„Oceniłem książkę po okładce i szybko pożałowałem. Osiedlowa dziwaczka podarowała mi nowe, szczęśliwsze życie”

Szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Rido
„Widziałem ją już kilka razy i zawsze myślałem, że coś z nią jest nie tak, bo przecież babka w jej wieku (a wyglądała na 60 lat z okładem) nie nosi takich ubrań i nie wygląda, jakby uciekła z cyrku! Ludzie wytykali ją palcami, a kpiące uśmieszki nie schodziły im z ust”.
/ 16.06.2022 13:30
Szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Rido

Mam taką ulubioną ławeczkę na naszym osiedlowym skwerku stającą tuż obok krzewów forsycji. Kiedy zaświeci słońce, forsycja lśni złotem od malutkich żółtych kwiatów. Lubię tam siadać i patrzeć na ludzi spacerujących alejkami wysypanymi żwirem.

Nie jest to wygodne dla pań w szpilkach, ale na naszym skwerku rzadko się takie pojawiają. Więcej jest babć z wnukami, starszych sąsiadek wracających ze sklepu i panów w moim wieku, czyli sześćdziesiąt plus.

Jestem niezadowolony, kiedy ktoś mi zajmie miejsce na „mojej” ławeczce. Oczywiście nic nie mówię, ale nie wdaję się w żadne pogawędki i siadam w półobrocie, dając do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany zawieraniem nowych znajomości.

Nigdy nie byłem gadatliwy, a już rozmowy z obcymi ludźmi mnie po prostu męczą, dlatego jeśli ktoś nie rozumie, że wolę milczeć, to po prostu odchodzę…

Tego dnia było podobnie

Pogoda piękna, bez wiatru, ciepło, aż się chciało przymknąć oczy, wystawić twarz na słoneczne promienie i chłonąć te wszystkie zapachy i dźwięki nadchodzącej wiosny. Pewnie bym tak zrobił, gdyby na końcu alejki nie pojawiła się ta dziwaczna kobieta, która w dodatku wyraźnie zmierzała w moją stronę.

Widziałem ją już kilka razy i zawsze myślałem, że coś z nią jest nie tak, bo przecież babka w jej wieku (a wyglądała na sześćdziesiątkę z okładem) nie nosi takich ubrań i nie wygląda, jakby uciekła z cyrku!

Inni też chyba podobnie uważali, bo kiedy się zbliżała, nikt nie powstrzymywał kpiących uśmieszków, niektórzy kiwali głową z politowaniem, a nawet robili głośne uwagi, że wariatka znowu na wybiegu.

To było niemiłe, a nawet okrutne, ale ludzie już tacy są, zresztą nie tylko ludzie, bo kiedy na przykład kolorowa papużka znajdzie się wśród szarych wróbli, to ją zadziobią. Więc pod adresem tej pani także padały złe słowa, ale ona w ogóle nie zwracała na to uwagi. Szła sobie, jakby nic nie słyszała, jakby ta kąśliwość do niej nie docierała.

Rany, niech tylko tu nie siada…

Dzisiaj też prezentowała się bardzo oryginalnie. Miała długi, jaskrawozielony płaszcz i fioletowy kapelusz przyozdobiony wielkim, czerwonym kwiatem. Te kolory aż biły w oczy, tym bardziej że do kompletu włożyła żółte buty i szal w takim samym odcieniu.

Na całym skwerku nie było ani jednej osoby, która by się za nią nie obejrzała. Była jak z innego świata, więc i ja patrzyłem jak zahipnotyzowany, bojąc się jednak, że za chwilę usiądzie na mojej ławce.

Niestety, tak się stało. Dałem sobie pięć minut na ewakuację. Nie miałem zamiaru narażać się na to, żeby ktoś na przykład pomyślał, że jesteśmy razem albo że to moja znajoma. Jestem bardzo konserwatywny, również w ubieraniu się.

„Jak cię widzą, tak cię piszą” – taka zasada panowała w moim rodzinnym domu, więc nie cierpię się wyróżniać. Szarości, beże, stonowane brązy – tak się ubieram, dlatego ta ekscentryczka mnie prawie przestraszyła, tym bardziej że pierwsza, niczym przeze mnie niezachęcona, nagle się odezwała.

Zrobiło mi się strasznie głupio

– Proszę nie uciekać – powiedziała. – Ja tylko chwilkę odpocznę i już mnie nie ma. Nie musi się pan przenosić w inne miejsce. Jestem jeszcze trochę słaba, jak to po chemii, więc muszę sobie robić przerwy w spacerze. Ale moment i idę dalej.

Pamiętam, jak ciężko znosiła chemię moja zmarła żona, więc od razu wiedziałem, o czym ona mówi. Po raz pierwszy popatrzyłem na nią i ujrzałem, że ma pogodne, kasztanowe oczy, miły uśmiech i że spod kapelusza wysuwają się całkiem białe włosy. Zauważyła, że się temu przyglądam, i dodała:

– Odrosły. I to całkiem szybko, w dodatku gęstsze niż przed chorobą. Mam nadzieję, że to dobry znak. Zresztą ja w ogóle wierzę w dobre znaki, na przykład w to, że mamy taką ładną wiosnę i że świeci słońce, i że jest coraz bardziej kolorowo. Kiedyś nosiłam się tak jak pan: szare, czarne, białe… Teraz ciągle mi mało barw, chciałabym, żeby świat aż kipiał od błękitów, czerwieni, złota, seledynu, fioletu i wszystkich odcieni, jakie tylko są.

– Pokochałam wiosnę, bo daje ludziom tyle radości i piękna, a oni nawet nie wiedzą, jak tego potrzebują. Ja też nie wiedziałam, ale na szczęście mam jeszcze czas, żeby się tym wszystkim nacieszyć. Mam nadzieję, że zdążę kupić sobie jeszcze jeden kapelusz i sukienkę tak intensywnie pstrokatą, że nie będzie mi się chciało myśleć o niczym innym, tylko o niej. Czy pan mnie rozumie?

Obiecała, że to rozważy

Nigdy w życiu nie czułem się tak głupio.  Powiedziałem, że nie tylko rozumiem, ale wręcz będę czekał, żeby ją podziwiać w tej sukience, mało tego, jeśli zechce – pójdziemy razem na spacer, a potem na drugi i kolejne.

I żeby od niej nie odstawać, kupię sobie szaloną kamizelkę albo odjazdowy krawat i że będę tu, na tej ławeczce, na nią czekał każdego dnia, bo jak się ma w życiu takie szczęście, że się zobaczy na własne oczy nadchodzącą wiosnę, to trzeba to docenić i nie przegapić ani sekundy.

Obiecała, że to rozważy. Patrzyłem, jak odchodzi, lśniąc kolorami, i jak ginie za zakrętem alejki.
Oczywiście, że będę na nią czekał. Mam nadzieję, że przyjdzie i że pozwoli mi sobie towarzyszyć i w pogodne, i w niepogodne dni. Od jutra zaczynam nowe życie.

Czytaj także:
„Na starość przeniosłem się do syna, ale tęskniłem za moją wsią. Wolałem umrzeć na starych śmieciach, niż żyć w mieście”
„Nie widziałam matki od 20 lat, bo zbyt była zajęta swoimi sprawami. Teraz chce ode mnie kasy. Nie zobaczy ani grosza”
„Córka pije, pali, wagaruje i prowadza się z niedomytym gburem. Próbowałem nauczyć ją moresu, ale tylko pogorszyłem sprawę”

Redakcja poleca

REKLAMA