Zawsze myślałem, że praca w korporacji to spełnienie marzeń. Niekończące się projekty, deadline’y i prezentacje – to była adrenalina, której potrzebowałem. A potem pojawiła się Magda. Zawsze mówiłem, że mam słabość do ludzi pewnych siebie. Magda nie była tylko pewna siebie – ona zdawała się dyrygować całym światem. I jeszcze tak obłędnie pachniała.
Dobrze nam się razem pracowało
Przy pierwszym spotkaniu z nią wpadłem w pewnego rodzaju trans. Miała na sobie grafitową garsonkę, a w jej spojrzeniu było coś, co paraliżowało. Mówiła spokojnie, z rozwagą, ale w każdej wypowiedzi kryła się nuta wyższości.
Na początku relacja z nią była czysto zawodowa. Ja, ambitny specjalista z działu strategii, i ona, kobieta, która nadzorowała moje działania. Byłem dumny, że mogę z nią współpracować. Wieczór integracyjny wszystko zmienił.
– Paweł, widzę, że robisz kawał dobrej roboty – powiedziała do mnie tamtego wieczoru, delikatnie opierając się o bar.
Byłem jednym z niewielu, którzy jeszcze trzymali się z dala od parkietu.
– Nie wszyscy tu są tak zaangażowani jak ty.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Ciepło w jej głosie sprawiło, że poczułem się wyjątkowy. Tak się zaczęło. Od zwykłych pochwał, przez rozmowy po godzinach, aż do momentu, w którym zaczęliśmy się widywać poza pracą. Miałem wrażenie, że nagle stałem się kimś ważnym w jej życiu.
Poszliśmy na kolację
– Co ty na to, żebyśmy omówili ten projekt przy kolacji? – zaproponowała Magda, patrząc na mnie znad dokumentów.
Było późno, biuro świeciło pustkami, a ja od dwóch godzin próbowałem rozwiązać problem, który sama kazała mi przemyśleć.
– Przy kolacji? – zapytałem z wahaniem.
Byłem zmęczony, ale w jej głosie kryła się jakaś obietnica, której nie potrafiłem zignorować.
– Tak, Paweł. Przecież nie pracuję z byle kim. Musimy to dopracować – odpowiedziała, a w jej tonie zabrzmiała nuta wyższości.
Ostatecznie się zgodziłem. Siedzieliśmy w eleganckiej restauracji, a ja czułem się jak student na egzaminie. Magda wyglądała inaczej – jej żakiet ustąpił miejsca wieczorowej sukience, a na twarzy miała delikatny makijaż. Rozmowa szybko zeszła z pracy na tematy osobiste.
– Musisz być naprawdę samotny w tej Warszawie – powiedziała, popijając czerwone wino. – Sam widzę, ile godzin tu spędzasz.
– Cóż, praca to moje życie – odparłem z uśmiechem, choć wiedziałem, że to brzmi gorzko.
– A gdyby ktoś cię w tym życiu trochę poprowadził? – zapytała, pochylając się lekko w moją stronę.
Jej spojrzenie mnie zbiło z tropu. Nie potrafiłem odpowiedzieć, ale wtedy poczułem, że przekroczyliśmy niewidzialną granicę.
To była pierwsza z nocy, które zmieniły wszystko.
Nasza relacja się zmieniła
Obudziłem się z mieszanymi uczuciami, ale szybko odepchnąłem je na bok. Wiedziałem, że muszę się skupić. Nie zamierzałem dać Magdzie powodów do zwątpienia. Ale kiedy pojawiłem się w pracy, od razu poczułem, że coś jest inaczej. Magda zatrzymała mnie wzrokiem, gdy tylko przekroczyłem próg.
– Paweł, chodź do mojego gabinetu – powiedziała chłodno, ale w jej oczach widziałem coś, co sprawiło, że moje serce zabiło szybciej.
Zamknęła drzwi i oparła się o biurko, skrzyżowawszy ramiona. Jej bluzka delikatnie opinała ciało, a na ustach igrał lekki uśmiech.
– Jak się czujesz po wczorajszej kolacji? – zapytała, niby od niechcenia.
– W porządku... – odparłem, próbując nie patrzeć zbyt długo na jej dekolt.
Czułem się nieswojo, jakbym balansował na krawędzi.
– Tylko w porządku? Myślałam, że było... wyjątkowo – przerwała mi, robiąc krok w moją stronę.
Była tak blisko, że czułem zapach jej perfum. Ciepły, odurzający.
– Magda, ja... – zacząłem, ale nie dała mi dokończyć.
– Paweł – szepnęła, kładąc rękę na mojej dłoni. – Między nami jest coś, co trudno zignorować. Wiesz o tym, prawda?
Czułem, jak moje gardło się zaciska. Jej palce przesunęły się powoli po moim nadgarstku, a potem spojrzała mi prosto w oczy.
– Nie bój się. Nikt się nie dowie – dodała, nachylając się jeszcze bliżej.
Jej głos był cichy, niemal pieszczotliwy, ale miał w sobie nutę dominacji. W tamtej chwili coś we mnie pękło. Wiedziałem, że przekroczyliśmy granicę, z której nie ma powrotu.
Działała na mnie jak magnes
Z każdym dniem stawałem się coraz bardziej zaplątany w jej sieci. Magda nie musiała nic mówić – wystarczył jej jeden uśmiech, delikatne dotknięcie ramienia, spojrzenie pełne obietnic, bym zapomniał o wszystkim, co wydawało mi się ważne.
Było późne popołudnie, kiedy przyszła do mojego boksu. Wszyscy już wychodzili, biuro powoli pustoszało. Magda opierała się o krawędź mojego biurka, trzymając w dłoni kubek kawy.
– Pracujesz za dużo, Paweł – powiedziała, przyglądając mi się uważnie.– Chodź, odwiozę cię dziś do domu.
Chciałem odmówić, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Byłem zmęczony, a jej propozycja wydawała się kusząca. W samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym szumem radia. Jej ręka spoczywała na dźwigni zmiany biegów, zaledwie centymetr od mojej. Kiedy dotarliśmy pod mój blok, nie wyłączyła silnika.
– Może mnie zaprosisz? – zapytała miękko, a ja zamarłem.
Jej głos był spokojny, ale w oczach błyszczała ta sama pewność siebie, która za każdym razem mnie rozbrajała.
Nim zdążyłem odpowiedzieć, pochyliliśmy się ku sobie, a nasze usta spotkały się w gorącej, gwałtownej chwili. Jej dłoń przesunęła się na moją szyję, przyciągając mnie bliżej. To nie był subtelny pocałunek – była w nim żądza, jakaś ukryta władza, której nie potrafiłem się oprzeć.
Potem znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Wszystko działo się szybko, jakbyśmy bali się, że ta chwila ucieknie. Każdy dotyk, każdy szept sprawiał, że moje ciało pulsowało emocjami, których nigdy wcześniej nie czułem.
– Wiesz, że jesteś mój? – szepnęła, leżąc obok mnie na kanapie. Jej palce błądziły po mojej skórze, a ja nie byłem w stanie odpowiedzieć. Bo wiedziałem, że miała rację.
Zaczęło mnie to męczyć
Byliśmy nierozłączni – przynajmniej po godzinach. W pracy wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Magda była chłodna, profesjonalna, nie dawała żadnych sygnałów, które mogłyby zdradzić, co działo się po zamknięciu biurowca. Ale ja czułem jej obecność w każdym spojrzeniu, w każdym poleceniu wypowiedzianym z przesadną precyzją.
Z czasem zaczęło mi to ciążyć. Każda nasza chwila poza pracą była podszyta napięciem, jakbyśmy oboje grali w jakąś grę, w której tylko ona znała zasady. Jednego wieczoru, gdy siedzieliśmy w jej apartamencie, odważyłem się o tym wspomnieć.
– Magda, nie wiem, jak długo tak mogę. To podwójne życie… – zacząłem, ale przerwała mi stanowczym gestem.
– Paweł, słuchaj. Nie jesteśmy dziećmi. Znasz zasady gry – powiedziała, nalewając sobie wina.
Jej głos był spokojny, niemal obojętny.
– Nie musisz tego komplikować.
Nie odpowiedziałem. Jej głos był jak zimny prysznic. Zacząłem się zastanawiać, czy ona kiedykolwiek czuła to, co ja. Ale potem usiadła obok mnie, kładąc dłoń na moim udzie.
– Wiem, że jest ci ciężko. Ale myśl o tym, co zyskujemy, nie co tracimy.
Jej bliskość znów odebrała mi siły, by się sprzeciwić. I znowu byłem jej. Jak zawsze.
To musiało się skończyć
Wiedziałem to, gdy siedziałem samotnie w mieszkaniu, analizując ostatnie miesiące. Czułem się jak ktoś, kto podpisał pakt z diabłem i dopiero teraz zrozumiał jego warunki. Magda nie była partnerką – była właścicielką mojego czasu, emocji i, co gorsza, mojej przyszłości.
Następnego ranka zdecydowałem się porozmawiać. Zwołała zebranie zespołu, ale kiedy skończyła prezentację, wstałem i poprosiłem ją o chwilę prywatności.
– Paweł, przecież wiesz, że teraz nie mam czasu – powiedziała z przesadną uprzejmością, uśmiechając się do reszty.
– To ważne – odpowiedziałem, nie zważając na ich spojrzenia.
W gabinecie usiadłem na krawędzi fotela, podczas gdy Magda opadła na krzesło z gracją drapieżnika.
– Chcę to zakończyć – powiedziałem od razu, zanim zdążyłem stracić odwagę.
Zmrużyła oczy, jakby próbowała ocenić, czy żartuję. Potem zaśmiała się cicho, z tym charakterystycznym, lekceważącym wyrazem twarzy.
– Zakończyć? A myślisz, że to takie proste? – jej głos brzmiał chłodno, jakby nagle wyzbył się całego ciepła, które jeszcze niedawno mi oferowała. – Paweł, zapomniałeś, kim tu jesteś. I kim jestem ja.
Zacisnąłem dłonie na kolanach.
– Nie chcę dłużej żyć w kłamstwie. To… nas niszczy.
Wstała gwałtownie, a krzesło zaskrzypiało na płytkach.
– A co, jeśli ja nie chcę tego zakończyć? – rzuciła ostro. – Pomyślałeś o tym?
Zaczęła się mścić
Od tamtej rozmowy wszystko się zmieniło. Na początku było subtelnie. Magda przestała wysyłać mi projekty. Zaczęła podważać moje decyzje na zebraniach, korygować mnie przy innych, a czasem nawet otwarcie mnie krytykować.
– Paweł, twoje propozycje są… trochę głupie – powiedziała kiedyś na spotkaniu z zespołem. Jej głos ociekał kpiną. Wiedziałem, że robi to celowo, by mnie upokorzyć.
Rozmawiałem o tym z Kasią, moją koleżanką z pracy.
– Musisz coś z tym zrobić – powiedziała, ale jej ton zdradzał niepewność.
– Nie rozumiesz, Kasia. Ona trzyma wszystkie karty. Jeśli zgłoszę mobbing, nikt mi nie uwierzy. Magda ma za dużo władzy – odpowiedziałem, rozkładając ręce.
– To co zamierzasz? Dasz się zniszczyć?
To był cios poniżej pasa
Nie wiedziałem. Każdego dnia czułem, jak grunt osuwa się spod moich stóp. Magda stała się nieobliczalna. Jej uwagi były coraz ostrzejsze, a reszta zespołu zaczęła mnie traktować z rezerwą. Jakby bali się, że stanięcie po mojej stronie oznaczałoby walkę z nią.
Jednak najgorsze było to, co zrobiła tydzień później. Gdy na firmowym spotkaniu podsumowującym wyniki usłyszałem z jej ust:
– Niestety, wyniki Pawła w ostatnim kwartale są… rozczarowujące. Zastanawiamy się nad jego dalszą rolą w zespole.
Czułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Uderzyła we mnie publicznie, bez żadnego ostrzeżenia. A ja, choć chciałem się bronić, nie miałem już siły.
Zwolniła mnie, bo mogła
Siedziałem przy biurku, kiedy otrzymałem wiadomość od działu HR. Było krótko i formalnie: „Zapraszamy na spotkanie w sprawie dalszej współpracy”. Wiedziałem, co to oznacza.
W sali konferencyjnej czekała Magda, a obok niej specjalistka z HR, która nawet nie próbowała ukryć niezręczności.
– Paweł – zaczęła Magda, zakładając nogę na nogę, jakby to było tylko kolejne rutynowe spotkanie. – Twoje wyniki od dłuższego czasu budzą wątpliwości. Firma podjęła decyzję o zakończeniu współpracy.
Jej spojrzenie było chłodne, niemal triumfalne. Wiedziałem, że to nie była decyzja firmy. To była jej zemsta, jej ostateczny cios.
– Czy mogę coś powiedzieć? – zapytałem, starając się zachować spokój, choć w środku wszystko się we mnie gotowało.
– Nie ma potrzeby – odpowiedziała szybko, a jej usta wygięły się w uśmiechu. – To już postanowione.
Podpisałem dokumenty, unikając jej wzroku. Wychodząc z biura, czułem ciężar porażki, ale także coś innego – ulgę. Wiedziałem, że choć Magda wygrała tę walkę, to ja odzyskałem coś ważniejszego. Wolność.
Paweł, 35 lat
Czytaj także: „Przepuszczałam kasę rodziców, aż zablokowali mi karty. Spanikowałam, gdy nagle kazali mi iść do pracy”
„Znalazłam w aucie męża drogie perfumy i czekałam, aż mi je da. Na próżno, bo bawidamek miał inne plany”
„Przez głupotę męża wylądowałam na zasiłku. Patrzę na światło w pustej lodówce i ryczę z bezsilności”