„Niby każdy zasługuje na 2 szansę, ale moja córka jest po prostu ślepa. Jej wybranek to nieudacznik i recydywista”

Mężczyzna z  tatuażami z więzienia fot. Adobe Stock, teksomolika
„– Nie możesz źle myśleć o człowieku, którego właściwie nie znasz, tatku – przekonywała mnie. Fakt, być może źle go oceniam, bo nic o nim nie wiem – myślałem. A on zapewne z powodu różnicy wieku nie uważa mnie za partnera do rozmów".
/ 11.08.2022 10:08
Mężczyzna z  tatuażami z więzienia fot. Adobe Stock, teksomolika

Martwię się o moją córkę, ale nic nie mogę zrobić. Jedyne, co mogę, to patrzeć na rozwój wypadków i ufać w jej rozsądek.

Małgosia zawsze miała szalone pomysły

Już w szkole przygarniała bezdomne zwierzęta, a później zupełnie nie wiedzieliśmy, co z nimi zrobić. Niektóre zostawały więc u nas na długie lata, innymi staraliśmy się uszczęśliwić znajomych. Jeż, kot czy pies nie stanowiły wielkiego problemu. Jednak naprawdę zaniepokoiłem się dopiero, gdy w czasie spaceru za miastem Gosia wskazała pasącego się konia.

– Tato, ten koń na łące jest zupełnie sam. Na pewno ktoś go porzucił. On jest bezdomny! – zawołała.

Na szczęście udało mi się przekonać Gosię, że konie pasące się na łąkach mają zwykle troskliwych właścicieli. Stada wałęsających się dzikich mustangów występują głównie w westernach, a bezpański koń to w naszej części świata niespotykana rzadkość. Tym bardziej że podmiejska łąka to nie bezkresna preria. Minęło kilka lat, ale Małgosia nie wyzbyła się chęci pomagania wszystkim wokół. Lgnęli więc do niej różni dziwni ludzie z pokręconymi życiorysami. Dla wszystkich znajdowała czas, wyszukiwała im pracę, dach nad głową…

– Tato, ciągle o nim myślę, chyba się zakochałam – wyznała któregoś dnia. Czyżby chodziło o tego młodego człowieka, z którym widziałem ją już kilka razy? – pomyślałem z niepokojem.

Córka zakochała się w zwykłym zbirze

Chłopak nie należał do sympatycznych. Miał nieprzyjemne, oceniające spojrzenie, niezachwianą pewność siebie i więzienną przeszłość.

Muszę przyznać, że wolałbym kogoś milszego jako ewentualnego kandydata na zięcia. Gdy wyszedł na wolność, trafił pod opiekuńcze skrzydła Małgosi. Jednak szybko zaczął sobie radzić bez niczyjej pomocy.

Prowadził jakieś niejasne interesy i już zdążył dorobić się błyszczącego bmw. Jego błyskawiczny sukces finansowy był w moich oczach bardzo podejrzany. Ostatnio wpadał czasem do nas, by wybrać się gdzieś z Małgosią. Rozsiadał się na kanapie, spoglądał na mnie z lekką pogardą, nie zawracał sobie głowy uprzejmą wymianą zdań, i gdy moja córka była gotowa do wyjścia, ciągnął ją za rękę do samochodu, by po chwili odjechać z piskiem opon.

Krótko mówiąc, wybranek Małgosi robił złe wrażenie. Nie lubiłem go. Oczywiście córka wyczuwała moją niechęć.

– Nie możesz źle myśleć o człowieku, którego właściwie nie znasz, tatku – przekonywała mnie. Fakt, być może źle go oceniam, bo nic o nim nie wiem – myślałem. A on zapewne z powodu różnicy wieku nie uważa mnie za partnera do rozmów.

Jednak jeśli Małgosia zaangażowała się uczuciowo, a jej ukochany nagle zniknie, oboje znajdziemy się w paskudnej sytuacji. Ona będzie cierpieć z powodu zawiedzionej miłości (oby tylko!). Ja będę musiał patrzeć na jej łzy, pocieszać ją, a może nawet wyciągać z jakiejś depresji lub innych kłopotów. Pragnąłem dla jedynej córki szczęścia i nie chciałem, by ta znajomość miała zły wpływ na jej całe życie.

Ze mną nie rozmawia, bo robi interesy

Z każdym dniem przekonywałem się jednak, że wybranek Małgosi ma awanturniczy charakter. Ukochany Piotruś mojej Małgosi wykonywał dziesiątki tajemniczo brzmiących rozmów przez telefon. Co rusz słyszałem o jakichś utarczkach z jego kompanami. (Kim byli ci koledzy? Wolałem nie myśleć). Często mówił podniesionym głosem, ubliżając rozmaitym Arkom, Damianom czy Bartkom. Starałem się zapanować nad wyobraźnią, która podsuwała mi obraz ponurej przyszłości mojej córki u boku tego zbira.

Mój niepokój nie wynikał wyłącznie z faktu, że bywam nadmiernie opiekuńczy. Rzeczywiście bywam, bo niestety, od ośmiu lat jestem wdowcem. Natomiast jeśli chodzi o bezsensowne małżeństwa, to miałem w rodzinie podobny przypadek.

Kuzynka Renata pod pewnymi względami przypomina moją córkę. Choć jest dwa razy od niej starsza, też stara się pomagać wszystkim wokół. Od dzieciństwa tak postępowała, wielokrotnie doprowadzając rodziców do rozpaczy. Jednak najbardziej zaskoczyła ich, gdy zaczęła studia. Oczywiście wybrała psychologię, bo bardzo chciała pomagać ludziom z problemami. Część praktyk przewidzianych w programie studiów odbywała w więzieniu. I właśnie tam poznała chłopaka, który zrobił na niej wielkie wrażenie.

Był od niej niewiele starszy, wysoki, przystojny i właśnie kończył odsiadywać wyrok za kradzież. W dniu, gdy wyszedł na wolność, Renata czekała na niego przed bramą więzienia. Początkowo wszystko dobrze się układało. Spotykali się coraz częściej. Renata znalazła mu pracę. Dość szybko wzięli ślub i zamieszkali razem. Podobno patrzył w nią jak w obraz i świata poza nią nie widział. Do czasu.

Gdy urodziło im się dziecko, zniknął na trzy dni. Wrócił skacowany, przeprosił, wyjaśnił, że musiał z dawnymi kolegami uczcić tak wielkie wydarzenie. „Przecież zostałem ojcem” – stwierdził z dumą. Renata miała podobno powiedzieć, że niepotrzebnie się uniosła, bo wiadomo – młody ojciec musi w jakiś sposób rozładować emocje…

Małgosia dobrze zna historię Renaty

Potem Włodzimierzowi zdarzały się nocne powroty do domu po alkoholowych biesiadach, ale to jeszcze nie stanowiło problemu. Minął miesiąc i mąż Renaty znów zniknął na dłużej. Spędził tydzień w towarzystwie kolegów. Wrócił w złym humorze i urządził pierwszą, wielką awanturę. Przepuścił wszystkie pieniądze i młodzi rodzice musieli się zapożyczyć.

Potem było już tylko gorzej. Włodek stracił pracę. Siedział więc w domu z niezadowoloną miną, czasem znikał na dzień lub noc. Wracał z pieniędzmi. Renata domyśliła się bez trudu, że wrócił do poprzedniego zajęcia, które zaprowadziło go za kraty. Kradł i pił. A więc młoda żona i maleńki synek nie byli dość przekonującym argumentem, by wieść uczciwe życie. Włodzimierz często urządzał pijackie awantury. Kilka razy pobił Renatę i dziecko. Kuzynka uświadomiła sobie, że dalsze tolerowanie takiego zachowania męża nie ma sensu.

Znalazła się w rozpaczliwej sytuacji. Jej złudne wyobrażenie, że zresocjalizuje przestępcę – alkoholika i złodzieja, legło w gruzach. Zaczęła poważnie myśleć o rozwodzie. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że po rozstaniu z mężem nie będzie miała pieniędzy na życie.

Krótko po ślubie zrezygnowała z dobrej pracy, by opiekować się dzieckiem. Wtedy uważała, że to najlepsze rozwiązanie. Teraz musiała pospiesznie rozejrzeć się za jakimkolwiek zajęciem. Złożyła pozew w sądzie, ale sprawy rozwodowe nie są załatwiane w kilka minut. Jej mąż wpadł w szał, gdy dostał wezwanie na rozprawę. Urządził awanturę, potłukł naczynia, żeby pokazać, kto rządzi w domu. Na koniec pobił Renatę i zniknął, zanim przyjechała policja, wezwana przez sąsiadów.

Okres między rozprawami był dla kuzynki najtrudniejszy w życiu. W każdej chwili mogła spodziewać się nagłej wizyty męża i kolejnej awantury. Jednak dzielnie dotrwała do wyroku. W pewnym sensie odetchnęła, ale została sama z dzieckiem i problemami finansowymi.

Minęło kilka lat, zanim znów pewnie stanęła na nogach. Jednak traumatyczne przeżycia zostawiły w jej psychice trwałe ślady. Renata, mimo swego zawodowego przygotowania, nie zdołała się całkiem pozbierać. Pracując w urzędzie miejskim, sama korzystała z porad psychologów i psychiatrów.

Wszyscy ją podziwialiśmy

Wszyscy w rodzinie podziwialiśmy kuzynkę, że w tych warunkach wychowała syna na porządnego człowieka. Dopóki żyła moja żona, pomagaliśmy Renacie. Póżniej, gdy zostałem sam, trudno było mi uporać się z własnymi problemami. Dorastająca córka, jej potrzeby, szkoła, wybór studiów… Teraz patrzę na moją Małgosię i zastanawiam się, co robić.

Chciałbym jej nieba przychylić, ale nie wiem jak. Moja jedynaczka jest dorosła, odrzuca moje rady i przestrogi, mówiąc, że jestem przewrażliwiony i nie znam się na ludziach. A jednak widzę, że postępuje zupełnie nierozważnie. Odsunęła się od swojego środowiska. Przestała widywać przyjaciółkę…

– Nie spotykasz się z Dagmarą? – spytałem niedawno, ale Małgosia wzruszyła jedynie ramionami i nie doczekałem się odpowiedzi. Być może Daga tak jak ja miała zastrzeżenia do nowej sympatii Małgosi? Przyznaję, jestem przerażony. Bo jaki los czeka Małgosię, jeśli moje obawy się sprawdzą? Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że moja córka jest jednak bardziej dojrzała i w porę się wycofa, kiedy tylko zorientuje się, że ten związek dobrze nie rokuje.

Zna historię cioci Renaty… Może sama zrozumie, kiedy jeszcze nie będzie za późno, że wspaniały Piotruś nie jest bezpańskim kotem ani pieskiem, którego akurat ona musi przygarnąć.

Czytaj także:
Po śmierci babci okazało się, że miała nieślubnego syna
Przyznaję - jestem alkoholikiem. Ja wypiję, to jestem zaczepny
Z żoną dzieliliśmy się obowiązkami po połowie. Moja mama była załamana

Redakcja poleca

REKLAMA