„Odebrałam drugiej babci całą miłość wnuków. Cóż nic dziwnego, że dzieci do mnie lgną, skoro ona jest zimna jak ryba”

Kochająca babcia fot. Adobe Stock, phpetrunina14
„Zauważyłam, że Nienke dość chłodno przyjmuje moje odwiedziny u córki. W oczy rzuciło mi się też, iż dzieci nie bardzo lgną do swojej holenderskiej babci, są wobec niej powściągliwe i nieco sztywne, a mnie rzucają się na szyję i całują przy każdej okazji,”.
/ 21.05.2022 05:30
Kochająca babcia fot. Adobe Stock, phpetrunina14

Renatkę wychowywałam sama po tragicznej śmierci męża. Bardzo ją kocham i rozumiemy się świetnie. Córka jest mądrą, dobrą kobietą. Starałam się dać jej dobre wykształcenie z nadzieją, że będzie miała łatwiejszy start w samodzielne życie.

Choć zawsze byłyśmy mocno ze sobą związane, wiedziałam, że dzieci wychowuje się dla świata, nie dla siebie. Że kiedyś moje dziecko dorośnie i będzie chciało wyfrunąć z rodzinnego gniazda.

Renata skończyła prestiżowe studia ze znakomitymi wynikami. Jednakże w naszym małym mieście nie mogła znaleźć pracy, pojechała więc do Warszawy. Tam z kolei konkurencja była duża, a ona nie miała doświadczenia.

Mogła liczyć co najwyżej na staż za marne pieniądze. Wreszcie udało jej się dostać lepiej płatną pracę, ale dużo poniżej jej możliwości. Niemniej córka była zadowolona, że pracuje, i może się usamodzielnić.

Przyjeżdżała na urlop, na weekendy i święta, dzwoniła niemal codziennie, a ja byłam dumna ze swojej córeczki, że mimo trudności nie poddała się i jakoś sobie radzi. Któregoś dnia Renatka zadzwoniła, że przyjedzie na weekend, i ma dla mnie nowiny.

Ucieszona, upiekłam jej ulubiony sernik i upichciłam pyszny obiadek. Renatka jadła ze smakiem, opowiadała o życiu w wielkim mieście, a ja nie mogłam się doczekać obiecanych nowin. Miałam nadzieję, że kogoś miłego poznała, ale nie dopytywałam, bo wiedziałam, że sama mi powie w odpowiednim momencie. Zrobiła to, kiedy siedziałyśmy przy kawie i cieście. Ale nie chodziło
o mężczyznę. Renatka wyznała mi:

– Mamusiu, wiem, że cię to zaniepokoi i zmartwi, ale dostałam propozycję pracy w Holandii, na razie na rok. To znakomita okazja, bo będę mogła wykorzystać swoje wykształcenie, nareszcie mam możliwość robić to, co zawsze chciałam robić!

Dla córki zaczęłam się uczyć niderlandzkiego

Ciężko mi było pogodzić się z wyjazdem jedynego dziecka za granicę, ale rozumiałam przecież, jaka to szansa dla Reni. Ucałowałam więc córkę serdecznie i powiedziałam, że bardzo ją kocham i zawsze będę wspierać, cokolwiek postanowi.

Renatka widziała, że nadrabiam miną, dlatego zaraz zaczęła mi opowiadać, jak to często będzie dzwoniła, pisała i rozmawiała ze mną przez Skype’a. Zaraz też nauczyła mnie obsługiwać ten program.

Kilka miesięcy później córka wyjechała do Groningen, gdzie czekała na nią nowa praca. Okazało się, że na miejscu jest niemało rodaków i polska misja katolicka, Renia nie czuła się więc tak obco, jak się z początku obawiałyśmy. Poza tym znała świetnie angielski i niemiecki, a przed wyjazdem uczyła się też niderlandzkiego.

Wkrótce przełożeni zaproponowali jej pięcioletni kontrakt. Serce mi się ścisnęło, lecz przez ostatni rok przyzwyczaiłam się już do nieobecności córki i wirtualnych kontaktów. To była wielka szansa dla niej.

Niebawem czekała mnie jeszcze większa niespodzianka – Renia zakochała się w Holendrze.  Okazał się przeznaczeniem mojej córki. Postanowili się pobrać. Dowiedziawszy się o tym, najpierw sobie popłakałam, a potem pomyślałam, że to nawet dobrze, że w obcym kraju Renia znalazła nie tylko pracę, ale i szczęście w miłości.

Mijały miesiące...

Z zapałem zaczęłam uczyć się niderlandzkiego, żeby sprawić przyjemność przyszłemu zięciowi i jego rodzicom.

Kiedy Renatka z narzeczonym przyjechała, by go przedstawić, okazało się, że Thijs jest bardzo sympatycznym człowiekiem i świata nie widzi poza moją Renią. W dodatku wyszedł z tego samego założenia, co ja i chcąc mi sprawić przyjemność, nauczył się trochę po polsku. Mieliśmy mnóstwo wspaniałej zabawy, kiedy wzajemnie uczyliśmy się swoich języków.

Niedługo potem ja wybrałam się w podróż do Groningen, by poznać rodziców Thijsa. Nienke i Harold są miłymi, uprzejmymi ludźmi, choć nieco sztywnymi i powściągliwymi. Widać było jednak, że synowa z Polski bardzo im przypadła do gustu.

Ślub i wesele odbyły się w Polsce – tak zażyczyła sobie Renia. Potem młoda para wyjechała na krótki urlop, by po nim wrócić do pracy. Mijały miesiące. Rozmawiałam z Renatką przez Skype’a, odwiedzałam ją też w Holandii.

Widziałam, że moja córeczka jest szczęśliwa i otoczona miłością. Dwa lata później na świat przyszedł Joris, a kolejne dwa lata później bliźnięta: Saskia i Joost. Zostałam szczęśliwą babcią.

Często widywałam wnuki, bo albo ja jeździłam do Groningen, albo córka z mężem przyjeżdżali z dziećmi do Polski. Zazdrościłam trochę Nienke, że ma wnuki na co dzień, ale kiedy już były u mnie, starałam się, aby jak najlepiej zapamiętały mnie i Polskę.

Gdy dzieci miały już po kilka lat, jeździłam z nimi na wycieczki, opowiadałam o tradycjach i zwyczajach, piekliśmy ciasteczka, robiliśmy różne rzeczy z papieru, kasztanów, szyszek. Słowem – bawiliśmy się świetnie.

Ale przede wszystkim starałam się dać wnukom wiele czułości i ciepła, aby wiedziały, że je bardzo kocham. One też odpowiadały mi miłością, tuliły się do mnie i z niecierpliwością wyczekiwały, co nowego wymyśliłam.

Zauważyłam, że Nienke dość chłodno przyjmuje moje odwiedziny u córki i niezbyt podoba jej się, że nasze wnuki tak często bywają u mnie. W oczy rzuciło mi się też, iż dzieci nie bardzo lgną do swojej holenderskiej babci, są wobec niej powściągliwe i nieco sztywne, a mnie rzucają się na szyję i całują przy każdej okazji, nawet Joris, który mając dziewięć lat, uważał się już za „dużego”.

Dzieci potrafią być bardzo szczere, czasem za bardzo

Pewnego dnia podczas mojego pobytu w Holandii, odwiedziłam z córką i zięciem Harolda i Nienke. Wnuki chłodno przywitały się z matką Thijsa, a ona też, jak zauważyłam, nie okazywała im wiele czułości. Poklepała po główce małą Saskię, a chłopcom podała rękę. Ledwie usiedliśmy w salonie, wnuki przykleiły się do mnie.

– Nie męczcie babci Kasi! – powiedziała w pewnej chwili Nienke. – Możecie i u mnie usiąść na kolanach!

– Nie chcę! – nadąsała się Saskia, ściskając mnie za rękę.

– Ja też nie! – poparł ją Joris, a za nim powtórzył to Joost.

– Dlaczego?! – spytała już wyraźnie zirytowana moja swatowa.

– Bo ja kocham moją babcię Polkę, a ciebie nie! – z okrutną szczerością wyznał Joost. – Ty nas nie kochasz! Nawet nas nie przytulisz!

– Właśnie! – zgodził się z nim Joris.

– A babcia Kasia nas kocha! Bawi się z nami i całuje nas na dobranoc!

Poczułam się głupio, jakbym odbierała Nienke miłość wnuków, lecz z drugiej strony nie dziwiłam się dzieciom. One były spragnione ciepła, czułości – to przecież dzieci – a ona traktowała je jak dorosłych, z dystansem. Nic dziwnego, że wnuki wolały moje towarzystwo…

Tamtego dnia szybko pożegnaliśmy się z rodzicami Thijsa. Później zięć próbował tłumaczyć swoją matkę.

– Moja matka już się pewnie nie zmieni. Tak została wychowana, że to nieładnie okazywać uczucia, że trzeba się umieć opanować! Ja też byłem powściągliwy i chłodny. Dopiero Renata nauczyła mnie, że miłość to czułość, bliskość, ciepło. Teraz dzięki niej umiem okazywać uczucia moim dzieciom. Cieszę się, że mają babcię, która potrafi im okazać miłość…

Ucieszyłam się, że Thijs nie ma mi za złe tego, iż dzieci bardziej lgną do mnie niż do jego matki, że rozumie ich potrzebę pieszczot i czułości. Ostatnio, kiedy byłam u córki, zauważyłam, że Nienke jest jakby milsza dla dzieci, nawet ucałowała je na powitanie i przytuliła, trochę sztywno, ale jak na początek, całkiem nieźle.

Mam nadzieję, że z czasem i jej serce się otworzy, i ona zrozumie, że okazać miłość to żaden wstyd.

Czytaj także:
„Bratanica miała przejąć obowiązki ojca i pomóc mi w rodzinnym biznesie. Dostałem od niej jedynie pozew i zawał”
„Ten wypadek mnie zniszczył. Uszłam z życiem, ale zostałam oszpecona i straciłam zdrowie. A wszystko przez mojego męża”
„Mój mąż nie wie, że wychowuje dziecko mojego kochanka i nigdy nie dowie się prawdy. Nie chcę, by syn został bez ojca”

Redakcja poleca

REKLAMA