„Nie miałam matki, ojciec traktował mnie jak przybłędę. W złości wykrzyczał mi prawdę w twarz i mój świat legł w gruzach”

smutna nastolatka fot. Getty Image, Image Source
„Po tym, co usłyszałam od tego, którego uważałam za ojca, zupełnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. To Marika doradziła mi, żebym przeniosła się do babci. Gdy ta usłyszała, co zaszło, zgodziła się bez żadnych pytań i obiekcji”.
/ 01.10.2023 22:00
smutna nastolatka fot. Getty Image, Image Source

Nie miałam mamy, z ojcem średnio się dogadywałam. Nie sądziłam jednak, że w tak bezwzględny i bezduszny sposób złamie mi serce.

Miałam dziwną rodzinę

Zazdrościłam koleżankom, które narzekały na mamy, bo wiecznie im czegoś zabraniały, robiły wyrzuty z powodu nieodpowiednich ocen i otaczały przesadną troską. Ja swojej w ogóle nie miałam. Nie zdążyłam jej poznać, bo podobno zmarła przy porodzie. Wierzyłam, że przynajmniej bardzo nie cierpiała. Ojciec nie chciał nigdy nic powiedzieć na ten temat. Nie wspominał, nie snuł żadnych opowieści, chociaż Marika, jego obecna partnerka, twierdziła, że bardzo ją kochał. Wściekał się, jak tylko o niej wspominałam.

Tak naprawdę miałam wrażenie, że w ogóle go nie interesuję. Odkąd skończyłam szesnaście lat, tylko pilnował żebym wracała do domu przed dwudziestą drugą. Nie wiedziałam, co stałoby się, gdybym złamała tę zasadę, ale nawet nie przyszło mi do głowy, że pewnego dnia to sprawdzę.

Mój ojciec nigdy nie był wylewny. Nie przytulał mnie, nie czytał niczego na dobranoc, a potem, gdy trochę podrosłam, nie pytał o to, jak było w szkole ani nie interesował się moimi ocenami. Na takie tematy mogłam porozmawiać wyłącznie z babcią, która jednak mieszkała daleko od nas i rzadko wpadała w odwiedziny. Kiedy byłam młodsza, Marika często mnie do niej zawoziła, z czasem jednak on uznał, że nie jestem już małym dzieckiem i nikt nie będzie mnie co chwila gdzieś wozić. Zresztą, miałam nie zawracać babci głowy głupotami.

Prawie w ogóle się do mnie nie odzywał, a kiedy o coś pytałam, zbywał mnie, odpowiadał półsłówkami albo starał się udowodnić, że nie jestem żadną partnerką do rozmowy. Nie puszczał mnie nigdzie, gdzie chciałam jechać czy iść. Ominęły mnie więc wszystkie klasowe wyjazdy, wyjścia do kina czy interesujące mnie obozy.

Choć Marika parę razy się za mną wstawiła, ojciec pozostawał nieugięty. Nie wiedziałam, czy chodzi mu o pieniądze, które musiałby na mnie wydać, czy po prostu robi to ze zwykłej ludzkiej złośliwości. Obstawiałam jednak raczej to pierwsze, bo jako jedyna w klasie nigdy nie dostałam kieszonkowego. To Marika od czasu do czasu zabierała mnie na zakupy, żebym mogła skompletować ubrania na dany sezon. Czasem się zastanawiałam, co ja mu takiego zrobiłam. Czym zawiniłam, że tak mnie nienawidzi.

Ariel był moim pocieszycielem

Do babci miałam daleko, poza tym nie chciałam wysłuchiwać biadolenia ojca, który na pewno by się przyczepił, że pojechałam do niej bez pytania (gdybym zapytała, na pewno by odmówił). Na szczęście nie miał jak kontrolować kiedy i z kim się spotykam, bo do domu wracał dopiero koło dwudziestej.

Do tej pory mogłam więc chodzić i bywać gdzie tylko chciałam. Większość takiego wolnego czasu po szkole spędzałam u Ariela. Najpierw byliśmy przyjaciółmi, a z czasem okazało się, że łączy nas coś więcej. Kiedy poprosił mnie o chodzenie, nie wahałam się ani chwili. Wtedy byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Rodzice Ariela byli bardzo mili i chętnie gościli mnie w swoim domu. Nigdy jeszcze nie poczułam się tam jak intruz, a trudno było mi zliczyć razy, w których zostałam przez nich zaproszona na obiad. Wówczas dzwoniłam do Mariki i twierdziłam, że zjem na mieście. Nie wiem, czy zastanawiała się, skąd mam na to kasę, czy było jej wszystko jedno – najważniejsze, że nie powiedziała nic ojcu.

Ariel był moim największym wsparciem. Bez niego nie przetrwałabym większości kryzysów i już dawno po prostu się załamała. Lubiłam z nim przesiadywać, śmiać się, oglądać filmy i dzielić się wrażeniami z przeczytanych książek. To było moje prawdziwe życie.

To były moje osiemnaste urodziny. Marika przyszła do mnie z rana i przyniosła ze sobą jeden z nowszych modeli smartfonów. Mój telefon miał częściowo stłuczony ekran i w jednym miejscu nie działał mu dotyk, ale ojca to nie obchodziło. Uważał, że jeśli nie potrafię dbać o swoje rzeczy, będę obsługiwać zepsutą komórkę.

– Tylko ani słowa tacie – szepnęła Marika w wielkiej konspiracji. Puściła mi oko i wyszła.

Cieszyłam się na ten prezent, choć prawdziwą eksplozję radości przyniosły dwa bilety na mecz piłkarski drużyny, której kibicowaliśmy z Arielem. To był prezent od niego i jego rodziców. Nie zamierzałam powiedzieć o nim ojcu, bo i tak by mnie wtedy nie puścił.

Po szkole poszłam do Ariela i spędziłam u niego cały dzień. Naprawdę świetnie się bawiliśmy i kiedy jego mama przyszła nam oznajmić, że już trochę późno, bo dochodzi wpół do jedenastej, zdrętwiałam. Jego tata zaproponował, że mnie odwiezie, ale odmówiłam. Nie chciałam, żeby był świadkiem awantury, jaką rozpęta mój ojciec. Przeprosiłam więc Ariela, pożegnałam się z jego rodzicami i pomknęłam do domu. Całe szczęście, że zdążyłam jeszcze na jeden z autobusów, które o tej porze jeździły już co godzinę.

Jednym zdaniem zniszczył mi życie

Wpadłam spóźniona do domu i chciałam na paluszkach przemknąć się do swojego pokoju, ale ojciec już na mnie czekał.

– Jedna zasada – rzucił z przekąsem. – Tyle tylko miałaś pamiętać. I co? Przyłazisz tu godzinę spóźniona!

– Krystian, daj spokój – próbowała łagodzić Marika. – Karolina ma dziś urodziny…

No tak, on nawet nie złożył mi życzeń.

– Nie interesuje mnie, co dzisiaj ma! – przerwał ostro. – Miała wracać do domu o dziesiątej! Ale najwyraźniej jej mały móżdżek tego nie ogarnął!

– Wiesz co, jesteś okropny – stwierdziłam, nie mogąc się powstrzymać. – Raz w życiu się spóźniłam, a ty robisz problem. Gdybyś dał mi szansę, przeprosiłabym, ale…

– Przeprosiła?! – podniósł głos. – Chciałaś cichaczem uciec do pokoju!

– Bo wiedziałam, że dostaniesz szału! – ja też podniosłam swój. – Czemu taki jesteś? Czemu na nic mi nie pozwalasz i wiecznie się o coś czepiasz?

Na jego twarzy zaszła jakaś zmiana, której nie potrafiłam nazwać.

– Chcesz wiedzieć dlaczego? – teraz mówił spokojnym, zimnym tonem. – To ja ci powiem.

– Krystian… – usiłowała jeszcze ratować sytuację Marika, ale on jej nie słuchał.

– Nic dla mnie nie znaczysz – oznajmił. – Brzydzę się tobą i nie mogę na ciebie patrzeć.

– Ale… – chciałam się wtrącić.

– Ty nawet nie jesteś moja! – wrzasnął. Obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem, a potem wycedził: – Nie dość, że twoja puszczalska mamusia musiała mi przyprawić rogi z moim rodzonym bratem, to jeszcze zostałem z ich bachorem!

Po tym, co usłyszałam od tego, którego uważałam za ojca, zupełnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. To Marika doradziła mi, żebym przeniosła się do babci. Gdy ta usłyszała, co zaszło, zgodziła się bez żadnych pytań i obiekcji.

Dowiedziałam się, że moja mama miała romans z Grzegorzem, bratem Krystiana. On jednak, mimo że był w niej zakochany, nie chciał wziąć za mnie odpowiedzialności. Kiedy mama umarła, obwiniał mnie o jej śmierć. Powiedział, że jestem złym dzieckiem i zasługuję tylko na sierociniec.

Wtedy Krystian się nade mną zlitował i postanowił przejąć nade mną opiekę. Marika, która już wtedy była jego bliską przyjaciółką, obiecała mu pomoc. Grzegorza natomiast nawet wtedy nie ruszyło sumienie. Uradowany, że nie musi załatwiać formalności związanych z przekazaniem mnie do domu dziecka, wyjechał sobie do Stanów. Od tego czasu Krystian nie miał z nim kontaktu.

Chociaż przyjął mnie wtedy pod swój dach, nie potrafił pokochać jak swojego dziecka. Co prawda w przeciwieństwie do brata, nie twierdził, że zabiłam moją mamę, ale nie mógł jej wybaczyć tego, że go zdradziła. A kiedy na mnie patrzył, przypominał ich sobie razem.

Teraz mieszkam z babcią. We dwie świetnie się dogadujemy – ja robię zakupy, ona gotuje, a resztą obowiązków dzielimy się w zależności od potrzeb. Naszym najczęstszym gościem jest Ariel. Czasem wpada też Marika, by zapytać, jak sobie radzę. Krystian, póki co, nie chce utrzymywać ze mną kontaktów. Ona twierdzi, że należy dać mu czas, a może dojrzeje do szczerej rozmowy. Problem w tym, że ja wcale nie wiem, czy chcę z nim o czymkolwiek rozmawiać.

Czytaj także:
„Mama oddała mnie do bidula i porzuciła jak niechcianego szczeniaka. Cieszyłam się. Tam w końcu ktoś mnie kochał”
„Wnuczka była wynikiem niechcianej ciąży. Kiedy jej rodzice założyli nowe rodziny, całe wychowanie spadło na nas – dziadków”
„Moja córka traktowała dziecko jak lalkę bez uczuć. Decydowała nawet, czym powinna się bawić, nie pytała jej o zdanie”

Redakcja poleca

REKLAMA