„Nie chciałam odbijać Asi chłopaka, choć wiedziałam, że jest tym jedynym. Zobaczyłam ją z brzuchem i straciłam nadzieję”

Nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, dark_blade
„Wcale tego nie chciałam! Bo jak to, zakochać się w chłopaku najlepszej przyjaciółki. To tylko zauroczenie, szybko minie – tłumaczyłam sobie, ale Wojtek coraz bardziej mi się podobał. Musiałam uciec, żeby nie zrobić czegoś, czego żałowałabym do końca życia”.
/ 18.04.2022 05:35
Nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, dark_blade

Wszystko zmieniło się, kiedy Aśka wyjechała ze znajomymi ze studiów na Mazury. Wróciła rozanielona i zakochana. Mówiła tylko o Wojtku, którego poznała podczas wakacji. Twierdziła, że są sobie przeznaczeni. Tyle że gdy go poznałam, poczułam, że on właśnie mnie jest przeznaczony…

– To moja najlepsza przyjaciółka, Justyna – Asia przedstawiła mnie, gdy spotkałyśmy się na kawie. – A to mój Miś – czule pocałowała przystojnego, wysokiego blondyna.

– Cześć, miło cię poznać – wyciągnął do mnie rękę, a ja natychmiast poczułam, że przyspiesza mi puls.

Wcale tego nie chciałam! Bo jak to, zakochać się w chłopaku najlepszej przyjaciółki. To tylko zauroczenie, szybko minie – tłumaczyłam sobie.

Przyjęłam strategię jak najczęstszych kontaktów. Uznałam, że jeżeli napatrzę się na Asię i Wojtka, jacy są szczęśliwi, dotrze do mnie, że on jest jej i przejdzie mi to niedorzeczne uczucie.
Jednak wcale to nie zadziałało. Wojtek coraz bardziej mi się podobał.

Zaczęłam ich unikać. Doszłam do wniosku, że tylko to mogę zrobić. Widok ich dwojga stawał się dla mnie nie do wytrzymania.

– Czy ty nie lubisz Wojtka? – dopytywała Asia.

– Nie, dlaczego pytasz?

– Wyraźnie nas unikasz. Czy on naraził ci się czymś?

Przecież nie mogłam jej powiedzieć!

– Czuję się z wami jak piąte koło u wozu – próbowałam się tłumaczyć. – Lepiej widujmy się we dwie.

Aśce trudno było się wyrwać samej na spotkanie ze mną. A jak już do tego doszło, to i tak mówiła tylko o swoim związku. I moje męczarnie trwały nadal. Kiedy skończyłyśmy studia i zaczęłyśmy szukać pracy, szczęśliwie miałam pretekst, by wymawiać się brakiem czasu. I tak nasze kontakty się rozluźniały.

Zatrudniłam się w przedszkolu. Praca pochłonęła mnie do tego stopnia, że przez pewien czas nie myślałam o mojej nieodwzajemnionej miłości. Mijały miesiące. Telefony od Asi były coraz rzadsze. Pisała do mnie sms-y, na które z reguły nie odpisywałam, zostawiała wiadomości na automatycznej sekretarce, które ignorowałam.

Pewnego dnia dostałam propozycję od innego operatora telefonii komórkowej i zdecydowałam się zmienić sieć.

– Czy chce pani zostawić stary numer telefonu? – zapytała dziewczyna w biurze obsługi klienta.
Wahałam się chwilę.

– Nie. Wolę nowy – odparłam.

Nie podałam numeru Aśce. Ona w końcu dała sobie spokój. I tak zniknęli oboje z mojego życia. Jednak tylko fizycznie. Wojtka nadal miałam w sercu. Pewnego dnia na ulicy spotkałam Asię. Nie widziałam jej ponad dwa lata. Miała ogromny brzuch! Na ten widok aż zakręciło mi się w głowie.

– Siódmy miesiąc – powiedziała z uśmiechem, widząc moją zaskoczona minę.

Brakowało mi tchu. Traciłam nadzieję na wspólne życie z Wojtkiem. W głębi duszy liczyłam chyba na to, że oni się rozstaną, a ja będę w końcu mogła z nim być. Na co liczyłaś, idiotko?! – upominałam sama siebie w duchu.

– Dobrze się czujesz? – zapytała Asia.

– Wyglądasz blado.

– Tak… – odparłam słabo, usiłując wymyślić jakiś pretekst, pod którym mogłabym się szybko ulotnić.

Niestety, tak kręciło mi się w głowie, że nie mogłam pozbierać myśli.

– Justyna? – dotarło do mnie. – Pytałam, co u ciebie słychać. Chyba naprawdę coś ci dolega. Poczekaj chwilę. Zaraz będzie tu mój mąż Darek. Może podwieziemy cię do domu. Mieszkasz tam, gdzie kiedyś?

– Darek?! – spojrzałam na nią pytająco.

– Tak. Pobraliśmy się, jak tylko okazało się… – pogładziła się z dumną po brzuchu.

– A co z Wojtkiem? – nie rozumiałam.

– Rozstałam się z nim zaraz po studiach. Nie pasowaliśmy do siebie. On taki spokojny. Nie mój temperament – powiedziała. – Darek to co innego. Wulkan energii! – puściła do mnie oczko. – Co się z tobą działo? Nie mogłam się dodzwonić, chciałam cię zaprosić na ślub. A na Facebooku oczywiście cię nadal nie ma! Planowałam podjechać do twoich rodziców, ale jakoś tak wyszło… Człowiek taki zalatany… Ciąża, wesele…

– Zmieniłam numer – wydukałam.

– Mogłaś podać nowy – odparła z przekąsem, ale zaraz się rozpromieniła. – O! Idzie Darek! Kochanie, poznaj Justynę. Źle się czuje. Podrzucimy ją do domu, mieszka niedaleko.

Po drodze Asia opowiadała o tym, że spodziewa się córeczki, i zastanawia się nad imionami dla niej. Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim blokiem, wysiadła ze mną. Miała w ręce komórkę. Skoro pytał ją o mnie, nie ma co marnować czasu, muszę się z nim skontaktować, może jest jeszcze szansa dla nas?

– To podaj w końcu ten numer. Zadzwonię jeszcze przed rozwiązaniem, to wypijemy razem kawkę.

Wyrecytowałam ciąg liczb.

– A! I zadzwoń do Wojtka. Na stary numer. Spotykam go czasem. Pytał, czy mam namiar na ciebie. To pa! – wsiadła do samochodu i odjechała.

Z emocji było mi słabo i sucho w gardle. Dotarłam do mieszkania i obmyłam twarz zimną wodą. Potem wypiłam całą szklankę duszkiem. I opadłam ciężko na kanapę.

Wojtek chciał się ze mną skontaktować!

Trzeba natychmiast działać, szkoda czasu. Złapałam za komórkę i odnalazłam jego numer.

– Halo? – usłyszałam znajomy, ukochany głos.

– Tutaj Justyna… – sama nie wiedziałam, co chcę powiedzieć.

– Justyna? Ojej! – zawołał i wyraźnie usłyszałam w jego tonie uśmiech. – Rany! Ale świetnie, że dzwonisz. Chciałem się z tobą skontaktować, tylko nie miałem pomysłu jak. Możemy się spotkać? Kiedy miałabyś czas? – zapytał.

– Może teraz? – wypaliłam, zanim pomyślałam.

Trochę pożałowałam braku hamulców, ale z drugiej strony, nie mogłam czekać. Chciałam wiedzieć jak najszybciej, dlaczego on mnie szukał.

– Okej – zaśmiał się Wojtek. – Podaj adres.

Na szczęście zanim przyjechał, zdążyłam zrobić makijaż , poprawić włosy i się przebrać.

– Sama tu mieszkasz? – zapytał, wchodząc i rozglądając się.

– Tak.

– Zaskoczyłaś mnie swoim telefonem. Nie mam nic takiego pilnego. Po prostu kiedy spotykałem się z Asią, cały czas miałem wrażenie, że spotykam się nie z tą przyjaciółką. Ale nie wiedziałem, jak z tego wybrnąć. I jak się rozstaliśmy, pomyślałem, że może zaprosiłbym cię na kawę…

– To zaproś! – odparłam.

Byłam już pewna, że warto było czekać – wszystkie moje marzenia nareszcie się spełnią.

Czytaj także:
„Czułam się jak chomik biegający w kole. Domowe obowiązki spędzają mi sen z powiek, a ja nie mam prawa być zmęczona”
„Zakochałam się w nowym sąsiedzie, lecz on wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. To wcale nie na mnie mu zależało”
„Żona narzeka na zmęczenie, a przecież nic nie robi, tylko siedzi w domu z córką. Co to za problem zająć się dzieckiem?”

Redakcja poleca

REKLAMA