„Nie chciałam dać się wpędzić w kierat żadnemu nierobowi. Uważałam, że pranie skarpet i usługiwanie to niewolnictwo”

Samotna kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Jako nastolatka często powtarzałam: nigdy nie wyjdę za mąż, nie będę na skinienie żadnego faceta i nie mam zamiaru wychowywać stadka dzieciaków. Nie dam z siebie zrobić niewolnicy. Napatrzyłam się w domu, jak wygląda szara codzienność kobiet i nie zamierzałam iść w ich ślady”.
/ 23.06.2022 06:15
Samotna kobieta fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Moje koleżanki i starsze siostry wychodziły za mąż, rodziły dzieci i nagle ich świat skupiał się tylko na rodzinie, sprzątaniu, gotowaniu. One same jako osoby znikały w tym wszystkim.

– Kaśka, pogadajmy o czymś innym niż dzieci czy jutrzejszy obiad – poprosiłam koleżankę, która zaprosiła mnie do domu na kawę i od prawie godziny pokazywała mi ubranka dla swojego maluszka, opowiadała o rodzajach wózków dziecięcych, pościeli do łóżeczka i zachwalała przepisy na pyszne, a zarazem zdrowe obiady.

– Niby o czym? – zrobiła wielkie oczy.

– Na przykład o tym, jaką książkę ostatnio przeczytałaś, jaki film obejrzałaś, gdzie wyjechałaś na weekend, co zwiedziłaś. A może byłaś już w tym nowo otwartym salonie kosmetycznym? Podobno mają tam świetne sposoby na odżywienie cery, a tobie… chyba by się to przydało – zakończyłam nieco złośliwie.

Kasia spojrzała na mnie z zaskoczoną i urażoną miną. A ja poczułam dziwną satysfakcję, że nie jestem na etapie babrania się w pieluchach i skakania wokół męża.

Z biegiem lat tylko utwierdzałam się w decyzji

– Nie wyjeżdżam nigdzie, przecież Marcelek ma dopiero rok – zaczęła się tłumaczyć. – Karmię piersią, wolę być z nim. Skąd zresztą miałabym brać na to czas? W domu zawsze jest coś do zrobienia.

– Noo… – mruknęłam – na przykład podanie obiadu dorosłemu facetowi, upranie jego skarpetek, posprzątanie po nim – wyliczałam.

– Daruj sobie… – Kasia wyglądała na urażoną. – Wiesz co? Ty jesteś chyba zazdrosna.

– Ja? – roześmiałam się. – Niby czego mam ci zazdrościć? Bycia służącą?

To było nasze ostatnie spotkanie. Trudno. Ona się obraziła, ja nie zamierzałam przepraszać.

Miałam swoje życie, swoich znajomych, którzy tak jak ja żyli pracą i wiedli przyjemny żywot singla bez zobowiązań. Lata mijały, a ja nadal święcie wierzyłam, że nie dla mnie mąż, rodzina ani dzieci. Nie każda kobieta musi być matką.

Nie w każdej budzi się instynkt macierzyński, nawet jeśli takich jak ja jest mało. Kiedy skończyłam trzydzieści pięć lat, ze zdumieniem zauważyłam jednak, że grono znajomych singli znacznie się zmniejszyło.

Pozakładali rodziny, porodziły się im jakieś dzieci… Tak na dobrą sprawę z naszej ekipy tylko ja i Kuba pozostaliśmy zatwardziałymi orędownikami życia w pojedynkę. Przez kilka kolejnych lat spotykaliśmy się na piwie, czasami wyjeżdżaliśmy razem na wycieczki czy wyskoczyliśmy do kina.

Kuba i randki? Też coś!

– Baby to samo zło – narzekał Kuba przy browarze. – Tylko ciągną kasę od facetów, wrabiają ich w ciąże i zmuszają do ślubu. A potem zmieniają ich w woły robocze i chodzące bankomaty.

– Faceci nie są lepsi – odpowiadałam. – Robią z kobiet służące. Praczki, sprzątaczki i kucharki w jednym. Niewolnice tyrające w pracy i w domu.

Ostatecznie zawsze dochodziliśmy do wniosku, że bycie singlem to najlepsza dla nas opcja. Dlatego tak bardzo mnie zaskoczyło, gdy pewnego razu Kuba odwołał nasze wieczorne piwko w pubie.

– Sorry, Monia, ale mam randkę – obwieścił radośnie.

– Co masz? – sądziłam, że się przesłyszałam.

– Poznałem najwspanialszą kobietę pod słońcem – wyznał. – Nie mogę teraz gadać, bo się spóźnię. Narka.

Rozłączył się, a ja stałam z rozdziawioną buzią. Nie w tym rzecz, że jako zatwardziali single nie chodziliśmy na randki czy nie uprawialiśmy seksu. Byliśmy normalni, ale randkowanie nie stanowiło treści naszego życia, nie wpływało na plany.

– Też mi coś! – prychnęłam pod nosem.

Niby jaka go zechciała? Starego kawalera z piwnym brzuchem? Pewnie jakaś smarkula, która wydoi go z kasy, potem rzuci, a Kuba będzie miał kolejny powód do narzekania. Plus złamane serce. Złapałam telefon. Chciałam z nim porozmawiać, ostrzec go. Odebrał po drugim sygnale.

Czyli co? Zakochał się? Po czterdziestce?

– Oszalałeś? Przecież sam mówiłeś, że baby to zło!

– Monia, naprawdę nie mam teraz czasu – rozłączył się.

Tego się nie spodziewałam. Podobnie jak tego, że Kuba przestanie mieć dla mnie czas.

– Sorki, Monia, ale sama rozumiesz. A może jeszcze nie… – zaśmiał się jakoś tak protekcjonalnie. – Bycie singlem jest fajne, ale w końcu człowiek dorasta, zmienia się, zaczyna cenić inne wartości.

– Ale przecież... – zająknęłam się, nie wiedząc, co powiedzieć, jakich argumentów użyć. Bo czy on sugerował, że jestem niedojrzała?

– Poszukaj sobie kogoś, zanim będzie za późno – poradził.

Tamtego wieczoru upiłam się na smutno. A potem Kuba się ożenił, ja zaś straciłam ostatniego znajomego singla. Nie miałam z kim jeździć na wycieczki ani chodzić do pubu. Pozostały mi tylko praca, pusta kawalerka, czytanie książek, sporadyczne, grzecznościowe pogawędki z sąsiadami albo sprzedawczyniami w sklepie.

Nie miałam też z kim porozmawiać od serca, bo albo zraziłam do siebie chętnych, albo sama się odsunęłam. A z moim zamężnymi siostrami nie dało się normalnie porozmawiać.

Wiecznie narzekały na swoich mężów, zarazem w kółko pytały, kiedy wreszcie skończę ze staropanieństwem. Paranoja. Ich biadolenie było najlepszą antyreklamą małżeństwa. Mama z kolei się o mnie martwiła.

Bardzo się o mnie martwiła

– A może spróbowałabyś z kimś się związać? Nie mówię o wyjściu za mąż, bo jednak swoje lata i przyzwyczajenie już masz, więc nie będzie łatwo – powiedziała niedawno, spoglądając na mnie z troską. – Ale może jakiś przyjaciel, towarzysz, co? Żebyś nie była na stare lata sama jak palec.

Wróciłam do siebie, stanęłam przed lustrem i zagapiłam się na swoje odbicie. Widziałam w nim zadbaną, elegancką, niebrzydką, ale… smutną kobietę. Kąciki warg zaczynały mi obwisać, wokoło oczu utworzyła się delikatna siatka zmarszczek, a same oczy…

Więc co? Zacznę teraz kogoś szukać na siłę? I niby gdzie? W internecie? Już się rozpędzam… Zresztą faceci wolą młodsze, naiwne, takie, które będą koło nich skakały. Nie, dziękuję. Nie zamierzałam tego robić jako dwudziestolatka, tym bardziej nie będę robić teraz, gdy już wyhodowałam sobie staropanieńskie przyzwyczajenia.

Coraz częściej brałam nadgodziny, byle tylko nie siedzieć sama w pustym domu. Naprawdę popełniłam błąd, upierając się przy życiu w pojedynkę? Moi znajomi, niegdysiejsi zatwardziali single, złagodnieli z czasem, zakochali się i zrezygnowali z wolności na rzecz rodzinnego kieratu.

Tyle że gdy spotykałam ich czasami na ulicy, gdy pogadaliśmy chwilę, nie sprawiali wrażenia nieszczęśliwych. Czyli co? To ze mną było coś nie tak? Nigdy nie zakochałam się na tyle, by zaryzykować? Nigdy nie dałam sobie szansy na taką miłość, bo kończyłam związek, nim zaczął stawać się więzieniem?

Starzałam się na smutno. Bo byłam sama?

– Mamo, a tobie nigdy nie przeszkadzało, że jesteś służącą? – odważyłam się zapytać mamę.

– Kim? – zrobiła wielkie oczy.

– Służącą… – powtórzyłam niepewnie. – Wiesz, to całe zajmowanie się domem, dziećmi, gotowanie, pranie, sprzątanie, skakanie koło taty...

– A skąd pomysł, że to służenie? – mama wydawała się bardziej zdumiona niż urażona. – Dziecko kochane…  Przecież ja was kocham. Ciebie, tatę, ten nasz rodzinny dom, to dbanie o was… Czasem narzekam, tak jak twoje siostry, ale nie żałujemy. Lubimy swoje życie.

Pierwszy raz spojrzałam na rolę kobiety i matki z innej strony. Nie postronnego widza, nie zagorzałej singielki, ale samej zainteresowanej.

– To, co robię w życiu: dom, rodzina, daje mi satysfakcję, radość – mama pogładziła mnie po głowie, zupełnie jak wtedy, kiedy byłam mała. – Jak wy to teraz mówicie? Realizuję się w byciu żoną i matką.

– I nie przeszkadza ci, że nie zrobiłaś kariery?

– Jedni chcą robić karierę, drudzy wolą szukać spełnienia w czymś innym. Jeden kocha czytanie książek, inny malowanie obrazów, a jeszcze inny gotowanie zup. Naprawdę muszę kobiecie w twoim wieku tłumaczyć, że różnimy się od siebie? Każdy dokonuje własnych wyborów. I każdy ma prawo zmienić zdanie, jeśli czuje, że powinien to zrobić… – spojrzała na mnie znacząco.

A może popełniłam błąd?

Słowa mamy dały mi do myślenia. Na półmetku życia zaczęłam się zastanawiać nad sobą i swoimi priorytetami. Przypomniały mi się słowa Kuby – że bycie singlem jest fajne, ale przychodzi czas, kiedy człowiek dorasta, zmienia się, zaczyna cenić inne wartości.

Najwidoczniej ja zaczęłam dorastać bardzo późno. Na tyle późno, że matką już nie zostanę, choć teoretycznie jeszcze bym mogła, w sensie biologicznym. Psychicznie jednak chyba nigdy się do tego nie nadawałam, więc właściwie nie żałuję. Nie każda kobieta musi i chce zostać matką.

Ale sama do śmierci już być nie chcę. Etap bycia singlem mam już najwyraźniej za sobą, skoro… zatęskniłam za bliskością z drugim człowiekiem. A dokładniej – z mężczyzną. Miło byłoby pójść z nim na spacer, zakupy, potrzymać go za rękę, pocałować, móc przytulić się do jego pleców w nocy. Może nawet ugotować mu kolację czy wyprać koszule…

I chyba nie oznaczałoby to bycia służącą, bo przecież zrobiłabym to – tak, nie bójmy się tego słowa – z miłości. A on potem pozmywałby naczynia i wyniósł śmieci, i też zrobiłby to z ochotą, nie z przymusu. Cóż, na razie szukam kogoś, z kim mogłabym spędzać wspólnie czas.

Może potem wyniknie z tego coś więcej. Może moje serce po tylu latach zabije dla kogoś mocniej. Może wreszcie się zakocham na tyle, by odważyć się wyjść za mąż, a przynajmniej z kimś zamieszkać.

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem już młoda, ale nie szukam przecież smarkatego kochanka, tylko towarzysza w codzienności. Świat nie składa się wyłącznie z ludzi pięknych i młodych. Ci starsi też potrzebują ciepła i bliskości, nawet jeśli odkryli tę potrzebę na półmetku życia.

Czytaj także:
„Tato odszedł, gdy byłam mała. Latami nawet nie kiwnął palcem, by mi pomóc. Dziś przyrodnia siostra żąda, bym się nim zajęła”
„Jedną nogą staliśmy na ślubnym kobiercu, gdy los ze mnie zadrwił. Zamiast tańczyć na weselu, płakałam na pogrzebie”
„Słodkie wyznania miłosne i obietnice miały zamydlić mi oczy. Po romantycznych kolacjach, na noc wracał do żony i syna”

Redakcja poleca

REKLAMA