„Nie chciałem być kulą u nogi dla dziewczyny, więc próbowałem ją odstraszyć. Sądziłem, że pęknie, ale zrobiła coś gorszego”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, puhhha
„Mój tata zawsze powtarzał, że to mężczyzna powinien być dla kobiety oparciem. Zarabiać na dom, rodzinę. A ja? Wcześniej czy później byłbym dla niej tylko kulą u nogi. A tego nie chciałem. Kochałem ją i uważałem, że zasługuje na wszystko, co najlepsze. Czyli nie na mnie...”.
/ 25.01.2023 20:30
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, puhhha

Julka i ja to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wpadliśmy na siebie na imprezie u znajomych i od tamtej pory się nie rozstawaliśmy. Było  nam razem tak dobrze, że po kilku miesiącach znajomości postanowiliśmy razem zamieszkać. Chcieliśmy się przekonać, czy nasze uczucie przetrwa w zderzeniu z szarą codziennością.

No i nie dość, że przetrwało, to jeszcze się umocniło, bo gdy przyszły trudne czasy pandemii i miesiące izolacji, mocno się wspieraliśmy. Niektórzy nasi znajomi skakali sobie do oczu, bo puszczały im nerwy, niektórzy się nawet rozstali, bo nie mogli na siebie patrzeć. My ciągle byliśmy razem. Myślałem, że nie ma takiej siły, która by mogła nas rozdzielić, że czeka nas szczęśliwa przyszłość. Ale niedawno usłyszałem diagnozę, która sprawiła, że przestałem w to wierzyć…

Zaczęło się bardzo niewinnie – od mrowienia w rękach i nogach i dość bolesnych skurczy mięśni. Zdarzało się to rzadko, więc bagatelizowałem sprawę. Myślałem, że jak zacznę brać magnez i więcej się ruszać, to problemy znikną. Ale choć wróciłem na siłownię, objawy się nasilały. Gdy doszły do tego zawroty głowy i krótkotrwałe, ale uciążliwe problemy z równowagą i ostrością widzenia, Julka się zaniepokoiła.

– Kochanie, to nie jest normalne. Musisz iść do neurologa, zrobić badania – oświadczyła któregoś dnia.

– Po co? Jestem zdrowy i silny jak tur. A poza tym jakim cudem mam się dostać do lekarza? Przez pandemię służba zdrowia ledwie dyszy – machnąłem ręką.

– Państwowa tak, ale prywatna nie. A z tego, co pamiętam, firma zapewnia ci całkiem przyzwoity pakiet usług medycznych. Z wizytami u specjalistów włącznie.

– Rzeczywiście, mam coś takiego. Nigdy jeszcze nie korzystałem…

– To czas najwyższy to zrobić. Martwię się o ciebie. Chcę mieć pewność, że z tobą naprawdę wszystko w porządku – odparła z troską w głosie.

Miałem już dosyć jej marudzenia

Ani myślałem posłuchać ukochanej. Raz, że jak chyba większość facetów nienawidzę biegać po lekarzach, dwa, naprawdę byłem przekonany, że nic mi nie dolega, a niepokojące objawy znikną, gdy życie wróci do normalności. Miałem też nadzieję, że Julka zapomni o całej sprawie. Ale ona ani myślała odpuścić.

Niemal każdego dnia pytała, czy już zapisałem się na wizytę do neurologa. Zbywałem ją, twierdziłem, że nie mam na razie czasu, że może później, ale ona nie rezygnowała. Ba, zdenerwowana moimi wymówkami naciskała coraz bardziej. A w końcu nie wytrzymała. Zagroziła, że jeśli w ciągu trzech dni nie zapiszę się do lekarza, to mnie wyprowadzi z sypialni na kanapę w salonie i przestanie się do mnie odzywać.

Czułem, że nie żartuje, więc się poddałem. Poza tym miałem już dość tych nacisków i marudzenia. Chciałem, żeby w naszym domu zapanował wreszcie spokój. Spodziewałem się, że na jednej wizycie u neurologa się skończy. Usłyszę, że to przemęczenie i stres, dostanę jakieś leki i będzie po problemie. Ale lekarz był bardzo dokładny.

Badania, a potem następne i jeszcze inne mające wykluczyć kolejne choroby: boreliozę, sarkoidozę, a nawet toczeń. Im więcej było tych badań, tym bardziej się wkurzałem. Denerwowało mnie, że neurolog i inni specjaliści, do których trafiłem, nie potrafią postawić diagnozy. Ukrywałem to jednak przed Julką. Nie chciałem, by się martwiła.

– No i co? Już wiadomo, co ci jest? – dopytywała się.

– Nie. Ale wiesz, co myślę? Że tylko szukają dziury w całym. I dlatego nic nie znajdą – odpowiadałem, choć czułem, że wcale może nie być tak pięknie…

Moje przypuszczenia niestety się sprawdziły. To był dla mnie szok. Nie znam się za bardzo na chorobach, ale o tej akurat wiedziałem sporo. Po powrocie do domu opowiedziałem o diagnozie Julce. Przecież nie mogłem tego przed nią ukrywać…

– O Boże… – wykrztusiła, gdy usłyszała, co mi dolega.

– No właśnie. Planowaliśmy wspaniałą przyszłość, szczęśliwe życie. I co? I nic z tego nie będzie! – krzyknąłem zrozpaczony.

Julka, jeszcze chwilę temu przestraszona, nagle się nastroszyła.

– A to niby dlaczego? Moje uczucia się nie zmieniły. Ciągle cię kocham i chcę z tobą być. A ty ze mną?

– Pewnie, że tak. Ale…

– Żadnego ale – wpadła mi w słowo. – Skoro ciągle mnie kochasz, wszystko pozostaje bez zmian – ucięła stanowczo i jak gdyby nigdy nic wróciła do swoich zajęć.

Byłem wdzięczny ukochanej za te słowa

Ale nie cieszyłem się nimi zbyt długo. Po kilku dniach zaświtała mi w głowie myśl, że nie jest szczera, że pewnie wszystko już sobie przemyślała i teraz tylko szuka pretekstu, żeby się ze mną rozstać. A jeśli tak, to postanowiłem… sam dać jej taki pretekst.

Przez następne tygodnie porządnie dałem się Julce we znaki. Byłem opryskliwy, wręcz wredny, czepiałem się o wszystko. Wcześniej dogadywaliśmy się niemal bez słów, a większość spornych spraw udawało nam się rozwiązać w trakcie spokojnej rozmowy.

Teraz nie było dnia, bym nie urządził jej jakieś sceny czy awantury. Gdzieś tam w głębi duszy chyba czułem, że robię źle, że krzywdzę ukochaną, ale nie mogłem się powstrzymać. Może ze złości na los, który potraktował mnie tak okrutnie, a może z bezsilności, że nic nie mogę na to poradzić?

Mój tata zawsze powtarzał, że to mężczyzna powinien być dla kobiety oparciem. Zarabiać na dom, rodzinę. A ja? Wcześniej czy później byłbym dla niej tylko kulą u nogi. A tego nie chciałem. Kochałem ją i uważałem, że zasługuje na wszystko, co najlepsze. Początkowo znosiła te moje zaczepki i fochy ze spokojem, schodziła mi z drogi, starała się rozładować napięcie, ale jej cierpliwość powoli się wyczerpywała. Gdy któregoś dnia wróciła z pracy później niż zwykle, a ja zapytałem z przekąsem, czy była na randce, nie wytrzymała.

– Dlaczego się tak zachowujesz? – spytała.

– Niby jak? – odburknąłem.

– Jak idiota!

– Nic podobnego. Po prostu próbuję ci ułatwić sprawę. Dokładnie wiem, co ci chodzi po głowie…

– Tak? To może mnie łaskawie oświecisz?

– Nie udawaj, chcesz skończyć naszą znajomość. Powiedz to wreszcie. Nie musisz się ze mną cackać!

– Doprawdy? A dlaczego tak uważasz?

– Nie jestem głupi. Żadna normalna kobieta nie chciałaby spędzić reszty życia z nieporadnym kaleką.

– To widać jestem nienormalna.

– Co przez to rozumiesz?

– Że ja chcę. Tak jak już powiedziałam, twoja choroba nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

– Przykro mi, ale nie wiesz, co mówisz. Za kilka, kilkanaście lat pewnie wyląduję na wózku.

– Po pierwsze, wiem, a po drugie, na razie jeszcze nie wylądowałeś.

Ale ja tylko pragnę twojego dobra…

– Ale wcześniej czy później to się stanie. Po co ci taki ciężar? Lepiej, żebyś znalazła sobie kogoś silnego i zdrowego.

– Nie chcę nikogo innego. I nie odejdę. No chyba że już mnie nie kochasz – wpatrywała się we mnie.

Spuściłem głowę.

– Nie kocham cię – wymamrotałem.

– Powiedz to jeszcze raz. Ale patrząc mi prosto w oczy – zażądała.

– Przecież wiesz, że nie potrafię – wykrztusiłem.

– W takim razie przestań wygadywać te wszystkie bzdury, wmawiać mi coś, czego nie chcę zrobić.

– Ale ja tylko pragnę twojego dobra…

– Sama wiem, co jest dla mnie najlepsze. Zrozumiałeś?

– Zrozumiałem.

– No to wszystko sobie wyjaśniliśmy. Koniec tematu. Na zawsze! – Julka zrobiła niby groźną minę, a potem podbiegła i mocno się do mnie przytuliła. Poczułem, jak wielki ciężar spada mi z serca i ogarnia mnie fala szczęścia.

Nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość. Jak szybko będzie postępować moja choroba, czy leczenie powstrzyma jej rozwój… Ale wiem jedno: niezależnie od tego, ile dobrych dni mi jeszcze zostało, spędzę je z kobietą, która chce być ze mną bez względu na wszystko. W tym całym nieszczęściu mam więc dużo szczęścia, prawda?

Czytaj także:
„Moja dziewczyna zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem. Płakałem na myśl, że mam 30 lat i znów jestem sam”
„Mamie nie pasowała żadna moja dziewczyna. Choćbym poznał Miss Uroku Wszechświata i Okolic, znalazłaby w niej wady”
„Wziąłem ślub tylko dlatego, że moja dziewczyna była w ciąży. Tutaj moje obowiązki powinny się skończyć”

Redakcja poleca

REKLAMA