„Narzeczony zaczął prowadzać się z młódką i wyjmować kasę z banku. Byłam pewna, że mnie zdradza. Prawda okazała się gorsza”

Proroczy sen uratował mi życie fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„Mój narzeczony i ta dziewczyna kupili sobie mieszkanie. Nie, to nie mogła być prawda, wydawało mi się, że to tylko jakiś senny koszmar… Nie spałam prawie całą noc. Nie wiedziałam, co się dzieje, co to wszystko znaczy, ta dziewczyna, to kupione mieszkanie, zachowanie Jarka, jego kłamstwa. Nie mogłam już dłużej żyć w niepewności”.
/ 01.05.2023 20:30
Proroczy sen uratował mi życie fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Wracałam właśnie ze spotkania z klientem, czekałam na zielone światło, gdy nagle ujrzałam przejeżdżający motocykl. Serce mocniej mi zabiło, to przecież jechał Jarek, mój narzeczony! Ten kask, który miał na głowie, poznałabym wszędzie, bo razem go kupowaliśmy na giełdzie. Wytężyłam wzrok – no tak, i rejestracja się zgadzała. A przecież umawialiśmy się, że o tej porze roku nie będzie jeździł, bo to zbyt niebezpieczne. Nie sądziłam, że Jarek okaże się taki lekkomyślny. Trochę się wkurzyłam, ale gdy zobaczyłam, kim był jego pasażer, a raczej pasażerka, ciśnienie podskoczyło mi chyba do dwustu. Z tyłu, przytulona do pleców Jarka, siedziała bowiem jakaś dziewczyna. Widziałam, jak kilkanaście metrów dalej motocykl zatrzymał się, a dziewczyna zeskoczyła z siedzenia. Ściągnęła kask, potrząsnęła długimi blond włosami, pochyliła się nad moim narzeczonym i... pocałowała go w policzek!

A on ją uścisnął...

Potem odeszła, machając mu ręką na pożegnanie. Patrzyłam za odjeżdżającym motocyklem Jarka, a w głowie miałam mętlik. No, wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że zobaczę swojego chłopaka obściskującego się z jakąś laską, i to publicznie, na ulicy! Zupełnie tego nie rozumiałam, przecież między nami układało się dobrze. Spotykaliśmy się co prawda ostatnio trochę rzadziej, bo Jarek wziął dodatkowe zlecenia i nie miał zbyt dużo wolnego czasu. Rozumiałam to, oboje staraliśmy się jak najwięcej zarobić i odłożyć na nasze wspólne, przyszłe życie. A tu proszę, w środku dnia on ma czas na wożenie po mieście jakiejś blondynki…

– Coś ty taka nabuzowana? – spytała kumpela, gdy głośno trzasnęłam drzwiami, wchodząc do firmy. – Coś nie poszło z klientem, czy pokłóciłaś się z Jarkiem?

– Nie pokłóciliśmy się, ale… – zawahałam się. – No, zobaczyłam go przed chwilą w niespodziewanej sytuacji.

Pewnie z inną – powiedziała z przekąsem. – Tak to już z nimi jest, nie przypilnujesz, to ci się urwą – pokiwała głową. – A mówiłaś, że on taki zapracowany…

– Wciąż ma jakieś fuchy – wzruszyłam ramionami. – Zostaje po godzinach.

– Oni zawsze tak mówią, jak mają kogoś na boku, już ja coś o tym wiem – roześmiała się, a mnie znowu ciśnienie podskoczyło. – Ty się lepiej zainteresuj, gdzie i z kim on ma te nadgodziny.

„Może i Gośka ma rację” – zaczęłam się zastanawiać.

Coś w tym było, Jarek ostatnio rzeczywiście jakby trochę się zmienił. Chodził wciąż zaaferowany, czasem był podekscytowany, innym razem zamyślony, nieobecny. A może on poznał jakąś dziewczynę, zakochał się i nie wiedział, jak mi o tym powiedzieć? Bo przecież był porządnym facetem i związek ze mną traktował poważnie... Jarka znałam od dwóch lat, ale tak naprawdę to niewiele o nim wiedziałam. Twierdził, że jego rodzice zmarli, a nim i jego młodszą siostrą opiekowała się ciotka. Musiała być chyba w porządku, bo Jarek skończył studia i był dobrym, poważnym chłopakiem. Ale o jego siostrze prawie nic nie wiedziałam, podobno wyjechała za granicę do pracy… Ciotka też mieszkała gdzieś na drugim końcu kraju, nigdy jej nie poznałam, innych zaś krewnych Jarek chyba nie miał. I jak tak teraz o tym wszystkim myślałam, to przyszło mi do głowy, że tak naprawdę, to wcale nie znałam swojego chłopaka.

A jeszcze po tym, co rano zobaczyłam na ulicy...

Postanowiłam z nim poważnie porozmawiać i przy okazji wypytać o te jego dzisiejszą pasażerkę. Byliśmy umówieni na wieczór, więc miałam nadzieję, że wszystko się szybko wyjaśni. Jarek przyszedł na spotkanie mocno spóźniony i od razu zastrzegł się, że ma niewiele czasu.

– W firmie młyn, ludzie na chorobowym, trzeba robić za dwóch – spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się nieznacznie. – Poza tym tyle jeszcze spraw zostało mi do załatwienia – pokręcił głową.

– A co ty takiego tak załatwiasz? – spytałam.

Jakby się zmieszał, uciekł wzrokiem, spojrzał w okno, a potem uśmiechnął się przepraszająco i machnął ręką.

Takie tam… różne sprawy, nazbierało się… – zająknął się. – Zrozum, naprawdę mam mało czasu.

– Chyba jednak nie rozumiem – potrząsnęłam głową. – Te twoje sprawy nie noszą czasem długich, jasnych włosów?

– Ale co ty mi insynuujesz? – obruszył się, chociaż jakoś tak nieszczerze.

– A to, że nie chciałabym się dowiedzieć jako ostatnia, że interesujesz się inną laską – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

– No coś ty, Majeczko, jak ci to w ogóle mogło przyjść do głowy? – wykrzyknął. – To nie ma nic wspólnego z tobą i ze mną, to znaczy z nami…

Co nie ma nic wspólnego? – złapałam go za słowo.

A on już się uspokoił, próbował nawet się uśmiechnąć.

– Te wszystkie moje sprawy – powiedział lekko. – Teraz też nie mogę zostać, za godzinę jestem umówiony z klientem.

Miałam ochotę zapytać go, czy tego klienta ma zwyczaj wozić na motocyklu i czy on ma długie, jasne włosy, ale dałam spokój. Zrobiło mi się tylko przykro, że Jarek tak mnie oszukuje. On, który miał być moim partnerem na resztę życia. Ale ja też miałam swój honor i nie zamierzałam niczego z niego wyciągać na siłę.

Nie chce mówić, to nie!

Nazajutrz w pracy sama miałam taką nerwówkę, że na chwilę zapomniałam o Jarku. Ale nie na długo, bo gdy poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, zaraz za mną przyszła Gośka. Uraczyła mnie takimi rewelacjami, że omal nie padłam na zawał.

– Słuchaj, macie zamiar w coś inwestować? – spytała. – Pewnie jakąś wypasioną brykę kupujecie, co?

– Że co? – zdumiałam się. – Jaką brykę?

– No ja nie wiem – wzruszyła ramionami. – Ale wczoraj byłam w banku, ledwie zdążyłam przed zamknięciem i widziałam tam twojego Jarka, kredyt chyba załatwiał – rzuciła lekkim tonem.

Zatkało mnie. Kredyt? Niczego takiego nie planowaliśmy! Oboje dobrze zarabialiśmy, oszczędzaliśmy na wspólną przyszłość, nie brakowało nam pieniędzy.

– Była z nim jakaś laska, całkiem jak na mój gust niezła, tylko taka trochę za młoda dla niego – ciągnęła dalej Gośka. – Taka wiesz, włosy po pas, nogi po pachy – popatrzyła na mnie spod oka.

– To jego kuzynka – mruknęłam ze ściśniętym gardłem.

A więc znowu ta długowłosa blondynka! Kim ona u diabła była, i co ją łączyło z moim facetem? I do tego kredyt razem w banku brali… Przestało mi się to wszystko podobać. Działo się tu coś niedobrego i to za moimi plecami. Jarek o niczym nie chciał mi powiedzieć. Musiałam się tego dowiedzieć sama, cokolwiek to było, bo żyć w takiej niepewności nie mogłam. Postanowiłam, że będę Jarka śledzić. Nie był to może zbyt mądry sposób, ale co miałam robić? Chciałam mieć jasny obraz sytuacji, a wszystko wskazywało na to, że on ma jakiś problem i nie chce mi o tym powiedzieć. Może ta laska go omotała? Może chciała naciągnąć go na kasę, stąd ten kredyt? Musiałam się tego dowiedzieć, nawet jeśli potem mielibyśmy się rozstać. Wiedziałam, kiedy Jarek kończy pracę, więc następnego dnia zaparkowałam w małej uliczce, naprzeciwko jego biurowca. Miałam stamtąd doskonały widok. Kilka minut później zobaczyłam znajomą mi już długowłosą dziewczynę, z kaskiem motocyklowym w ręku, która zdecydowanym krokiem szła w stronę budynku. Zatrzymała się przed drzwiami.

Wiedziałam, że czeka na mojego Jarka

Rozejrzałam się po parkingu, rzeczywiście – Honda mojego faceta stała w rogu. Chwilę później z budynku wyszedł Jarek, dziewczyna cmoknęła go w policzek, zwinęła włosy w węzeł i założyła kask. Oboje wsiedli na motor i odjechali, a ja zagryzając wargi ze złości, pojechałam za nimi. Z trudem skupiałam się na prowadzeniu samochodu. Nie mieściło mi się w głowie, że mój chłopak może być tak nieuczciwy. No, bo dla mnie już było jasne, że w jego życiu jest inna kobieta. Tylko dlaczego nie rozegrał tego ze mną w normalny, uczciwy sposób, nie powiedział mi o wszystkim, tylko kłamał. To było dziwne. Ale jakby to powiedziała Gośka, faceci tacy właśnie są… Motocykl zatrzymał się przy starej kamienicy. Zaparkowałam trochę dalej, tak żeby mnie nie zauważyli. Patrzyłam, jak oboje, uśmiechając się do siebie, weszli do jednej z bram. Odetchnęłam głęboko. Mogłam sobie wyobrazić, co oni tam będą robić, w jakimś mieszkaniu, pewnie tej laski. Wyszłam z samochodu, ze złością kopnęłam w oponę. Byłam tak strasznie wkurzona, że przestałam sensownie myśleć i ruszyłam do tej bramy. Chciałam im zrobić taką awanturę, żeby oboje mnie popamiętali! W ostatniej chwili udało mi się cofnąć i ukryć za kioskiem z gazetami. Bo z bramy wyszedł Jarek w towarzystwie długowłosej i jakiegoś starszego mężczyzny. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym podali sobie ręce. Mój chłopak i ta laska założyli kaski, wsiedli na motocykl i odjechali. Starszy pan patrzył za nimi przez chwilę, a potem ruszył w stronę bramy. Nie namyślając się, pobiegłam za nim.

– Przepraszam – zawołałam.

Mężczyzna popatrzył na mnie pytająco.

Ci państwo, z którymi pan przed chwilą rozmawiał, ci na motocyklu… – zaczęłam, ale mężczyzna mi przerwał.

– A, pani też w sprawie mieszkania, ale to już nieaktualne, właśnie ją sprzedałem – powiedział z uśmiechem. – Ci młodzi sfinalizowali zakup.

– Jak to? – zdumiałam się.

– Tak – skinął głową. – Spóźniła się pani, niestety, ale wiem, że w sąsiedniej kamienicy jest podobne mieszkanie…

Odeszłam, nie słuchając go już

Czułam się, jakby mi ktoś czymś ciężkim przyłożył w głowę. Mój narzeczony i ta dziewczyna kupili sobie mieszkanie. Nie, to nie mogła być prawda, wydawało mi się, że to tylko jakiś senny koszmar… Nie spałam prawie całą noc. Nie wiedziałam, co się dzieje, co to wszystko znaczy, ta dziewczyna, to kupione mieszkanie, zachowanie Jarka, jego kłamstwa. Nie mogłam już dłużej żyć w niepewności, więc nazajutrz wzięłam urlop na żądanie i pojechałam do jego biura. Musiałam z nim porozmawiać, natychmiast, nie mogłam czekać do wieczora, kiedy to byliśmy umówieni. Jednak Jarka nie zastałam w firmie. Wywołałam więc jego najlepszego kumpla Marka na korytarz, bo musiałam się czegoś przecież dowiedzieć. A nie chciałam wypytywać go przy wszystkich.

Muszę się pilnie zobaczyć z Jarkiem, on nie odbiera telefonów – zaczęłam szybko, nerwowo, ale Marek zrobił uspokajający ruch dłonią. – Pewnie ma wyłączony, tam nie można chyba używać komórek – powiedział.

– Gdzie? – spytałam zdumiona.

– No przecież dzisiaj jest czwartek, zapomniałaś? – Marek spojrzał na mnie z wyrzutem.

Zaczęłam w myślach liczyć do dziesięciu, bo pomyślałam, że ktoś tu zwariował, albo on, albo ja.

– I co z tego, że jest czwartek?! – krzyknęłam.

No przecież Jarek pojechał do więzienia – Marek jakby się zakłopotał. – Nie wiedziałaś? – spytał niepewnym głosem.

Nogi się pode mną ugięły

No, jeszcze mi tego trzeba było. Jarek i więzienie, co on niby miał tam do roboty?! Nie dosyć, że mnie zdradza, że za moimi plecami bierze kredyt, kupuje z jakąś laską mieszkanie, to jeszcze ma jakieś sprawy w więzieniu! No, tego to już było za dużo. Zostawiłam Marka na korytarzu i biegiem rzuciłam się do samochodu. Musiałam natychmiast pojechać do zakładu karnego, położonego jakieś dziesięć kilometrów za miastem. Sama nie wiem, jak tam dojechałam. Gdy zatrzymałam się przed ponurym gmaszyskiem, poczułam, jak emocje ze mnie opadają. Bo co ja tu właściwie robiłam? Przecież nie wejdę tam i nie powiem, że szukam narzeczonego… Chociaż teraz to Jarek nie był już raczej moim narzeczonym, ten nikczemny kłamca i oszust. Nie chciałam go już znać i zamierzałam mu sama o tym powiedzieć. Postanowiłam zaczekać, aż wyjdzie z tego zakładu. Tkwiłam w samochodzie już dość długo, coraz bardziej zdenerwowana. W końcu nie wytrzymałam. Zdecydowałam się iść tam i zapytać o Jarka, przecież mnie chyba nie zaaresztują… Byłam już kilka metrów przed wejściem, gdy brama otworzyła się i wyszła z niej najpierw ta blondynka, a potem mój Jarek i jakiś dużo starszy od niego mężczyzna. Na pierwszy rzut oka spostrzegłam ich podobieństwo do siebie. Zatrzymałam się zdumiona, a oni na mój widok też przystanęli.

– Co ty tu robisz? – wykrzyknął Jarek.

Przyjechałam tu za tobą i za tą… – popatrzyłam z pogardą na blondynkę. – Wiem, że się z nią prowadzasz, widziałam was... – zamilkłam, bo nie wiedziałam już, co mam mówić.

I wtedy ten starszy mężczyzna zrobił krok w moją stronę.

– Pani jest Maja, prawda? – spytał cicho. – Syn mi tyle dobrego o pani mówił…

– Jaki syn, przepraszam, nic z tego nie rozumiem – przerwałam mu.

– To ja przepraszam – mężczyzna uśmiechnął się z zażenowaniem. – Prosiłem Jarka, żeby pani o mnie nie mówił – westchnął. – No cóż, takim ojcem nie ma się co chwalić, prawda?

– Jest pan ojcem Jarka? – spytałam. – To znaczy… – jakoś nie miałam odwagi zapytać go, czy siedział w tym więzieniu.

– Tak, dostałem wyrok – jakby czytał w moich myślach. – Ale dzieci nie powinny cierpieć za winy rodziców – głos się mu załamał, umilkł.

Wtedy podszedł Jarek i mnie przytulił

Zaczął mówić, że nie mógł mnie wtajemniczyć, że oboje z siostrą, która przyjechała na czas zwolnienia ojca, czekali na apelację i skrócenie kary więzienia, bo to było nieumyślne spowodowane śmierci, potrącił pijanego rowerzystę. Jednak więzienie to zawsze więzienie, a Jarek wstydził się i bał mi się o tym powiedzieć, bo nie wiedział, jak to przyjmę.

Powinieneś mieć do mnie więcej zaufania – popatrzyłam mu w oczy. – Myślałam, że chcesz mnie zostawić, widziałem cię z tą blondynką, to znaczy z siostrą, potem dowiedziałam się, że kupiliście razem mieszkanie, no to co ja miałam myśleć…

– Kupiliśmy ojcu kawalerkę – odparł. – Nie chcieliśmy, żeby tułał się po cudzych kątach, już dość przeszedł… Marta przywiozła z zagranicy pieniądze, ale to było mało, więc wziąłem kredyt.

– Cieszę się, że Jarek ma taką wyrozumiałą kobietę, jak pani – mój przyszły teść wyciągnął do mnie rękę.

– Dla mnie to prawdziwa przyjemność, że pana poznałam – uścisnęłam mu dłoń.

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA