„Narzeczony znikał gdzieś wieczorami. Gdy odkryłam jego tajemnicę, błyskawicznie odwołałam ślub”

zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, JackF
„– Wypad stąd! Zabieraj się! – wykrzyczałam, a łzy spływały mi po policzkach. On bez słowa sprzeciwu opuścił pokój. – Nie miałam pojęcia... O rany, co ja zrobiłam – Marta objęła mnie czule. – Nic złego nie zrobiłaś, to on jest łajdakiem – chlipałam, gdy wracałyśmy do domu”.
/ 04.08.2024 13:15
zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, JackF

Nie mam pojęcia, co wpadło do głowy mojej kumpeli, by urządzić mi panieński. Z Igorem (obecnym facetem) dzielimy mieszkanie od pięciu lat. Jakaż więc ze mnie panna? Chcieliśmy mieć skromną ceremonię w urzędzie, a następnie obiad dla rodziny i najbliższych znajomych. Igor zapewniał, że nie znajdzie czasu na wieczór kawalerski, to czemu ja miałabym się na to decydować?

Nie spodziewałam się już miłości

– Zapomnij, nie namówisz mnie – powiedziałam stanowczo do Marty.

– Ależ nie zamierzam cię namawiać – starała się mnie ułagodzić. – Po prostu zachęcam, żebyś się trochę rozerwała. Nie bądź taka negatywna.

– Wcale nie jestem, zwyczajnie nie przepadam za takimi głupotami – burknęłam i zaczęłam mówić o czymś innym.

Rozmawianie z koleżankami o wspólnym imprezowaniu czy o samym ślubie jakoś mnie nie kręciło.

– Nie rozumiem, czemu wszyscy tak podniecają się ślubem – mruknęłam kiedy Marta zaczęła dopytywać mnie o odcień i fason sukienki.

– No wiesz, mało kto staje na ślubnym kobiercu drugi raz – zachichotała, ale moje zimne spojrzenie szybko ją uciszyło.

– I właśnie dlatego, złotko, wiem, co tak naprawdę jest najważniejsze tego dnia. Szczerość, a nie odcienie fatałaszków – odparłam z westchnieniem.

– Rozumiem to doskonale – Marta mocno mnie objęła. – Zdaję sobie sprawę z tego, jak cię potraktował tamten palant, ale Igor to zupełnie inny gość. On nie ma żadnych tajemnic. Pracowity, lojalny i bardzo wrażliwy. Kocha cię szczerze.

– Masz absolutną rację, ale przeraża mnie to, że sytuacja może się powtórzyć.

– Pięć lat to wystarczająco dużo czasu, żeby prześwietlić faceta, a ty miałaś w tym niesamowitą wprawę. Żaden koleś nie dałby rady znieść twojej podejrzliwości. Chwała niebiosom za tego anioła Igora! – parsknęła śmiechem i uścisnęła mnie jeszcze mocniej.

Miałam złe doświadczenia

Moja przyjaciółka i Igor jako jedyni zdawali sobie sprawę z ogromu cierpienia, które zafundował mi mój poprzedni małżonek. Był mistrzem w maskowaniu romansów pod przykrywką wyjazdów służbowych i nadgodzin w pracy. Prawdopodobnie do dziś tkwiłabym w niewiedzy, gdyby pewnego razu nie popełnił gafy i zamiast ponownie wybrać bezpieczną mężatkę, nie wylądował w łóżku z bardzo młodą, wolną kobietą, która autentycznie się w nim zadurzyła i pragnęła go na wyłączność.

Wyobraźcie sobie tę scenę: jakaś zdesperowana laska staje u moich drzwi i błaga, żebym puściła wolno faceta, który podobno jest ze mną strasznie nieszczęśliwy. Powinniście zobaczyć moją reakcję kiedy zaczęła nawijać o ich romansie, który ciągnął się półtora roku! A potem gębę mojego byłego, gdy akurat wrócił do domu. Ona coś tam gadała o wielkiej miłości, a on próbował ją wyrzucić na zbity pysk. Twierdził, że to kompletna świruska i że go nachodzi. I wiecie co? Miał rację - obie byłyśmy niezłymi idiotkami skoro tak długo dawałyśmy się mu wkręcać!

Igora spotkałam po rozwodzie

Straciłam już nadzieję, że będę mogła cieszyć się prawdziwym szczęściem, ale on z ogromną determinacją starał się zdobyć moje serce. Początkowo kontrolowałam jego komórkę, przeglądałam skrzynki mailowe, a gdy byłam pewna, że tego nie zauważy, sprawdzałam zawartość każdej kieszeni w jego kurtkach i marynarkach, a nawet zaglądałam w najdrobniejsze zakamarki jego teczki. Znikał czasem gdzieś wieczorami, więc moja wyobraźnia szalała.

– Jak długo jeszcze będę musiał czekać, aż mi zaufasz? – spytał, gdy nakrył mnie na kolejnych poszukiwaniach.

Gdy to do mnie dotarło, zdałam sobie sprawę, że moje postępowanie może doprowadzić do tego, że on odejdzie. Wzięłam się w garść i przestałam non stop sprawdzać jego telefon albo maile. Przyszło mi to z trudem, ale po jakimś czasie zaczęłam mu wierzyć.

– Igor różni się od Radka! – ciągle to sobie przypominałam. Mimo że jestem kobietą idącą z duchem czasu i nie cierpię stereotypowego myślenia, musiałam zrozumieć, że stwierdzenie „faceci są identyczni" jest dla nich tak samo obraźliwe jak dla blondynek pełne pogardy teksty na ich temat.

To była niespodzianka

– Wsiadaj szybciutko, porywam cię na przejażdżkę! – zawołała Marta, gdy tylko wyskoczyła z wielkiej, czarnej limuzyny, która nagle podjechała pod drzwi mojego miejsca pracy. Nie zdążyłam nawet zareagować, a już zostałam wepchnięta do środka.

– Hej, o co chodzi? Co wy tu robicie, dziewczyny? – spytałam zaskoczona, widząc w samochodzie nie tylko Martę, ale też Elkę, Bożenę i Mirkę – całą moją babską ekipę.

– Cóż, skoro ty do nas nie przychodzisz, to my musiałyśmy przyjechać do ciebie! – odparła z uśmiechem Marta.

– Zaraz, moment... wieczór panieński?! – wykrzyknęłam, czując narastającą ekscytację, mimo początkowego zaskoczenia. – Oszalałyście, prawda? Nie jestem przygotowana, nie mam się w co ubrać!

Chciałyśmy się zabawić

– Spokojnie, wszystko ogarnęłyśmy. Jako gwiazda dzisiejszego wieczoru założysz moją czerwoną kieckę, tę, która ci się kiedyś tak strasznie spodobała – powiedziała Ela, podając mi pokrowiec z wieszakiem. – No już, przebieraj się szybciutko!

Uległam namowom. Włożyłam na siebie odlotową sukienkę przyjaciółki i buty na wysokim obcasie innej koleżanki. Jakąś godzinę później dotarłyśmy pod wejście supernowoczesnej knajpy.

– Co to za miejsce? – zaciekawiłam się.

– Najbardziej prestiżowy klub w promieniu stu kilometrów – odparła Marta, puszczając do mnie porozumiewawczo oko.

Chyba sobie ze mnie kpisz! Czy to słynny „VIP"? Nie miałam okazji tu zajrzeć, ale podobno jest nieziemski! – moja radość sięgnęła zenitu, zupełnie jak u podekscytowanego dziecka.

W klubie było mnóstwo lasek, które próbowały dostać się do środka, ale my ominęłyśmy kolejkę. Marta zorganizowała nam jakieś ekskluzywne wejściówki. Fajny koleś z obsługi zaprowadził nas na górę do pokoju z kanapami i fotelami. Stamtąd było świetnie widać całą salę – kolorowe światła na parkiecie i bar, który świecił na niebiesko. Z wielkim zainteresowaniem spoglądałam na to, co działo się dookoła

Wieczór się rozkręcał

Koleżanki wybrały kolorowe napoje wyskokowe. Gdy wypiłyśmy po drugim, ruszyłyśmy na parkiet. Około dwunastej w nocy zauważyłam, że nieźle mi zaszumiało w głowie. W tym momencie Elżbieta zasugerowała napicie się czegoś bez procentów.

– Chyba sobie żartujesz? – parsknęłam śmiechem.

– Słoneczko, musisz dojść do siebie, bo szykuje się coś wyjątkowego – odparła z powagą w głosie.

Zanim uniosłam szklankę soku w geście toastu za mój wolny stan, do salonu wkroczył młody, nieprawdopodobnie atrakcyjny złodziej. Tak przynajmniej prezentował się w przebraniu i dopasowanym kombinezonie roboczym. Zajrzał do środka, zlustrował wzrokiem pomieszczenie i momentalnie się wycofał.

Przestań się krępować i do dzieła! – Marta, wyraźnie ubawiona sytuacją, stanęła mu na drodze.

– Ten gość to prawdziwy mistrz striptizu, lepszego w całej okolicy ze świecą szukać – stwierdziła Ela. – Zasługujesz na to, co najlepsze, ale czemu on taki nieśmiały?

– Trzeba jakoś dodać mu odwagi, co ty na to? – Marta zbliżyła się do chłopaka, stając tuż przy nim.

– O nie, kochana, ja pierwsza! W końcu to prezent dla mnie – zerwałam się na równe nogi i w mgnieniu oka znalazłam się obok niego. – Powiedz, mój przystojny rabusiu, zrobisz dla nas mały pokaz? – spytałam przymilnie, sięgając do guzika jego koszuli.

Zatrzymał mnie.

– W takim razie, czy zdejmiesz przynajmniej zasłonę z oczu? – odezwała się Marta, ściągając mu przepaskę.

Byłam w szoku

W jednej chwili wytrzeźwiałam. W pokoju zapanowała przeraźliwa cisza, przerywana jedynie głosem Marty.

Chyba coś tu jest nie tak… Igor, co ty tu robisz? – rzuciła pytanie.

Mój przyszły mąż stał jak wryty na środku pomieszczenia, patrząc na nas oszołomiony, zupełnie jakby nie mógł pojąć, co właśnie zaszło.

– Jesteś tancerzem erotycznym? Serio? – Bożenka zrobiła wielkie oczy.

– No, zdarza mi się – niechętnie przyznał.

– Numer jeden w regionie! – nie mogłam się powstrzymać i z całej siły spoliczkowałam go.

– Zarabiam tak na życie, no co – mruknął lekko obrażony.

– Czyli ściągasz ciuchy przed pannami, macasz je po pupach i uważasz, że to spoko fucha? A co z byciem kierowcą? – zalałam się łzami.

– Dalej prowadzę autobus, ale od czasu do czasu dorabiam… W sumie to nie dorabiam. Forsa z tego jest taka, że prowadzenie autobusu to przy tym pikuś.

– Wypad stąd! Zabieraj się! – wykrzyczałam, a łzy spływały mi po policzkach. On bez słowa sprzeciwu opuścił pokój.

– Nie miałam pojęcia... O rany, co ja zrobiłam – Marta objęła mnie czule.

– Nic złego nie zrobiłaś, to on jest łajdakiem – chlipałam, gdy wracałyśmy do domu.

Noc spędziłam u swojej kumpeli Marty, raczyłyśmy się winem jej babci. Rano obudziłam się z gigantycznym kacem. Nie miałam pojęcia, co sprawia mi większy ból – głowa czy złamane serce.

Czułam się oszukana

– Jak on mógł tak postąpić? Po co mnie okłamywał? – płakałam. – Zadzwoń do gości, odwołaj całą ceremonię, nie będzie żadnego ślubu! Nie z tym oszustem.

– Poczekaj chwilę, przemyśl to – odparła przyjaciółka.

– Niby co mam przemyśleć? Przecież mnie wykiwał, choć był świadomy, jak bardzo cenię uczciwość!

Moje lamenty przerwało nagle pukanie do drzwi. Stał w nich Igor z kwiatami.

– Sądzisz, że bukiet wystarczy, co?! – doskoczyłam do niego, wymachując rękami.

– Iza, moja robota jest w porządku – mężnie znosił ciosy. – Dzięki niej spłaciłem pozostałą część pożyczki na mieszkanie, było mnie stać na obrączki i wynajem sali. Nie macam nikogo, ja się jedynie rozbieram. Nic poza tym.

– Chryste, nic poza tym?! – chwyciłam się za pulsującą bólem głowę i opadłam na sofę.

Igor z westchnieniem spoczął obok.

– Iza, proszę cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Jesteś dla mnie wszystkim. To tylko praca, przysięgam, że zawsze byłem ci wierny – błagał.

– Ale okłamałeś mnie! Zapomnij o ślubie, to koniec! – oznajmiłam stanowczo.

Nie wiem, skąd znalazłam w sobie tyle siły, ale podniosłam się z sofy, chwyciłam naręcze szkarłatnych róż, otworzyłam drzwi na taras i cisnęłam bukietem w lodowate, poranne powietrze.

Iga, 37 lat

Czytaj także: „Miałam męża jak z bajki, a tęskniłam za zaborczym kochankiem z pustą kieszenią. Musiałam wybrać”
„Tamta staruszka naprawdę chwyciła mnie za serce. Chciałem jej pomóc, ale była tylko jedna rzecz, którą mogłem zrobić”
„Bałem się wpuścić syna za kółko po tym, co się stało. I słusznie, bo chłopak okazał się nieodpowiedzialnym smarkaczem”

Redakcja poleca

REKLAMA