Gdyby ktoś zapytał mnie miesiąc temu, powiedziałabym, że moje małżeństwo jest stabilne. Może nie idealne – bo przecież kto tak naprawdę ma idealne małżeństwo? – ale spokojne, przewidywalne. Łukasz i ja byliśmy razem od siedmiu lat, a nasz rytm życia przypominał dobrze naoliwioną maszynę. Praca, dom, wspólne obiady w weekendy. Tylko ostatnio... coś zaczęło zgrzytać.
Łukasz stał się inny
Spędzał więcej czasu w biurze, wracał późno, a gdy pytałam, jak minął mu dzień, rzucał zdawkowe "normalnie". Zawsze był ambitny, ale teraz jego roztargnienie przekraczało granice normalności. Siedział przy stole, mieszając herbatę, i wpatrywał się w ścianę, jakby tam właśnie rozgrywały się jakieś ważne decyzje. A jego telefon? Nie odkładał go w ogóle. "Nowy projekt" – mówił. Ale intuicja podpowiadała mi coś innego.
To właśnie tamtego dnia, gdy sprzątałam jego auto, zaczęłam widzieć więcej. Wcisnęłam rękę pod siedzenie pasażera i natrafiłam na coś, czego się nie spodziewałam – flakon perfum. Nowy, zapakowany, drogi. Uniosłam go i spojrzałam na logo. Nie znałam tego zapachu. Serce zaczęło mi bić szybciej, a myśli napływały jak rwący strumień. Dlaczego Łukasz miałby kupować perfumy, skoro nigdy nie wspominał o żadnym prezencie?
Wtedy jeszcze nic nie powiedziałam. Schowałam flakon z powrotem i udawałam, że nic się nie stało. Ale od tamtej chwili nie mogłam myśleć o niczym innym. Każde jego późniejsze przyjście, każdy wymijający komentarz tylko podsycały moje podejrzenia. Próbowałam się uspokoić. Może to prezent dla mnie? Może planował niespodziankę? Ale jeśli nie? Jeśli za tym wszystkim kryło się coś więcej?
Stałam się podejrzliwa
Wieczorem siedzieliśmy przy stole w kuchni. Łukasz jadł w milczeniu, wpatrzony w ekran telefonu, a ja udawałam, że zajmuję się swoimi myślami. Prawda była taka, że od momentu, gdy znalazłam te perfumy, każde jego słowo, każdy gest wydawały mi się podejrzane. Chciałam zapytać. Wykrzyczeć. Ale coś mnie powstrzymywało.
– Wszystko u ciebie w porządku? – zagaiłam niby od niechcenia.
– Jasne – odpowiedział krótko, nie podnosząc wzroku znad ekranu.
Odłożyłam widelec, patrząc na niego uważnie. Zawsze, gdy kłamał, delikatnie przygryzał wargę. Robił to nawet teraz.
– Wyglądasz na zmęczonego. – Spróbowałam inaczej, bardziej neutralnie.
– W pracy dużo się dzieje. Nic nowego.
I tyle. Żadnych szczegółów, żadnego wyjaśnienia. Kiedyś opowiadał mi o wszystkim, nawet o tym, kto z kim pokłócił się w biurze. Teraz, jakby mówił do obcej osoby.
Wieczorem leżałam w łóżku, słysząc jego kroki w salonie. "Dlaczego nie wspomniał o tych perfumach?" – myślałam. Zawsze dzielił się ze mną planami, jeśli miał dla mnie coś kupić. Może to dla innej kobiety? A może po prostu przestał uważać, że powinnam wiedzieć o takich rzeczach?
Czułam, że mąż coś ukrywa
Przez kolejne dni obserwowałam go uważnie. Wracał późno, czasem przynosząc niedokończone dokumenty. Jego spojrzenie stało się jakieś nieobecne, a rozmowy – coraz bardziej wymuszone. Moje pytania o pracę zbywał słowami: "Wszystko dobrze", jakby bał się powiedzieć coś więcej.
Wiedziałam, że coś ukrywa. Czułam to całym sobą, choć nie wiedziałam jeszcze, co. Ale jedno było pewne – ta sytuacja zaczynała mnie powoli wykańczać.
Minęło kilka dni, a perfumy wciąż nie pojawiły się w naszym domu. Ani jako prezent, ani jako temat rozmowy. Codziennie łapałam się na tym, że analizuję zachowanie Łukasza, szukając najmniejszej wskazówki. Może czeka na jakąś specjalną okazję? Ale przecież znał mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nawet bez okazji uwielbiam dostawać takie małe niespodzianki.
Próbowałam go podpytać
Siedziałam na kanapie z kubkiem herbaty, udając, że oglądam serial. Łukasz wszedł do salonu, trzymając w ręku laptopa. Siadł w fotelu i od razu zaczął pisać coś zawzięcie na klawiaturze. Zerkałam na niego kątem oka, czując, jak w mojej głowie rodzą się kolejne pytania. W końcu zebrałam się na odwagę.
– Łukasz? – zapytałam, starając się zabrzmieć swobodnie.
– Hm? – nawet nie podniósł wzroku.
– Masz może dla mnie jakąś niespodziankę?
To był strzał w ciemno, ale liczyłam na jakąkolwiek reakcję. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, unosząc brew.
– Niespodziankę? A z jakiej okazji?
– Nie wiem. Po prostu tak mi przyszło do głowy – rzuciłam, wzruszając ramionami.
Uśmiechnął się, ale to nie był ten ciepły, szczery uśmiech, który kiedyś tak kochałam. To był uśmiech wymuszony, jakby chciał zakończyć rozmowę.
– Na razie nic nie planowałem. Może kiedyś – mruknął i wrócił do pracy.
Czułam, jak coś we mnie pęka. "Może kiedyś". To wszystko, co miał mi do powiedzenia? Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle pamięta, że znalazłam te perfumy. Czy to możliwe, że wcale nie były dla mnie? Ta myśl dźwięczała mi w głowie jak dzwon, coraz głośniej i głośniej.
Moja frustracja rosła
Codziennie łapałam się na tym, że wyobrażam sobie różne scenariusze. Może faktycznie coś planuje, a ja jestem niesprawiedliwa? A może już dawno oddał ten flakon komuś innemu? Kim była ta osoba? Każda chwila ciszy między nami była jak kolejny dowód, że coś się dzieje za moimi plecami.
Czekałam jeszcze trochę, zaciskając zęby, ale z każdym dniem miałam coraz większą ochotę wyciągnąć temat na światło dzienne. Wiedziałam jednak, że jeśli to zrobię, nie będzie już odwrotu.
Nie wytrzymałam. Tyle dni mijania się bez słowa, tyle czekania na coś, co chyba nigdy miało się nie wydarzyć. Siedzieliśmy przy kolacji, a napięcie w powietrzu było niemal namacalne. Łukasz, jak zwykle, był zatopiony w myślach. Niby przy mnie, ale jakby całkiem gdzieś indziej.
– Łukasz, muszę o coś zapytać – zaczęłam, odkładając widelec.
Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby wyrwałam go z jakiegoś innego świata.
– O co chodzi?
– Znalazłam coś w twoim aucie – powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie.
Chciałam znać prawdę
Zmarszczył brwi. Już po tym wiedziałam, że wie, o co chodzi.
– Co takiego? – zapytał, z udawaną niewiedzą w głosie.
– Flakon perfum. Drogi, elegancki... – Spojrzałam na niego uważnie. – Dla kogo one są, Łukasz?
Zawahał się. To krótkie milczenie mówiło więcej niż tysiąc słów.
– Po prostu kupiłem je... były w dobrej cenie – rzucił w końcu, patrząc w bok.
– W dobrej cenie? – Powtórzyłam, czując, jak krew zaczyna mi szybciej pulsować w skroniach. – A kiedy zamierzałeś mi o nich powiedzieć?
– Nie planowałem – przyznał cicho.
– Nie planowałeś? – Moje głos uniósł się o ton wyżej. – To po co je kupiłeś? Dla kogo one są?
– Magda, przestań dramatyzować – uciął, wstając od stołu.
– Dramatyzować? – Poderwałam się, patrząc na niego wściekła. – Ty coś przede mną ukrywasz, a ja dramatyzuję?
Nie odpowiedział. Odszedł w stronę salonu, zostawiając mnie z milionem niewypowiedzianych pytań i rosnącą frustracją. W jego milczeniu było coś, co doprowadzało mnie do szaleństwa. To, że nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy i powiedzieć prawdy, sprawiało, że czułam, jak nasza relacja powoli się rozpada.
Tego wieczoru nie zasnęłam. Leżałam w łóżku, czując narastającą złość i ból. Jakim cudem doprowadziliśmy nasze małżeństwo do tego punktu? Jak długo jeszcze będzie kłamał?
W końcu mąż wszystko wyznał
Łukasz wrócił do domu później niż zwykle. Usiadłam w kuchni z filiżanką zimnej już herbaty, czekając na niego. Nie miałam siły na ciche dni, na półsłówka i wymijające odpowiedzi. Gdy tylko wszedł, odłożył torbę i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem, podjęłam decyzję.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo, wskazując mu krzesło naprzeciwko.
Usiadł, przetarł twarz dłonią i westchnął.
– Magda, wiem, o co chcesz zapytać.
Zmarszczyłam brwi, bo to było nie w jego stylu. Zwykle unikał takich rozmów jak ognia.
– To powiedz mi w końcu prawdę. Te perfumy. Dla kogo są?
Przez chwilę patrzył na mnie, jakby zastanawiał się, czy naprawdę chcę to usłyszeć. A potem spuścił wzrok.
– Dla Kingi – powiedział cicho.
Moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Czułam, jak gniew miesza się z rozczarowaniem i strachem.
– Twojej szefowej? – zapytałam, próbując brzmieć spokojnie, choć głos mi drżał.
– Tak – przyznał, splatając ręce na stole. – Posłuchaj, to nie jest to, co myślisz. Nie ma między nami nic, Magda. Te perfumy... to był mój głupi pomysł, żeby się jej przypodobać.
– Żeby się przypodobać? – powtórzyłam, czując, jak wściekłość narasta we mnie. – Dlaczego miałbyś to robić?
Tego się nie spodziewałam
Łukasz westchnął ciężko.
– Bo ona trzyma wszystko w swoich rękach. Podwyżki, awanse... Jest wymagająca i nigdy nie byłem jej faworytem. Chciałem... chciałem jej pokazać, że jestem lojalny, że się staram. Myślałem, że to pomoże mi dostać podwyżkę.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, jak mój mąż, którego zawsze uważałam za uczciwego, wpadł na tak żałosny pomysł.
– A pomyślałeś, jak ja się poczuję? – zapytałam, mój głos był ostry jak brzytwa. – Że będziesz robił prezenty innej kobiecie, zamiast chociaż ze mną o tym porozmawiać?
Łukasz podniósł na mnie wzrok. W jego oczach widziałam coś, co trudno było zdefiniować. Może wstyd, może skruchę.
– Wiem, że to było głupie – powiedział. – Ale zrobiłem to dla nas. Dla ciebie, dla naszego życia. Nie chciałem, żebyś musiała się martwić o pieniądze.
I tak byłam na niego zła
Przez chwilę nic nie mówiłam. W mojej głowie krążyły miliony myśli, ale żadna z nich nie przynosiła ulgi. Byłam zbyt wściekła, zbyt zraniona.
– Dla nas? – wycedziłam. – Łukasz, to nie jest „dla nas”. To jest twoje granie w jakąś idiotyczną grę, w której tracisz nie tylko godność, ale i moje zaufanie.
Milczał. Ja też już nie miałam siły mówić. Wstałam, zabierając filiżankę z herbatą, i wyszłam do sypialni, zostawiając go samego z jego żałosnymi wyjaśnieniami.
Leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit. Głowa pulsowała od natłoku myśli. Słyszałam, jak Łukasz krząta się w salonie. Nie miałam siły na kolejną rozmowę, ale on najwyraźniej postanowił jej nie unikać.
Zapukał lekko do drzwi sypialni, zanim zajrzał do środka.
– Mogę wejść? – zapytał cicho.
Nie odpowiedziałam. Po chwili usiadł na brzegu łóżka, a ja odwróciłam wzrok.
– Wiem, że cię zawiodłem – zaczął. – I wiem, że przepraszanie teraz nie wystarczy.
– Masz rację – mruknęłam, nadal nie patrząc na niego. – Myślałam, że chociaż w ważnych sprawach mogę na ciebie liczyć.
– Magda, ja tylko chciałem, żebyś była szczęśliwa. – Jego głos był pełen desperacji. – Chciałem ci pokazać, że dam radę. Że stać mnie na to, żeby zapewnić nam lepsze życie.
Straciłam zaufanie do męża
Odwróciłam się do niego gwałtownie.
– Pieniądze? Myślisz, że pieniądze są najważniejsze? – zapytałam ostro. – Wiesz, co by mnie uszczęśliwiło? Gdybyś był ze mną szczery. Gdybyś traktował mnie jak partnerkę, a nie jak kogoś, komu trzeba imponować.
Zamilkł. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, która była bardziej przytłaczająca niż wszystkie nasze wcześniejsze kłótnie.
– Masz rację – przyznał w końcu. – Nie wiem, dlaczego zrobiłem to w taki sposób. Chciałem dobrze, ale tylko wszystko zepsułem.
Spojrzałam na niego i westchnęłam ciężko.
– Nie wiem, Łukasz. Może naprawisz to, co zepsułeś. Może. Ale nie licz, że stanie się to od razu. Straciłam zaufanie i nie wiem, ile czasu zajmie, zanim je odzyskasz.
Łukasz skinął głową, wstając z łóżka.
– Nie chcę cię stracić – powiedział cicho, zanim wyszedł.
Zostałam sama. Nie byłam pewna, czy nasze małżeństwo przetrwa tę próbę. W głębi serca wiedziałam, że to będzie trudniejsze, niż chciałam sobie przyznać.
Magdalena, 35 lat
Czytaj także: „Mojej młodszej o 25 lat żonie nie pasowały moje nawyki. Joga dla par to tylko wierzchołek góry lodowej”
„W bezdomnym na dworcu rozpoznałem brata. Myślałem, że 20 lat temu uciekł z domu, a prawda była inna”
„Po 20 latach odkryłam sekretne życie mojego męża. Nie chcę żadnej przeklętej przybłędy w mojej rodzinie”