O której wrócisz? – pyta moja matka. – Wczoraj ciotka Gienia siedziała do jedenastej, a ciebie nie było! – powiedziała z wyrzutem.
– Co mnie obchodzi ciotka? Dlaczego pozwalasz jej, aby ciągle u nas węszyła i wsadzała swój nos we wszystkie kąty?
Jestem wściekła! Nie lubię siostry mamy. Jej czarne, wiewiórcze oczka wypatrzą każdą tajemnicę, wyśledzą wszystkie sekrety i dojrzą najmniejszy pyłek na dywanie. Ciotka naprawdę jest podobna do wiewiórki. Ogniście ruda i bardzo ruchliwa. Myk, myk – i już jest gdzie indziej, biega i zbiera plotki jak orzechy. Bez tego nie umiałaby żyć!
Nie rozumiem, dlaczego jej u nas wszystko wolno? Przyłazi, kiedy chce, bez pukania otwiera drzwi, zagląda do garnków, poucza moją mamę, a kiedy rodzice gdzieś jadą samochodem, oczywiście ją zabierają. Ciotka Gienia siada na przednim fotelu, obok ojca, a moja mama kuli się z tyłu, wśród pakunków i toreb. Nie mogę tego znieść! Albo sylwester! Odkąd pamiętam, rodzice zawsze zabierali ze sobą ciotkę. Do znajomych czy na bal. I zawsze przed wyjściem moja mama mówiła do ojca:
– Tylko pamiętaj, zapraszaj do tańca Gienię. Niech się wybawi, to będzie miała lepszy humor!
Ciotka Gienia jest sama. Kiedyś miała męża, ale podobno ją rzucił parę tygodni po ślubie. Wszyscy mówią, że od tamtej pory zrobiła się strasznie zgryźliwa i niemiła. Zawsze podejrzewałam, że wtedy moja mama dała sobie wmówić, że musi znosić wybryki siostry, której w życiu się nie powiodło!
Ciotka jest starsza od mojej mamy, ale wygląda młodziej. Bardzo o siebie dba, umie szyć, więc modnie się ubiera, ale żeby zrobić coś dla mojej mamy, to nigdy nie ma czasu! Czasami tylko przynosi jakieś swoje ciuchy i mówi:
– Przymierz Hela, ja już nie będę tego nosiła, a dla ciebie może być w sam raz.
Potem z satysfakcją patrzy, jak jej bluzka nie dopina się na dużym biuście mojej mamy albo sukienka zbyt opina biodra. Tak celuje, żeby mój ojciec przy tym był i widział szamocąca się, czerwoną i spoconą mamę.
Albo przynosi garnek pełen pierogów i mówi do ojca:
– Wiem, że lubisz. A zanim Hela się za coś weźmie, to przechodzi apetyt. Zaraz ci podsmażę cebulkę, bo chudego bekonu to u was nie ma, prawda?
Prawda. Nie ma. I ciotka świetnie o tym wie, więc nie rozumiem, po co kręci się po kuchni, zagląda do lodówki i komentuje:
– Boże, Hela! Jakiego ty używasz okropnego płynu do mycia naczyń! Wszystko się maże! I lodówkę przydałoby się umyć, ale ty nie zrobisz tego porządnie. Przyjdę jutro i ją wyszoruję!
A moja mama – nic! Uśmiecha się i przytakuje. Nie rozumiem, dlaczego.
Próbowałam porozmawiać o tym z moim ojcem, ale powiedział krótko:
– Nie wtrącaj się między dwie siostry! Matka nic nie mówi, więc widocznie jej to nie przeszkadza.
Do mnie ciotka ma dziwny stosunek. Wszystko to, co mam po ojcu – oczy, włosy, karnację, chwali, a to, co po mamie – krytykuje:
– Jesteś grubokoścista, tak jak twoja matka. Nigdy nie będziesz naprawdę szczupła. Nie pomoże ci żadna dieta.
Albo:
– Masz piękne oczy, po ojcu. Niestety, nos po matce i to cię trochę szpeci.
Nie przepadałam za ciotką, ale nie myślałam, że ją znienawidzę. Nie ulżyło mi nawet to, że ją pobiłam, podrapałam do krwi i wyrwałam jej trochę tych rudych kudłów. Gdyby mój ojciec mnie nie odciągnął, byłoby znacznie gorzej!
Przygotowywałam się do matury. Lubiłam pospać dwie, trzy godziny wieczorem i potem uczyć się nocą, gdy jest cicho i nie przeszkadzają żadne odgłosy wielkiego blokowiska. Położyłam się na kanapie w pokoju stołowym, gdy moja mama wybierała się do ciotki, a ojciec miał nocny kurs na swojej taryfie. Zasypiając, słyszałam jeszcze, jak mama mówi do siebie:
– Co z tą Gienią? Wyłączyła komórkę, czy co? Nie odbiera od trzech godzin! Może coś jej się stało? Boże, Boże i Kazio jest poza zasięgiem. Ewa śpi, muszę sama zobaczyć, co tam się dzieje?
Nie słyszałam, kiedy mama wyszła. Zasnęłam. Obudziłam się, gdy za oknem było zupełnie ciemno. W mieszkaniu też nie paliło się żadne światło i panowała absolutna cisza. Pewnie zagadała się z ciotką i ojciec ją przywiezie, kiedy skończy robotę – pomyślałam. Po ciemku poszłam do kuchni, aby zrobić herbatę i dopiero tutaj zapaliłam lampę.
Moja mama siedziała przy stole w płaszczu i z torebka przewieszoną przez ramię. Wyglądała jak trup. Była biała jak kreda. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale nie była w stanie wydobyć z siebie słowa.
Przeraziłam się okropnie, bo pomyślałam, że może ojciec miał jakiś wypadek. Podałam mamie wodę. Wypiła szklankę, potem drugą. W końcu zaczęła mówić:
– Dzwoniłam, pukałam, ale ciotki nie było. Już schodziłam na półpiętro, gdy trzasnęły drzwi od klatki i usłyszałam jej głos. Wyraźnie, nie była sama. Poszłam piętro wyżej, aby zobaczyć, kogo tak późno zaprasza do domu.
Lepiej, żebym tego nie wiedziała! To był twój ojciec. Nie masz pojęcia, jak oni się całowali! Jak jacyś młodzi kochankowie na filmie! Stałam sparaliżowana na schodach. Nie mogłam się wcale poruszać. Nie wiem, jak i kiedy zeszłam na dół, żeby spojrzeć w jej okna. Ale było ciemno! Rozumiesz?!
Więc jeszcze raz wróciłam pod drzwi i zawiązałam swój szalik na klamce. Jeśli nikt go nie ukradnie, będą rano wiedzieli, że tam byłam! Teraz chcę tylko wiedzieć, jak długo to trwa? Tylko to chcę wiedzieć? Jak długo?!
Nie pamiętam, jak ją namówiłam, aby zdjęła płaszcz, przeszła do sypialni i położyła się do łóżka. Też byłam w szoku, ale mama cała drżała. Nie płakała, tylko dzwoniła zębami i powtarzała:
– Chcę wiedzieć, od kiedy to trwa? Tylko to chcę wiedzieć.
Tata nie odbierał telefonu. Ciotka też nie, więc najwyraźniej znaleźli ten szalik i teraz bali się ujawnić. Przez trzy dni ojciec jak najgorszy tchórz nie dawał znaku życia.
Z mamą było naprawdę źle. Nie wstawała z łóżka, nie jadła, nie piła. Wezwałam lekarza, a on pogotowie. Zabrano mamę do szpitala psychiatrycznego, żeby ją ratować z silnego psychicznego wstrząsu.
Zostałam sama. Kipiałam ze złości. Byłam wściekła na ojca i na ciotkę. Jak mogli tak podle postąpić. Wieczorem zaczaiłam się pod domem ciotki i upilnowałam ich, kiedy wracali o zmroku. Wtedy ją pobiłam. Żałuję, że tak słabo, że nie zostawiłam jej twarzy śladów, które nosiłaby do końca życia.
Mama była w szpitalu długo. Potem trafiła tam znowu, bo po powrocie do domu nałykała się jakichś tabletek i ledwie ją odratowali.
Gdy moi koledzy pisali maturę, ja siedziałam przy mamie w szpitalu. Rozmawiałam z psychologiem. Namawiał mnie, żebym myślała o własnym życiu, że na sprawy rodziców nie mam wpływu. Mówił jeszcze, że trzeba rozumieć i wybaczać!
Ja nie mogę jednak wybaczyć. Ani ojcu, ani ciotce. Nie potrafię. Najgorsze jest to, że zaczynam mieć pretensje także do mamy, bo może ona o wszystkim wiedziała i tylko nie dostrzegała tego tak długo, jak się dało? A jeśli nawet nie wiedziała, to, czy można być taką naiwną ofiarą? Przecież nieraz jej mówiłam, że ciotka za bardzo weszła w nasze życie.
W trójkę odebrali mi dom i zniszczyli wszystko, w co wierzyłam. Mama też ma w tym swój udział. Chodzę do niej codziennie, siedzę godzinami przy jej łóżku i próbuję ją pocieszać i wspierać, ale coraz mniej we mnie pewności, że tego naprawdę chcę. Najchętniej bym uciekła od nich na koniec świata!
Ojciec prawie nie bywa w domu. Zostawia tylko pieniądze na kredensie, ale zawsze wtedy, gdy mnie nie ma. Mama ciągle pyta, czy wrócił, a ja muszę kłamać, bo się boję, że znowu się załamie i zrobi coś strasznego. Zostałam właściwie sama. Powinnam pogadać z tatą, ale on przede mną ucieka. Jest mi ciężko, ale wstydzę się komuś opowiadać o tym, co się u nas stało. Wie tylko moja wychowawczyni, bo nie dawała mi spokoju i zadręczała pytaniami, dlaczego nie przystąpiłam do matury? Tylko ona dzwoni, a nawet wpada do mnie i przynosi jakieś ciepłe jedzenie. Obiecała, że dopilnuje, żebym przez ten rok nie zapomniała wszystkiego, czego się nauczyłam.
– Musisz zdać maturę – powtarza.
Ale to jeszcze kupa czasu, więc zobaczymy, jak będzie.
Więcej prawdziwych historii:
„Obiecał mi fortunę w zamian za to, bym zajęła się jego niepełnosprawnym synem. Synem, który kiedyś zatruwał mi życie”
„Przez 5 lat nie miałem pojęcia, że mam syna. O jego istnieniu dowiedziałem się tuż przed jego... pogrzebem”
„Każdy facet, którego kochałam, zostawiał mnie dla innej. I to nie młodszej, ładniejszej i bogatszej...”