Byłam zadowolona ze swojego życia. Miałam naprawdę świetnego męża, ładny dom i oddane grono przyjaciół. Nie mieliśmy, co prawda, dzieci, ale udało mi się z tym pogodzić kilka lat temu. Po prostu bycie rodzicami nie było nam pisane. To dlatego mogliśmy sobie pozwolić na prowadzenie aktywnego życia towarzyskiego.
Często robiliśmy przyjęcia
Byliśmy już w takim wieku, że każdy z nas miał swój dom czy mieszkanie, stać nas było na wyprawianie częstych imprez, na lepsze jedzenie itd. Korzystaliśmy z tego, bo bardzo lubiliśmy towarzystwo i lubiliśmy przyjmować gości. Najczęstszymi, stałymi bywalcami naszego domu byli Kama i Wojtek, nasi najlepsi przyjaciele.
Obydwoje byli świadkami na naszym ślubie, a po dwóch latach okazało się, że sami mają się ku sobie. Byliśmy takimi czterema muszkieterami. Spędzaliśmy razem wakacje i wszystkie urodziny, co roku urządzaliśmy sobie także „próbną wigilię” czy Wielkanoc. Kama i Wojtek byli też na bieżąco ze wszystkimi najważniejszymi kwestiami, z którymi aktualnie się zmagaliśmy. Wiedzieli o tym, kiedy mamy problemy w pracy, a kiedy szarpiemy się z krewnymi o jakiś zaległy spadek. Byliśmy naprawdę blisko.
Wiedzieliśmy jednak, że sami mają zupełnie inny stosunek do swojego związku niż my. Byli w tzw. otwartym związku. Zarówno Kamie, jak i Wojtkowi zdarzało się sypiać z innymi ludźmi. Nie ukrywali tego przed sobą, wszystko odbywało się przy obopólnej zgodzie, co było dla mnie niezrozumiałe. Po co brać ślub, skoro i tak chce się spotykać z innymi ludźmi? Nie oceniałam przyjaciół… bezpośrednio. Ale często miałam dużo do powiedzenia na temat ich stylu życia za ich plecami.
– Janek, mam nadzieję, że ciebie coś takiego nie interesuje? – zapytałam któregoś razu męża, gdy przyjaciele opuścili już nasz dom.
– Nie wydaje mi się. To zupełnie się kłóci z ideą małżeńskiej wierności… Chociaż rozumiem, że może być ekscytujące. No i dobrze, że obydwoje wydają na to pełną zgodę, nie okłamują się – odpowiedział mi Janek.
Mąż był bardziej wyrozumiały niż ja
Dla mnie rozrywki, którym oddawali się Kama i Wojtek, były kompletnie kosmiczne. Ale nie moje małżeństwo, nie moja sprawa. Przyjaciółmi byli świetnymi, więc nie powinnam oceniać ich moralności w kwestiach, które mnie nie dotyczą. Pewnego dnia jednak przyjaciółka zaskoczyła mnie wyznaniem.
– Postanowiliśmy z Wojtkiem, że chcemy zmienić nasze małżeństwo – poinformowała Kama.
Byłyśmy tylko we dwie, na babskiej kawie. „Wiedziałam! Kobieta nie może być szczęśliwa w takim układzie! Kto by chciał, żeby jej mąż sypiał z jakimiś obcymi babami?”, triumfowałam w myślach.
– O? – udałam zaskoczenie. – A co takiego chciałabyś zmienić?
– Obecny układ nam nie służy. Oddalamy się od siebie – powiedziała beznamiętnie Kamila.
– Tak myślałam, kochana… Nie chciałam ci wcześniej nic mówić, ale jednak po coś się bierze ten ślub, żeby się związać z jedną osobą. Jak coś nie działa, to naprawiamy, a nie szukamy szczęścia w ramionach innych – ten komentarz wyszedł mi nieco bardziej oceniająco, niż zamierzałam, ale było już za późno.
– Ale że co? Uważasz, że powinniśmy przestać sypiać z innymi osobami? – roześmiała się przyjaciółka. – A skąd! Nie o to nam chodzi!
– To o co? – zupełnie zbaraniałam.
– O to, żeby robić to razem z innymi ludźmi, a nie osobno. Ja i Wojtek i ktoś jeszcze. Albo w ogóle dwie osoby – rozjaśniła mi Kamila.
Co to za Sodoma i Gomora?!
Zamiast ograniczyć swoje małżeńskie łoże do dwóch osób, oni chcą zapraszać do niego jeszcze więcej ludzi? Powariowali?
– Kama, a nie boisz się, że Wojtek się w którejś z tych bab zakocha?
– Ale ty jesteś zaściankowa, Janka! – parsknęła śmiechem przyjaciółka. – Nie, nie zakocha się. To tylko seks. Ja wiem, że on chce spędzić życie ze mną i tylko ze mną.
„Z tobą i tłumem obcych kochanek… Świetnie”, pomyślałam z przekąsem.
– Rozumiem – skłamałam. – I gdzie się szuka takich osób, które… eee… też będą chciały wejść z wami w taki układ?
– Jeszcze nie wiemy. Rozejrzymy się po znajomych z podobnymi poglądami. Czasem wystarczy, żeby tylko jedna osoba z małżeństwa chciała czegoś takiego spróbować, a wtedy drugą udaje się przekonać i jest zadowolona.
Wydawało mi się to mało prawdopodobne, ale okej. Zbliżały się nasze wspólne wakacje w Hiszpanii, więc nie chciałam generować konfliktów. Zależało mi na spokojnym wypoczynku i dobrym towarzystwie przyjaciół, którzy (mimo wszystko) byli naprawdę fajnymi kompanami wycieczek.
– Mam nadzieję, że nie będą sprowadzać żadnych gości do naszego apartamentu – mruknęłam do męża tuż przed wyjazdem.
– Oj tam, daj spokój. Jesteś strasznie oceniająca. Ja to naprawdę ich rozumiem – mąż nagle zupełnie zmienił narrację.
– Jak to, rozumiesz? – zapytałam zdumiona.
– Rozumiem! Po tylu latach małżeństwa? Fajnie, że nadal szukają sposobów na to, by podtrzymać ogień w związku – powiedział Janek.
– Ale w taki sposób?! – oburzyłam się. – Nie można wyjechać na jakieś romantyczne wakacje? Świeczek zapalić?
– Aj tam, nuda – parsknął mąż.
Zaniepokoiłam się
„Jezu, żeby tylko Jankowi nie przyszły do głowy podobne bzdury…”, pomyślałam.
Pierwszy dzień na wakacjach był wspaniały. Wylegiwaliśmy się na leżakach, a wieczorem poszliśmy na świetną kolację. Po posiłku usiedliśmy wszyscy w hotelowym barze, gdzie dywagowaliśmy na różne tematy, jak zwykle. Nagle jednak rozmowa z Kamą i Wojtkiem przybrała dziwny obrót.
– Słuchajcie, mamy propozycję. Jeśli wam nie pasuje, to dajcie znać, ale pomyśleliśmy, że wszyscy jesteśmy dorośli i zapytać nie zaszkodzi – zaczęła niezobowiązująco Kamila.
– Chcielibyśmy, żebyście zostali naszymi partnerami – powiedział Wojtek.
– Co takiego? – zapytałam po chwili.
Mój mąż milczał. Nie wyglądał nawet na zdziwionego ani zszokowanego, co było dla mnie bardzo podejrzane.
– Kamilka mówiła już, że planujemy nieco zmienić nasz układ. Interesuje nas współżycie z innymi ludźmi, ale razem. Znamy się od dawna, czujemy się w swoim towarzystwie dobrze, ufamy sobie. Dlatego pomyśleliśmy, że może będziecie chętni – oznajmił zupełnie na serio przyjaciel.
– Nie czujcie się w żaden sposób zobowiązani, ale byłoby naprawdę fajnie – puściła mi oko przyjaciółka.
– Kama, czy ty oszalałaś?! – zapytałam ostro, gdy tylko odzyskałam rezon. – Przecież jesteśmy wszyscy po ślubie… Przysięgaliśmy sobie wierność.
– Ale czy robienie tego za zgodą drugiej strony to niewierność? – zapytała… dość logicznie.
– No… Nie wiem. Moim zdaniem tak. Małżeństwo to monogamia – argumentowałam.
– A kto tak powiedział? Jesteśmy przecież ze sobą szczęśliwi. Kochamy się, jesteśmy ze sobą szczerzy. Dlaczego mamy być uważani za złe małżeństwo? Albo gorsze niż ci, którzy wiernie i monogamicznie spędzają ze sobą całe życie i wcale nie są szczęśliwi ani zakochani? – Wojtek spokojnie przedstawiał swoje racje.
– Ale to… niemoralne! – wykrzyknęłam w końcu i natychmiast pożałowałam tych słów.
– Janka, dosyć tego – warknął niespodziewanie mój mąż. – Taka jesteś przykładna, taka pobożna i taka grzeczna, ale czy zauważyłaś w ogóle, że w naszym związku od dawna wieje nudą?
Poczułam się, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch
Spojrzałam na męża. Jego spojrzenie było twarde, zimne i pełne wyrzutu. Tak jakbym zrobiła coś strasznego!
– Skąd w tobie tyle biadolenia i oceniania? Uważasz się za lepszą, ale tak naprawdę, oni są znacznie szczęśliwym małżeństwem niż my – Janek kontynuował swój wywód, który ranił mnie do żywego.
„Nie mogę się tu rozpłakać, nie mogę. Nie chcę. Muszę jak najszybciej stąd wyjść”, pomyślałam w panice.
– Nie wydaje mi się, żeby to było odpowiednie miejsce i czas na takie rozmowy – oznajmiłam lodowato i wstałam od stołu.
Gdy wychodziłam z restauracji, łzy ciekły mi po policzkach. Właśnie w tym momencie poczułam się przez męża zdradzona i nie potrzebowałam do tego udziału innej osoby czy łóżkowej sytuacji. Jak mógł oskarżyć mnie o coś takiego? Jak mógł obrzucić mnie takimi zarzutami przy innych ludziach? Gdzie jego lojalność? Naprawdę nie mogliśmy omówić tego między sobą? Poczułam się zwyczajnie upokorzona i nie wiem, czy będę w stanie wybaczyć mężowi ten wieczór.
Czytaj także:
„Mój mąż to zapalony działkowicz. Po latach odkryłam, że na tej działce nie uprawiał pomidorów, tylko miłość francuską”
„Syn był zaślepiony melonami swojej żony i ignorował, gdy rozstawiała mnie po kątach. Wolę żyć sama niż w tym piekle”
„Miał się za wielkiego pana i mecenasa, ale pod drogim płaszczem skrywał się wykształciuch bez manier”