„Po 7 latach życia na >>kocią łapę<< postawiłam ultimatum: ślub lub rozstanie. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła”

rozmowa o ślubie fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„– Moi żonaci kumple twierdzą, że po ślubie kobiety się zmieniają. To ponoć reguła. Przed ślubem są słodkie, opiekuńcze, wyrozumiałe. Człowiek ma wrażenie, że nieba by mu przychyliły. Jak włożą obrączkę na palec, zmieniają się w hetery. Ja nie chcę, żebyś się zmieniła”.
/ 09.07.2022 10:30
rozmowa o ślubie fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Siedem lat. Dokładnie tyle jestem z Szymonem. Zamieszkaliśmy razem, gdy byłam na trzecim roku studiów. Myślałam, że z czasem weźmiemy ślub, urodzę dzieci i razem stworzymy wielką, szczęśliwą rodzinę… Nie liczyłam na to, że stanie się to od razu. Też chciałam najpierw trochę zaszaleć, znaleźć dobrą pracę… Ale przecież jak się ludzie kochają, to w końcu się pobierają, prawda?

Niestety, mijały kolejne lata, a mój ukochany nawet nie wspominał o małżeństwie. Początkowo nie naciskałam, bo nie chciałam uchodzić za jakąś formalistkę, dla której najważniejszy jest papierek, ale powoli traciłam cierpliwość. Ile można czekać?

Na dodatek moi rodzice stawali się coraz bardziej namolni. Non stop dopytywali, kiedy się wreszcie pobierzemy. Po pięciu latach znajomości zaczęłam więc coraz częściej przebąkiwać o ślubie. Nie tak wprost, bezceremonialnie, tylko między słowami, przy okazji… Szymon jednak nie podejmował tematu. Albo udawał, że nie rozumie, o co mi chodzi, bo zbywał mnie śmiechem i mówił, że pogadamy o tym później. I oczywiście nie wracał do rozmowy.

Koleżanki mnie zbuntowały

Dwa lat temu wstąpiła we mnie nadzieja! Pamiętam, bawiliśmy się wtedy na weselu mojej kuzynki. Było fantastycznie! Balowaliśmy przez dwa dni. W pewnym momencie zagrali naszą ulubioną piosenkę. Szymon poprosił mnie do tańca. Przytuliłam się do niego i szepnęłam mu do ucha, że ja też chciałabym mieć taką wspaniałą imprezę i piękną długą suknię.

Uśmiechnął się i odpowiedział, że moje życzenie jest dla niego rozkazem. Byłam taka szczęśliwa! Myślałam, że lada dzień mi się oświadczy. Nawet rodzicom coś o tym wspomniałam. Czekałam, czekałam, czekałam… I co? I nic. Minęły kolejne miesiące, a potem lata, a my ciągle byliśmy w nieformalnym związku.

Miesiąc temu ostatecznie straciłam cierpliwość. To było po zjeździe absolwentów liceum, do którego chodziłam. Pogadałam sobie z koleżankami i nagle dowiedziałam się, że tylko ja jedna żyję na kocią łapę, że reszta dawno już wyszła za mąż… Trzy dziewczyny nawet po raz drugi. Zrobiło mi się potwornie smutno. Początkowo oczywiście udawałam, że wcale mnie to nie rusza, że to ja nie chcę ślubu, ale jak trochę wypiłam, to wreszcie przyznałam im się, jak jest naprawdę. Były oburzone.

 – Nie daj się, kochana, dłużej zwodzić temu swojemu cwaniaczkowi. Albo się pobieracie, albo do widzenia. Jak tak dłużej będziesz czekać, to wpędzi cię w lata i w końcu zostawi dla młodszej – doradzały mi jedna przez drugą.

Tak mnie nakręciły, że postanowiłam ostatecznie rozmówić się z Szymonem. Zabrałam się do tego od razu po powrocie do domu. Siedział rozwalony na kanapie i oglądał mecz. Wyłączyłam telewizor.

Musimy poważnie pogadać – oświadczyłam stanowczym głosem.

– Akurat teraz? Kapitalnie grają! – jęknął.

– Tak, teraz – tupnęłam nogą

– No dobra, mów szybko o co chodzi, to może jeszcze drugą połowę zdążę obejrzeć – poddał się w końcu.

– Najogólniej rzecz biorąc, o nasz ślub.

Tego się nie spodziewałam!

Oczywiście Szymon nie obejrzał drugiej połowy meczu, bo ta rozmowa trwała dłużej niż 45 minut. Nie będę wam całej streszczać, bo miejsca by zabrakło, a zresztą nie powiedziałam niczego odkrywczego. To tylko, że ślub byłby dla mnie gwarancją, że nie jestem dla niego tylko zabawką, że naprawdę mnie kocha i chce spędzić ze mną resztę życia, założyć rodzinę. I takie tam…

Każda kobieta to zna… W każdym razie na koniec postawiłam mu ultimatum: albo się pobieramy, albo odchodzę… Oczywiście byłam pewna odpowiedzi, że bierzemy ślub. A on co? Najpierw głupio się uśmiechnął i próbował swojej starej sztuczki, czyli zaproponował, że porozmawiamy o tym później. Ale tym razem nie dałam się zwieść. Zaczął więc przysięgać, że kocha mnie nad życie i nigdy mnie zostawi, po czym stwierdził, że taka obietnica powinna mi wystarczyć.

Oczywiście zaprotestowałam. Stwierdziłam, że chcę, aby powtórzył to przed ołtarzem. On mi na to, że musi się zastanowić, a ja, że miał już wystarczająco dużo czasu… Przepychaliśmy się chyba tak jeszcze z godzinkę. W końcu miałam tego serdecznie dość.

– Przestań już ściemniać. Wybieraj: ślub czy rozstanie? – zapytałam.

Przez chwilę milczał.

– Nie chcę się z tobą rozstawać, ale żenić też nie – odparł.

– Jak to? – na chwilę mnie zamurowało.

– Moi żonaci kumple twierdzą, że po ślubie kobiety się zmieniają. To ponoć reguła. Przed ślubem są słodkie, opiekuńcze, wyrozumiałe… Człowiek ma wrażenie, że nieba by mu przychyliły. Ale jak włożą obrączkę na palec, zmieniają się w hetery. A ja nie chcę, żebyś się zmieniła – powiedział mój kilkuletni partner.

No i jestem w kropce. Nie wiem, czy rozstać się z Szymonem, czy jednak z nim zostać. Co prawda obiecałam sobie, że jak się nie zgodzi na ślub, to natychmiast odejdę ale… kocham go i nie chcę bez niego żyć. Może więc jeszcze trochę poczekam i spróbuję go przekonać, że jestem szlachetnym wyjątkiem od tej reguły?

Czytaj także:
„Szukam kobiety na podobieństwo żony. Ma być uległa, cicha i zadbana. Zostawiłem nawet ubrania po Zosi dla następczyni”
„Poświęciłam 12 lat życia alkoholikowi, który na koniec jeszcze mnie okradł. Przypłaciłam to małżeństwo traumą”
„Mąż popadł w sportową obsesję. Zamiast zająć się ciężarną żoną w potrzebie, biegał po osiedlu i robił z siebie pajaca”

Redakcja poleca

REKLAMA