„Nie miałam pojęcia, że jestem 4 żoną mojego męża. I że wszystkie wcześniejsze nie żyją. Za wszystkim stała moja teściowa”

Uciekłam z randki w ciemno fot. Adobe Stock, Innovated Captures
„Nie spisałam intercyzy. Dlaczego? Bo byłam pewna, że Julian mnie kocha, tak naprawdę, z głębi serca. I że będzie ze mną na zawsze – mój ukochany mąż, mój przyjaciel. Dwa czy trzy miesiące po ślubie Julian zaczął się dziwnie zachowywać. Przyjeżdżał po mnie do pracy, nie pozwalał mi samej nigdzie wychodzić. Oglądał mój samochód, moje rzeczy”.
/ 23.02.2023 15:33
Uciekłam z randki w ciemno fot. Adobe Stock, Innovated Captures

Miałam 34 lata, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Juliana. Był barmanem-wirtuozem. Kiedy robił drinki, wszyscy gapili się z otwartymi ustami. Potem dowiedziałam się, że wygrał kilka konkursów, brał nawet udział w telewizyjnym show w Niemczech. Był osiem lat młodszy ode mnie, miał delikatne, wrażliwe dłonie i potrafił mnie rozśmieszyć. Przy nim czułam się jakbym znów miała 20 lat. Traktował mnie jak księżniczkę. W chwili, kiedy Julian z czarującym uśmiechem postawił przede mną drinka, świat na ułamek sekundy zastygł w bezruchu.

A kiedy znowu ruszył, był już całkiem inny...

– Kraina Oz – powiedział i nachylił się ku mnie, jakby zamierzał zdradzić mi wielki sekret. – Wypij w trzech łykach, a poznasz ósmy kolor tęczy.

Po trzecim łyku rzeczywiście coś dziwnego stało się z moimi oczami, jakbym nagle posiadła zdolność widzenia rzeczy, których do tej pory nie zauważałam. Julian rzeczywiście znał się na tym, co robił. Widziałam podchody dziewczyn, które chciały zainteresować sobą Juliana. Ale on patrzył tylko na mnie. Wtedy, w klubie, nie rozmawialiśmy dużo. Ale gdy skończył pracę, czekałam na niego przy taksówce. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się, podszedł do auta i wsiadł. I tak stał się częścią mojego życia. Pół roku później siedzieliśmy na tarasie, popijając poranną kawę. Julian okazał się równie utalentowanym baristą co barmanem. Zresztą był człowiekiem wielu talentów. Nic dziwnego. Jak mi powiedział, od piętnastego roku życia włóczył się sam po Europie, imając się różnych zajęć. Bardzo dużo się wtedy nauczył. Patrzyłam na niego i czułam, jak moje serce przepełnia miłość.

– Pobierzmy się – powiedziałam.

Wtedy, ku mojemu zdumieniu, w jego oczach zauważyłam… strach? Spojrzał na mnie wyraźnie spłoszony, po czym przełknął ślinę i rzucił:

– Jest dobrze tak, jak jest.

– Nie – odparłam stanowczo.

Zawsze byłam uparta. To dzięki temu tak wiele osiągnęłam. Byłam wykształcona, miałam firmę, pieniądze…

– Chcę ciebie za męża. Chcę, byśmy byli jednością. No, chyba że ty masz inne plany… – ta myśl wydała mi się straszna. – Kochasz mnie?

– Kocham – powiedział poważnie. – I dlatego dobrze jest, jak jest.

Ale upór Juliana był słabszy niż mój, i po kolejnych siedmiu miesiącach został moim mężem.

– Alicjo, powinnaś spisać intercyzę – powiedziała moja prawniczka, a prywatnie najlepsza przyjaciółka. – Zbyt ciężko pracowałaś na to, co masz, by dzielić się tym z… kimś, kto nie przyłożył ręki do twojego sukcesu.

– Dlaczego? – spytałam. – Po co gromadzić cokolwiek, jeśli nie możemy się tym dzielić z najbliższymi.

Maria pokręciła głową

– Martwię się o ciebie. Mówisz jak nie ty. Ten chłopak namieszał ci w głowie swoimi opowieściami.

– Mylisz się – zaśmiałam się. – Nauczył mnie, jak nie być egoistką.

Nie spisałam intercyzy. Dlaczego? Bo byłam pewna, że Julian mnie kocha, tak naprawdę, z głębi serca. I że będzie ze mną na zawsze – mój ukochany mąż, mój przyjaciel. Dwa czy trzy miesiące po ślubie Julian zaczął się dziwnie zachowywać. Przyjeżdżał po mnie do pracy, nie pozwalał mi samej nigdzie wychodzić. Oglądał mój samochód, moje rzeczy.

– Kochanie – powiedziałam pewnego dnia. – Czy ty mnie o coś podejrzewasz? Że mam kochanka czy co? Dziwnie się zachowujesz…

– Nie… wiem, że nie masz kochanka – szepnął i przytulił mnie. – Po prostu się tobą opiekuję. Dbam o ciebie. Czy to coś złego?

Kiedy powiedziałam o wszystkim Marii, tylko prychnęła z pogardą.

– Jasne! Wreszcie pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Zobaczysz, jeszcze zacznie podsłuchiwać twój telefon, wynajmie detektywa, by cię śledził. A potem będzie sprawdzał, jakich masz przyjaciół i decydował, kto może się z tobą spotykać, a kto nie.

Nie gadaj bzdur – machnęłam ręką, ale nie czułam się zbyt pewnie.

Przyznaję, byłam już trochę zirytowana zachowaniem Juliana, więc gdy zadzwonił i spytał, jak długo zostanę dziś w biurze, powiedziałam, że mam telekonferencję z USA i wyjdę dopiero późnym wieczorem. Powiedział, że w takim razie po mnie przyjedzie. Tak naprawdę nie miałam żadnej telekonferencji i wyszłam o piątej. Wybrałam się do galerii, żeby samotnie powłóczyć się po sklepach. Było po ósmej, kiedy wsiadałam do auta na niemal pustym podziemnym parkingu w galerii handlowej. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i zaczął dusić. Próbowałam się wyrwać, ale napastnik był ode mnie silniejszy. A potem usłyszałam szybkie kroki od strony wjazdu, ktoś podbiegł i najwidoczniej uderzył zbira, bo ten puścił mnie, szarpnął się, wyrwał się mojemu wybawcy i zaczął uciekać.

Wszystko w porządku? – spytał mnie jakiś obcy facet, a kiedy skinęłam głową, że tak, pobiegł za tamtym.

Obaj zniknęli mi z oczu, a ja znów zostałam sama na niemal pustym parkingu.

Byłam w szoku

Minęło sporo czasu, zanim doszłam do siebie. Kiedy wróciłam do domu i opowiedziałam o wszystkim Julianowi, ten tylko przytulił mnie mocno, a potem powiedział coś bardzo dziwnego:

Wybacz mi. To się nie powtórzy.

I wyszedł. Dwa dni później zgłosiłam jego zaginięcie na policji. Julian przepadł jak kamień w wodę. Nie dawał znaku życia, nie odpowiadał na telefony. Nie miałam pojęcia, co się z nim stało. Po kolejnych pięciu dniach zostałam wezwana na komisariat. Julian odnalazł się w jednym z bogatszych podwarszawskich miasteczek willowych. Był uczestnikiem głośnej awantury, do której sąsiedzi wezwali policję. Mój mąż kłócił się ze swoją matką. Doszło nawet do rękoczynów – matka pobiła go kijem bejsbolowym, złamała mu przedramię. Jeden z policjantów zeznał, że kiedy odciągano rozsierdzoną kobietę od syna, ta krzyczała: „To ty je zabiłeś! Taki był układ! Nie wycofasz się!”. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że byłam w szoku nie tylko z powodu opisanych wydarzeń, ale przede wszystkim dlatego, że wedle posiadanych przeze mnie informacji Julian był sierotą. Tak mi powiedział. W każdym razie krzyki kobiety zainteresowały policjantów. Podczas przesłuchania próbowali dowiedzieć się więcej, ale i Julian i matka milczeli. Nic to jednak, bo szybko wyszło na jaw, że mój mąż był już żonaty. Trzykrotnie. I wszystkie trzy żony nie żyją… Każda była od niego sporo starsza, zamożna i każda po kilku miesiącach małżeństwa ulegała wypadkowi. Pierwsza źle skręciła podczas jazdy na nartach w Alpach i spadła w przepaść. Druga utopiła się podczas rejsu jachtem po Morzu Śródziemnym. Trzecia natomiast zginęła w wypadku samochodowym. Jakim cudem nikt nie dostrzegł w tym dotąd nic podejrzanego?

Cóż, wypadki chodzą po ludziach

A odpowiednia suma potrafi zagłuszyć wyrzuty sumienia. Matka Juliana nie narzekała na brak pieniędzy. Miała pełen dostęp do kont syna i czerpała z nich całymi garściami. To ona była mózgiem przedsięwzięcia pod nazwą „twoja żona musi zniknąć”. Czy zabijała je sama, czy kogoś do tego wynajmowała? Dziś trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Jednak policja znalazła niezaprzeczalne dowody na to, że matka Juliana zaplanowała trzy morderstwa…

Ja miałam być następna. Ale mój mąż naprawdę się we mnie zakochał i starał się chronić mnie przed własną matką. Podczas procesu sądowego wyszło, że facet, który uratował mnie wtedy w garażu był ochroniarzem zatrudnionym przez Juliana. Pewnie stwierdzicie, że jestem zdrowo stuknięta, ale chciałam pomóc Julianowi. Wynajęłam najlepszych adwokatów, którzy ustalili linię obrony – wpływ psychopatycznej matki wywołał w synu syndrom ofiary. Nie był w pełni świadom tego, co robi, a raczej na co się zgadza. Ale miłość wyzwoliła go z okowów uzależnienia i sprawiła, że znów stał się sobą. Jest szansa, że za kilka lat Julian wyjdzie z więzienia i znów będziemy razem. 

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA