„Mąż bił mnie tak, by nie było widać. Bałam się odejść lub komukolwiek o tym powiedzieć”

kobieta którą bił mąż fot. Adobe Stock
Pewnie wciąż trwałabym w toksycznym związku i łudziła się, że mój mąż się zmieni, gdyby nie przyjaciele i rodzina. Z ich pomocą zmieniłam swoje życie i spojrzenie na świat.
/ 23.02.2021 15:04
kobieta którą bił mąż fot. Adobe Stock

Zbyszek lubił brylować w towarzystwie. Pierwszy do zabawy, tańca i picia, tyle że gdy wchodziłam w dorosłe życie, nikogo nie raziło, że ktoś za często zagląda do kieliszka. Wstyd przyznać, ale mnie również. Tak zostałam wychowana i takie były czasy. Zresztą, czy szara myszka może mieć jakieś zastrzeżenia do księcia z bajki, który raczył zwrócić na nią uwagę?

W naszym związku to Zbyszek wiedział wszystko lepiej. Jak powinnam się ubierać (w workowate rzeczy bez wyrazu), malować (najlepiej w ogóle), zachowywać w towarzystwie (milczeć), a także o której serwować śniadanie, obiad czy kolację, a kiedy z radością pędzić do alkowy i zaspokajać jego zachcianki. Każda zmiana w przyzwyczajeniach budziła w nim irytację.

Początkowo jedynie mnie upominał, z czasem zaczął poszturchiwać, popychać, by wreszcie uderzyć. Po pierwszej pięści upadłam pod stół i straciłam przytomność.

Gdy się ocknęłam, mój małżonek był jak anioł, dopytywał, jak się czuję, i robił mi zimne okłady na stłuczoną głowę. Nie odzywałam się do niego cały wieczór, więc następnego dnia wrócił z bukietem róż i błagał o wybaczenie. Jak mogłam się nie zlitować?
Przez kilka tygodni było miło, ale potem Zbyszek zaczął mnie bić ze zdwojoną siłą, bez pretekstu. Już nie przepraszał, lecz wyzywał od najgorszych.

Trzy razy poroniłam, miałam złamane żebra, obite nerki i wątrobę. Nigdy jednak nie powiedziałam nikomu o tym, co dzieje się w moim domu. Ze wstydu przed rodziną i sąsiadami nie śmiałam nawet krzyczeć. I tylko przypadek sprawił, że moja gehenna wyszła na jaw. Któregoś dnia zemdlałam w pracy. Koleżanki natychmiast przybiegły mi z pomocą. Jedna otworzyła okno, druga zaczęła mnie cucić, trzecia rozpięła mi kołnierzyk, bym miała czym oddychać...
– Jezus, Maria, Basia! Co to jest?! – krzyknęła pochylona nade mną Joanna.
– Nic, nic. – Próbowałam się zakryć, lecz wciąż byłam zbyt osłabiona, by się przed nią bronić. A Joanna, nie słuchając mnie, już rozchylała mi bluzkę i podciągała podkoszulek. Tak zobaczyła siniaki i szramy na moim brzuchu, plecach i ramionach. Przerażona wezwała pogotowie.

W szpitalu zrobiono mi obdukcję i prześwietlenia. Lekarka od razu rozpoznała we mnie ofiarę przemocy domowej i kazała mi iść na policję, a gdy tłumaczyłam jej, że tylko się przewróciłam na schodach, prychnęła.
– Tak, wy wszystkie spadacie ze schodów, obijacie się o ściany, przypalacie papierosami. – Spojrzała mi głęboko w oczy. – Po co chroni pani kata? Przecież to nie jest miłość. Nikogo nie można tak traktować.
Wzruszyłam ramionami, zapięłam bluzkę, wzięłam wyniki i ruszyłam do wyjścia.

Pewnie wróciłabym do Zbyszka, gdyby nie Joanna. Czekała na mnie przed izbą przyjęć. Powiedziała mi, że świetnie wie, co czuję. Jej mama przez lata pozwalała się bić ojcu, a ona mogła tylko się temu przyglądać.
– Dlatego zasada numer jeden – trzeba głośno mówić o tym, co nas spotyka. To on powinien się wstydzić, a nie ty! Koniec krycia drania! – I wymusiła, abym podała jej numery telefonów moich rodziców, a oni natychmiast zabrali mnie do siebie.

Na zmianę z przyjaciółmi i Joanną towarzyszyli mi na rozprawach sądowych. Zbyszek oczywiście twierdził, że wszystko sobie wymyśliłam, bo pewnie go zdradzam albo chcę ograbić, ale ja, choć w środku krajało mi się serce, byłam twarda. Bliscy byli przy mnie cały czas, gdy drżałam na dźwięk każdego telefonu (myśląc, że to on próbuje mnie nastraszyć) czy głośniej wypowiedzianego zdania. Na zmianę odwozili mnie i przywozili do pracy, zabierali na wycieczki, do kina i na długie spacery. I słuchali cierpliwie, dopóki nie wyrzuciłam z siebie całego bólu i żalu. Z ich pomocą rozwiodłam się.

Z mieszkania Zbyszka nie zabrałam niczego, ani jednego wspólnego zdjęcia, żadnej sukienki, swetra, ręcznika, zastawy stołowej kupowanej pod dyktando byłego męża. Zostawiłam mu wszystko jak wspomnienia po minionym koszmarze.

Mieszkałam z rodzicami, a gdy trochę okrzepłam, wynajęłam kawalerkę. Nauczyłam się cieszyć każdym dniem i wreszcie zaczęłam się śmiać. Głośno, radośnie, bez powodu... Miesiąc temu, po trzech latach od rozwodu, podczas spaceru z Krysią, poznałam Jarka. Wydaje się miłym, spokojnym człowiekiem.
I chociaż bardzo się boję, postanowiłam zaryzykować i umówiłam się z nim na randkę. Jutro nastąpi ten dzień! Nie wiem, czy Jarek okaże się „tym jedynym”, ale postanowiłam, że nie zamknę się w czterech ścianach i nie będę rozpamiętywać przeszłości. Bo jak mówią słowa piosenki, ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.

Więcej prawdziwych historii:
„Narzeczony zdradził mnie z moją własną siostrą. Powiedział mi o tym na miesiąc przed ślubem, a ja... wybaczyłam mu”
„Mój mąż podoba się kobietom, a co gorsza, jest zadowolony, gdy z nim flirtują. I to na moich oczach!”
„Matka nie zaakceptowała mojego narzeczonego. Żebym go rzuciła, zaczęła wysyłać mi anonimowe pogróżki”

Redakcja poleca

REKLAMA