Poznałam Wiolę w traumatycznych okolicznościach. Stałam pod ścianą zmrożona strachem, w mocnym postanowieniu, by stać się niewidzialną, dopóki mama po mnie nie wróci. Chciałam płakać i nie mogłam. Mama! Gdzie moja mama?! Zostawiła mnie! Przyczaiłam się jak dzikie zwierzątko węszące niebezpieczeństwo, nie docierały do mnie słowa pocieszenia przedszkolanki ani ciekawe spojrzenia dzieci. Z odrętwienia wyrwał mnie dotyk. Ciepła dziecinna rączka zdecydowanie chwyciła mnie za przegub i oderwała od ściany.
– Co tak stoisz? Jak się nazywasz? Będziesz chodziła do naszej grupy? – Wiola pytała i pytała, nie zrażając się brakiem odpowiedzi. Jednocześnie ciągnęła mnie do kącika zabaw.
– Mela będzie moją koleżanką – oznajmiła reszcie dzieciakom tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Taka była, jak chciała coś mieć, umiała to zdobyć. Coś albo kogoś. Nie protestowałam, z ulgą poddałam się jej tyranii, która zdjęła ze mnie piętno nowej. W wieku pięciu lat dołączyłam do zżytej ze sobą grupy przedszkolaków, gdyby nie Wiola, długo musiałabym wkupywać się w ich łaski. Ona załatwiła to jednym cięciem, umożliwiając mi bezbolesne wniknięcie do towarzystwa.
Zaprzyjaźniłyśmy się
W przedszkolu chętnie się razem bawiłyśmy, w szkole wspierałyśmy się ściągami, na przerwach byłyśmy nierozłączne, miałyśmy mnóstwo sekretów, o których świat nie mógł wiedzieć. Siedziałyśmy w jednej ławce aż do matury, wciąż razem, jak siostry. Byłyśmy bardzo różne, a im stawałyśmy się starsze, tym bardziej odmienność rzucała się w oczy. Wiola przewodziła naszemu tandemowi, była przebojowa.
Ciągnęła mnie za sobą, gdyby nie ona, nie miałabym szans bawić się na najbardziej odlotowych imprezach klasowych, przeszłabym przez liceum niezauważona. Znaczyłam coś, bo byłam jej przyjaciółką. Wiola wyróżniała się pod każdym względem, każdy chciał się z nią przyjaźnić, należała do śmietanki towarzyskiej. Była wygadana i śliczna, miała piękne ciemne włosy, fantastyczną figurę, wybijała się we wszystkim, do czego się dotknęła.
Głównie w sporcie, bo do matematyki i innych przedmiotów ścisłych głowy nie miała, w tej mierze zdawała się na mnie. Uważała szkołę za nudny obowiązek, który należy bezboleśnie odwalić, nie tracąc z oczu okazji do dobrej zabawy. Resztą nie zamierzała się zbytnio przejmować.
I tu się właśnie różniłyśmy, bo ja lubiłam się uczyć, szczególnie kochałam matmę. Byłam w tym tak dobra, że klasa, widząc, jak odlatuję, rozwiązując równania, wybaczyła mi postawę kujona, klasyfikując mnie jako osobę dziwną, lecz w porządku. Miałam status nietykalnej, a nastoletnie elegantki nie śmiały mnie nękać, patrzyły przez palce na mój zwyczajny, według nich zaniedbany wygląd. Nie musiałam się starać o ich akceptację, Wiola rzucała długi cień, który chronił mnie jak ramiona matki, nikt nie śmiałby krzywo na mnie spojrzeć. Nadal byłyśmy nierozłączne, ale już niedługo miało się to zmienić.
Był nieśmiały tak jak ja
Po maturze zaczęłam studia na politechnice, Wiola poszła do policealnej szkoły dla kosmetyczek. Z nas dwóch to ona gorzej zniosła rozstanie, brakowało jej atmosfery liceum i wiernej, wpatrzonej w nią przyjaciółki. Strasznie marudziła, co też mi do głowy strzeliło z tą politechniką, dopiero kiedy zabrałam ją na fuksówkę, pochwaliła mój wybór.
– No, to rozumiem, koniec z przewagą bab na imprezach – powiedziała Wiola z uznaniem, rozglądając się po sali pełnej chłopaków.
Ten wieczór był jej triumfem. Bawiła się fantastycznie, nie zwracając na mnie uwagi. Tymczasem ja, nieoczekiwanie, poznałam Tymka. Był taki jak ja, trochę nieśmiały, niezbyt odlotowy, ale mądry, plany na przyszłość miał skrystalizowane. Tańcząc, przegadaliśmy cały wieczór, rozstaliśmy się dopiero nad ranem. Do domu wróciłam zakochana. Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka, nie czułam się pewnie na tym gruncie, więc potrzebowałam rady.
– Nie było pocałunku? – zaśmiała się Wiola. – Co to za chłopak, ja bym… No dobrze, mniejsza z tym. Dałaś mu chociaż numer telefonu?
Dałam. Zadzwonił i umówiliśmy się, raz, drugi, trzeci. Byłam szczęśliwa jak nigdy w życiu. Wiola wybaczyła mi, że przestałam mieć dla niej czas, ale jej ciekawość rosła. Chciała poznać Tymka, zobaczyć, kto mnie tak zaprząta. A ja lawirowałam, nie miałam odwagi ich ze sobą poznać. Wolałam, żeby Tymek nie zobaczył mnie na tle Wioli. Ona była wystrzałowa, a ja zwyczajna, w jej towarzystwie ginęłam. Wcześniej o tym nie myślałam, ale teraz miałam Tymka i bardzo mi na nim zależało. Przyszedł jednak dzień, kiedy się poznali. Niespecjalnie przypadli sobie do gustu, chociaż Tymek uczciwie docenił urodę Wioli.
– Ładna jest, ale charakterek ma taki, że wolałbym omijać ją z daleka – powiedział. – Podziwiam, że wytrzymałaś z nią tyle lat.
Rok później, kiedy planowaliśmy, że się pobierzemy, nic nie wskazywało, by zmienił zdanie. Byłam zajęta niełatwymi studiami, Tymkiem i przygotowaniami do ślubu, w których pomagała mi cała rodzina. Nie zauważyłam niczego niepokojącego. Wioli wówczas prawie nie widywałam. Pracowała w studiu urody, była zarobiona po uszy, nie mogła opędzić się od zachwyconych jej umiejętnościami klientek. Nie wiem, jak i kiedy zdołała zauroczyć Tymka, spowodować, że stracił dla niej głowę. To musiało trwać, a ja byłam ślepa, że tego nie widziałam.
Oboje mnie oszukiwali, z premedytacją kłamali, patrząc mi prosto w oczy. Tak nie robią ludzie, którzy kochają… Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie tak skrzywdzili.
Strasznie cierpiałam, chciałam się mścić, szczególnie na Wioli. Jej zdrada bolała najbardziej.
Wiarołomność Tymka mocno mnie uderzyła, nie sądziłam, żeby umiał mi ją rozsądnie wytłumaczyć. Ale Wiola to co innego! Płonęłam chęcią konfrontacji, pragnęłam zobaczyć, jak wije się pod oskarżeniami, których nie będzie mogła odeprzeć. Tymczasem Wiola zniknęła, zostawiając mi na pożarcie Tymka. Tłumaczył się niezręcznie, brał winę na siebie, mówił coś o miłości, która na niego spadła. Miłości do Wioli, oczywiście. Nie mogłam tego słuchać, nie chciałam na niego patrzeć. Oboje gdzieś przepadli. Dochodziły mnie słuchy, że są razem, potem plotki ucichły.
To po to mnie szukała?!
Urządzałam życie od nowa, starając się zapomnieć o tym, co mnie spotkało. Kiepsko mi szło… Wiola i Tymek spowodowali, że straciłam wiarę w ludzi, bałam się, że jeśli kiedykolwiek komuś zaufam, zostanę zraniona. Ciężko się żyje z takim przekonaniem, a jeszcze ciężej jest się go pozbyć. Minęło kilka lat. Pewnego dnia nieoczekiwanie spotkałam na ulicy Wiolę, czekała na mnie przy bramie. Zatrzymałam się niepewna, co zrobić. Przywitała się i zastawiła mi drogę, prosząc, bym ją wysłuchała.
– Brakuje mi naszej przyjaźni… Błagam, wybacz mi i zapomnijmy o tym, co było. Tymek nie był ciebie wart, poznałabyś się na nim po ślubie. Możemy na to spojrzeć tak, że uratowałam cię przed nieszczęśliwym związkiem?
Spojrzała na mnie błagalnie, a ja pomyślałam, że jest bezczelna. Ale już nie miałam ochoty wydrapać jej oczu. Czułam wyłącznie ciekawość, chciałam się dowiedzieć, co zaszło przez ostatnie lata.
– Rozwodzę się – westchnęła. – Tak, wyszłam za mąż, oczywiście nie za Tymka. Mówię ci, masakra jakaś. On zablokował nasze wspólne konto, nie mam dostępu do pieniędzy, a muszę zrobić duże zamówienie kosmetyków do firmy. Mówiłam ci, że mam własny salon urody?
Poprosiła o pożyczkę. Zagranie w jej stylu, po całości. Przyszło mi do głowy, że z tego właśnie powodu Wiola odnowiła naszą znajomość, ale nie odmówiłam. Niech ma, małoduszna odmowa by mnie nie uszczęśliwiła. Rozpłynęła się w podziękowaniach, a potem nagle powiedziała.
Podobno kto raz zdradził, zrobi to znowu
– Cała Mela. Jesteś taka… inna. Zawsze ci zazdrościłam, wiesz? Próbowałam być taka jak ty, ale nie umiałam, to było takie frustrujące. Tymek jest podobny do ciebie, dlatego chciałam pokazać, że nie jestem gorsza. Zajęłam twoje miejsce, to było głupie, wybacz.
Słuchałam z otwartą buzią. Wspaniała Wiola, w której cieniu się wychowałam, chciała być taka jak ja? Dlaczego? To niemądre, a głupotę najłatwiej wybaczyć. Poczułam, jak z serca spada mi głaz sporych rozmiarów, od razu zrobiło mi się lżej na duszy. Mówią, że jeśli zdrada jest poważna, boisz się potem znów komuś zaufać. Coś w tym jest… Dopóki nie uporałam się ze zdradą Wioli, nie mogłam otworzyć się na ludzi. Teraz odżyłam, zrzuciłam dźwigany od lat ciężar.
Jutro idę na urodziny Anity i bardzo się z tego cieszę, może nawet zabiorę ze sobą Wiolę. Przydałoby jej się trochę rozrywki. Jej uroda i sposób bycia powodują, że kobiety jej nie lubią, rzadko jest gdziekolwiek zapraszana. Może teraz moja kolej, żeby ją towarzysko poholować?
Podobno kto raz zdradził, zrobi to znowu, nie zawaha się. Myślę, że jestem wystarczająco silna, by to sprawdzić, dać Wioli jeszcze jedną szansę. Chciałabym, żeby z niej skorzystała, bo brakuje mi naszej przyjaźni.
Czytaj także:
„Mój mąż zdradził mnie z 20-letnią dziewczyną naszego syna. Zaszantażowałam go zdjęciami, które zrobił im detektyw”
„Mąż zdradził mnie, porzucił i odebrał mi syna. Dziś jego nowa żona jest moją szefową, a ja czuję się... szczęśliwa”
„Mój mąż zdradził mnie z sąsiadką, a ja mu wybaczyłam. Nie dziwię się, że wskoczył do łóżka innej. Byłam soplem lodu"