„Obiecał mi fortunę w zamian za to, bym zajęła się jego niepełnosprawnym synem. Synem, który kiedyś zatruwał mi życie”

kobieta która zajmuje się niepełnosprawnym chłopakiem fot. Adobe Stock
Pochodzę z biednej rodziny, więc zamiast na studia, poszłam do pracy. Sprzątałam w domach bogatych. Teraz jeden z nich oferuje mi fortunę za opiekę nad jego sparaliżowanym synem.
/ 03.03.2021 14:24
kobieta która zajmuje się niepełnosprawnym chłopakiem fot. Adobe Stock

Mam szansę zostać bogata, ale czeka mnie ciężka praca. Nie wiem, czy dam radę. Chyba jednak się skuszę. Bywam w najróżniejszych domach. W niektórych są puchate dywany i drogie kino domowe, a herbatę podaje się gościom w cieniutkich, eleganckich filiżankach. O zasobności portfela i stanie konta właścicieli świadczy jednak łazienka, a właściwie toaleta. Zapach płynów i żeli, którymi myje się armaturę i kafelki oraz tysiąc innych drobiazgów nie do podrobienia dla kogoś, kto nie ma dużej kasy!

Wiem o tym od mojej mamy, która sprzątała takie miejsca. Czasami odlewała trochę różowego lub seledynowego płynu albo odsypywała do plastikowego woreczka nieco proszku, który pachniał jak perfumy. Musiała jednak przy tym bardzo uważać, bo właścicielki takich domów są bardzo oszczędne i same wydzielają środki czystości, odmierzając je z iście aptekarską dokładnością. Więc nasza łazienka tylko od czasu do czasu również tak lśniła i pachniała, chociaż u nas wanna jest spękana i ma taki zaciek, którego już chyba niczym nie da się usunąć!

Kiedy byłam małą dziewczynką, lubiłam przychodzić po mamę i czekać, aż skończy pracę wśród kryształowych luster i eleganckich kafli robionych na zamówienie.
– Czy ty wiesz, Janka, że taki jeden kafelek to moje miesięczne sprzątanie u tych państwa – oznajmiła mi mama pewnego razu.
Nie mogłam pojąć, jak można wpaść do takiej łazienki, zachlapać podłogę, rzucić mięciuteńki ręcznik na podłogę i zostawić pastę tak, żeby wyciekała z tubki? Ja bym tak nie potrafiła, ale mój kolega z klasy w ogóle się tym nie przejmował i na każdym kroku bałaganił, ile wlezie.

Nikt mu jednak nigdy nie zwracał uwagi i nie kazał po sobie sprzątać. W końcu był jedynym dzieckiem w tej rodzinie. Oczkiem w głowie. Spadkobiercą czterech aptek i wielkiej hurtowni farmaceutycznej. I chociaż w szkole siedział w ławce za mną i często odpisywał zadania z matematyki, w swoim domu mnie nie dostrzegał.

Tak się złożyło, że w liceum też trafiliśmy do jednej klasy, ale wtedy już moja mama u nich nie sprzątała. Zaczęła chorować i ja musiałam wziąć się do roboty. Więc zbierałam z podłogi markowe skarpetki mojego kolegi, prałam T-shirty i bokserki. A potem odkładałam starannie złożone do komody, wiedząc, że i tak za chwilę wszystko będzie poprzewracane.
Ja byłam uczennicą z najwyższą średnią. On ledwo się prześlizgiwał z klasy do klasy. To jednak on dostał się na studia, o jakich ja mogłam tylko marzyć, bo musiałam pójść do pracy, aby pomóc rodzicom. Z jednej pensji ojca nie dalibyśmy rady się utrzymać.

Na państwowej posadzie pracowałam za marne grosze, aby mieć świadczenia i staż, a po godzinach brałam każdą robotę, głównie sprzątanie w zamożnych domach. Byłam dyskretna, nie kradłam, nie obmawiałam swoich państwa, więc moja renoma świetnej dziewczyny do sprzątania rosła i przynosiła mi coraz to nowe zlecenia.
Dom mojego kolegi z klasy już nie należał do tych najbogatszych, ale nadal w nim pracowałam dwa razy w tygodniu po trzy godziny. Pewnego popołudnia, kiedy właśnie kończyłam prasowanie, usłyszałam dźwięk komórki, a później okropny huk na półpiętrze i wyraźny odgłos tłuczonego szkła. Pobiegłam na górę, ale mogłam już tylko dzwonić po pogotowie, a później do pana, żeby natychmiast przyjeżdżał, bo stało się nieszczęście

Pani leżała na podłodze obok potłuczonej lampy, której się pewnie chwyciła, upadając obok stolika z kryształowymi figurkami zwierząt. Teraz wszystko znajdowało się w kawałkach. Pani była nieprzytomna i cała okropnie pokrwawiona. Pogotowie przyjechało błyskawicznie i zabrało ją do szpitala. Niestety, pani została sparaliżowana. Nie ruszała się i nie mówiła.
Mojego kolegę z klasy, a jej syna, przywieźli do szpitala wcześniej z wypadku samochodowego. Miał uszkodzony kręgosłup. Był sparaliżowany, ale przytomny. To telefon o wypadku prawie zabił moją panią. Teraz trzeba było przygotować cały dom dla dwojga kompletnie niesamodzielnych ludzi.

I tak w jednej chwili w tym bogatym domu wszystko legło w gruzach. Został starszy mężczyzna załamany podwójnym nieszczęściem i ja, obca osoba, do sprzątania. Rodzina, przyjaciele i znajomi nagle gdzieś zniknęli. Cóż, ludzie nie lubią cudzego nieszczęścia, zwłaszcza gdy muszą w nim uczestniczyć, a co gorsze jeszcze pomagać.
Muszę uczciwie przyznać, że sama na początku chciałam uciekać. Ale mój pracodawca zaproponował mi pewien układ.
– Joasia – mówił – sam sobie nie dam rady. Mogę wynajmować opiekunki i pielęgniarki, ale wiesz dobrze, jacy potrafią być ludzie. Ciebie znam od lat i wiem, że mogę ci zaufać. Zapłacę ci tyle, żebyś już nie musiała się martwić o nic. Wiem przecież, jaka praca cię tu czeka... Wszystko ci wynagrodzę... Dostaniesz jeszcze więcej. Wnuków już się nie doczekam, nie mam komu zostawić tego wszystkiego. Jeśli się dogadamy i będziesz dla nich dobra, zapiszę ci to, co posiadam. Uczciwie, notarialnie, z takimi klauzulami, jakie będą dla ciebie ważne. Co ty na to?
– Ale przecież pan ma swoją rodzinę. Bliską i dalszą. Wściekną się, że takie pieniądze przejdą im koło nosa! I zrobią wszystko, aby mnie zniszczyć.
– A gdzie jest ta rodzina? Do brania są wszyscy. Do pomocy – nikogo! Nie bój się, wszystko będzie twoje.
– Ale ja sama nie dam rady!
– To zatrudnisz kogoś do pomocy. Ale ty będziesz nad wszystkim czuwała, sprawdzała, kontrolowała. Ja jestem gościem w domu, nie chcę mieć jeszcze tego na głowie. Muszę pracować, bo jakby mnie zabrakło, to co się z nimi stanie? No to jak? Zgodzisz się?

Nie wiedziałam, co zrobić. Z jednej strony otwierała się przede mną perspektywa majątku, jakiego nigdy bym sama nie zdobyła. Z drugiej – jakby zatrzaskiwało się nade mną wieko mahoniowej trumny.
Czasami marzyłam, że w końcu może zarobię pieniądze i odłożę je na wymarzone studia. Wcześniej nie zanosiło się na to. Wszystko wskazywało, że już na zawsze będę sprzątać cudze brudy. Sama i bez żadnych szans na lepsze życie. Sama, bo jestem brzydka, niezgrabna, mam fatalną cerę i rzadkie włosy. Do tej pory nikt nigdy się mną nie interesował. Nigdy nie byłam na randce, nie całowałam się, a mój kolega z klasy, ten, który teraz leżał bez ruchu i oczekiwał mojej pomocy, stwierdził kiedyś:
– Jesteś silna jak koń! I szczenę też masz taką. Istna kobyła!
Przepłakałam cały wieczór, ale potem dokładnie obejrzałam się w lustrze i musiałam przyznać, że faktycznie jestem podobna do konia z tą swoją długą, kościstą twarzą!

Na razie zrezygnowałam z innych prac i jestem tylko tutaj. Właściwie tu mieszkam, bo przy moich leżących podopiecznych trzeba być cały czas. Powiedziałam: "moich leżących". Tak o nich myślę. Staram się, żeby wszystko było, jak należy. Bardzo często pomaga mi moja mama. Wprawdzie nie wolno jej robić nic ciężkiego, ale może spokojnie posiedzieć przy łóżku chorych, mówić do nich, umyć ich, czy też nakarmić. Nawet jest z tego zadowolona, bo przecież ich dobrze zna i bardzo im współczuje.
Ja jeszcze ostatecznie się nie zdecydowałam. Dałam sobie czas na sprawdzenie, czy sobie z tym wszystkim poradzę. Na razie jakoś to idzie, choć jest ciężko. Prawie nikt nas nie odwiedza, tak z życzliwości, żeby zapytać, co słychać i jak sobie radzimy.

Regularnie przychodzą tylko lekarz i rehabilitant. To oni ostatnio powiedzieli:
– Jaki piękny zapach! Przy dwójce chorych w ciężkim stanie utrzymać dom w takiej czystości to naprawdę wielka sztuka!
Oni nie wiedzą, że to zapach pieniędzy. Gdyby ich nie było, czystość nie pachniałaby lawendą i morskim powietrzem. Taki powiew kosztuje, a mego pana na szczęście na to stać. No i gdyby nie zapach pieniędzy, mnie również by tu nie było! Przyznaję to bez cienia zażenowania.

Więcej prawdziwych historii:
„Mam 30 lat i nie mam rodziny, więc wszyscy spisali mnie na straty. Traktują mnie jak darmową służącą”
„Stary oblech zaproponował mi seks w zamian za zdany egzamin. Groził, że jeśli się nie zgodzę, nigdy nie zdam...”
„Powiedziałam żonie szefa o jego romansie. Zamiast mi podziękować, potraktowała mnie jak śmiecia”

Redakcja poleca

REKLAMA