rodziny
Rodzice Moniki... Bogaci, eleganccy, stale w towarzystwie ludzi sukcesu, których jedynym problemem było, do którego z kilku swoich domów wybrać się na wakacje w tym sezonie. Monika opowiadała mi, jak wiele dla nich znaczą status, pieniądze i przedsiębiorczość. Wiedziałem, że gdyby usłyszeli prawdę o mojej pracy, z miejsca by mnie skreślili. Tak, kłamstwo było konieczne.
– Wyglądasz wspaniale, kochanie – uśmiechnęła się Monika, wychylając głowę z sypialni.
Ona zawsze miała w sobie tę niewymuszoną elegancję, która sprawiała, że wszystko wokół niej stawało się piękniejsze. A ja, cóż, byłem przeciętnym gościem. Nie, nie tylko z wyglądu. Moja kariera również była… przeciętna.
Pracowałem jako młodszy specjalista w banku. Na co dzień przesuwałem liczby z jednego miejsca na drugie i rzadko kiedy moje zadania wykraczały poza wprowadzanie danych czy sporządzanie raportów. Zarabiałem niewiele, na pewno nie tyle, by zaimponować rodzicom Moniki. Dlatego właśnie musiałem wcielić się w rolę kogoś innego.
Na pierwszym spotkaniu z jej rodzicami siedzieliśmy w restauracji z białymi obrusami, obsługą we frakach i winem, którego nazwy nie potrafiłem nawet wymówić. Jej ojciec, Roman, potężny biznesmen z nienagannie przyciętymi wąsami, spojrzał na mnie znad karty dań.
– Czym się zajmujesz, Łukasz? – zapytał, a jego ton był tak neutralny, jakby oceniał wino, które miał zaraz zamówić.
Wiedziałem, że to pytanie musiało paść. I byłem na to gotowy. Uśmiechnąłem się, choć serce waliło mi jak młot.
– Pracuję jako kierownik dużego działu w międzynarodowym banku – odpowiedziałem z pewnością, której nie czułem nigdy wcześniej. – Zajmuję się strategicznym planowaniem i zarządzaniem zespołem.
Roman uniósł brew, ale uśmiechnął się z aprobatą. Widziałem, jak Monika z ulgą odetchnęła.
– Kierownik, powiadasz? – odezwała się matka Moniki, Krystyna, z lekkim uśmiechem. – Zawsze wiedziałam, że nasza córka ma dobry gust.
Rozmowa toczyła się dalej. Roman opowiadał mi o swoich sukcesach w branży budowlanej, Krystyna wspominała, że właśnie kupili nowy dom w Hiszpanii, a Monika patrzyła na mnie z dumą. Wiedziałem jednak, że to wszystko to jeden wielki spektakl. Tylko że zamiast gwiazdy przedstawienia, byłem zwykłym dublerem-amatorem.
Jakimś cudem mi wierzyli
Przez kilka kolejnych tygodni odgrywałem swoją rolę perfekcyjnie. Roman zaprosił mnie nawet na golfa – sport, o którym właściwie nie miałem pojęcia, ale na szczęście wystarczyło, że znałem podstawowe zasady i zgrywałem znawcę. Wspólne kolacje, weekendy spędzone u nich w domu nad jeziorem – wszystko przebiegało gładko. Wydawało mi się, że udało mi się wejść w tę rolę bez większych komplikacji.
Każde spotkanie z rodzicami Moniki było dla mnie stresujące, ale też satysfakcjonujące. Widzieć, jak patrzą na mnie z uznaniem, jak chwalą mnie za zaradność i sukcesy zawodowe – przepełniało mnie to dumą i dawało adrenalinowego kopa. Żyłem życiem, którym zawsze chciałem żyć. Tyle że zamiast ciężką pracą, osiągnąłem to jednym kłamstwem.
Monika czasem pytała, czy nie jestem zmęczony udawaniem, ale zawsze odpowiadałem, że to dla niej. I tak było – robiłem to, bo ją kochałem. Ale prawda była bardziej skomplikowana. Gdyby nie to kłamstwo, jej rodzice nigdy by mnie nie zaakceptowali. A ja nie mogłem stracić Moniki.
– Może kiedyś naprawdę będziesz tym kierownikiem, o którym opowiadasz? – rzuciła raz, uśmiechając się półgębkiem.
Roześmiałem się wtedy nerwowo, wiedząc, jak daleko jestem od spełnienia tego marzenia.
Jednak pewnego dnia, kiedy przyszli teściowie spotkali się z nami w modnej kawiarni, doszło do czegoś, czego nigdy nie przewidziałem.
– Roman, kochanie, czy możesz przynieść mi torebkę z samochodu? – zapytała Krystyna, poprawiając włosy.
Roman, jak zwykle elegancki i pewny siebie, wstał, a ja zauważyłem, jak wyciąga z kieszeni komórkę i coś przegląda. Przez moment zastygł w miejscu, a potem uniósł brwi.
– Łukasz, masz wizytówkę? – zapytał niespodziewanie.
Zamarłem. Nie miałem przygotowanej wizytówki „kierownika działu”. Miałem jedynie te z moim prawdziwym stanowiskiem. „Jak mogłem zapomnieć o takim szczególe! Głupek!”, zganiłem sam siebie w myślach. Monika spojrzała na mnie z ukosa, nie wiedząc, o co chodzi.
– Oczywiście, ale zostawiłem je w biurze – skłamałem. – Mogę ci wysłać kontakt mailem.
Roman spojrzał na mnie z dziwnym chłodnym uśmiechem. W tamtym momencie już wiedziałem, że nie uwierzył ani jednemu mojemu słowu.
Wszystko się posypało
Kilka dni później otrzymałem telefon od Moniki. Była wściekła.
– Łukasz... Tata mówi, że zna prawdę! Że wszystko to jedno wielkie kłamstwo! – szlochała zaciągając się głośno powietrzem, a ja poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.
– Prawdę o czym? – próbowałem grać na zwłokę, choć już wiedziałem, że nie mam żadnych szans.
– Tata dostał od swojego znajomego wizytówkę z twojego biura. Prawdziwą wizytówkę – Monika była na granicy paniki. – No i po co ich okłamywałeś?!
Przez chwilę poczułem się, jakbym był w ukrytej kamerze.
– Ale Monia... Przecież wiedziałaś. Sama mi to podsunęłaś! – zacząłem się bronić.
– To trzeba było się lepiej ukrywać! – warknęła przez łzy.
– Nie możesz mnie winić o to, że nasze kłamstwo wyszło na jaw! To tobie zależało na tym, żebym dobrze przed nimi wypadł! A teraz wszystko zrzucasz na mnie? – niedowierzałem.
W słuchawce zapadła cisza. Wiedziałem, że Monika próbuje przetrawić to, co właśnie usłyszała.
– Musimy porozmawiać – powiedziała w końcu. – Przyjedź do moich rodziców wieczorem.
Nie myślałem logicznie, nie potrafiłem. Ze stresu dopadły mnie mdłości, a w głowie dźwięczały słowa mojej ukochanej. Nie mogłem uwierzyć, że chciała mnie obarczyć winą za całą tę sytuację. Gdyby jej rodzice nie byli takimi oceniającymi sztywniakami, wcale nie bawiłbym się w to kłamstwo! Przecież tak naprawdę to jej wina! Ale logika jedno, a serce drugie, więc już kilka godzin później siedziałem w salonie Romana i Krystyny. Monika milczała, nie patrząc na mnie. Roman skrzyżował ramiona na piersi, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Krystyna siedziała obok, patrząc na mnie z mieszaniną niesmaku i żalu.
– Łukaszu – zaczął Roman, jego głos był stanowczy, ale opanowany. – Rozumiem, że mogłeś się poczuć niepewnie. Może pomyślałeś, że nie jesteś wystarczająco dobry dla mojej córki. Ale to, co zrobiłeś...
– Naprawdę jest mi strasznie głupio. Ja po prostu chciałem, żebyście mnie zaakceptowali – próbowałem się bronić, ale w tej sytuacji każde słowo brzmiało infantylnie.
– Zdradziłeś nasze zaufanie, a przede wszystkim zdradziłeś Monikę – kontynuował. – Kłamca nie jest godzien zaufania, a związek oparty na kłamstwie nigdy się nie uda.
Poczułem się, jakby grunt zaczął mi się osuwać spod stóp. I wtedy wstała Monika, która w końcu na mnie spojrzała oczami pełnymi łez.
– Łukasz, ja cię kochałam… Ale nie mogę być z kimś, kto buduje nasze życie na fałszu. Nie rozumiem, jak mogłeś mnie okłamać – jej słowa były jak sztylety, które wbijała w moje serce raz za razem.
– Ale Monika... – próbowałem się bronić, ale zabrakło mi słów. – Przecież ty wiedziałaś...
– Nawet nie próbuj mnie w to mieszać! – krzyknęła dramatycznie, po czym schroniła się w ramionach ojca, chlipiąc mu w drogą koszulę.
Nie potrafię opisać, co wtedy czułem
Zostałem nie tylko upokorzony, ale też kompletnie zdradzony przez kobietę, którą kochałem. Jak mogła udawać, że o niczym nie wiedziała? Czy naprawdę była aż tak zależna od rodziców, że nie umiała się przyznać do błędu? Uznała, że najlepszą opcją będzie mnie poświęcić i oczyścić się z winy moim kosztem?
Tamtego wieczoru nie powiedziałem już niczego. Po prostu wyszedłem, zostawiając za sobą tę przeklętą rodzinę i związek, w którym pokładałem tak wielkie nadzieje.
Minęło kilka tygodni. Monika kilka razy do mnie dzwoniła. Nie odbierałem. Wtedy zaczęła pisać SMS-y. Wybielała się. Błagała, żebym zrozumiał jej położenie, zrozumiał, że nie mogła postąpić inaczej, że jej rodzice nigdy by jej tego nie wybaczyli. Odpisałem tylko na jedną wiadomość.
„Sama tak wybrałaś. Oni nigdy by ci nie wybaczyli związku z nieudacznikiem. A ja nigdy ci nie wybaczę braku lojalności. Nie odzywaj się do mnie więcej, to koniec”.
Po czym zablokowałem jej numer.
Łukasz, lat 29
Czytaj także:
„Gdy awansowałam, mój prostacki mąż przestał do mnie pasować. Tak się go wstydziłam, że zażądałam rozwodu”
„Już miałem plan, co zrobię ze spadkiem po ojcu, ale stało się coś nieoczekiwanego. Ojciec nie był z nami szczery”
„Zanosiłam kwiaty na grób męża, a potem wypatrywałam cmentarnego amanta. Aż wyszły na jaw jego prawdziwe zamiary”