Pamiętam tamto popołudnie, jakby to było dziś.
– Tato, w niedzielę wpadnie mój serdeczny znajomy. Kris pochodzi ze Szwecji. Mówiłam ci już. Bardzo sympatyczny. Zresztą sam się przekonasz – powiedziała Daria. – Zrobię jakiś dobry obiad – dodała, znikając za drzwiami.
Nawet nie zdążyłem zadać jakiegokolwiek pytania. Jedno było pewne. Jeśli sama zaproponowała, że przygotuje coś do jedzenia, to znajomość z Krisem musiała być poważna.
„Czyżby Daria dorosła do założenia własnej rodziny?” – pomyślałem. Dla mnie ciągle była małą dziewczynką, a przecież miała już 22 lata. Od czasu, gdy biegała ze skakanką, niepostrzeżenie minęło mnóstwo czasu. Jakoś to przegapiłem albo może nie chciałem przyjąć do wiadomości?
Moja żona zmarła, gdy Daria miała 10 lat
Był to prawdziwy szok. Z dnia na dzień poczułem się jak kaleka, któremu zabrakło ręki. Zupełnie nie umiałem poradzić sobie z codziennym życiem, i bardzo powoli oswajałem się z sytuacją. Uczyłem się wykonywać czynności, o których wcześniej nie miałem pojęcia.
Już przed pogrzebem Ewy nie mogłem sobie poradzić z włosami mojej córki. Miała długie, sięgające łokcia włosy. Poprosiła mnie, żebym zaplótł jej warkocz, a ja nie umiałem. Popłakałem się wtedy… Potem pojawiły się inne problemy. Przez pierwszy miesiąc po śmierci żony zajmowałem się swoją rozpaczą, użalaniem się nad sobą, i przez to zupełnie nie dostrzegłem, że moje dziecko jest zagubione bardziej niż ja.
Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że Daria potrzebuje normalnego domu. Nie było pod ręką żadnej babci, a więc to ja musiałem zająć się wszystkimi domowymi obowiązkami. Gotowałem, prałem, sprzątałem, robiłem zakupy – stale byłem zajęty. Oczywiście nadal normalnie pracowałem, więc z biegiem dni miałem coraz mniej czasu na rozpamiętywanie swojego nieszczęścia. Może tak było lepiej…
Po śmierci mamy Daria bardzo się zmieniła. Stała się o wiele bardziej dojrzała niż jej koleżanki. Nie sprawiała mi żadnych kłopotów, ze szkoły przynosiła same piątki. Pomagała mi także w domu. Szybko nauczyła się gotować proste potrawy – i od czasu do czasu zupełnie wyręczała mnie w kuchni.
Bardzo zżyliśmy się ze sobą. Na pewno wpłynął na to także fakt, że najbliżsi krewni mieszkali aż 200 km od naszego miasta, a ja nie szukałem kolejnej życiowej partnerki. Mijały lata. Daria wyrosła na bardzo rozsądną mądrą dziewczynę. Wydawało mi się, że nawet była zbyt poważna jak na swój wiek, dlatego zachęcałem ją, by spotykała się z rówieśnikami. Nie chciałem, żeby stała się odludkiem. Miała więc grupkę stałych znajomych. Wpadali do nas często, dzięki czemu przy okazji mogłem z nimi pożartować.
Gdy Daria zdała maturę, powoli zaczęło do mnie docierać, że moja córka nie będzie wiecznie pod moimi skrzydłami. Kiedyś założy rodzinę i wyfrunie z rodzinnego gniazda, a wtedy zostanę sam.
– Nie martw się, tatku, nigdzie się nie wybieram, a poza tym wiesz, że cię nie zostawię – zapewniała, gdy kiedyś w przypływie złego nastroju zwierzyłem się córce ze swoich obaw. – A poza tym wcale nie jesteś sam. Masz znajomych… Jest wujek Wojtek i ciocia Ola, i sąsiedzi… – wyliczała.
Owszem, miałem grono wiernych przyjaciół, ale w miarę upływu lat moje kontakty z nimi nie były już tak częste jak dawniej. A poza tym, co innego przyjaciel, a co innego córka. Tymczasem jednak wciąż miałem Darię przy sobie. Właśnie dostała się na medycynę i byłem z niej bardzo dumny. Była szczęśliwa, ale od tej chwili miała niewiele czasu dla mnie.
– Mam mnóstwo nauki. To naprawdę ciężkie studia – powtarzała nieraz, gdy zmęczona wracała wieczorem do domu. Współczułem jej, i starałem się odciążyć ją od domowych zajęć.
Stanąłem jak wryty
Kiedy skończył się pierwszy rok nauki i Daria zdała wszystkie egzaminy, zaproponowałem córce wypad do Chorwacji. Niestety, odmówiła.
– Nie tym razem, tato. Umówiłam się ze znajomymi na wyjazd nad morze – odparła, a mnie zrobiło się smutno.
Potem Daria niespodziewanie wyjechała ze znajomymi do Szwecji. Po wakacjach zdawało się, że córka ma więcej czasu. Znów zaczęli odwiedzać nas jej znajomi. Znałem większość jej kolegów i koleżanek, jednak dotąd nigdy jeszcze nie miałem okazji poznać Szweda, o którym córka kilka razy mi wspominała.
W końcu nadeszła niedziela, kiedy Kris miał nas odwiedzić. Byłem ciekaw, kim okaże się ten zimny nordycki typek, który kręci się koło mojej córki. „Zapewne to małomówny, niebieskooki blondyn” – pomyślałem. Daria zapowiedziała go dość oficjalnie, więc na wszelki wypadek włożyłem koszulę i krawat. Obiad już pięknie pachniał z kuchni, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
– To na pewno Kris! – zawołała Daria, i pobiegła otworzyć drzwi.
Coś szeptali w przedpokoju, a po chwili oboje weszli, trzymając się za ręce. Chłopak był wysoki, przystojny, wysportowany. Nic dziwnego, że spodobał się mojej córeczce. Kris uśmiechnął się szeroko, błysnął białymi zębami i ukłonił się, podając mi rękę.
– Hello, good evening – zagadnąłem.
„Dobrze, że znam angielski” – pochwaliłem w myślach samego siebie. Kris spojrzał na mnie zakłopotany.
– Czy możemy rozmawiać po polsku? – poprosił czystą polszczyzną bez obcego akcentu. – Moja mama jest Polką. Wyjechała do Szwecji trzydzieści lat temu… – wyjaśnił. – Natomiast tata urodził się w Szwecji.
„Ciekawe, czy po takim wstępie coś mnie dziś jeszcze zaskoczy?” – pomyślałem. Tymczasem Kris wręczył mi butelkę dobrego wina, i usadowił się na sąsiednim fotelu. Córka zaś zniknęła w kuchni. Przez chwilę w pokoju panowała niezręczna cisza. W końcu on przemówił pierwszy:
Widziałem, jak bardzo byli w sobie zakochani
– Studiuję medycynę, jak Daria – mówił. – U nas można dostać stypendium na studia zagraniczne, więc napisałem podanie i przez najbliższe kilka lat będę tutaj, w Polsce.
Musiałem przyznać, że zgodnie z tym, co mówiła mi córka, Kris okazał się sympatyczny. Nie przestawał się uśmiechać. Gadało nam się dobrze i po chwili przyłapałem się na tym, że przestałem zwracać uwagę na jego odmienną urodę.
Jestem człowiekiem starej daty. Wychowałem się w realiach poprzedniej epoki, gdy cudzoziemca trudno było spotkać na ulicy. Miałem do siebie pretensję o ten pierwszy odruch, gdy stanąłem jak słup soli, wytrzeszczając oczy na Krisa.
Natomiast nurtowało mnie pytanie, jak ta dwójka wyobraża sobie wspólną przyszłość. Nie miałem wątpliwości, że o niej myślą. Widziałem, jak bardzo byli w sobie zakochani. „Czy zamierzają wziąć ślub, założyć rodzinę? Jeśli tak, to czy zostaną w kraju?” – myślałem z niepokojem.
Gdy po obiedzie poszli do kina, miałem czas, żeby bez niepotrzebnych emocji zastanowić się nad sytuacją. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie warto martwić się na zapas. W końcu jeszcze przez cztery lata Daria i Kris będą razem studiować. Sami się przekonają, czy chcą spędzić ze sobą resztę życia.
Co roku córka spędzała w Szwecji jeden z wakacyjnych miesięcy. Poznała rodziców Krisa, i podobno bardzo przypadli jej do gustu. Gdy na jej biurku zauważyłem gramatykę języka szwedzkiego, zacząłem podejrzewać, że sprawy nie układają się po mojej myśli.
Co miałem robić? Przekonywać ją, że powinna trzymać się blisko ojca, zamiast ułożyć sobie życie? Bez sensu. Przecież nie mogłem być takim egoistą. Daria najwyraźniej czuła, że boję się jej decyzji, bo przez jakiś czas wyraźnie unikała wszelkich rozmów.
4 lata minęły o wiele za szybko
– Szwecja jest blisko, tatku – stwierdziła nagle któregoś dnia. – Wsiadasz na prom, i jesteś. Tak samo w drugą stronę – dodała z uśmiechem.
– Do czego zmierzasz? – spytałem, choć domyślałem się odpowiedzi.
– Wiesz, że Kris dostał stypendium na studia w Polsce. Teraz musi to odpracować, czyli przez kilka lat będzie zatrudniony w Szwecji. Nie stać nas na spłacenie jego studiów.
– Czyli chcesz tam z nim wyjechać na stałe? – spytałem ze smutkiem.
– Tak, ale obiecuję, że będziemy się odwiedzać, kilka razy w roku.
– Zostanę dziadkiem?
– Na pewno, ale nie tak szybko, jak myślisz – stwierdziła, śmiejąc się.
– Czy jest jakiś cień szansy, że z moimi wnukami z nordyckiego kraju dogadam się kiedyś po polsku? – chciałem wiedzieć.
Daria objęła mnie za szyję.
– Tato, nie martw się. Jeśli będę miała dzieci, na pewno nauczę je polskiego. Poza tym tam, w Szwecji, jest przecież polska babcia. Nie zapominaj o tym. Jeśli nauczyła swojego języka syna, to i wnukom nie przepuści.
Czytaj także:
„Babcia jest po 70-tce, ale wciąż wzdycha do swojej pierwszej miłości. Postanowiłam ją dla niej odnaleźć”
„Mąż był nudziarzem, który stale mi umniejszał. Odeszłam od niego do pierwszego lepszego faceta poznanego w barze”
„Moja mama nie umiała być wierna i ciągle latała za facetami. Kiedy wzięła się za moich kumpli powiedziałem >>dość<<"