„Nowa sąsiadka wszystko pożyczała. Komputer, proszek do prania, otwieracz do konserw... Znalazłam na nią sposób”

sąsiadka, która ciągle chce coś pożyczyć fot. Adobe Stock, JackF
„Jola wydawała się fajna, ale była nałogową pożyczalską. Zaczynałam podskakiwać z nerwów, gdy słyszałam dzwonek do drzwi. W końcu, gdy zostałam zmuszona do udostępnienia czarnego sweterka na pogrzeb, poczułam, że sytuacja mnie przerosła”.
/ 24.11.2021 10:12
sąsiadka, która ciągle chce coś pożyczyć fot. Adobe Stock, JackF

Najbardziej martwiłam się, czy trafimy na dobrych sąsiadów. Do tej pory mieliśmy szczęście, ale nawet gdyby nas zawiodło, zawsze można było wynająć co innego.

– Jesteś jednak niesamowita, Nikola – dziwił się mąż. – Wpakowaliśmy się w kredyt na trzydzieści lat, a ty się przejmujesz sąsiadami!
– To ważne! – upierałam się. – A jak będziemy mieszkać obok imprezowiczów balujących do białego rana? Albo patologii sikającej do piwnic?
–Taaa, i kiszącej niemowlęta w beczkach – Janek łatwo tracił cierpliwość.

Już wyskoczenie z kasy było dla niego wystarczająco traumatyczne.

– Te mieszkania są za drogie dla patoli, Nikolka.
– Tak? A jeżeli na przykład…
– To wezwiemy policję – ucinał wszystkie moje czarne scenariusze. – Zgadzam się nawet nająć płatnego mordercę, tylko nie szukaj teraz dziury w całym, dobrze? Kredyt, przeprowadzka, ciąża – mało ci wrażeń?

Jaka miła kobieta! Jak dobrze wychowane dzieci

Gdybym tak jak Janek spędzała całe dnie w pracy, pewnie też nie martwiłabym się tak bardzo sąsiadami. Byłam jednak w ciąży i miałam spędzać większość czasu w czterech ścianach… Oby nie okazały się klatką! W czasie przeprowadzki trochę się uspokoiłam. Wyglądało na to, że mieszkańcy to głównie emeryci albo młode pary na dorobku tak jak my. Może to te słynne hormony ciążowe wpędzają mnie w kanały? – myślałam. – Jedni pragną kiszonych ogórków lub śledzi, innym śmierdzą perfumy, a ja mam fobie sąsiedzkie?

Coś w tym musiało być, bo już kilka dni potem poznałam świetną dziewczynę w osiedlowym sklepiku, gdy zerwała mi się reklamówka i kartofle wysypały się na podłogę.

– Romuś, Marzenka, pomóżcie pani pozbierać ziemniaczki! – usłyszałam za plecami i chwilę potem mocna ręka pomogła mi się podnieść. – Bez przesady z tą akrobatyką, kochana, nie chce pani chyba tutaj urodzić, co?

Podziękowałam pięknie, a bliźniakom kupiłam w podzięce po jajku niespodziance. Rudowłosa dziewuszka i chłopaczek wyzbierały kartofle co do jednego, nawet spod regału z prasą!

– Widzę, że tu nie zginę – podałam kobiecie rękę na pożegnanie. – Pewnie się jeszcze spotkamy.
– Bankowo – roześmiała się. – Mieszkam piętro wyżej!

Wracałyśmy ze sklepu razem, a dzieciaki biegły przed nami. Jola, bo tak miała na imię sąsiadka, prowadziła razem z mężem firmę spedycyjną. Musieli przeorganizować praktycznie całe życie, gdy się okazało, że na świat przyjdą bliźniaki, ale teraz spory kawał roboty mogła wykonywać w domu.

– Za rok pójdą do zerówki – śmiała się. – I mamusia wróci do żywych.
– Wiesz, a ja się przejmuję, że jeden maluch obróci moje życie w perzynę – zawstydziłam się.

Prawdziwa bohaterka z tej Joli – myślałam potem w domu, leżąc na łóżku i patrząc na uniesione do góry, opuchnięte stopy. Boże, takie bliźniaki to musi być niezły hardcore! Samo wyobrażenie tak mnie zmęczyło, że zasnęłam i kiedy usłyszałam dzwonek przy drzwiach, wystraszyłam się, że to Janek wraca z pracy.

– Ach, to ty – ulżyło mi na widok Joli.
– No, ja, ja – przestępowała z nogi na nogę. – Sorry, Nikola, mogłabyś mi pożyczyć silikonową formę na babkę, o której rozmawiałyśmy? Chciałabym wypróbować, zanim sobie kupię.
– Jasne!

W końcu należało się dziewczynie za pomoc w sklepie, prawda? Poza tym, te formy są naprawdę super, kto raz w takiej upiecze, już nigdy nie będzie chciał się bawić z natłuszczaniem metalowych! Wieczorem przy kolacji opowiedziałam Jankowi, jak zawarłam pierwsze znajomości, i chyba mu ulżyło, że nie jestem zdana tylko na siebie.

Dwa dni później spotkałyśmy się znowu, tym razem wchodząc do klatki. Jolka była wściekła, bo na cito musiała zapłacić rachunki, gdyż właśnie upływał termin, a jej laptop odmówił posłuszeństwa. Wracała z kafejki internetowej w pobliskiej bibliotece.

– Akurat dziś nieczynne – była bliska płaczu. – Michał mnie zabije, ma fioła na tym punkcie. Każda złotówka za zwłokę to nóż w jego sercu!
– Może powinnaś iść na pocztę albo do banku? – próbowałam być pomocna, ale tylko machnęła ręką, że nawet nie ma papierowych wersji.

Nie miałam innego wyjścia, niż użyczyć jej sprzętu. Janek byłby wściekły, dla niego PC to dosłownie komputer osobisty i nawet rodzona matka nie ma prawa go tknąć. Ale co miałam zrobić? Poza tym może to mój mąż jest dziwny? Dla Joli była to jedynie zwykła uprzejmość.

Janek załatwił sąsiadkę w trzech zdaniach

Dopiero po kilku tygodniach zorientowałam się, że trafiłam na nałogową pożyczalską. Forma do ciasta, komputer, potem klapki na basen, bo jej się rozwaliły w ostatniej chwili, otwieracz do konserw, proszek do prania, dwie butelki wody mineralnej… Zaczynałam podskakiwać z nerwów, gdy słyszałam dzwonek do drzwi. W końcu, gdy zostałam zmuszona do udostępnienia czarnego sweterka na pogrzeb, poczułam, że sytuacja mnie przerosła, i wypłakałam się Jankowi któregoś sobotniego poranka.

– Czyś ty zwariowała? – patrzył na mnie osłupiały. – Wstydzisz się odmówić, choć dotąd nic nie oddała?
– Ona jest taka miła… – chlipałam. – I wolałabym nie zaczynać życia w nowym miejscu od konfliktów…
– Dobra, chcesz, żebym to załatwił? – zapytał krótko.

Wciąż zastanawiałam się nad odpowiedzią, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Janek pokazał ręką, że mam zostać. To była Jolanta, bardzo zdziwiona, że zastała go o tej porze.

– Nikola obiecała mi pożyczyć wagę łazienkową – skłamała gładko, gdy poinformował ją, że wyszłam. Zatkało mnie. Ja?! Obiecałam?!
– Proszę najpierw oddać poprzednio pożyczone rzeczy – usłyszałam głos Janka. – Tak się pusto zrobiło, że już echo niesie, jak rozmawiamy, słyszy pani? Echo, echoo – zawołał cicho. – Jak w górach!

Usłyszałam tupot na schodach, potem trzaśnięcie drzwi. Janek wrócił do pokoju.

– Ha! Poszła jak przeciąg, skarbie – wzruszył ramionami. – Mówiłem ci, że rozwiążę wszystkie twoje kłopoty sąsiedzkie i voila!

Fajnie, tylko że teraz Jola odwraca głowę, ilekroć mnie mija, nawet jej dzieci mi się nie kłaniają… Niezły początek w nowym bloku, szkoda słów. 

Czytaj także:
Przeprowadzka na wieś z marzenia stała się traumą. Wszystko przez sąsiadów
Kiepski kontakt z matką zrujnował mi samoocenę. Zawsze słyszałam, że się nie nadaję
Mój mąż jest dobry i wierny. Ale... zapomniał zupełnie, że jestem kobietą

Redakcja poleca

REKLAMA