„Nie chciałam, by mąż odszedł i zostawił mnie bez grosza, więc do łóżka zaprosiłam jego kochanki. Potem go załatwię”

Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61
„Kiedy odkryłam, że mojemu mężowi doskwiera nuda w związku, postanowiłam nauczyć go prawdziwej szkoły życia. Skoro chciał figlować w ramionach innych kobiet, uznałam, że to samo przysługuje mi. Czemu zrobił się zazdrosny, gdy sama zapragnęłam pobaraszkować z nim i jego kochanicami?”.
/ 05.09.2023 22:00
Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61

Mój mąż — cichy, niezbyt błyskotliwy informatyk — zaczął zmieniać się nie do poznania. W pewnym momencie zaczął zaskakiwać mnie w łóżku nowymi scenariuszami i pozycjami. Stał się też znacznie otwarty na świntuszenie słowne.

Czułam, że coś tu nie gra: dotychczas skryty facet nagle zaczął spełniać swoje najskrytsze fantazje. Wydawało mi się już wtedy, że ktoś go tego nauczył… i że, przy okazji, stara się wynagrodzić mi w łóżku wszelkie skoki w bok.

Nie zdążyłam jednak poskładać elementów układanki w odpowiednim momencie.

– Musimy się rozwieść. – rzucił ni stąd, ni zowąd, przy sobotnim śniadaniu.

Zamurowało mnie. Czy chciał zostawić mnie dla innej kobiety?

– Ale… dlaczego? Co się stało? – nie dowierzałam w to, co słyszę.

– Po prostu. Ja… ja nie wiem. Za dużo dzieje się u mnie w głowie. Nie miałaś dla mnie ostatnio czasu… – zaczął kręcić.

To prawda: oddałam się ostatnio w dużym stopniu prowadzeniem mojej małej, jednoosobowej firmy. Mieszkanie od zawsze należało do Tomka i nie miałam do niego żadnych praw, dlatego starałam się uniezależnić i poczuć, że i ja zasługuję na sukces.

Nie wiedziałam, gdzie teraz pójdę, skoro moja firma musi być prowadzona w miejscu, w którym jestem zameldowana. Nie mogę niczego wynająć. Właściciel nowego mieszkania na pewno nie zgodzi się na rozkręcanie biznesu w jego czterech ścianach. Bałam się, że zostanę z niczym: bez mieszkania i bez pieniędzy, bo moja firma, po zakupie odpowiedniego sprzętu, dopiero niedawno zaczęła wychodzić na plus.

– Muszę iść do pracy. – wypalił.

Faktycznie. Nie zauważyłam nawet, pochłonięta własnymi myślami, że zbliża się godzina, w której mój mąż zwykle wyjeżdża.

– Nie rób mi tego, proszę! Dajmy temu szansę!

– Spróbujemy, ale nie wiem, czy jest co zbierać. W moim życiu… Po prostu odkryłem, że jest tyle rzeczy do zrobienia, tyle do posmakowania. Nie chcę żyć tak, jak gdybym miał 60 lat.

„Lucyna”? A co to za kontakt?

Załamana zaczęłam pakować swoje rzeczy. „Nie wiem, czy jest co zbierać”? Jakie rozkosze mogły wciągnąć go tak, że postanowił usunąć mnie ze swojego życia? Czułam, że mieszkanie szykuje pewnie już dla nowej, młodszej i ładniejszej kobiety.

Moje myśli pochłonęły mnie tak mocno, że nie zauważyłam nawet, że zbliżam się do dna szafy. W momencie, gdy dogrzebałam się do dawno nienoszonych ciuchów, na samym dnie znalazłam dziwne pudełko czekoladek.

– Kto chowałby coś takiego na samo dno szuflady?

W środku znalazłam telefon. Widniała na nim wiadomość: „I jak: wpadasz dzisiaj? Możesz wybrać, w co mam się ubrać”. Poniżej znajdowały się już tylko dwie fotki skąpej, koronkowej bielizny. Spojrzałam na kontakt: „Lucyna”.

– Więc to tak się zabawia? – zaczęłam mówić sama do siebie, powoli tracąc rozum. – Zawsze zajmowałam się nim, domem. Gotowałam, prałam, sprzątałam. Kiedy postanowiłam zrobić coś dla siebie, on figlował z jakąś Lucyną, przenosząc potem wszystko, czego się nauczył, do sypialni?

Płakałam rzewnie i długo. Wydawało mi się, że w tej sytuacji na pewno zostanę już z niczym. Chciał mnie opuścić dla niej, czy może dlatego, że czuł wyrzuty sumienia? Nie wiem, ale czułam, że chcę jakoś się odegrać. Musiałam wiedzieć, kim jest ta kobieta, żeby rozprawa rozwodowa mogła pójść chociaż trochę po mojej myśli. Chciałam, by udało mi się wywalczyć choć samochód, który kupiliśmy wspólnie.

Niedługo potem wyżaliłam się przyjaciółkom i zdecydowałam, że skontaktuje się z tajemniczą nieznajomą.

Nie spodziewałam się, że jego kochanki są takie

Kiedy wybierałam numer Lucyny, spodziewałam się wszystkiego, co negatywne. Rozłączy się? Zaśmieje mi się ironicznie prosto do słuchawki? Może nazwie mnie głupią i naiwną, albo powie, że trzeba było pilnować swojego faceta?

– Halo? Tomek? – usłyszałam w słuchawce.

Zamilknęłam. Co powiedzieć?

– Nie, Sylwia. Jego żona. – wyrzuciłam z siebie, prosto i na temat.

– Okej, o co chodzi? – odpowiedziała bez cienia zastanowienia.
Nie rozumiałam. „Czy wchodzę właśnie w wariant z kpieniem ze zdradzonej żony?”

– Czy czujesz się dobrze z tym, że sypiasz z żonatym facetem? – odburknęłam.

– Przecież powiedział, że o wszystkim wiesz. Należymy w końcu do klubu swingersów. Wprawdzie większość par przychodzi na spotkania w komplecie, ale Tomek postawił sprawę jasno. Zgadzasz się na jego udział w zabawie, ale sama nie uczestniczysz.

– Że co? Jaki klub swingersów? Nie wyrażałam na nic takiego zgody!

– Spotkajmy się. – usłyszałam zatroskanie w jej głosie.

Lucyna wyjaśniła mi niedługo potem, przy kawie w pobliskiej knajpce, że w świecie swingersów granica zdrady przesuwa się w zależności od osobistych ustaleń. Jej, singielki, nie dotyczyły żadne zobowiązania, ale osoby pozostające w związkach ustalają, na co mogą sobie pozwolić. Wliczyć można to wspólne zabawy, albo samotne odwiedzanie klubu – jednak wyłącznie za zgodą ukochanej osoby, która wie o każdym wypadzie.

– To, co ci zrobił, to zdrada nawet dla mnie. Skłamał, że mu na to pozwalasz, żeby dostać się do naszego grona. Nawet ja bym się na nim zemściła. – tłumaczyła Lucyna.

– Zróbmy to. Znasz jeszcze jakieś kobiety, z którymi tam sypiał?

Kawę zamieniłam na drinka. Raz kozie śmierć.

Poczuł się zazdrosny, bo zaczęłam szukać wyzwolenia

Na następny dzień zaplanowałam wraz z Lucyną pikantny wieczór. Umówiłyśmy się, że ubierzemy się w skąpą bieliznę i poczekamy w naszym mieszkaniu na powrót Tomka. Do całej akcji dołączyła się jeszcze jedna kobieta, z którą sypiał mój mąż. Jak widać: swingersi okazali się bardziej lojalni i ludzcy, niż mój własny mąż. Chciały nie tyle przespać się z moim mężem czy ze mną, ile po prostu zagrać na nosie facetowi, który łamie zasady własnego związku. W przestrzeganiu ich bywają nawet surowsi niż zwykłe pary.

– Cześć, kochanie! Mam dla Ciebie niespodziankę w sypialni. Mówiłeś, że choć nie ma czego zbierać, możemy chociaż spróbować… – mówiąc to, delikatnie przygryzłam płatek jego ucha.

Tomek wydawał się mocno skuszony, ale kiedy otworzył drzwi, zdębiał.

– Co tu się…

Nie zdążył dokończyć.

– To co, dziewczyny? Zaczynamy wspólne figle, a on patrzy? Możemy go związać. Lucy, gdzie kajdanki i knebel?

– Mam ochotę na Twoje ciało – powiedziała do mnie Lucyna, dotykając zalotnie mojego ramienia. – A gdzie chłopaki? Powinni już być… Pamiętasz tego, który Ci się spodobał? – zablefowała.

– Nie! Przestańcie! – wykrzyczał Tomek. Widziałam w jego oczach niechęć. Nie chciał, by dotykał mnie ktokolwiek inny. Miałam być tylko jego.

– Ale jak to? Wiem o wszystkim i postanowiłam włączyć się do klubu swingersów. Czeka na mnie tam tylu mężczyzn… i tyle pięknych kobiet – mówiąc to, posłałam uwodzicielskie spojrzenia dziewczynom.

– Nie chcę! Twoje ciało jest dla mnie zbyt cenne. Nie wyobrażam sobie…

– Chodź się przewietrzyć – rzuciła do koleżanki Lucy, zarzucając na siebie prochowiec. – Zostawmy ich samych.

– Jak to jest, Tomek? Facet może zdradzać i kłamać, a kobiecie nie wolno tego samego? Chciałeś się rozwieść, a co, jeśli i mi pasuje układ ze swingersami? – zaczęłam mu wyrzucać. Chciałam go skompromitować, pogrążyć.

– Zabłądziłem. Potraktowałem przedmiotowo nie tylko Ciebie… ale też je. Żadna kobieta nie zasługuje na kłamstwo.

Nowe życie i firma… z nie byle kim

Kilka godzin później wyjechałam wraz z kilkoma kartonami do przyjaciółki. Nie chciałam klubu swingersów, nie chciałam sypiać z innym mężczyzną czy kobietą. Powiedziałam to wszystko po to, żeby zobaczyć, jak zareaguje Tomek… i plan się powiódł. Następnego ranka odebrałam spod drzwi kwiaty i liścik.

Wybacz mi, proszę. Kochałem zawsze tylko ciebie. Chciałem rozwieść się dlatego, byś nie czuła się winna i powiedziałem, że to wszystko przez twoją firmę, właśnie dlatego, byś nie poznała prawdy. Nie mogę i nie chcę patrzeć na to, jak leżysz w czyichś objęciach. Świadomość, że możesz pokonać mnie moją własną bronią, jest gorsza niż rozwód. Proszę, wróć, zacznijmy wszystko od nowa. Pokażę Ci na nowo niebo, gwiazdy i swoją duszę.

Następny tydzień pochłonęła praca, przerywana sygnałami wiecznie dzwoniącego telefonu lub dzwonka, który po czasie zaczął denerwować już moją przyjaciółkę. W tym czasie gościłam też u siebie gości biznesowych, którzy pomogli mi w podjęciu kredytu i rozwinięciu biznesplanu. Okazało się, że mamy ze sobą tak wiele wspólnego – i że wcale nie potrzebuję Tomka do szczęścia.

– Cześć, Tomek. Przyszłam porozmawiać. – powiedziałam. Po wysiłku psychicznym nastał moment, w którym musiałam stanąć wreszcie w jego drzwiach.

– Skarbie! Wybaczysz mi? Zrobię dla Ciebie wszystko!

– Możemy spróbować, ale będę mieć się na baczności. Pomoże mi w tym mój nowy wspólnik. Widzisz: postanowiłam przekształcić firmę w spółkę i wynająć sensowny, niewielki lokal. Bardzo pomógł kredyt i cudzy kapitał: spotkałam wreszcie osobę, która ma podobną wizję na biznes.

– To świetnie! Jestem taki dumny.

– Poznaj moją wspólniczkę. – mówiąc to, uchyliłam drzwi i wystawiłam głowę na korytarz. – Możesz wejść, Lucy.

Tomek zdębiał, widząc znajome sobie długie, rude loki. Miałam go w garści. Przede wszystkim jednak: miałam w garści swój sukces. Nawet jeśli moje małżeństwo nie przetrwa, mam wspaniałą wspólniczkę, koleżankę… i osobę, która w każdym momencie może otworzyć przede mną intymny, głośny i mokry od potu świat.

Czytaj także:
„Zdradzałam męża na spotkaniach swingersów. Wydało się, kiedy do sieci trafił wyuzdany filmik z moim udziałem”
„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Jak ostatni naiwniak dałem się złapać w pułapkę”
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”

Redakcja poleca

REKLAMA