Kiedy chodziłam jeszcze do liceum, mama nagle dostała wylewu i zmarła. Pogrążyliśmy się z ojcem w rozpaczy... Byłyśmy z mamą bardzo ze sobą związane, odczuwałam jej brak na każdym kroku! Po roku dotarło do mnie, że muszę radzić sobie sama i jeszcze prowadzić dom dla siebie i taty. Ojciec był bezradny jak dziecko, więc wszelkie obowiązki spadły na mnie. Studiowałam, sprzątałam, prałam, robiłam zakupy i gotowałam. Nie było mi lekko, ale bardzo chciałam, aby mama tam, w niebie, była ze mnie dumna!
Którejś soboty ojciec zaskoczył mnie informacją, że poznał w pracy pewną panią.
– Pracuje u nas od niedawna… – mówił ożywiony. – Ma około trzydziestki i jest bardzo miła…
– Ale co z tego? – odparłam trochę zła. – Co mnie może obchodzić jakaś obca baba?
– Nic, Jolu – stropił się ojciec. – Tak ci tylko wspomniałem…
Czyżby już zapomniał o mamie?
Od tamtej krótkiej wymiany zdań zauważyłam, że tato się zmienił. Nie wracał już z pracy tak punktualnie jak kiedyś. Zrobił się rozkojarzony i rozmarzony. Podejrzewałam, że spotyka się z tą kobietą. Nawet przestał jadać ze mną kolacje, co przedtem stanowiło dla nas codzienny rytuał.
– Nie będę więcej gotować – zapowiedziałam mu więc z mieszanką buntu i żalu w głosie. – Ja też mogę zjeść na mieście, skoro stale przebywasz poza domem.
– Masz rację, Jolu – odrzekł krótko. – Mam teraz dużo pracy.
Akurat! Wiedziałam, jak wyglądają te jego godziny nadliczbowe! I znowu w moim życiu nieoczekiwanie pojawił się zamęt. Pewnie ojciec nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo go wciąż potrzebowałam. Nie miałam nikogo innego poza nim!
Nie umiałam wybaczyć mu tej miłości
Częściej niż po pogrzebie wracały do mnie wspomnienia szczęśliwych, radosnych dni, kiedy byliśmy we trójkę, razem z mamą... Wszelkie moje złudzenia, że ojciec się wreszcie opamięta, natychmiast pierzchły, kiedy po raz pierwszy przyprowadził tę kobietę do naszego domu.
– Pozwól Jolu, że ci przedstawię – powiedział jak gdyby nigdy nic. – To Paula, moja przyjaciółka.
Zmierzyłam ją niechętnym spojrzeniem.
– Witam – wykrztusiłam z trudem, po czym odwróciłam się na pięcie i uciekłam, zamykając za sobą drzwi mojego pokoju.
Łzy popłynęły mi z oczu, poczułam w sercu nieznośny ciężar. Jeszcze nie minęły dwa lata od śmierci mamy, a ojciec już się zdążył pocieszyć! Nigdy, przenigdy się z tym nie pogodzę! Jak mógł zrobić mi coś takiego?!
– Co to za zachowanie, Jolka? – zapytał mnie tata surowo, kiedy ta lafirynda wreszcie wyszła.
– O co ci chodzi?
– Nie sądziłam, że tak szybko zapomnisz o mamie! – odparłam z narastającym gniewem.
– Nie zapomniałem… – popatrzył mi w oczy. – Ale czy mam być sam przez resztę życia? Myślisz, że mama tego by chciała? Czy to coś złego, że pokochałem Paulinę?
– To po prostu okropne! – wykrzyknęłam i aż mną wstrząsnęło: nagle, nie wiadomo skąd, pojawiło się we mnie uczucie jakiegoś obrzydzenia do własnego ojca. – Nie rozumiem cię, tato, i za nic nie chcę, żeby ona przyłaziła do naszego domu! Przepraszam, ale muszę się uczyć – zakończyłam tę tyradę lodowato.
– Nie mów tak, proszę… Miałem nadzieję, że mnie zrozumiesz – w jego zmęczonym głosie usłyszałam rezygnację.
Jeszcze czego! Miałam kibicować jego nowej miłości? Chyba za wiele ode mnie wymagał…
Nadeszły ciche dni, bardzo trudne dla nas obojga. Czułam, że ojcu jest przykro. Niestety, nie umiałam się przemóc, ani pojąć tej jego miłości, ani wybaczyć… Nie obchodziłam go, to znikłam mu z oczu Jeszcze bardziej zajęłam się nauką – i spotkaniami z paczką znajomych. Chodziliśmy do klubów studenckich, na koncerty albo do kina. Wpadłam w wir życia towarzyskiego, toteż sprawy mojego ojca trochę zeszły na dalszy plan. Wiedziałam, że dalej spotyka się z tą swoją dziunią, lecz udawałam, że oni po prostu nie istnieją…
Przestałam zajmować się domem. Robiłam jedynie to, co było bezwzględnie konieczne. Zresztą ojca prawie w domu nie było. Często nie wracał na noc.
Kiedy zrobiłam licencjat, postanowiłam wyjechać z kraju.
– Pokazałeś, że nic dla ciebie nie znaczę – rzuciłam ojcu chłodno na pożegnanie. – Spróbuję ułożyć sobie życie gdzie indziej. Nic już mnie tu nie trzyma.
– W domu zawsze będzie dla ciebie miejsce, córeczko – odparł ze łzami w oczach. – Kocham cię, Jolu. Pamiętaj o tym.
– Ale bardziej tę swoją... – nie potrafiłam oprzeć się zgryźliwości.
Nic więcej nie mogłam powiedzieć, bo ściskało mnie w gardle. W Irlandii już była moja dobra przyjaciółka, Asia, która pomogła mi jakoś się urządzić i znaleźć pracę. Powoli przywykłam i z czasem byłam całkiem zadowolona ze swojego nowego życia. Przynajmniej żyłam sobie z dala od nich!
Jakiś czas po moim wyjeździe ojciec ożenił się z Pauliną i niebawem dotarło do mnie, że oczekują dziecka. Też coś! Żałosne! W ojca wieku! Nie wiadomo, czy to tatuś, czy dziadek…
Do domu pisałam tylko okazjonalnie, ale ojciec informował mnie o wszystkim na bieżąco. Wkrótce urodziła się Dominika – nie mógł się nachwalić, jaka jest cudowna. „Tak bardzo przypomina mi ciebie, Jolu, kiedy miałaś kilka miesięcy” – pisał w liście. No to miałam, jak by nie było, siostrę! Nie wiem dlaczego, lecz zawsze z niecierpliwością czekałam na wieści o tej małej i długo wpatrywałam się w jej kolorowe zdjęcia. Chociaż jeszcze jej nie poznałam, czułam, że jest mi dziwnie bliska.
Na myśl o niej nawet ta moja pielęgnowana w sercu złość do ojca powoli zaczęła zanikać… Zapewne też upływ czasu sprawił, że na moją sytuację rodzinną spojrzałam z większym dystansem.
Byłam zbyt uparta i zazdrosna
Kiedy Dominika skończyła pięć lat, postanowiłam w końcu przyjechać do kraju. Ojciec wraz z małą powitali mnie na lotnisku. Niesamowite, jak ona była do mnie podobna!
– Wybaczysz mi wreszcie, córeczko? – zapytał cicho ojciec.
Postarzał się. Widziałam jego zdenerwowanie i zaczerwienione oczy. Plecy miał lekko przygarbione, na twarzy więcej zmarszczek.
– Nie mam ci czego wybaczać, tato – powiedziałam serdecznie. – To ty mi wybacz. Byłam może nazbyt uparta i zazdrosna…
– Moja siostra jest bardzo ładna, tatusiu – zaszczebiotała znienacka Dominika.
– Tak? – wzięłam małą na ręce, udając, że nie zrozumiałam, ale przyznam, że mnie rozbroiła.
Przywarła główką do mojego policzka, a mnie niespodziewanie zrobiło się bardzo ciepło na sercu. Ojciec natychmiast wyciągnął ramiona i przytulił nas obie mocno do siebie.
– Moje dwie kochane córeczki… – wyszeptał wzruszony.
Po kilku dniach spędzonych z rodziną naprawdę poczułam, że jestem w domu. Zwłaszcza że moje stosunki z Pauliną ułożyły się nad wyraz poprawnie.
Kiedy znowu wyruszałam do Irlandii, moja mała siostra zaczęła strasznie płakać.
– Chcę żebyś z nami mieszkała! – wołała, rozmazując piąstkami łzy. – Kiedy znowu przyjedziesz?
– Naprawdę niedługo, kochanie – odparłam.
To nie były słowa rzucone na wiatr: obietnicę złożoną temu dziecku potraktowałam bardzo poważnie. Zamknęłam wszystkie swoje sprawy za granicą i wkrótce przyjechałam na stałe do kraju. Udało mi się kupić nieduże mieszkanie. Dziś mogę powiedzieć, że była to słuszna decyzja. Przyjście na świat Dominiki spowodowało zwrot w moim życiu. Przycichł ten dziwny niepokój, który od lat prześladował mnie i dręczył. Myślę, że po prostu miłość, jaka we mnie drzemała, potrzebowała ujścia…
Ostatnio często chodzę na cmentarz i rozmawiam z mamą. Dziękuję jej… Wydaje mi się, że to ona nie pozwoliła, żebym zamknęła się w mroku mojego bólu. Dała mi siłę, bym zamiast pogrążać się w goryczy, odkryła w sobie dobro, ciepło i pozytywne uczucia. Naprawdę święcie w to wierzę. Od pewnego czasu spotykam się z bardzo miłym, młodym człowiekiem, którego poznałam po powrocie do kraju. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy razem. Wszystko na to wskazuje....
Czytaj także:
„Mama pod opieką siostry zmieniła się w obraz nędzy i rozpaczy. Marta nachapała się emeryturki, a mama stała się ciężarem”
„Mamę porzucono w ciąży, babcia całe życie była bita, a ciocia zdradzana. Nienawiść do mężczyzn wyssałam z mlekiem”
„Narodziny wnuczka miały być cudem, a stały się tragedią. Synowa straciła życie, a syn z rozpaczy stoczył się na samo dno”