„Mój znudzony mąż szukał uciech w ramionach kochanki. Łajdak szybko przybiegł błagać o wybaczenie, byłam już mądrzejsza”

Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, yavdat
„Co innego mieszkać z kimś, bo się tego chce i pragnie, a co innego, bo się musi, a mój mąż musiał, i to na 30 metrach kwadratowych, z kuchenną wnęką wielkości szafy i telewizorem, na którym można było oglądać wyłącznie seriale i paradokumenty. Miał takie urozmaicenie codzienności. Sam chciał, los okazał się łaskawy i dał mu to, o czym marzył”.
/ 12.02.2022 21:53
Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, yavdat

Akurat zmniejszałam gaz pod garnkiem z rosołem, kiedy mój mąż powiedział:

– W naszym życiu wszystko jest straszliwie przewidywalne. Można oszaleć z nudów. Dzień podobny do dnia, wieczór taki sam jak poprzedni, a o nocy nawet nie warto gadać, bo od razu zbiera się na ziewanie. Albo coś z tym zrobimy, albo będzie źle.

W pierwszej chwili nie zrozumiałam, o co mu chodzi. „Przewidywalne”?! Co z tego? Trzeba mieć plan na wszystko i być przygotowanym na każdą ewentualność, bo inaczej łatwo się pogubić. Tak mnie wychowano i do tej pory wszystko szło jak w zegarku. Dzisiaj rosół, jutro na resztkach rosołu pomidorowa, a mięso w maszynkę i do pierogów. Nikt nie narzekał, wszystkim smakowało, było oszczędnie i przy niewielkim wysiłku.

Co tu zmieniać, u licha?

Wiadomo było, że czwartek jest na pranie, a piątek na porządki. Środa to połowa tygodnia, więc się robi większe zakupy, wtorek traktujemy jak dzień awaryjny i upychamy w nim wszystko, co nie wyszło wcześniej, za to w sobotę mamy luz i możemy przyjmować gości albo iść do kogoś z wizytą.

Tyle lat się sprawdzało, aż nagle zaczęło zawadzać? Niemożliwe. Musi się za tym coś kryć, bo bez przyczyny pies też nie zaszczeka – pomyślałam. Trzeba poobserwować i pomyśleć. Po nitce do kłębka, jak mówiła moja mama. Powolutku wszystkiego się dowiem.

To wcale nie było takie trudne, bo wśród tej przewidywalności tak nielubianej przez mojego męża najbardziej przewidywalny jest on sam. Dlatego wystarczyło popatrzeć, posłuchać, pomyśleć i sprawa stała się oczywista: spragniony atrakcji i niespodzianek sam się o nie postarał. Co ważne, wcale nie musiał daleko i długo szukać, bo „atrakcja” pracowała w jego firmie i po rozstaniu z byłym partnerem gwałtownie poszukiwała następnego. Mój mąż jej pasował: był w miarę przystojny, bezdzietny, żonaty na tyle długo, że mógł już zapragnąć jakiejś odmiany, i na tyle głupi, aby połknąć haczyk z nową przynętą.

Rozstała się z partnerem i szukała nowego

Postanowiłam samą siebie zapytać, czy w ogóle chce mi się zmieniać cokolwiek po to, aby „znudzony” małżonek poczuł się lepiej i nabrał chęci do wspólnego życia. To wymagałoby ode mnie sporego wysiłku, bo ja z kolei uwielbiam systematyczność i porządek, a wszelkie łapu-capu bardzo źle mnie usposabiają i przyprawiają o ból głowy. Ryzykować dla kogoś, kto nie docenia spokojnego, bezpiecznego domu, wiernej, oddanej mu kobiety, lojalności, wyrozumiałości i starania o jego zdrowie, dla kogoś, kto jest gotów to zostawić w imię nieznanej rozrywki i szaleństwa? Mam przekreślić swoją ambicję, cierpieć z upokorzenia, nie spać, nie jeść, zamartwiać się, płakać po nocach?

O nie, powiedziałam sobie. Twoje niedoczekanie. Chcesz zmian, to je sam sobie zorganizuj za własne pieniądze i własnym wysiłkiem. Ja w tym cyrku nie będę dla ciebie i przed tobą tańczyła na linie. Spadaj!
To wszystko działo się mniej więcej pół roku temu. Mój małżonek pragnący zaskoczeń i niespodzianek nadział się na największą z wtedy mu dostępnych, bo zaczął pomieszkiwać u swojej nowej miłości i właśnie tam zastała go kwarantanna spowodowana wirusem, co na oboje spadło jak grom z jasnego nieba.

Lepszej zemsty nie mogłabym dla nich wymyślić…

Co innego mieszkać z kimś, bo się tego chce i pragnie, a co innego, bo się musi, a mój mąż musiał, i to na 30 metrach kwadratowych, z kuchenną wnęką wielkości szafy i telewizorem, na którym można było oglądać wyłącznie seriale i paradokumenty. Miał takie urozmaicenie codzienności, o jakim nie pomyślał w najgorszych snach. Sam chciał, los okazał się łaskawy i dał mu to, o czym marzył. Dobrze tak, zdrajcy!

Trzy tygodnie, a potem jeszcze dwa dodatkowo, bo wyniki testów nie były jednoznaczne, sam na sam, oko w oko. Lepszej zemsty nie mogłabym dla nich wymyślić. Jak potem mąż opowiadał swojej kuzynce, a ona zaraz zatelefonowała do mnie z tymi rewelacjami, o mało się nie pozabijali. Pod koniec syczeli na siebie jak żmije. Mąż spał na podłodze za regałem, bo na samą myśl, że mógłby nagle na nią spojrzeć lub dotknąć jej nogi albo ręki, dostawał wysypki i drgawek. Bardzo mi było przyjemnie tego słuchać.

Oczywiście po wszystkim Andrzej chciał wrócić do naszego nudnego, przewidywalnego domu, ale się nie zgodziłam. Nie od razu. To byłoby zbyt sztampowe, schematyczne i nudne. Niech pocierpi. W końcu lubi zaskakujące zwroty akcji. Nie wiadomo, co się jeszcze może wydarzyć…

Czytaj także:
„Przyjaciółka nie chce mnie znać, bo myśli, że uwodziłam jej męża. Drań uknuł tę intrygę, bo przyłapałam go na zdradzie”
„Nie po to skończyłam inżynierię, żeby usługiwać apodyktycznemu mężowi. Kiedy odeszłam, w końcu nabrałam wiatru w żagle”
„Kupiliśmy dom na wsi. Znajomi traktowali go jak darmowy pensjonat. Przyjeżdżali co weekend i chcieli być obsługiwani”

Redakcja poleca

REKLAMA