„Narzeczony mojej siostry chciał podstępem zaciągnąć mnie do łóżka. Wykurzyłam go, a on nastawił Hankę przeciwko mnie”

Siostry, które kłócą się o mężczyznę fot. Adobe Stock, PheelingsMedia
„Obudziły mnie śmiałe pieszczoty. Chwilę to trwało, nim z przerażeniem uświadomiłam sobie, że mój przyszły szwagier prowadzi u mnie pod kołdrą intensywne zabiegi miłosne. Chwycił mnie za nogę i przyciągnął do siebie. Próbował całować, ale się odwróciłam. Wtedy wymierzył mi policzek”.
/ 22.10.2021 18:18
Siostry, które kłócą się o mężczyznę fot. Adobe Stock, PheelingsMedia

Od dawna nie mam kontaktu z siostrą. Poróżniłyśmy się o jej narzeczonego. Ona była w nim zakochana do szaleństwa, a ja go nienawidziłam. Po wielkiej awanturze Hania kazała mi się wynosić z ich mieszkania i z jej życia, co uczyniłam. Ale zanim odeszłam, wyrzuciłam z siebie cały stos obelg pod adresem jej oblubieńca. Wykrzyczałam, że jest dwulicowy, że ogląda się za innymi, że nawet mnie próbował zaciągnąć do łóżka. On oczywiście wszystkiemu zaprzeczył. A Hania wpadła w szał. Ja też się wściekłam. Zaczęłyśmy rzucać o podłogę czym popadnie, przeklinać. Kazik, chłopak Hani, musiał ją przytrzymać, bo dosłownie rzuciła się na mnie z pazurami!

Od tamtej kłótni minęły cztery lata, w trakcie których nie widziałam się z siostrą ani razu. Z czasem nawet zaczęłam myśleć, że nasze drogi po prostu musiały się rozejść... nigdy nie byłyśmy z Hanią dobrymi siostrami. Już jako małe dziewczynki kłóciłyśmy się niemal o wszystko. Hania była uparta i nie chciała ustępować młodszej siostrze, a ja nie zamierzałam naginać się do jej życzeń. Mama zazwyczaj stawała po mojej stronie.

– Haniu, ustąp siostrze, jesteś starsza, bądź mądrzejsza – mówiła.

Ojca nic to nie obchodziło

Hania miała świetne stopnie, była bardzo ładna i wysportowana. Działała w harcerstwie i w szkolnym samorządzie. Mnie, młodszej o trzy lata, przypadła rola brzydszej siostry i mającej mniej do powiedzenia. Nie chciałam się na to zgodzić. Odkąd pamiętam walczyłam, żeby mieć te same prawa, co Hanka. Jak ona chodziła spać o godzinie 22. To ja też. Co z tego, że ona była już w liceum, a ja w podstawówce? Nie mogłam być gorsza. Gdy obie byłyśmy w liceum (ja zaczynałam, a Hania podchodziła do matury) starałam się z jej przyjaciół zrobić moich. Od najmłodszych lat robiłam słodkie oczy do jej kolegów i sympatii. Z czasem wychodziło mi to coraz lepiej.

Gdy dorosłam, zrozumiałam, że rywalizowanie z Hanią nie ma sensu. Wizyty u psychologa, do którego mnie wysłano, bo z nerwów nie mogłam spać ani jeść, uświadomiły mi, że sama wzbudziłam demony, które mnie zżerają. Postanowiłam, że skończę porównywać się z siostra. Ona to ona, ja to ja. Każda ma swoje wady i zalety. Każda ma prawo do własnego życia.

Hania wyjechała na studia do Warszawy. Trzy lata później w stolicy pojawiłam się ja. Wybrałyśmy jednak różne uczelnie i wylądowałyśmy w innych akademikach. Nasze kontakty przestały być tak ścisłe, jak w czasach, gdy mieszkałyśmy w jednym pokoju. Czasem spotykałyśmy się po zajęciach, szłyśmy do kina, na piwo. Pierwszy raz w życiu byłam zadowolona, że mam siostrę i nie cierpiałam, gdy chłopcy się za nią oglądali na ulicy, bo za mną też się oglądali. Miałam wrażenie, że piekło naszych złych relacji minęło.

I w tym momencie na scenę wkroczył Kazik. Był niezwykle piękny i… strasznie głupi. Hania zakochała się w nim do szaleństwa i nie widziała tego, że to ktoś bez przyszłości, bez wykształcenia, zbyt ograniczony, by mieć ambitne plany życiowe. Miałam jednak na początku tyle rozumu, by nie dzielić się z siostrą moją opinią. Bałam się, że jak jej powiem, co myślę o jej wybranku, to pokaże prędzej drzwi rodzonej siostrze niż jemu.

Kazik poza urodą miał też pieniądze. Razem z braćmi sprowadzał do Polski używane samochody. Przywozili gruchoty z Niemiec na lawetach, potem je z grubsza remontowali i sprzedawali jako bezwypadkowe. Oczywiście przekręcali też liczniki, więc każde auto było – jak obiecywali – „po staruszce, która jeździła nim tylko do kościoła”. Ten biznes świetnie się kręcił, więc Kazik kupował sobie drogie ciuchy, modne gadżety, najnowsze modele telefonów...

Jego uroda i sylwetka dwumetrowego atlety sprawiały, że gdzie się pojawiał, natychmiast otaczał go wianuszek zachwyconych nim dziewczyn. Nic dziwnego, że w chłopakach wzbudzał niechęć. Kazik był miły dla wszystkich. Jednak po kilku kieliszkach wychodził z niego straszny prostak. Rzucał wulgarne uwagi pod adresem kobiet, prowokował facetów. Nie mogłam uwierzyć, że moja siostra tego nie widziała. Długo zbierałam się na odwagę, by z nią porozmawiać. Kilka razy już byłam bliska rozpoczęcia dyskusji o Kaziku, ale zawsze coś wchodziło mi w paradę.

Drań chciał ładować mi się do łózka!

Pewnej nocy wyszliśmy w trójkę – ja, moja siostra i Kazik – z przyjęcia. Zamówiliśmy jedną taksówkę. Kazik zaproponował, że mnie odwiezie, ale najpierw zostawimy Hanię u nich w domu. Tak też się stało. Pod moim domem wysiadł razem ze mną i odprowadził mnie pod drzwi, po czym pożegnał się i wrócił do taksówki. Byłam zmęczona i nieco podpita, więc szybko zdjęłam z siebie ciuchy i wskoczyłam do łóżka. Ze snu wyrwał mnie dzwonek. Półprzytomna, okręciłam się szlafrokiem i poszłam otworzyć. To był Kazik.

– Zapomniałem kluczy, a Hania chyba zasnęła, bo mi nie otwiera. Mogę zostać u ciebie do rana? – poprosił.

– Pewnie – burknęłam niezbyt zadowolona, ale sytuacja była podbramkowa.

Pościeliłam mu łóżko w salonie i poczłapałam do siebie do sypialni. Zasnęłam. Obudziły mnie śmiałe pieszczoty. Chwilę to trwało, nim z przerażeniem uświadomiłam sobie, że mój przyszły szwagier prowadzi u mnie pod kołdrą intensywne zabiegi miłosne. Byłam w szoku. Po chwili jednak zerwałam się na równe nogi.

– Co ty robisz? Oszalałeś! Więc z tymi kluczami to było kłamstwo? – krzyknęłam ostro.

– No, skąd. To prawda. Hania mi nie otworzyła, bo wcale do niej nie pojechałem. Wypaliłem papierosa na dole i wróciłem – powiedział z bezczelnym uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy.

Byłam wściekła. Również dlatego, że uprzytomniłam sobie, że jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknie zbudowanego mężczyzny, o tak cudownych dłoniach, ustach. Pomyślałam, że on musi wyjść ode mnie natychmiast, bo nie wiadomo, co się stanie. Jakby czytał w moich myślach, bo chwycił mnie za nogę i przyciągnął do siebie. Próbował całować, ale się odwróciłam. Wtedy wymierzył mi policzek. Szarpnęłam się i wyrwałam z jego uścisku. Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je na oścież. Pół twarzy paliło mnie żywym ogniem.

– Wyjdź stąd. Won! – krzyknęłam.

Pozbierał swoje ubrania i niespiesznie je włożył.

– Będziesz żałować, zobaczysz – powiedział spokojnie, wychodząc.

Przez następne dni targały mną sprzeczne uczucia. „Czy ja Kazikiem gardzę, czy on mnie fascynuje? A może znowu pojawiła się we mnie chęć rywalizacji z siostrą i dlatego o mało co nie przespałam się z jej narzeczonym? Ale to przecież on zainicjował, czyli to nie moja wina. Może dawałam mu nieświadomie sygnał przyzwolenia?”. Głowa mi pękała. Miałam straszne wyrzuty sumienia, że – obiektywnie rzecz biorąc – byliśmy z Kazikiem w łóżku. Zarzucałam sobie, że go wpuściłam do mieszkania.

Stwierdziłam, że muszę porozmawiać z Hanią

Postanowiłam zaczekać na dogodną okazję, gdy będziemy mogły porozmawiać w cztery oczy. Pewnego razu byłam u Hanki. Kazik spał. My siedziałyśmy w kuchni i cicho plotkowałyśmy o różnych rzeczach. Uznałam, że nadeszła odpowiednia chwila.

– Muszę ci coś powiedzieć, dla twojego dobra – zaczęłam. – Źle robisz próbując się na stałe związać z Kazikiem. To babiarz i oszust: sprzedaje gruchoty jako pełnowartościowe auta. Do tego dużo pije i jest brutalem – mówiłam bez ogródek. Nie ośmieliłam się wyznać, że to, w jaki sposób traktuje kobiety, znam z własnego doświadczenia.

Hania siedziała jak skamieniała. Jakby nie słyszała, co jej powiedziałam. Jakby ogłuchła. I w tej samej chwili ujrzałam odbijającą się w szybce szafki kuchennej sylwetkę Kazika. Odwróciłam się. Stał oparty o framugę z drwiącym uśmieszkiem na swej ślicznej gębie.

– No, no, no. Jakie wyznania. A to może powiesz Hani, jak mnie zaciągnęłaś do łóżka – powiedział.
Hania pobladła.

– To prawda?! – krzyknęła.

– Skąd! To on się do mnie wpakował, ale go wygnałam! – odwrzasnęłam.

– Czy ty się ode mnie nigdy nie odczepisz! – siostra napadła na mnie. – Musisz mieć tych samych chłopaków co ja, te same przyjaciółki i te same sukienki. Wszystko to co ja. Nie pozwolę ci zniszczyć mojego życia. Wynoś się!

Dalszy ciąg był do przewidzenia. Nigdy nie umiałam ustąpić, więc wdałam się z siostrą w kłótnię, która zakończyła się tłuczeniem naczyń. Jakże one się rozpryskiwały o terakotową podłogę! Odłamek jednego z fajansowych talerzy odbił się od ziemi i uderzył Kazika w twarz. Dłonią zakrył policzek, drugą ręką trzymał wyrywająca się w moją stronę Hanię.

– Spieprzaj stąd, jasne! – krzyknął.

Roztrzęsiona wybiegłam z mieszkania. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę Hani. A jednak doszło do naszego spotkania. Naszej mamie od lat dokuczały różne dolegliwości, jak u wielu starszych osób. Ostatnio trafiła do szpitala na jakieś badania.

– To nic poważnego – uspokajał ojciec.

Jednak gdy zadzwonił z wiadomością, że mamę wiozą do szpitala w Warszawie i to na sygnale, spanikowałam.

– Jak to? Dlaczego?

– Miała wylew, nie wiedzą dlaczego, będą operować – wyjaśnił ojciec.

Natychmiast zdecydowałam, że jadę do szpitala i będę tam przy niej. W drodze uprzytomniłam sobie, że zapewne Hania też już wie o operacji i pewnie tak samo jak ja chce być z mamą w takiej chwili. Spotkamy się w szpitalu – tego byłam pewna. Przez krótką chwilę czułam lęk przed konfrontacją z siostrą, ale po chwili dotarło do mnie, jak mało ważne są jakieś nasze młodzieńcze rozrachunki z Hanią, kiedy być może, umiera nasza matka!

Dotarłam do szpitala w samą porę. Sanitariusze właśnie kierowali się z noszami do izby przyjęć. Mama leżała nieruchomo przykryta prześcieradłem. Wydała mi się malutka i stara! Z głębi korytarza wyłoniła się szczupła postać i szybko ruszyła w naszą stronę. To była Hania.

– Cześć – powiedziała zwyczajnie i pochyliła się nad mamą.

– Cześć – odpowiedziałam.

– Mamo, słyszysz nas? Wszystko będzie dobrze. Zoperują cię i wydobrzejesz – Hania mówiła głośno i wyraźnie.

– Gdzie Łucja? – spytała słabo mama.

– Jestem – chwyciłam jej dłoń.

– Dziewczynki, pogódźcie się – poprosiła mama i oczy się jej zaszkliły.

Zrobiło mi się jej żal. Tyle przez nas wycierpiała!

– Dobrze, mamusiu – odparłam szybko i wyciągnęłam rękę do Hani. – Haniu, przepraszam cię za moje szczenięce wścibstwo. Przykro mi też za tego Kazika. Miałaś rację. Nie powinnam się mieszać w twoje sprawy. Nigdy tego już nie zrobię.

– Oczywiście – powiedziała spokojnie Hania. – Ja też przepraszam cię za moje histerie.

– Cieszę się, dziewczynki. Teraz mi lepiej – wzruszyła się mama.

W tym momencie zjawiło się przy nas kilka osób z personelu. Kółka wózka z noszami odblokowano i po chwili za mamą i lekarzami zamknęły się szklane drzwi bloku operacyjnego. Zostałyśmy same z siostrą na korytarzu. Milczałyśmy chwilę. Każda z nas bała się spojrzeć na drugą. Wreszcie nie wytrzymałam.

– Oni ją uratują? – spytałam siostrę.

– Nie wiadomo do końca, co jej jest – pokręciła głową Hania.

Zaczęłam płakać. Hania objęła mnie mocno.

– Przestań. Nerwy tu nic nie pomogą.

– Hania, czy my naprawdę się pogodziłyśmy, czy to tylko było przedstawienie, żeby uspokoić mamę? – spytałam wprost.

– Naprawdę. Jeśli chcesz... – zastrzegła.

– Chcę. Wspomnienie tamtej awantury, wiesz której, prześladuje mnie do tej pory. Przesadziłam. Wybacz mi.

– Och, daj spokój – żachnęła się moja siostra. – A ja, jak się niby zachowałam, jak kobieta z klasą? Chociaż był jeden pozytywny skutek tamtej burdy.

– Jaki?

– Miałaś rację co do Kazika. Okazało się, że te samochody nie tylko kupował na złomowisku, ale co lepsze kradł z braćmi i kolegami. Złapali ich wszystkich, a Kazika obserwowali od dawna. Zbierali na niego dowody. Teraz pójdzie siedzieć!

– Ojej! – byłam w szoku. – Ja naprawdę go nie zapraszałam do łóżka. Chociaż, przyznaję: mógł się podobać.

– Tak – moja siostra westchnęła.

– Przez niego ciągali mnie po sądach!

– Nadal go kochasz? – spytałam.

– E tam, kochasz…, to było zauroczenie. Przy tym fatalne. Bardzo przez niego cierpiałam. To była moja szalona młodzieńcza miłość. Kto wie, czy by mną nadal nie manipulował, ale podczas śledztwa w sprawie kradzieży samochodów, spotkałam innego mężczyznę… Zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Ma na imię Andrzej i jest policjantem.

– Wszystko dobre, co się dobrze kończy – powiedziałam. – Ale z Kazika niezły numer – dodałam i obie westchnęłyśmy.

– Przystojny był, to fakt, ale nie na tyle, żeby za niego iść do więzienia – rzekła trzeźwo Hania.

– Ani, by stracić siostrę – uśmiechnęłam się do niej.

Czytaj także:
„Moja córka omal nie wykrwawiła się przy porodzie, bo jej mąż uznał, że cesarka jest dla leniwych kobiet”
„Mąż to bogobojny świętoszek, ale zrobił z naszego domu piekło, nie raj. Egzaminował dzieci z pacierza”
„Syn nie chciał się wyprowadzić, więc to my opuściliśmy mieszkanie. W końcu zaczęliśmy żyć jak ludzie, nie jak służba”

Redakcja poleca

REKLAMA