„Narzeczona kumpla okazała się oszustką. Nie dość, że uciekła w dniu ślubu, to jeszcze ukradła mu całą kasę”

poważny mężczyzna fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Jakiś czas później Ola zamieszkała z Kazikiem. Nadal pracowała w sklepie z garniturami, ale jak mówił Kazik, myśleli o własnym biznesie. Przyjaciel nie żałował narzeczonej pieniędzy. Widać było, że obsypuje ją drogimi prezentami. Dał jej nawet dostęp do konta”.
/ 12.11.2023 09:15
poważny mężczyzna fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Poznałem kogoś i wiesz, chyba się zakochałem – Kazik był tak przejęty informacją, którą mi przekazał, kiedy do mnie przyszedł, że aż się zaczerwienił. Znałem go od lat. Kumplowaliśmy się, odkąd tylko pamiętam. Potem drogi trochę nam się rozeszły, ale i tak staraliśmy się spotykać dość regularnie i bardzo się z tego cieszyłem.

W końcu kogoś sobie znalazł

Zawsze był nieśmiały i wstydliwy, bardzo niechętnie się zwierzał, więc takie wyznanie było z jego strony wyczynem.

– Ona jest jak… jak anioł, po prostu cudna – Kazik gadał jak natchniony. – I wyobraź sobie, że taka kobieta spotyka się ze mną. Sam nie wierzę w swoje szczęście.

– No to pięknie – uśmiechnąłem się.

– Ile czasu się znacie?

– Już chyba z półtora miesiąca – odpowiedział uszczęśliwiony Kazik.

Z trudem powstrzymałem uśmiech. Półtora miesiąca to dla Kazia był prawdziwy rekord, aż chciało się to gdzieś zapisać.

Był dobrą partią

Kazika znałem od wielu lat, jeszcze z liceum. Po maturze on poszedł na politechnikę, ja na uniwersytet. Ojciec Kazika miał warsztat i handlował samochodami. Z czasem został przedstawicielem kilku marek. W naszym mieście był szanowanym przedsiębiorcą. Kazik po skończeniu studiów mu pomagał, a po kilku latach całkowicie przejął interes ojca i był dobrze ustawiony. O ile w biznesie radził sobie dobrze, o tyle w sprawach męsko-damskich nie najlepiej.

Wobec kobiet był nieśmiały i nie umiał tego zmienić. Jego największym problemem był, jak sądzę, brak wiary w siebie. Bał się dziewczyn. Nawet jeśli któraś mu się bardzo podobała, bał się podejść i zagadać.
Gdy Kazio przejął interes po ojcu, stał się bardzo pożądaną partią.
Do jego warsztatu ustawiały się kolejki pań w nadziei, że uda im się usidlić Kazika. Gdyby tylko chciał, mógłby zmieniać kobiety jak rękawiczki. Kazik chciał, ale problemy w komunikacji trwały. Gdy więc powiedział mi, że znalazł dziewczynę, że są ze sobą już półtora miesiąca, byłem bardzo zdziwiony. Kazio zaś szczęśliwy jak nigdy w życiu.

Jakoś mało o niej wiedział

– Kim jest ta twoja wybranka? Ile ma lat? Co robi? – zarzuciłem przyjaciela pytaniami podczas kolejnego spotkania.

– Nazywa się Aleksandra B. i ma trzydzieści trzy lata – odpowiedział.

– I…? – zdziwiłem się. – To wszystko?

– Wychowywała się w domu dziecka – informował przyjaciel. – Nie miała łatwo w życiu. Rozumie, co to znaczy upokorzenie. Jest bardzo ładna i taka delikatna. Przy niej czuję się spokojny, nie muszę niczego udawać. Jest taka naturalna.

– A gdzie pracuje? – dociekałem.

– W tym dużym sklepie z modą męską na rynku – odpowiedział. – Tam się poznaliśmy. Ma dokonały gust, idealnie mi doradziła.

– No to pięknie – pochwaliłem przyjaciela. – Życzę, żeby się wam udało.

– Dzięki, dzięki, wiesz co, a może spotkamy się w sobotę w Kolorowej? Ja przyjdę z Olą, a ty weźmiesz Grażynę, chyba już czas, żebyśmy się wszyscy poznali.

– Jasne, jesteśmy umówieni – odpowiedziałem. – To o dziewiętnastej!

Coś mnie niepokoiło

Byliśmy punktualnie. Kazik z Olą już siedzieli przy stoliku. Przywitaliśmy się, usiedliśmy i Kazio zaczął Grażynie opowiadać, jak się poznali, a ja przyglądałem się jego wybrance. Rzeczywiście była ładną kobietą. Ubraną skromnie, ale z gustem. Widać, że nie goni za modą, ale wie, co do czego pasuje. Przez pewien czas Ola wcale się nie odzywała. Po kilku kieliszkach białego wina nabrała odwagi i zaczęła opowiadać o klientach kupujących garnitury. Przy okazji dała lekkiego prztyczka Kazikowi, że tak długo wybierał marynarkę, aż domyśliła się, że przyszedł tylko po to, by ją zobaczyć.

To był udany wieczór. Ola zrobiła na mnie i Grażynie raczej dobre wrażenie. To „raczej” to było coś, co trudno uchwycić. Czasami wyczuwałem w jej głosie i zachowaniu fałszywą nutę. Nie umiałem tego określić, coś mnie niepokoiło. Kazik wyglądał na bardzo szczęśliwego. I to było ważne.

Jakiś czas później Ola zamieszkała z Kazikiem. Nadal pracowała w sklepie z garniturami, ale jak mówił Kazik, myśleli o własnym biznesie. Przyjaciel nie żałował narzeczonej pieniędzy. Widać było, że obsypuje ją drogimi prezentami. Dał jej nawet dostęp do konta.

Moja żona widziała więcej niż ja 

Co pewien czas spotykaliśmy się w Kolorowej. Ola przychodziła w nowych, modnych strojach i w pięknej biżuterii. Nie liczyłem, ale moja Grażynka musiała, taka jej kobieca uroda. Wyliczyła, że Ola pojawiła się udekorowana modnym zegarkiem znanego projektanta, okazałym wisiorkiem z białego złota i kilkoma bransoletkami także ze złota.

– Słuchaj, ona miała na sobie ze dwadzieścia tysięcy złotych! – podsumowała narzeczoną przyjaciela, gdy wróciliśmy do domu. – I to w samej biżuterii. Te ciuchy kosztowały niewiele mniej. Ty nigdy…

– Ja tobie nigdy, a Kazik do niedawna był do wzięcia… – nie dałem jej dokończyć i poszliśmy spać, ale jak to po takiej mało fajnej wymianie zdań, nie była to raczej udana noc.

To miał być ślub marzeń

Datę ślubu ustalono na połowę sierpnia. Byłem świadkiem Kazika, Grażyna Oli. Do ołtarza miał ją poprowadzić jakiś daleki kuzyn, który specjalnie miał przyjechać z drugiego końca Polski.

Punktualnie o jedenastej byliśmy wszyscy zgromadzeni w kościele. Kazik stał przy ołtarzu i czekał niecierpliwie na narzeczoną. Pięć po wysłał mnie przed kościół, bym sprawdził, co się dzieje, czy może Ola już nadjeżdża. Wraz z nią miał pojawić się ów kuzyn. Podobno nie mógł przyjechać wcześniej, tylko w ostatniej chwili. Nie rozumiałem, dlaczego Ola musiała go odbierać z dworca, ale nikt mnie nie pytał o zdanie.

Piętnaście po Kazik był przekonany, że coś musiało się stać.
Kazał mi telefonować na policję. Odetchnął, bo nie odnotowano żadnego wypadku. Czas mijał. Goście weselni nie wiedzieli, o co chodzi. Ksiądz wymownie wskazywał na zegarek, Kazik był blady i przerażony.

W pół do dwunastej przed kościołem zatrzymała się taksówka, wyskoczył z niej kierowca, podszedł do Kazika i wręczył mu kopertę. Mojemu przyjacielowi tak drżały ręce, że nie był w stanie jej otworzyć. Zrobiłem to ja. Wewnątrz była kartka i jedno zdanie napisane odręcznie

„Wybacz, Kaziu, mój mąż nie wyraził zgody na ślub. Żartowałam, nie jesteś w moim typie. A i dzięki za pieniążki. Ola”.

Chwilę później zadzwoniłem po karetkę, bo Kazik stracił przytomność. W imieniu przyjaciela, nie wdając się w szczegóły, odwołałem ślub i przeprosiłem gości.

Sprawą oszustwa zajęła się policja. Po miesiącu ustalono, że Aleksandra B. nie istnieje, a narzeczona Kazia miała fałszywy dowód osobisty. Na podstawie fotografii ustalono, że osoba podobna do narzeczonej Kazika jest poszukiwana za oszustwa matrymonialne. 

Czytaj także: „Córka rodzi dzieci jedno za drugim i jeszcze myśli o powrocie do pracy. Jeśli sądzi, że zajmę się jej dzieciarnią, to się grubo myli” „Na widok szefa trzęsłam się z nerwów i bałam się o swoją pracę. Jeden moment w służbowym kantorku wiele zmienił”
 „Skrycie podkochiwałam się w teściu. W końcu go uwiodłam i spróbowałam, jak smakuje ten zakazany owoc”

 

Redakcja poleca

REKLAMA