Znaliśmy się z Iwoną od wczesnego dzieciństwa. Nasi rodzice byli blisko zaprzyjaźnieni, choć między nami raczej trudno mówić o przyjaźni. Różnica czterech lat przez długi czas była przepaścią nie do przebycia. Prawdę powiedziawszy, podczas wspólnych wakacji zazwyczaj opędzałem się od Iwony, przedkładając nad jej towarzystwo swoją chłopięcą bandę.
Dopiero jako nastolatki zaczęliśmy powoli dostrzegać i cenić swoje zalety
Gdy po raz pierwszy zaprosiłem Iwonę na prywatkę z okazji zdanej matury, zrobiła furorę wśród moich kolegów. Wyglądała dorośle i bardzo efektownie z makijażem i na wysokich obcasach.
– Skąd wytrzasnąłeś taką laskę? – dopytywali się kumple jeden przez drugiego.
– E, to tylko córka przyszywanego wujostwa – wyjaśniłem lekceważąco, nie chcąc przyznać, że i mnie zatkało na jej widok.
Dotąd Iwona kojarzyła mi się raczej z obdrapanymi kolanami, aparatem na zębach i głupawym chichotem… Teraz z każdym rokiem piękniała, zyskując też na inteligencji i poczuciu humoru. Choć już skończyły się wspólne wyjazdy ze starymi, nadal widywaliśmy się dość często przy różnych rodzinnych okazjach. Tematów nam nigdy nie brakowało, bo zainteresowania mieliśmy podobne, a ona wykazywała nadspodziewaną dojrzałość.
Kiedy po raz pierwszy przemknęło mi przez myśl, że z nikim nie rozumiem się tak dobrze, jak z Iwonką? Studiowałem już wtedy medycynę, a jedna panna uparcie robiła mi wodę z mózgu, zrywając ze mną co dwa tygodnie, by potem wracać wśród łez i przeprosin.
Udręczony, zwierzyłem się Iwonie przygotowującej się wówczas do matury.
– Spróbuj potraktować kolejne zerwanie poważnie – doradziła mi. – Nie pozwól się ugłaskać, przetrzymaj ją w niepewności. Zobaczysz, czy naprawdę jej na tobie zależy, czy tylko tak się bawi, bo jej na to pozwalasz.
Dokładnie to samo już wcześniej przyszło mi do głowy, jednak nie byłem pewny, czy słusznie postąpię. Teraz przestałem się wahać – w efekcie straciłem pannę, a zyskałem święty spokój i życiowe doświadczenie. Odtąd dzwoniliśmy do siebie z Iwonką regularnie, omawiając swoje problemy i dzieląc się radościami. Nasza przyjaźń rosła, stopniowo przesłaniając inne związki.
To jednak miłość...
Na dobre zaczęliśmy się spotykać, gdy robiłem specjalizację z psychiatrii, a Iwona drugi rok studiowała psychologię kliniczną. Zabrała mnie do teatru, potem ja ją na kolację, było trochę wina i romantyczna atmosfera… Iwonka patrzyła na mnie inaczej niż zwykle, nie cofnęła dłoni, którą pocałowałem w nagłym porywie uczucia.
– Przecież wiesz, że kocham się w tobie od dziecka – szepnęła. – Ten wieczór to spełnienie moich marzeń.
Zbaraniałem wewnętrznie, z trudem zachowując pozory. Wcale nie wiedziałem! Tak jak nie zdawałem sobie sprawy, co sam do niej naprawdę czuję. Zachłysnęliśmy się szczęściem wręcz nieprzytomnie, a parę następnych miesięcy wspominam jako najpiękniejszy okres mojego życia. Nie mieliśmy powodu, by ukrywać naszą miłość przed rodzicami, choć na razie nie wydawało mi się konieczne informowanie ich, że chcemy razem zamieszkać. Jak się okazało, słusznie.
– Iwona to nie jest dziewczyna dla ciebie – oświadczył pewnego dnia mój ojciec z napięciem w głosie.
– Słucham, co powiedziałeś? – myślałem, że źle słyszę.
– Chyba nie namieszałeś jej w głowie, co? – ciągnął stary. – Byliście parą dobrych kumpli i tak powinno zostać. Przyrzeknij mi, że zostawisz ją w spokoju.
Zdumienie i uraza odebrały mi mowę! Oczywiście niczego nie przyrzekłem, zwłaszcza że ojciec nie umiał sensownie wytłumaczyć, dlaczego wymaga ode mnie takiego poświęcenia. Przecież byliśmy dla siebie stworzeni z Iwoną niczym dwie połówki jabłka!
Prosto z kawiarni pobiegłem do swojej dziewczyny, wciąż mając w pamięci niezwykły wyraz oczu ojca – pełen desperacji i ogromnego niepokoju.
– Nie chciałam cię martwić, kochanie, ale mam podobny kłopot – skwitowała moje rewelacje.
Okazało się, że jej matka również była nam przeciwna. Parę dni temu pokłóciły się okropnie.
Gdy Iwona wyznała, że należymy do siebie duszą i ciałem, matka wpadła w histerię, a potem w depresję. Nie odzywa się do nikogo, a już szczególnie unika córki.
– To musi być poważna sprawa – stwierdziłem. – Przycisnę starego, w końcu należą nam się jakieś wyjaśnienia.
Nawet nie trzeba było za bardzo przyciskać. Spotkałem się z ojcem na mieście, w konspiracji przed mamą. Ze wzrokiem wbitym w blat kawiarnianego stolika wyznał mi swoją największą tajemnicę.
– To było szaleństwo, zwykły błąd młodości – mówił cicho. – Miałeś wtedy ze dwa, trzy lata, a twoją mamę tak dalece pochłonęło macierzyństwo, że w ogóle przestała mnie zauważać. Czułem się odrzucony, zazdrosny o własnego syna… I wtedy zbliżyliśmy się z matką Iwony, żoną mojego najbliższego przyjaciela. Ona po wyjeździe męża na roczną placówkę też była osamotniona. Nasz romans trwał do jego powrotu. Gdy odbierała go z lotniska, była w drugim miesiącu ciąży. Iwonka, jak wiesz, urodziła się jako wyjątkowo udany wcześniak.
– I nie pomyśleliście o aborcji? Wtedy to było legalne – zapytałem sucho, zbyt oszołomiony, by okazać prawdziwe emocje.
– Mama Iwony nie chciała nawet o tym słyszeć – odparł tata. – Kilka lat starała się z mężem o dziecko, bez skutku. A ona bardzo pragnęła być matką. Przyrzekliśmy sobie, że nikt nigdy się nie dowie, nawet gdybyśmy mieli cierpieć oboje. Za nic nie chcieliśmy skrzywdzić naszych bliskich.
– A jednak skrzywdziliście – z trudem wydusiłem przez ściśnięte gardło. – Czy ty rozumiesz, co się stało?! Sypiam z własną siostrą! I kocham ją nie jak brat!
Wybiegłem z kawiarni, zostawiając ojca z oczami pełnymi łez
Nie czułem się na siłach, żeby iść ze świeżo nabytą wiedzą do Iwony. „Co teraz? Jak mamy być dalej razem? Czy jeszcze kiedykolwiek będziemy szczęśliwi?” – dramatyczne pytania kołatały mi w głowie, serce bolało, jakby ktoś na nim zacisnął pięść.
Wyłączyłem komórkę i poszedłem się upić. Do domu wróciłem nazajutrz koło południa. Mama krzątała się w kuchni, pogwizdując beztrosko.
– No, widzę, że ubawiłeś się setnie – rzuciła bez przygany, lustrując moją zbolałą twarz i wymięte ubranie. – Chodź, mam zimny kefir. Ojciec też jakiś nieswój był od wczoraj, a dziś skoro świt pomknął na działkę… Aleks, co ci jest, synku?! Rany boskie, czy coś się stało?
Moje nerwy, dodatkowo roztrzęsione alkoholem, nie wytrzymały i ryknąłem płaczem jak mały chłopiec. Mama zawsze umiała mnie podejść, rzadko miewałem przed nią sekrety. I tym razem po troszeczku wszystko ze mnie wyciągnęła. Nawet nie pomyślałem, jakim szokiem musiały być dla niej moje słowa, ważna była tylko zagrożona miłość.
Dlatego z opóźnieniem zauważyłem, że mama coś nie za bardzo się przejmuje, jak na taki straszny cios – wszak zdrada boli nawet po latach, a tu jeszcze nieślubne dziecko z żoną przyjaciela! Czyżby wiedziała to wcześniej? Dlaczego więc mnie nie uprzedziła, przecież, w odróżnieniu od ojca, od początku akceptowała nasz związek!
– Tak, poznałam prawdę przypadkiem, gdy Iwonka miała pięć lat… – potwierdziła ze spokojem.
– I nic nie zrobiłaś? Nie miałaś do ojca pretensji? – pytałem w osłupieniu.
– Nie miałam prawa go osądzać – odparła. – Bo, widzisz, synku, gdy wychodziłam za mąż za twojego ojca, byłam w ciąży…
– Wiem, wiem – przerwałem niecierpliwie. – Pamiętam te opowieści o poszerzanej w ostatniej chwili sukni ślubnej.
– Ale nie z nim – dodała mama spokojnie. – Sprawca ulotnił się, jak tylko wspomniałam o dziecku. Podobno zmarł dawno temu w Niemczech. A twój tata łaził za mną od roku, czemu więc nie miałam go uszczęśliwić, tobie zapewniając tym samym pełną rodzinę i porządny dom?
Szczęka opadła mi do samej ziemi.
– Stary się nigdy nie domyślił? – wystękałem wreszcie.
– Ano nie, ale pewnie teraz będzie musiał się dowiedzieć, bo inaczej nie da ci żyć z Iwoną – stwierdziła. – Żal mi tylko męża jej matki, on jeden niczemu nie jest winien, a czeka go nie lada wstrząs.
Ucałowałem ją, przepełniony poczuciem ulgi i wdzięczności. Teraz chciałem być jak najszybciej z Iwonką! Razem obmyślimy najlepszą strategię oczyszczenia bagna moralnego w naszych rodzinach.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Mój syn ma romans z moją przyjaciółką
Cyganka wywróżyła mi 3 małżeństwa
Pochodził z biednej rodziny, więc kłamał że mnie nie kocha
Najpierw chciałam usunąć ciążę, ale wmówiłam mężowi że on jest ojcem
Wesele mojej córki było koszmarem. Wszystko przez teściową