Ja i Janek to była pomyłka. Głupie zauroczenie, któremu ulegliśmy. On tak naprawdę nigdy mnie nie kochał, ja… może tylko przez krótki moment, zafascynowana jego zaradnością i życiowym sukcesem.
Chciałam tylko wrócić do domu
Przez rok albo dwa pierwsze lata po ślubie udawaliśmy szczęśliwe małżeństwo. Chociaż on często znikał, a jego pokrętne tłumaczenia były co najmniej niewiarygodne. Nic nie mówiłam.
Kiedy wraz z upływającym czasem przestał nawet się ukrywać ze swoimi zdradami, byłam bliska odejścia. Matka jednak przekonała mnie, że wspólnymi siłami coś zmienimy. Tyle tylko, że Janek nie chciał nic zmieniać.
Tego dnia w końcu przestaliśmy być małżeństwem. Nie było już mnie i jego. Dostałam rozwód.
Wychodząc z budynku sądu czułam się potwornie zmęczona, ale szczęśliwa. Tak naprawdę, jak nigdy dotąd. Zaciągnęłam się wolnością i wiedziałam, że nie potrzebuję nic więcej. Chciałam tylko wrócić do domu. Pustego, ale mojego. Bez niego.
„Borys? To naprawdę ty?”
Szłam przez plac w centrum miasta, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zauważyłam mężczyznę w grafitowym garniturze. Nie kojarzyłam go, choć jego rysy twarzy wydawały mi się dziwnie znajome.
– Edytka! ‒ odezwał się do mnie. – Nie poznajesz?
Przyjrzałam mu się uważniej. W miarę, jak się zbliżał, dostrzegałam coraz więcej szczegółów. Ciemne, lekko kręcone włosy, dość szeroki nos i te duże, jasnobrązowe oczy. Nie pomyliłabym ich z żadnymi innymi.
‒ Borys? ‒ nie dowierzałam. ‒ To naprawdę ty?
Skinął głową. Stał tam przede mną i uśmiechał się ciepło jak gdyby nigdy nic. On. Moja pierwsza wielka miłość. Nie widzieliśmy się od czasów liceum. Wiedziałam, że się ożenił i zamieszkał w innej części Polski. Co więc robił tutaj?
– Może pójdziemy na kawę? – zaproponował. – Pogadamy trochę. Powiesz mi, co u ciebie.
Choć nie byłam przekonana, czy to dobry pomysł, zgodziłam się. Z początku nie chciałam się z niczego zwierzać. Kiedy jednak siedzieliśmy przy stoliku w kawiarnianym ogródku, nalegał na to, abym powiedziała coś o sobie, więc wyznałam mu całą prawdę. O Janku, rozwodzie, braku planów na przyszłość.
–A jak u ciebie? – spytałam. – Co u żony?
Machnął ręką.
– A, rozwiedliśmy się pięć lat temu – stwierdził. – No i dwa tygodnie temu zdecydowałem się powrócić na stare śmieci. Trochę się do tego zbierałem, ale wreszcie jestem.
Więc był wolny. I siedział tu, przede mną.
– To co, Edytka? – rzucił, kiedy powoli zbieraliśmy się do wyjścia. – Jakieś następne spotkanie? Mamy sporo do nadrobienia…
W głowie wciąż miałam jeszcze te wszystkie przeboje, których doświadczyłam, chcąc się uwolnić od Janka. Nie, stanowczo nie chciałam się w to wplątać jeszcze raz. Tyle że Borys był inny. I wciąż patrzył na mnie tak, że czułam motyle w brzuchu. Nie wiedziałam jednak, czy zdołam mu kiedykolwiek w pełni zaufać.
– Wiesz, mnie się nie śpieszy – mruknęłam, unikając jego wzroku. – Mam… dość przygód. I, nie obraź się, ale na razie nie szukam nikogo. To dla mnie za wcześnie.
Wyczułam, że jest zawiedziony.
– Oczywiście – stwierdził mimo to. – W każdym razie, bardzo się cieszę, że się spotkaliśmy.
Samej mi przecież dobrze
Nie wymieniliśmy się nawet numerami. Borys pewnie nie chciał się narzucać, a ja, głupia, jakoś o tym nie pomyślałam. Tym sposobem nie mogłam się z nim skontaktować. Tylko… czy na pewno powinnam się tym przejmować?
Samej mi przecież dobrze. Nie muszę wysłuchiwać niczyich pretensji, czekać z obiadem do późnej nocy, żeby w końcu dowiedzieć się, że gotowałam go na darmo, a także roztrząsać co z tego, co słyszę, jest prawdą.
Lubiłam Borysa, naprawdę. Może gdyby nasze drogi wcześniej się nie rozeszły, gdyby nasze losy nie potoczyły się inaczej, rzeczywiście bylibyśmy szczęśliwą parą. Teraz… teraz było już za późno. Skoro wtedy się nie udało, czemu miałoby się udać teraz?
To była jakaś magiczna siła przyciągania
Po kilku tygodniach przestałam myśleć o Borysie. Skupiłam się na pracy. Miałam tam teraz małe zamieszanie, bo złapaliśmy dużego klienta, który potrzebował ogromnej ilości treści na strony internetowe.
Sama nie zajmowałam się ich tworzeniem, ale koordynowałam pracę zespołu. Musiałam nad wszystkim czuwać, rozdzielać teksty w taki sposób, by nikt nikomu nie przeszkadzał, a cele zostały zrealizowane najlepiej jak się da.
W końcu znalazłam chwilę i postanowiłam wyskoczyć do kina. Zupełnie nie miałam ochoty na komedie romantyczne. Nigdy nie lubiłam tego gatunku, a w obecnej sytuacji dodatkowo mnie on irytował. Bajki o tym, że każda kobieta może spotkać swojego rycerza na białym koniu były nieprawdopodobne i dobre dla łatwowiernych nastolatek. Na szczęście w pobliskim kinie grali też ciekawie się zapowiadający thriller.
Kiedy podchodziłam do kolejki po bilety, potknęłam się o podwiniętą wykładzinę i wpadłam na kogoś.
– Przepraszam…
– Edyta?
Zamrugałam.
– Borys?
Nie wierzyłam, że naprawdę tu jest. To była jakaś magiczna siła przyciągania.
– Na co idziesz?
Wymieniłam tytuł thrillera, na który się wybierałam. Zaśmiał się lekko.
– Kiedyś nie lubiłaś takich filmów.
Westchnęłam.
–To było… kiedyś.
Uśmiechnął się z czymś w rodzaju uznania.
– Może usiądziemy koło siebie? – zaproponował, po czym dodał szybko, pewnie wyczuwając moje napięcie lub po prostu dostrzegając moją minę: – Jak przyjaciele.
Odpowiedziałam nieśmiałym uśmiechem i skinęłam głową.
Randka oficjalnie… a potem się zobaczy
Dawno już tak dobrze się nie bawiłam na żadnym seansie. Kiedy siedziałam u boku Borysa, robiło mi się jakoś ciepło na sercu. Znów czułam się jak w liceum, gdy zrywaliśmy się z lekcji, by pójść zobaczyć jakąś premierę, na której zależało nam obojgu. I wtedy zrozumiałam, że nic się właściwie nie zmieniło. On był… tym samym Borysem, a ja tą samą sobą. Tyle że kilkanaście lat później. Choć dla mnie czas jakby stanął w miejscu.
– Mogę cię chociaż odprowadzić? – zapytał, gdy wyszliśmy już kina. Było po dwudziestej pierwszej, zrobiło się ciemno.
– Jest taka ładna pogoda – stwierdziłam, spoglądając w niebo upstrzone gwiazdami. – Co powiesz na krótki spacer?
Uśmiechnął się szeroko.
– Z tobą zawsze.
Szliśmy obok siebie przez miasto, a potem przez park i nic nie mówiliśmy. Nie musieliśmy. Ta atmosfera, ta wyjątkowa chwila to było coś, co nie powinno nigdy przeminąć. Przy Borysie czułam coś, czego nigdy, ani przez chwilę, nie doświadczyłam przy Janku. Coś, co nakazało mi złapać go za ramię, gdy miał mnie już zostawić pod moim blokiem i odejść.
– Jeśli nie masz nic przeciwko, to może… umówilibyśmy się w przyszłym tygodniu na… kolację? – spytałam nieśmiało.
Serce waliło mi jak oszalałe. Jego jasnobrązowe oczy otworzyły się szerzej.
– Chcesz się umówić?
Zerknęłam na niego ukradkiem, robiąc tajemniczą minę.
– No wiesz, taka randka oficjalnie… a potem się zobaczy.
Szeroki uśmiech Borysa był dla mnie najlepszą nagrodą.
Oczywiście, nie miałam pewności, że nam wyjdzie. Tyle że już raz pozwoliłam mu zniknąć z mojego życia i żadnemu z nas nie wyszło to na dobre. Teraz postanowiłam uwierzyć w miłość. Tę pierwszą i jedyną.
Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie i córkę dla ciężarnej kochanki. Po rozwodzie najbardziej bałam się, że spotkam ich razem”
„Mój zięć to prawdziwy łajdak. Zabrał moją córkę do miejsca, gdzie jej się oświadczył i oznajmił, że chce rozwodu!”
„Miałam męża i dzieci, ale gdy wróciła moja pierwsza miłość, bez wahania odeszłam. To najlepsza decyzja mojego życia”