„Niby wiem, że córka ma prawo do własnego życia, ale czy kariera jest ważniejsza od matki? Jak mogła zostawić mnie samą?”

Córka i zięć wykorzystywali babcię jako darmową służącą fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Przełykając łzy, zadzwoniłam do sąsiadki i poprosiłam, żeby przyniosła mi do szpitala piżamę, ręcznik, szczoteczkę i pastę do zębów. O więcej nie miałam odwagi prosić. Jeszcze tego samego dnia skontaktowałam się z córką. – Mamo, myślami jestem z tobą – zapewniła mnie przez telefon. Tylko że ja coraz częściej potrzebowałam jej fizycznej obecności”.
/ 06.06.2023 15:15
Córka i zięć wykorzystywali babcię jako darmową służącą fot. Adobe Stock, Syda Productions

To był już trzeci stan przedzawałowy w tym roku, ale pierwszy na tyle poważny, że musiałam zostać w szpitalu. Cóż, byłam coraz starsza i słabsza, a całe gospodarstwo było na mojej głowie. Przełykając łzy, zadzwoniłam do sąsiadki i poprosiłam, żeby przyniosła mi do szpitala piżamę, ręcznik, szczoteczkę i pastę do zębów. O więcej nie miałam odwagi prosić. Jeszcze tego samego dnia skontaktowałam się z córką.

– Mamo, myślami jestem z tobą – zapewniła mnie przez telefon.

Tylko że ja coraz częściej potrzebowałam jej fizycznej obecności.

Nie śmiałabym powiedzieć tego na głos

Przecież córka tam, w Anglii, miała swoje życie i swoje sprawy. Oboje z zięciem robili kariery, bardzo dobrze zarabiali, a dziewczynki świetnie radziły sobie w brytyjskiej szkole. Moja córka zapuściła korzenie tysiąc kilometrów od domu.

Wszystko będzie w porządku – zmusiłam się do fałszywie pogodnego tonu. – Myślę, że lekarze mnie poobserwują i wypuszczą do domu.

– Na pewno – odpowiedziała córka.

Musiała już kończyć. Czekał na nią wielki świat… Kiedy do sali weszła sąsiadka, od razu zorientowała się, że płakałam. Spojrzała na mnie zdziwiona i zapytała:

– Co się stało?

– To tylko takie moje fanaberie – machnęłam ręką.

Nie dała się jednak zwieść. W końcu podzieliłam się tym, co martwiło mnie od wielu miesięcy.

– Już naprawdę nie mam siły sama tego wszystkiego ciągnąć. Przecież wie pani, jak to u nas we wsi wygląda, ile człowiek ma spraw na głowie. A ja już nie mam na to siły. Mąż umarł kilkanaście lat temu, a jedyna córka wyjechała do Anglii. Myślałam, że się dorobi i wróci po jakimś czasie, pomoże matce na starość…

– A ona nie wraca, prawda?

W milczeniu pokręciłam głową

– Wie pani, kiedyś to było zupełnie inaczej. Ludzie żyli biedniej, ale rodziny były razem. A teraz?

Sąsiadka przyjrzała mi się uważnie.

– No, a powiedziała pani córce, że sobie nie radzi i potrzebuje pomocy?

– A gdzie tam! – zaprzeczyłam. – Przecież ona ma swoje życie i swoje sprawy. Wiem, że ma do tego prawo i niby nie ma obowiązku, żeby pomagać starej matce, a jednak serce pęka, że zostałam sama na starość.

– Następnym razem, kiedy poczuje się pani samotna, proszę zajrzeć do mnie. Napijemy się herbaty, porozmawiamy... – uśmiechnęła się.

To było bardzo miłe z jej strony, jednak wiedziałam, że ona też ma swoje problemy. Nie mogę komuś włazić w życie z butami, z moją starością i samotnością. Cóż, widać taki już mój los… Wyszłam ze szpitala, ale wcale nie czułam się lepiej. Tęskniłam za córką, za wnuczkami. Pamiętam, jak się ucieszyłam, kiedy Anetka zaszła w ciążę. Pojawienie się na świecie dziewczynek pozwoliło mi uwierzyć, że coś mnie jeszcze w życiu czeka. Tak bardzo chciałam być potrzebna. Kiedy kilka miesięcy później córka poinformowała mnie, że podjęli z mężem decyzję o wyjeździe, zawalił się cały mój świat. Liczyłam, że to tylko na chwilę.

Ta chwila trwała już osiem lat

Wiedziałam, że tam żyje im się lepiej, że oboje fantastycznie zarabiają, ale… Czy naprawdę o to w życiu chodzi? Czy faktycznie było im tam aż tak dobrze? Aneta zawsze była skryta i niechętnie przyznawała się do błędów, ale z naszych rozmów telefonicznych wywnioskowałam, że rzeczywistość wcale nie wygląda tak różowo. Wiadomość o nagłym przyjeździe Anety z rodziną do Polski była niczym miód na moje serce. Szalałam z radości, że spędzę tydzień z dziewczynkami!

– Mamo, chcielibyśmy ci o czymś powiedzieć – zaczęła Aneta tajemniczo w ostatni wieczór ich pobytu. – Wcześniej nie chciałam ci robić nadziei, bo to jeszcze nie było nic pewnego. Paweł miał teraz spotkanie w sprawie pracy, a ja chyba będę mogła wrócić do byłej firmy.

Spojrzałam na nich zdumiona.

– Jak to? Ale… przecież…

– Mamo, kiedy mieliśmy po dwadzieścia kilka lat, myśleliśmy, że podbijemy świat, a Anglia jest krainą miodem i mlekiem płynącą. Ale tam wcale… – przełknęła głośno ślinę. – Tam nie jest tak wspaniale. Anglicy traktują nas jak zło konieczne i wciąż czujemy się tam obco. Tęsknimy za krajem, za domem, za bliskimi…

– Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że wracacie? – zapytałam.

– Musimy pozamykać wszystkie sprawy, ale potem… Tak, wracamy!

Poderwałam się z krzesła, aby ją wyściskać. Moje dzieci wracały do domu, do Polski! Tyle lat na to czekałam!

– Dziecko, nawet nie wiesz, jak się cieszę – powiedziałam przez łzy.

– To była naprawdę trudna decyzja. Przeanalizowaliśmy wszystkie „za” i „przeciw” i zadaliśmy sobie najważniejsze pytanie: czego chcemy od życia? Gdzie widzimy siebie za kilka lat? Ludzie uciekają z kraju, gonią za pieniędzmi, robią kariery, a zapominają, że to, co w życiu najważniejsze, mają pod nosem.

Trzy miesiące później wrócili. Pomagam im w opiece nad dziewczynkami, Aneta i Paweł pracują, a ja codziennie odbieram wnuczki ze szkoły. Lekarze kręcą z niedowierzaniem głową, gdy widzą moje wyniki. Jak to się stało, że uległy takiej poprawie? Czuję się lepiej, mam więcej siły. Jaki jest mój sekret? No cóż, wreszcie czuję się potrzebna. Samotność nie służy człowiekowi, a już na pewno nie na starość.

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA