„Nowa partnerka traktowała mnie jak bankomat. Tu zapłać, tam zapłać... Byłem zaślepiony, ale w porę odzyskałem rozum”

para w średnim wieku na zakupach fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Hej, kochanie – usłyszałem. – W najbliższą sobotę są urodziny mojego kuzyna. Jesteśmy zaproszeni. Kup mu coś w prezencie po drodze z pracy. Wiesz, jakiś markowy koniak… I może dobre cygara, Jurek lubi takie bajery. Przy okazji zrobisz zakupy dla Oli, dobrze? Idzie na imprezę, więc musi zdążyć do fryzjera, a ma pustą lodówkę”.
/ 07.09.2022 16:20
para w średnim wieku na zakupach fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Samotny jestem od dawna. Kiedyś, przez trzy szczęśliwe lata, miałem żonę. Kasia była spokojna, zrównoważona, uśmiechnięta… Taką ją pamiętam. Nie byliśmy wcale tacy młodzi, ale jakoś nie dorobiliśmy się niczego. Najcenniejszą rzeczą był dziesięcioletni samochód, który woził nas na wakacje i niezliczone wypady za miasto. Właśnie w czasie takiej weekendowej podróży doszło do wypadku. Staranowała nas ciężarówka, która wyjechała nagle z bocznej drogi. Nie było szansy, żeby uciec… Ułamek sekundy i zapadłem w ciemność.

Odzyskałem przytomność w szpitalu. Spytałem o Kasię. Pielęgniarka spojrzała na lekarza. On na chwilę odwrócił wzrok.

– Przykro mi. Pana żona nie przeżyła wypadku. Jeśli to pana pocieszy, zapewniam, że nie cierpiała. Zginęła na miejscu.

Nie pocieszył mnie. Załamałem się, wpadłem w depresję, czułem się winny jej śmierci. Przez rok próbowałem dojść do siebie i jakoś się pozbierać. Brałem leki, które w końcu pomogły mi wyrwać się z ciągłego smutku. Zmusiłem się, by normalnie funkcjonować. Musiałem czymś zająć myśli, by nie mieć czasu na rozpamiętywanie.

Z dnia na dzień podobała mi się bardziej

Zmieniłem pracę. Kolega brata akurat rozwijał nowy biznes. Okazało się, że z moją wiedzą mogę mu pomóc. Po roku firma Jarka miała już markę na rynku. Zostałem współudziałowcem spółki, dobrze zarabiałem. Stać mnie było nie tylko na nowy samochód. Kupiłem apartament, choć czułem, że jest mi niepotrzebny. Wieczorami czułem się w nim bardzo samotny. Przyjaciół miałem wielu, ale wciąż stroniłem od towarzystwa…

To było krótko po czwartej rocznicy śmierci Kasi, kiedy Wojtek i Magda namówili mnie na kolację w większym gronie. Imprezy u nich bywały wesołe i nieraz trwały do rana. Tym razem jednak nie było spędu. Moi przyjaciele doszli do wniosku, że nadszedł czas, bym ułożył sobie życie od nowa, dlatego Magda zaprosiła koleżankę z biura, licząc na to, że między nami zaiskrzy.

Renata to bardzo atrakcyjna kobieta, w jakimś sensie podobna do mojej Kasi – blondynka o jasnej cerze i figlarnym spojrzeniu… Mówiła niewiele, ale patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Ja też byłem jej ciekaw, choć wciąż zbyt żywe wspomnienie Kasi kazało mi zachowywać dystans. 

Wieczór minął bardzo szybko. Zbierałem się do wyjścia, kiedy Wojtek zaciągnął mnie do kuchni.

– Widzę, Pawciu, że Renata wpadła ci w oko – uśmiechnął się. – Nie krępuj się jakby co, jest rozwódką, ma dorosłą córkę… Pewnie wolałbyś młodszą, ale sam wiesz, jak to z młodymi bywa – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

Oczywiście, wiedziałem, do czego pije. Mój brat nieustannie biegał za młodymi laskami i za każdym razem ta miłość do młodości drogo go kosztowała.

– Wiesz, ja jeszcze nie jestem na tym etapie, żeby szukać… – zacząłem, ale Wojtek nie pozwolił mi skończyć.

– Chłopie. Niczego nie musisz szukać. Sama pcha ci się w ręce – puścił do mnie oko.

– Odprowadzisz mnie? – Renata stała już w przedpokoju; nie wypadało odmówić.

Zaproponowałem, że ją odwiozę. Gdy otwierałem jej drzwi do mojego auta, szepnęła, że takim cudem jeszcze nie jechała.

– Wejdziesz na chwilę? – spytała, gdy chciałem pożegnać się przed jej blokiem.

Spojrzała na mnie tak, że omal nie uległem.

– Dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam. Wiesz, jutro muszę wcześnie wstać, rano jadę na Śląsk. Może przy następnej okazji? – powiedziałem, trochę żałując, że tak szybko odmówiłem.

Zaczęliśmy się spotykać regularnie.

Po niespełna tygodniu odwiedziłem ją w domu i, jak łatwo się domyślić, wylądowaliśmy w łóżku. Było mi z Renatą dobrze. Nadal była cicha jak moja Kasia, choć łatwo zauważyłem, że umie walczyć o swoje. Uznałem, że nasza znajomość potrwa dłużej.

Po miesiącu zaproponowałem wspólny wyjazd w góry na dwa tygodnie.

– Cudownie. Znam uroczy hotel w pięknym miejscu… – zaczęła i natychmiast zrobiła w moim imieniu rezerwację.

Oczywiście zapomniała karty...

Wyjazd planowaliśmy dopiero za sześć tygodni, więc wymagano zaliczki. Od razu zrobiłem przelew. Trzy dni później moja dziewczyna zabrała mnie na zakupy. Chciała kupić elegancką torebkę, a poza tym parę ciuszków na pobyt w górach. Zawiozłem ją do kilku sklepów. Wybrała sporo rzeczy. Zapłaciłem za wszystko, ale sprawiło mi to frajdę. Dawno przecież nie robiłem prezentów kobiecie…

– Przyjedź po mnie za godzinkę – usłyszałem w słuchawce następnego dnia. – Zawieziemy szafkę do mieszkania Oli – wyjaśniła.

Ola była córką Renaty z poprzedniego związku. Dorosła, samodzielna i podobno bardzo zaradna. Miała mieszkanie, samochód, żyła na wysokiej stopie. W magazynie z meblami okazało się, że szafka to tak naprawdę spory regał w czterech wielkich pudłach, który należało złożyć. Zawiozłem i na prośbę Renaty zabrałem się za składanie mebla. Przyznam, że praca szła mi wyjątkowo opornie. Przydałaby się druga para rąk do pomocy, ale Renia nie mogła zniszczyć manikiuru…

– A gdzie jest Ola? – spytałem Renatę, która dla zabicia czasu oglądała jakiś serial.

– Poszła do kina. Później ma wpaść jeszcze do znajomych na kieliszek wina. Wiesz, Ola nie lubi, gdy po jej mieszkaniu kręcą się obcy ludzie – wyjaśniła Renata, a mnie opadła szczęka.

Naiwnie wyobrażałem sobie, że Oli nie ma w domu z jakichś ważnych powodów… Sytuacja wydała mi się nieco dziwna. Matka i córka najwyraźniej uznały, że marnowanie wieczoru na składanie mebla to wyjątkowa okazja, bym się sprawdził jako mężczyzna. Coż, skoro zacząłem tę robotę, wypadało ją skończyć.

Ola wróciła lekko wstawiona. Przywitała się ze mną zdawkowo. Pomyślałem, że jako pani domu zaproponuje mi choćby coś do picia. O kolacji nawet nie śmiałem marzyć.

– Jest może herbata? – spytałem z życzliwym uśmiechem.

– W górnej szafce w kuchni – usłyszałem.

W tym momencie całkiem straciłem ochotę do dalszej pracy. Jednak zacisnąłem zęby, dokończyłem to, co zacząłem, i jak najszybciej wróciłem do domu. Renata została u córki, żeby „o czymś pogadać”, jak wyjaśniła. Czyżby o mnie?

Dwa dni później musiałem pojechać z Renatą w sprawie wymiany niedawno kupionej torebki. W sklepie okazało się, że nowa torebka jest o ponad trzysta złotych droższa.

Renata spojrzała na mnie.

– Pawełku, skarbie, zapłać pani. Nie wzięłam karty i nie mam przy sobie ani grosza – stwierdziła.

Zacisnąłem zęby i zapłaciłem.

 Po historii z regałem i wymianie torebki powstrzymałem się przed telefonami do Renaty przez całe trzy dni. O dziwo, i ona do mnie nie dzwoniła. Stwierdziłem jednak, że wcale nie czekam na wiadomość od „mojej dziewczyny”…

Na szczęście rozum mi wrócił

Po jakimś tygodniu zadźwięczała znajoma melodyjka i zobaczyłem fotkę Reni na ekranie smartfona.

– Hej, kochanie – usłyszałem. – W najbliższą sobotę są urodziny mojego ciotecznego brata. Jesteśmy zaproszeni. Kup mu coś w prezencie po drodze z pracy. Wiesz, jakiś markowy koniak… I może dobre cygara, Jurek lubi takie bajery. Przy okazji zrobisz zakupy dla Oli, dobrze? Idzie na imprezę, więc musi zdążyć jeszcze do fryzjera. Ma pustą lodówkę, sam rozumiesz. Nie możemy jej zagłodzić, prawda, kochanie? – szczebiotała Renata.

Nie miałem najmniejszej ochoty robić zakupów dla Oli. Dlaczego mam jej fundować tygodniowy zapas jedzenia? Przecież ta dziewczyna nawet nie powiedziała dziękuję, kiedy złożyłem jej regał, nie spytała, ile jest winna za poprzednie zakupy, nie raczyła na mnie spojrzeć, kiedy naprawiłem jej zamek w drzwiach…

„Jeśli nie ma czasu, niech sobie kupi co trzeba przez internet!” – pomyślałem i mruknąłem coś nieokreślonego do słuchawki. Renata wyczerpała listę zadań dla mnie i nie czekając na odpowiedź, po prostu się rozłączyła. Odetchnąłem z ulgą.

Oczywiście nie zrobiłem zakupów, za to gwałtownie zacząłem odzyskiwać rozsądek. Nie zdziwiłem się, gdy następnego dnia usłyszałem w słuchawce rozzłoszczony głos Renaty:

– Paweł, co jest grane? Dlaczego nie zrobiłeś zakupów dla Oli? Wysłałam ci przecież listę! – krzyczała. – Kazałam ci pojechać do sklepu! Ola wróciła nad ranem śmiertelnie zmęczona, a w lodówce pustki! Jeśli tak dalej będziesz postępował, to nie wiem, co z nami będzie… – zamilkła, dając mi szansę na odpowiedź.

– No cóż, z nami nic nie będzie – odpowiedziałem cicho. – Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Trzymaj się, Reniu. I pozdrów Olę ode mnie… A… I swego kuzyna pozdrów – rzuciłem spokojnie.

– Pawełku? Halo, Pawełku, słyszysz mnie? – Renata chyba myślała, że niegrzecznie się rozłączyłem. – Nie wybierasz się do mojego brata? – domyśliła się.

– Nie. Nie wybieram się też z tobą w góry – oznajmiłem.

– To już gruba przesada – oświadczyła Renata z troską w głosie. – Przecież przepadnie nam zaliczka – przypomniała.

– Nam? Chyba mnie – uściśliłem. – Trudno, za naukę warto zapłacić. Wiesz, kochanie, właśnie wyobraziłem sobie nasz przyszły związek i ciarki przeszły mi po plecach. Dobrze, że rozum mi wrócił. Ciekawe, gdzie był przez ostatnie kilka miesięcy. Jak sądzisz, Reniu? – spytałem, ale już się rozłączyła.

Czytaj także:
„Zostawiłem żonę dla młódki i teraz pluję sobie w brodę. Tęsknię za dawnymi czasami, ale czy mam jeszcze u niej szansę?”
„Chciałem adoptować syna ukochanej, ale nagle wrócił wyrodny tatuś. Nie płacił, nie odwiedzał, ale praw też nie chciał oddać”
„Mąż od dawna mnie nie kochał, ale moment na odejście do kochanki wybrał paskudny. Jak można zostawić żonę w chorobie?”

Redakcja poleca

REKLAMA